Kilka miesięcy temu los postawił mnie w bardzo trudnej sytuacji, niemalże w roli Boga. Musiałam zadecydować o przyszłości kogoś bliskiego. Nigdy żadna wcześniejsza decyzja nie przysporzyła mi tylu dylematów. Zachowałam się zgodnie ze swoim sumieniem. Mam nadzieję, że postąpiłam słusznie. Bo gdyby ktoś w jakiś cudowny sposób cofnął czas, zrobiłabym to samo.
Tamtego dnia czas płynął wyjątkowo wolno. Oczy mi się kleiły, a szum suszarki do włosów działał usypiająco. Klientka na fotelu opowiadała mi coś, ale nawet nie miałam siły słuchać. Za oknem zamiast śniegu siąpił deszcz. Była już połowa stycznia, a zima nie chciała nadal przyjść. Jesienna aura sprzyjała rozleniwieniu. Marzyłam o skończeniu czesania i filiżance mocnej kawy. Faktycznie, dawka kofeiny zrobiła swoje.
Szykowałam sąsiadkę na randkę
Poza tym, następna w grafiku była pani Hania, moja ulubiona klientka. Mieszkała po sąsiedzku i przychodziła do mnie już ponad pięć lat. Była gadatliwa i sympatyczna. Znałam całą historię jej rozwodu oraz losy jej i dzieci. Lubiłam ją bardzo, bo opowiadała zawsze z humorem i dystansem do siebie. Liczyłam na to, że tego dnia tchnie trochę energii w mój uśpiony organizm. I nie zawiodłam się.
Okazało się, że zarejestrowała się na portalu randkowym i dzisiaj ma spotkanie. Ja robiłam ją na bóstwo, a ona snuła plany na wieczór i opowiadała o swoim nowym znajomym – przystojnym brunecie o wspaniałym poczuciu humoru. W końcu podekscytowana, z piękną fryzurą i błyskiem w oku, opuściła salon. Mimo że wiedziałam dużo na temat życia pani Hani, nie można było powiedzieć, że się przyjaźnimy.
Dlatego z pewnością nie myślałabym o niej do następnej wizyty, gdyby nie to, że kilka dni później postanowiłam wrócić z pracy inną drogą i zajrzeć przez witrynę do nowo otwartego salonu fryzjerskiego w sąsiedztwie. Trzeba trzymać rękę na pulsie i monitorować konkurencję. Jeszcze zanim doszłam na miejsce, ujrzałam z daleka długie blond włosy bez wątpienia należące do pani Hani. Szła obok jakiegoś mężczyzny. Jej język ciała był jednoznaczny. To musiał być ten znajomy z internet.
Znałam tego faceta
Czekałam, aż przejdą na drugą stronę ulicy, żebym mogła mu się przyjrzeć. Ale gdy go zobaczyłam, przez moment nie rozumiałam w ogóle, co widzę. Ona szła z Łukaszem, mężem mojej przyjaciółki! Serce galopowało mi w piersi, poczułam, że mimo panującego wokół chłodu robi mi się strasznie ciepło, a po plecach płyną strużki potu. Łukasz i moja klientka patrzyli sobie w oczy, a w pewnym momencie ona położyła mu dłoń na ramieniu i roześmiała się jak nastolatka. Nie mogłam na to patrzeć!
Beata i Łukasz starali się o dziecko, ich małżeństwo było bardzo udane. Zresztą jak każde z dwuletnim stażem. Jeszcze nie zdążyli dorobić się kłopotów. Ale widocznie tylko tak mi się wydawało… Wróciłam skołowana do domu. Przyjaźnię się z Beatą od czasów technikum, czyli prawie dziesięć lat. Zawsze mówiłyśmy sobie o wszystkim. Ale teraz? Czy miałam jej powiedzieć o tym, co widziałam? Ona tak kocha Łukasza!
Poradziłam się męża
Nie umiałam utrzymać języka za zębami i powiedziałam o wszystkim mężowi.
