„Harowałem za granicą, by spełniać kaprysy i zachcianki żony. Zamiast czułości i wsparcia dostałem papiery rozwodowe”

facet fot. iStock by Getty Images, AntonioGuillem
„Trudno było wytłumaczyć Ewie, że to, co robię, to inwestowanie w naszą wspólną przyszłość. Niedawno wpadła na pomysł, że nie chcę wracać do domu, bo mam romans. Było mi strasznie przykro, kiedy to usłyszałem”.
/ 20.07.2024 20:30
facet fot. iStock by Getty Images, AntonioGuillem

Po latach spędzonych na emigracji zarobkowej wiem jedno – nie ma zmiłuj. Człowiek zdany jest wyłącznie na siebie, zero wytchnienia, sama mordercza harówka od świtu do nocy. Po robocie nie sposób zasnąć, i to nie tylko przez obolałe mięśnie czy odciski na rękach. Głowę zaprzątały mi myśli o moich najbliższych – żonie Ewie i małym Maćku. Serce ściskało z tęsknoty. Marzyłem tylko o tym, by jak najszybciej usłyszeć radosny głosik syna. A w nagrodę dostawałem od żony listy z pretensjami:

Ciągle się czepiała

„Przestałam ufać Twoim słowom i zapewnieniom. Ile znaczą wyświechtane frazesy typu: «kocham Cię”», «pragnę Cię» czy «tęsknię za Tobą», skoro nie całujesz i nie przytulasz mnie ani rano, ani wieczorem? Ciągle mi powtarzasz, że nie zarobiłeś jeszcze na własny biznes. A ja Ci cały czas powtarzam, że potrzebny mi jest facet, a nie przedsiębiorca. Firma wciągnie Cię bez reszty. Nie znajdziesz wtedy czasu dla najbliższych. Często się zastanawiam, czy w naszym mieście rzeczywiście nie mogłeś dostać jakiejś roboty. Być może po prostu za słabo szukałeś? A może po cichu marzyłeś o wyjeździe…?

Głowa mnie już boli od tych wszystkich myśli. Mam serdecznie dosyć takiego życia. Praca za biurkiem, potem pędzę jak szalona do przedszkola, w jednej ręce trzymając rączkę naszego synka, a w drugiej taszcząc ciężkie siatki z zakupami. Wieczory z Maciusiem są takie przygnębiające.

Wydaje mi się, że z naszej dwójki to ja daję z siebie więcej. I jakoś nie chce mi się wierzyć, że masz tam na emigracji aż tak ciężko, bo inaczej już dawno byś wrócił do domu”.

Starałem się jak mogłem

Czemu każda wiadomość od niej przepełniona jest pretensjami? Przecież zasuwam jak szalony, żebyśmy wreszcie doszli do czegoś. Żeby bank nie odebrał nam mieszkania, żeby Maciusiowi niczego nie brakowało. Dorastałem w biedzie i nie pragnę tego losu dla naszego synka.

Mój tata nie miał opcji wyjazdu za granicę do pracy. Dzisiaj sytuacja jest inna. Da się dobrze zarobić, ale trzeba wziąć się w garść i dać z siebie maksa.

Nie miałem perspektyw na dobrą pracę w Polsce. Tuż po ślubie kupiliśmy mieszkanie. Wtedy pracowaliśmy w publicznych instytucjach, co okazało się wystarczające, aby bank udzielił nam kredytu na kawalerkę z aneksem kuchennym. Jednak przyszła recesja i zaczęły się redukcje etatów.

Moją żonę zdegradowano na inne stanowisko z niższym uposażeniem, a ja zasiliłem szeregi bezrobotnych. Mieliśmy pod opieką dziecko oraz pokaźne zobowiązania z tytułu czynszu, mediów, rachunków telefonicznych, a do tego co miesiąc znaczną kwotę spłaty kredytu.

Walczyłem dalej. Mój dyplom wylądował gdzieś głęboko w biurku. Brałem fuchy na budowach, przeważnie bez umowy. Zarobki były marne. Rodzina i kumple ratowali nas pożyczkami, ale i tak zaczęło nam brakować na czynsz.

