„Siostra i jej leniwy mąż żyją na garnuszku naszej mamy. Chyba najwyższy czas, żeby wystawiła im rachunek”

pokłócone siostry fot. iStock by Getty Images, Wavebreakmedia
„Siostra jak zawsze robiła dobrą minę do złej gry. Zapewniała, że razem z mężem pożyczają od mamy jedynie niezbędną kwotę. Przysięgała, że lada moment oboje znajdą zatrudnienie i zwrócą mamie każdy grosz. Ale ja straciłam już do niej zaufanie”.
/ 16.09.2024 13:15
pokłócone siostry fot. iStock by Getty Images, Wavebreakmedia

Moja siostra, Anka, od zawsze sprawiała kłopoty. Wiem, że to niezbyt miłe tak o niej mówić, w końcu jest ode mnie starsza, ale prawda jest taka, że od dziecka miała problemy z ogarnięciem siebie. Weźmy chociażby szkołę. Człowiek mógłby pomyśleć, że zupełnie nie obchodziło jej to, czy uda jej się zdać do kolejnej klasy.

Nasza mama przez lata walczyła, żeby siostra mogła kontynuować naukę. Niestrudzenie chodziła do nauczycieli, prosząc ich o wyrozumiałość i kolejne szanse dla córki. Dzięki determinacji mamy siostrze jakoś udało się przebrnąć przez podstawówkę, ale z ocenami raczej mizernymi. Natomiast liceum to już był prawdziwy hardkor – ledwie się utrzymała w szkole, balansując na krawędzi oblania.

Unikała obowiązków

Liceum to był szczyt jej możliwości jeśli chodzi o szkołę. Przez cztery lata po maturze Anka głównie przesiadywała w mieszkaniu, szukając bez przekonania jakiegoś zajęcia. No ale znalezienie roboty też nie było takie proste, bo ciągle coś jej nie pasowało. Praca na kasie? O nie, to zbyt męczące. W solarium? Nudy na pudy. W sklepie z ciuchami? Klientki potrafią być wredne.

A jako sprzątaczka to już w ogóle wstyd się pokazać. Ciągle coś jej nie pasowało, grymasiła, obijała się i wiecznie była spłukana. Jak już się udało jej dorobić parę groszy, to w try miga przepuszczała je na głupoty. Komórki, koszulki, buty, portfele, lakiery do paznokci – w mgnieniu oka wydawała całą wypłatę, nie przejmując się tym, co przyniesie przyszłość.

Trudno zaprzeczyć, że taki sposób myślenia zaszczepiła w niej matka, wyciągając córkę z kłopotów. Anka przez życie przeszła już niejedno i wiedziała, że spokojnie da się balować, bo zawsze trafi się ktoś, kto wesprze ją finansowo do wypłaty. Nakarmi, upierze ciuchy i jeszcze pożyczy trochę kasy na rozrywkę.

Pomimo tego że byłam od niej młodsza o trzy lata, to ja pierwsza opuściłam rodzinny dom. W tym czasie moja siostra wykorzystywała mamę, która miała sporo pieniędzy dzięki emeryturze, jaką zostawił po sobie tata, który był wojskowym. Siostra mogła więc całkowicie oddać się odpoczynkowi, chodzeniu po sklepach i marzeniom o księciu z bajki.

Faktem jest, że z facetami miała tak samo, jak z pracą – jeden jej nie pasował, drugi był nijaki, kolejny zbyt gruby albo za chudy, tamten za biedny, a jeszcze inny niezbyt bystry. Jasne, każda kobieta chce dobrze wybrać, nie decydując się na byle kogo, ale według mnie ona przesadzała.

Jedno pasowało do drugiego

Pewnego dnia los się do niej uśmiechnął. Poznała Rafała – niezłe ciacho. Zagadał do niej, kiedy wracała do mieszkania i odprowadził ją pod same drzwi. Wieczorem poszli razem na piwo i tak im się kleiła rozmowa, że Ania dopiero nad ranem wróciła do domu. Następnego dnia nie poszła do pracy i odsypiała do południa.