– Pamiętasz, jak ciotka Janka powiedziała Maryśce, że mąż ją zdradza? – odparł Marek, przypominając mi historię ze swojej rodziny. – Mąż jej przysięgał, że to kłamstwo, i Maryśka przestała się do ciotki odzywać. I do tej pory nie gadają ze sobą. A ciotka płacze, że niepotrzebnie się wtrącała. Lepiej ucz się na cudzych błędach – uciął dyskusję.
Cóż, nie była to pomoc, na jaką liczyłam. Na szczęście za kilka dni miałam zapisaną na farbę panią Hanię. Liczyłam na to, że dowiem się czegoś więcej i wtedy podejmę jakieś decyzje. Nie zawiodłam się.
Poznałam kulisy randki
Gdy tylko położyłam na włosach klientki mieszankę, zaraz zaczęła opowiadać, jakim draniem okazał się jej wybranek z internetu.
– Powiedział, że ma żonę, której nie zostawi, i z którą się stara o dziecko! Wyobraża sobie pani, jacy faceci potrafią być bezczelni?! Ten… ten cham liczył na to, że będzie się ze mną spotykał na boku! – emocjonowała się pani Hania. – Dobrze, że już na drugim spotkaniu się przyznał i nie marnował mojego czasu. Kretyn!
Trochę mi ulżyło, że romans Łukasza skończył się, zanim się zaczął. Jednak sam fakt, że szukał kochanki w internecie, był druzgocący. Na pewno wcześniej czy później znajdzie chętną. Jest bardzo przystojnym, oczytanym, błyskotliwym facetem. Jakby ściągnięta intensywnością moich myśli, wieczorem zadzwoniła do mnie Beata i zaproponowała wino u siebie.
Miałam mętlik w głowie
– Łukasz ma jakieś wyjście z pracy – powiedziała, a mnie aż zmroziło. – Posiedzimy sobie u mnie, zrobię dobrą sałatkę.
W normalnych okolicznościach taki wieczór by mnie bardzo kusił. Ale nie miałam pojęcia, jak się zachować. Czy udawać, że o niczym nie wiem? Przecież to, że czeszę panią Hanię, było niesamowitym zbiegiem okoliczności, o którym Beata mogła się nigdy nie dowiedzieć. Ale czy będę umiała patrzeć przyjaciółce w oczy i przemilczeć fakt, że jej mąż ją zdradza, a przynajmniej bardzo chce to zrobić? Może był to tylko jednorazowy wybryk?
Tysiące myśli rozsadzały mi głowę. Nie mogłam spać. Byłam wściekła, że trafiło na mnie, że zobaczyłam panią Hankę na ulicy z Łukaszem. Gdyby nie to, nie wiedziałabym, kto jest jej niedoszłym ukochanym z internetu! Najgorsze, że nie miałam się kogo poradzić. Zawsze wszystkie problemy omawiałam z Beatą. Teraz zostałam sama z ogromnym dylematem.
Bez gotowego planu działania wybrałam się do przyjaciółki. Starałam się nie pokazać po sobie, jaka jestem spięta. Beata podała przekąski, nalała wino i opowiadała o nowej pracy.
– Na szczęście mam od początku stałą umowę – mówiła. – Mogę spokojnie zachodzić w ciążę.
Nagle zimny dreszcz przebiegł mi po plecach. Przecież ona w każdej chwili może zajść w ciążę i związać się z tym draniem na całe życie. Nad czym ja się jeszcze zastanawiałam?
– A jak wam idzie praca nad dzieckiem? – zapytałam lekkim tonem, taką przynajmniej miałam nadzieję.
– Znowu nie wyszło. Wczoraj dostałam miesiączkę – powiedziała Beata smutno.