Przyszły ciężkie czasy

Jakiś czas temu razem stwierdziliśmy, że wyjadę na kilka miesięcy do innego kraju. Muszę spłacić te długi. Kumpel, który kiedyś robił w Szwecji, załatwił mi fuchę na placu budowy i niedrogą kwaterę.

W Szwecji nie ma lekko. Nikogo tu nie obchodzi moje wykształcenie. Muszę mieć sprawne ręce i pracować. Bez chwili przerwy nawet na papierosa. Pod wieczór jestem tak zmęczony, że nawet nie mam siły iść z chłopakami na piwo. Ale robię to dla mojej Ewy i synka Maćka.

Początkowo szło mi całkiem dobrze. W związku z tym doszedłem do wniosku, że warto by było zostać tu trochę dłużej i zarobić nie tylko na pokrycie zaległości finansowych, ale również na rozkręcenie własnego biznesu. Zakolegowałem się z gościem, który mnie tu ściągnął.

Uzgodniliśmy, że gdy wrócimy do Polski, założymy wspólny interes i otworzymy sklep internetowy. Czeka nas harówka od świtu do zmierzchu, ale przynajmniej będziemy pracować na siebie.

Poprosiłem moją Ewę żeby uzbroiła się w cierpliwość. Nie była tym faktem zachwycona. Tak oto pół roku pobytu w za granicą wydłużyło się najpierw o kolejny kwartał, a następnie o jeszcze jeden. Moja małżonka powinna docenić moje wyrzeczenia, a tymczasem ona ciągle narzekała, że ma ciężko, że za mną tęskni. A przecież to ja tu ciężko pracowałem dla nas!

Okropnie za nimi tęskniłem

Nie mogłem się doczekać momentu, gdy znowu usłyszę głosik syna. Ewa podawała mu słuchawkę, a on mówił „tatusiu, kocham cię, wracaj już do nas”. Po czymś takim ryczałem jak dziecko.

Ale kto tu tak naprawdę się poświęca? Przecież miała obok siebie kochających rodziców i przyjaciół, którzy zawsze służyli jej pomocą. Nie narzekała na brak pieniędzy, bo regularnie przesyłałem jej niemałe sumy. Kiedyś mówiła, że woli żyć skromnie, byle tylko u mojego boku. Ale czy ta „dziewczynka z dobrego domu” wie, co znaczy prawdziwa bieda?

Nigdy jej nie doświadczyła, więc skąd ma wiedzieć, jakie to uczucie? A nasz synek? To dzięki mnie ma własny pokoik wypełniony pięknymi zabawkami. Kiedy w końcu wrócę na dobre, będzie miał tatę, który nie wystaje pod biurem pośredniaka, tylko jest sam sobie szefem.

Trudno było wytłumaczyć Ewie, że to, co robię, to inwestowanie w naszą wspólną przyszłość. Co gorsza, zaczęła podejrzewać mnie o niewierność. Niedawno wpadła na pomysł, że nie chcę wracać do domu, bo mam romans. Było mi strasznie przykro, kiedy to usłyszałem. Inni dostawali od swoich żon pełne ciepła wiadomości, a do mnie docierały tylko pretensje. Próbowałem wyjaśniać, zapewniać o swojej miłości, ale bez skutku – jak grochem o ścianę.

Wróciłem do punktu wyjścia

Ewa ostatecznie straciła cierpliwość i zupełnie zaczęła ignorować moje telefony. Najbardziej bolał mnie fakt, że nie miałem możliwości porozmawiać z Maciusiem i powiedzieć mu, jak bardzo go kocham. Obawiałem się, że Ewa może zacząć wmawiać maluchowi różne rzeczy, sugerować, że go nie kocham, skoro nie mam zamiaru do nich wrócić…

Nie mogłem już znieść nieustannych pretensji, gadania o romansach i ciężkiej pracy. Któregoś dnia Ewa znienacka przysłała mi SMS-a z ultimatum” „Szwecja albo ja. Wnoszę o rozwód”. Pomyślałem: „Dobra, niech wnosi. Skoro mi nie ufa, to ten związek i tak nie ma przyszłości”.