– Rano zadzwoniłam, udając zatrucie. Znasz to, takie wymówki. Ale słuchaj, opłacało się! Rafał to naprawdę niezły gość! – emocjonowała się spotkaniem.

– Nie martwisz się, że znowu cię wyrzucą z pracy?

– A co mi tam? Pensja marna, a grafik jeszcze gorszy. Tak szczerze, to ta robota mnie wcale nie kręci…

Niedługo potem miałam okazję poznać Rafała osobiście. Pewnego wieczoru wpadli do nas w odwiedziny, taszcząc ze sobą całe góry różnych przegryzek – chipsy, paluszki, herbatniki i piwo w takiej ilości, że spokojnie starczyłoby tego na kilka solidnych domówek. Niby super, że byli tacy szczodrzy, ale jednocześnie pomyślałam sobie, że trochę głupio tak szastać kasą na takie bzdury.

Gdyby chociaż jego portfel pękał w szwach! Niestety, Rafał tylko dorabiał, zajmując się drobnymi naprawami w przedszkolach. Przez calutki wieczór zanudzał nas swoimi wizjami rozkręcenia własnego biznesu w branży budowlanej. Usiłował nas przekonać, że lada moment zostanie prezesem. Potem tylko czekać, aż inni zaczną na niego pracować. Takie miał wyobrażenie o zarządzaniu swoją działalnością.

Mój mąż przytaknął, gdy stwierdziłam, że jeśli ta para zdecyduje się na wspólne życie, to czeka ich chyba dość niepewna i trudna sytuacja materialna. Nie pozostawało nam nic innego, jak tylko liczyć na to, że Ance odechce się tej relacji. Ale nie wszystko poszło po naszej myśli, bo minęło ledwie sześć miesięcy znajomości, a oni już chcieli stanąć na ślubnym kobiercu.

Nie planowała się wyprowadzać

Uroczystość ślubna nie należała do wielkich. Chociaż mama po śmierci taty dysponowała sporym majątkiem, to jednak nie na tyle dużym, by zorganizować ogromne przyjęcie. Sytuacja finansowa rodziców Rafała również nie prezentowała się najlepiej. Raczej ledwo wiązali koniec z końcem i poszukiwali kogoś, kto mógłby pokryć większą część kosztów całego przedsięwzięcia. Na przykład moja mama.

Siostrze zupełnie to nie przeszkadzało. Nie planowała też opuszczać rodzinnego domu. Zdecydowała, że zamieszka u mamy razem ze swoim świeżo poślubionym mężem. O swoich zamiarach poinformowała mnie na 2 miesiące przed ceremonią.

– Mieszkanie rodziców Rafała odpada, bo mieszka tam jeszcze jego rodzeństwo – dwie siostry i brat. Za mało miejsca. U mamy za to jest pusto w całym mieszkaniu. Nasza obecność jej dobrze zrobi.

– Ale tam są raptem trzy pokoje. Jeden z nich to klitka, gdzie ledwo zmieści się łóżko, jakaś szafka i stolik. Może lepiej wynajmijcie coś na własną rękę, żeby mama mogła w końcu odpocząć?

– Chcielibyśmy, ale Rafał zbiera kasę na swoją działalność. Przecież wiesz o tym. W tej chwili nas nie stać na wynajem.

– Anka, weź przestań. Czy ty całe życie zamierzasz siedzieć mamie na głowie?

– O czym ty gadasz? Oczywiście będziemy się dokładać do rachunków i wydatków!

Tuż po weselu Rafałowi odechciało się pracować. Opowiadał, że miał już serdecznie dość, bo szefowa była okropną sknerą. Wiecznie mu truła głowę, żeby się pilnował z kasą. Musiał się tłumaczyć z każdego grosza, jakby był jakimś złodziejem. Przynajmniej tak to odbierał. Wyrwało mu się, że zrobiła mu karczemną awanturę za to, że sprawił sobie nowy sprzęt do roboty.

