„Gorąca korepetytorka pokazywała mi matematykę w praktyce. W łóżku szło mi o wiele lepiej, niż przy tablicy”

zakochana para fot. iStock, ljubaphoto
„Słodko i świeżo, jakby dopiero co wyszła z kąpieli. Oj, musiałem się bardzo natrudzić, aby zamiast na niej skupić swoje myśli na podstawach trygonometrii…”.
/ 16.09.2024 13:56
zakochana para fot. iStock, ljubaphoto

Połowa września, stoję przed listą przyjętych w drugim terminie na politologię. I pomyśleć, że gdyby nie pewna urocza korepetytorka, która przygotowywała mnie do matury z matmy, o studiach mógłbym tylko pomarzyć.

Aneta zaczynała karierę jako nauczycielka matematyki w liceum, teraz pracowała w banku. Była kuzynką dawnej przyjaciółki mojej mamy i tylko ze względu na te koligacje zgodziła się na moje ekspresowe „douczanki”.

Pojechałem do niej. Spodziewałem się kogoś w wieku moich rodziców, czyli nieźle po czterdziestce. Tymczasem Aneta miała nie więcej niż 30 lat, świetną figurę i ujmujący, młody uśmiech.

Zaczęła traktować mnie jak domownika

Zauważyłem, że ona również przygląda mi się badawczo i jakby ze zdumieniem. Nie miałem jednak czasu zastanawiać się nad tym, ponieważ z marszu przystąpiliśmy do nauki. Od razu wyszło szydło z worka, czyli moja kompletna niewiedza. Na szczęście Aneta była bardzo wyrozumiała.

Od czasu do czasu łapałem ją na tym, jak mi się przygląda – na jej twarzy błąkał się wtedy delikatny cień uśmiechu i zamyślenia. Pierwsze zajęcia trwały dwie godziny i skończyły się uzgodnieniem ceny i terminów kolejnych spotkań.

Po kilku dniach pojawiłem się u niej ponownie. Aneta miała na sobie lekką, domową sukienkę ładnie podkreślającą jej zgrabną figurę, no i pachniała zniewalająco.

Słodko i świeżo, jakby dopiero co wyszła z kąpieli. Oj, musiałem się bardzo natrudzić, aby zamiast na niej skupić swoje myśli na podstawach trygonometrii…

Na szczęście w miarę upływu czasu kumałem coraz więcej. To drugie spotkanie mocno mnie podbudowało i poczułem się dużo pewniej. Robiliśmy mnóstwo zadań maturalnych
z poprzednich lat i szło mi coraz lepiej.

Zauważyłem też coś innego – moje relacje z Anetą stawały się coraz bardziej bezpośrednie. Moja korepetytorka zaczęła traktować mnie niemal jak domownika. Pewnego razu poprosiła mnie na przykład o pomoc przy opróżnianiu pawlacza.

Swobodnie weszła na podręczną drabinkę i ściągnęła z góry kilka pakunków, które od niej odebrałem. Nie dość, że była w króciutkiej spódniczce, to jeszcze, schodząc, poślizgnęła się tak niezręcznie, a może zręcznie, że wpadła wprost w moje objęcia.

Miałem okazję poczuć na sobie ciężar jej ciała – wcale nie taki straszny, za to pobudzający wyobraźnię. O dziwo, ona nie wydawała się tym zażenowana.

Chciałem wypaść jak najlepiej

Tymczasem maj i dzień mojego egzaminu dojrzałości zbliżał się nieuchronnie… Na kolejne spotkanie Aneta zapowiedziała „próbną maturę”. Zamierzała dać mi kilka konkretnych zadań i ściśle określony czas na ich rozwiązanie. Przyjechałem do niej jak zwykle po południu. Czułem się dziwnie spięty, jakby czekała mnie prawdziwa matura…

Aneta miała na sobie wąskie dżinsy i kolorowy gorsecik, a na ramiona narzuciła dżinsową kurteczkę. Wyglądała bardzo dziewczęco i seksownie. Trochę mnie to skonsternowało, ale gdy tylko podała mi zadania do rozwiązania, opanowało mnie napięcie zupełnie innego rodzaju.

W pierwszej chwili nie byłem pewien, czy dam sobie radę, na szczęście powoli wciągnęły mnie matematyczne zagadki. Aneta krzątała się po mieszkaniu. Czymś dzwoniła, coś przestawiała, tylko z rzadka zaglądając do mnie.