Wszystko powiedziałam
Kamień spadł mi z serca. Dwa wypite kieliszki dodały mi odwagi. „Raz kozie śmierć!” – pomyślałam, wzięłam głęboki wdech i opowiedziałam Beacie całą historię. Gdy skończyłam, zawisła nad nami ciężka cisza.
– Czy oni szli objęci i się całowali? – zapytała w końcu trzęsącym się głosem przyjaciółka, a gdy zaprzeczyłam, dodała: – Więc podejrzewasz, że Łukasz mnie zdradza tylko na takiej podstawie, że szedł sobie ulicą i rozmawiał z kobietą. I dlatego, że jedna z twoich klientek miała randkę z żonatym mężczyzną?! – teraz już prawie krzyczała. – Nie wierzę w to. Czułabym, gdyby mnie zdradzał. My się kochamy! I nie mam pojęcia, czemu chcesz to zepsuć.
Wstała gwałtownie i powiedziała:
– Lepiej będzie, jak już pójdziesz.
Sprawdzały się moje najgorsze obawy. Czułam, jak palą mnie policzki, w gardle miałam wielką gulę. Zbierało mi się na płacz. Próbowałam jakoś załagodzić sytuację, ale Beata nie chciała mnie słuchać.
– To bzdury! – krzyczała. – Głupoty opowiadasz! Jesteś wredna!
Czułam się podle
Załamana wróciłam do domu. Czułam się podle. A jeśli to wszystko tylko zbieg okoliczności i Łukasz po prostu spotkał na ulicy znajomą i wcale nie on jest tym facetem z portalu randkowego? Sama już nie wiedziałam, co myśleć. Postanowiłam, że dla pewności przy kolejnej wizycie pani Hani pokażę jej zdjęcie Łukasza i zapytam, czy to on jest tym żonatym casanovą. Tylko że dla Beaty to nie byłby i tak żaden dowód… Chyba wolała nie akceptować bolesnej prawdy. Próbowałam dzwonić do niej przez kilka dni, ale nie odbierała telefonu. W końcu sama do mnie zadzwoniła.
– Kiedy zapytałam Łukasza, wszystkiego się wyparł – mówiła. – Ale nie dawało mi to spokoju. Podejrzałam jego kod do komórki i gdy ją zostawił na chwilę, przejrzałam mu wiadomości. On ma dwie kochanki równolegle! – głos jej się załamał.
Z jednej strony było mi strasznie żal Beaty, ale z drugiej mimowolnie ucieszyłam się, że jednak miałam rację i cała ta afera nie okazała się bezpodstawna. Wprawdzie nie pani Hania, ale dwie inne rybki złapały się na jego haczyk.
Kolejne miesiące były dla Beaty piekłem. Wyrzuciła męża z domu, wniosła pozew o rozwód. Wyglądała jak zombie. Nie jadła, nie spała. Cały czas musiałam sobie przypominać, że to nie ja jestem powodem jej stanu, a Łukasz. O wiele gorzej by było, gdyby jego prawdziwa natura wyszła na jaw, kiedy byłby już ojcem dziecka Beaty. Liczę na to, że najgorsze już za nią. Wspieram ją jak mogę, dodaję otuchy i powtarzam, że wszystko przed nią. Mam nadzieję, że rozwaliłam jej małżeństwo, aby w to miejsce powstał wspaniały związek z cudownym, szczerym mężczyzną. Wzięłam los przyjaciółki w swoje ręce, ale bardzo chcę wierzyć, że kiedyś będzie dzięki temu szczęśliwa.
Sabina, 31 lat
Czytaj także: „Kiedy wróciłem z zagranicy, czułem się obco. Żona i córka interesowały się tylko kasą w moim portfelu”
„Obwiniałam się za rozpad małżeństwa, a mąż za moimi plecami migdalił się z sąsiadką. Wszystko zmienił jeden telefon”
„Ojciec zostawił w testamencie dziwny zapis. Wiedziałam, że matka ukrywa prawdę. Gdy ją poznałam zrozumiałam, dlaczego”