– Stwierdziła, że w ogóle nie było mi to potrzebne. Pewnie marzyłaby o tym, żebym wkrętakiem do drewna dokręcał wkręty, a gwoździe przybijał kamieniem. Co ja mam być, człowiek pierwotny jakiś, żebym gołymi rękami tyrał? Mam w nosie taką robotę. A te narzędzia zabrałem ze sobą do domu. Przecież sama powiedziała, że nie są jej potrzebne – relacjonował z kpiącym uśmiechem.

Zbaraniałam totalnie. Mało, że obrażalski leniuch, to jeszcze złodziej.

Ciągle byli pod kreską

Rafał próbował swoich sił w biznesie, ale poniósł porażkę już przy pierwszym zamówieniu. Dostał pracę na peryferiach – remont domku jednorodzinnego. Matka mi mówiła, że on i jego ludzie pojawiali się na budowie dopiero koło południa, przez co cała inwestycja stanęła i przeciągnęła się o kilka tygodni.

W międzyczasie ekipa spartaczyła montaż podłogi i pół materiału poszło na zmarnowanie. Jakby tego było mało, pod koniec prac majstrowali coś przy kaloryferach i popsuł się kocioł. Klient za wszystkie wpadki nałożył kary i potrącił tyle kasy, że Rafał ledwo wyszedł na swoje.

Porzucił więc pracę na budowie, twierdząc, że u nas biznesmenowi grozi albo utopienie się w podatkach, albo wykończenie przez cwaniaków, którzy szukają tylko okazji, żeby wykpić się od zapłaty. Postanowił spróbować czegoś nowego i zaczął pracę jako handlowiec – „dają brykę i można chodzić w garniaku”. 

Kolejne miesiące spędził, skacząc z jednej roboty do drugiej, poszukując wymarzonej posadki. W międzyczasie jego żona wyleciała z pracy w markecie. Ona nie zarabiała wtedy ani grosza, a on jakieś marne ochłapy.

Ania wcale nie wyglądała jak osoba, która musi liczyć każdy grosz. Początkowo nie przywiązywałam do tego wagi, ale po pewnym czasie zorientowałam się, że jej tryb życia w ogóle się nie zmienił. Nadal chodziła na zajęcia fitness, kupowała nowe ciuchy i zamawiała jedzenie z restauracji co drugi czy trzeci wieczór. Odnosiło się wrażenie, jakby wiedli znacznie lepsze życie od nas – a przecież ja i mój małżonek mieliśmy naprawdę niezłe pensje.

Kiedyś sądziłam, że ich sytuacja finansowa wynika z tego, że żyją pod jednym dachem z mamą. Myślałam, że nie ponoszą kosztów wynajmu, a mama prawdopodobnie jest dla nich wyrozumiała kiedy przychodzi do dzielenia się wydatkami na dom. Prawda okazała się inna – Ania i Rafał po prostu wykorzystują matkę. Dowiedziałam się o tym wprost od niej, gdy pewnego wieczoru wpadłam do nich z wizytą. Akurat byłyśmy same, bo Ania wybrała się na zajęcia fitness, a Rafał umówił się ze znajomymi.

Pasożytowali na mamie

– Oni to mają u ciebie życie – rzuciłam z przekąsem. – Imprezy, znajomi, pełna miska.

– Przecież wiesz, że robię to wszystko dla ciebie – mama zwróciła się w moją stronę, odkładając nóż od krajania pieczywa.

– No tak, ale oni też korzystają przy okazji. Racja? – zapytałam, ale odpowiedź nie nadeszła.

Totalnie mnie to wkurzyło

Miałam wrażenie, że mój dowcip nie wypalił tak jak planowałam. Matka głośno odetchnęła i oparła się o blat. Nie widziałam jej twarzy i przeraziłam się, że dzieje się coś niedobrego. Zerwałam się na równe nogi i przekręciłam ją w moją stronę.

– Coś się stało? Wszystko gra?