Po jakimś czasie stanęła za moimi plecami, jak gdyby odliczała ostatnie minuty… Kiedy skończyłem, pochyliła się nad moimi wypocinami i zaczęła przebiegać je wzrokiem. Śledziłem z napięciem jej reakcję. Chciałem przecież wypaść jak najlepiej. Po dłuższej chwili wyprostowała się i rozpromieniona prawie wykrzyknęła:

– Świetnie! Chyba zrobiłeś wszystko bezbłędnie! Jestem pod wrażeniem, Przemku.

Nagle przytuliła mnie do siebie. Ja nadal siedziałem, a ona stała przede mną. Poczułem na twarzy jej piersi, ciepłe i miękkie, cudownie pachnące… Zakręciło mi się w głowie.

Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, Aneta chwyciła moją dłoń i zaprowadziła mnie do sąsiedniego pokoju. Na stojącym tam stoliku zobaczyłem butelkę wina, dwa kieliszki, słone paluszki i ciasteczka.

– A to z jakiej okazji? – spytałem.

– Wypijemy toast za twoją maturę! Pomyślałam sobie, że jeżeli rozwiążesz te zadania, to nie będziesz miał z nią żadnych kłopotów. Nic trudniejszego cię nie czeka, jestem tego pewna – oznajmiła ze śmiechem. – Otwórz butelkę i nalej! Musimy to uczcić.

Zająłem się tym, a tymczasem Aneta zrzuciła kurteczkę i rozsiadła się na kanapie, zakładając nogę na nogę. Speszony cała tą sytuacją o mało nie rozlałem wina.
Przy okazji zorientowałem się, że grube zasłony są zaciągnięte, a pokój oświetla jedynie niewielki kinkiet, co dodatkowo podkreślało intymny nastrój… Byłem pod wrażeniem.

– Bardzo się cieszę, że tak we mnie wierzysz – powiedziałem, podając Anecie kieliszek.

– To nie jest kwestia wiary, tylko doświadczenia – odparła. – Przez pięć lat pracy
w liceum zdążyłam poznać sporo maturzystów. A ty należysz do tych bardziej lotnych.

– Naprawdę? – zdziwiłem się. – Przez trzy lata jechałem na trójach…

– No wiesz, w matematyce zdolności to nie wszystko. Trzeba je odpowiednio wykorzystać. Z egzaminem maturalnym poradzisz sobie na pewno, a mam nadzieję, że nie tylko z tym – uśmiechnęła się przy tym dziwnie.

– Co masz na myśli?

Zamiast odpowiedzieć, wstała i wyciągnęła w moją stronę kieliszek z winem. Zadźwięczało cienkie szkło, wypiliśmy po kilka łyków. Wino miało cierpki smak.

W pewnej chwili Aneta odstawiła swój kieliszek, wiedziony impulsem zrobiłem to samo. Wtedy objęła mnie mocno i pocałowała. Nie był to przelotny buziak, tylko namiętny, głęboki pocałunek. Krew uderzyła mi do głowy. Jej usta były gorące i miękkie, przywodziły na myśl dojrzałe brzoskwinie.

Nie wiem, kiedy znaleźliśmy się na kanapie

– Co ty… Co robisz? – wykrztusiłem oszołomiony, gdy na chwilę oderwała się ode mnie.

– To, na co od dawna czekałam – odpowiedziała zdyszana, po czym sięgnęła rękami za plecy i usłyszałem cichy zgrzyt rozpinanego zamka błyskawicznego gorseciku.

– Aneta… – zaniemówiłem z wrażenia.

– Nic nie mów! – wyszeptała.

Chwyciła moje ręce, położyła je sobie na piersiach i zaczęła mnie rozbierać, równocześnie odnajdując moje usta. Po chwili oboje byliśmy nadzy. 

Poczułem się zupełnie wyczerpany, opadłem na kanapę. To było niezwykłe doznanie pełnego wyluzowania i upojenia – nieporównywalnego z niczym innym! Leżałem na plecach i oglądałem wnętrze pokoju.

Przy pożegnaniu Aneta pocałowała mnie tylko lekko w policzek.

– Odezwij się jeszcze – poprosiła. – Chciałabym wiedzieć, jak ci poszło ze studiami.

Czy tylko o to jej chodziło, czy może o coś więcej? Bardzo chciałbym się tego dowiedzieć.

Przemek, 21 lat

Czytaj także:
„Dzieci myślą, że na emeryturze będziemy biegać wokół wnuków. A ja mam już dość pieluch i też chcę mieć coś z życia”
„Siostra i jej leniwy mąż żyją na garnuszku naszej mamy. Chyba najwyższy czas, żeby wystawiła im rachunek”
„W wieku 60 lat chciałam znów poczuć motyle w brzuchu. Dzieci przeganiały wszystkich adoratorów, bo jestem za stara”

Redakcja poleca

REKLAMA