Ale potem zrobiło mi się strasznie przykro na myśl o Maciusiu. W końcu robiłem to wszystko dla niego, żeby miał fajniejsze dzieciństwo niż ja kiedyś. I co teraz? Po tym, jak się rozstaniemy, będzie miał duży pokój wypełniony po brzegi zabawkami i… ojca, z którym będzie się widywał tylko w niedziele.

Niestety. Nadal nie miałem jeszcze tyle pieniędzy aby założyć własny interes.

Czułem się w potrzasku

– I co teraz? Jak to rozegramy? – zwróciłem się do Pawła, mojego wspólnika w tym przedsięwzięciu.

– Nie poddawaj się! – odparł. – Walcz o swoją rodzinę, o radość twojego dziecka. Walcz też o własne szczęście. Teraz czujesz złość, jesteś rozgoryczony, ale po rozwodzie będzie znacznie ciężej. Zapytaj znajomych. Niejedna rodzina rozpadła się przez wyjazd do pracy. Dłuższe rozstanie to ogromne wyzwanie dla małżeństwa. A rozwód to istny horror. Znam to z autopsji. Wyciąganie przysłowiowych trupów z szafy w sądzie, wzajemne oskarżenia.

Musisz przygotować się na to, że czekają cię zarzuty i oskarżenia, a słowa, które padną z ust twojej żony, zostaną z tobą na długo. W takich momentach pojawiają się przekłamania, pomówienia i złośliwe słowa. Mało które małżeństwo wychodzi z rozwodu bez ran i bolesnych doświadczeń.

Mogę poprosić sąsiada z dołu, Andrzeja, żeby do nas wpadł. Opowie ci o swojej batalii o prawo do widywania się z dzieckiem. Przyjechał tu do pracy, ale nie z biedy, ale dlatego że przegrał w sądzie z byłą żoną.

– Sędzia orzekł, że mogę widywać się z córeczką w każdy weekend – opowiadał Andrzej, trzymając puszkę piwa. – Przyjeżdżam odwiedzić córeczkę, a tu, drzwi pozamykane na cztery spusty. Dobijałem się do drzwi, zrobiłem raban, aż sąsiedzi wyglądali. No to zacząłem przychodzić z dzielnicowym i dokumentem z sądu. Wtedy już wpuszczała, przekazywała małą, ale dziecko było przerażone i ryczało wniebogłosy. Miałem tego po dziurki w nosie. Spakowałem manatki i odjechałem w siną dal.

Podjąłem decyzję

– Słuchaj, póki co ty i Ewa macie szansę dogadać się jak ludzie, ale potem będziecie na siebie już tylko warczeć – rzucił Paweł. – Wracaj do domu, zanim będzie za późno. Przecież ją kochasz. Ja się tu jeszcze pokręcę i zarobię tyle, żebyśmy mogli rozkręcić interes. Jakoś się dogadamy, może ja wezmę więcej udziałów w firmie, a może po prostu mi oddasz, jak już złapiemy wiatr w żagle.

Przemyślałem dokładnie te sugestie. Mimo to nie byłem do końca przekonany. Zastanawiałem się, co się stanie, jeśli Paweł zmieni zdanie i nasze wspólne przedsięwzięcie nie wypali? Samemu nie dam rady rozwinąć biznesu. W przypadku problemów ze znalezieniem pracy w Polsce, oszczędności prędko wyparują. Wtedy znowu będę w punkcie wyjścia. Z drugiej strony, jeżeli przedłużę swój pobyt w Szwecji, chociażby o miesiąc, mogę stracić rodzinę.

Podjąłem decyzję. Wracam.

Paweł, 33 lata

Czytaj także: „Szwagier chciał od nas wyłudzić 50 tysięcy. Gdy się nie zgodziliśmy, zrobił coś okropnego” „Żona robiła obiady, a kochanka dogadzała mi w łóżku. Przez 2 lata prowadziłem życie idealne, aż się pomyliłem” „Po imprezie obudziłem się obok panny, której imię było dla mnie zagadką. Nie sądziłem, że ta noc połączy nas na zawsze”

Redakcja poleca

REKLAMA