– No tak… Nie przejmuj się.

– To o co chodzi?

– E tam, nieważne – chciała z powrotem stanąć przodem do blatu, ale ją zatrzymałam.

– Mamo! Coś z Anką? Jakieś kłopoty?

– Nieee. Nie narzekam na nich. Fajni są, dobrze się dogadujemy, mieszka nam się okej… Tylko kasy nam brakuje… Myślałam, żeby pożyczyć od ciebie parę stówek. Oddam na początku miesiąca.

Opadła ciężko na krzesło barowe. Przez moment przyglądałam się jej z góry, rozważając w myślach, czy faktycznie powinnam dać jej święty spokój. Może lepiej byłoby pożyczyć jej te pieniądze i po prostu wyrzucić całą sprawę z głowy?

Szybko jednak dotarło do mnie, że nie mogę tak po prostu odpuścić. Nie zamierzałam dalej sponsorować młodszej siostry i godzić się na to, by razem z mężem niepotrzebnie denerwowali i martwili naszą matkę.

Zaczęłam drążyć temat

Zajęłam miejsce na stołku naprzeciw niej i zaczęłam drążyć temat, dociekając, o co tak naprawdę chodzi. Kiedy jednak uparcie milczała, postanowiłam głośno wypowiedzieć wszystkie moje przypuszczenia.

Powiedziałam wprost, że według mnie ani Anka, ani Rafał nie partycypują w kosztach codziennego życia, za to non stop pożyczają od mamy pieniądze, których nigdy nie mają zamiaru oddać. Wyrzuciłam z siebie, że moim zdaniem trwonią całą wyłudzoną w ten sposób gotówkę na jakieś głupoty i zbytki, a przecież żadne z nich nawet nie pracuje.

Potwierdziła każde moje słowo. Pod koniec naszej rozmowy, prawdopodobnie z powodu wyczerpania całą tą sytuacją, powiedziała mi coś, czego kompletnie się nie spodziewałam.

– Znikają mi pieniądze z portmonetki…

– Słucham!?

– To nie wszystko. Pamiętasz te stare monety, które należały do taty? One też przepadły. No i trochę moich błyskotek…

Wkurzyłam się na maksa. Nie chciałam odpuścić i postanowiłam poczekać na powrót Anki. Moja matka była przeciwna, bo nie miała ochoty na kłótnie, ale szybko dała za wygraną. Ją również wykończyło całe to zamieszanie.

Naskoczyłam na moją siostrę, gdy tylko przekroczyła próg mieszkania. Wydzierałam się na nią wniebogłosy, podczas gdy nasza mama skuliła się przerażona w pokoju dziennym.

Anka tradycyjnie robiła dobrą minę do złej gry. Zapewniała, że pożyczają od mamy wyłącznie niezbędne kwoty. Przysięgała na wszystkie świętości, że lada moment oboje znajdą zatrudnienie i zwrócą mamie całą kasę. Ale straciłam do niej zaufanie i zażądałam, aby się wynieśli.

Nie wspomniałam o kradzieżach

– Masz czelność coś ode mnie wymagać?! Przecież to nasze wspólne mieszkanie!

– Mama też uważa, że powinnaś się stąd wynieść!

– Mamo, o czym ona mówi?! – wbiegła do salonu, ale matka nic nie powiedziała.

Unikała jej wzroku. Skuliła się w fotelu, z trudem łapiąc oddech.

– Zamierzasz wpędzić ją do grobu?! Przez te wszystkie lata tylko ją wykorzystywałaś! Najwyższy czas stanąć na własnych nogach! – wrzeszczałam.

Jeszcze przez moment się sprzeczałyśmy, ale potem mama ucięła temat, prosząc Ankę o wyprowadzkę. Siostra odwróciła się wtedy na pięcie i zamknęła w swoim pokoju.

Zaproponowałam mamie, że mogę przy niej posiedzieć dłużej, ale stanowczo odmówiła. Stwierdziła, że poradzi sobie sama. Przy pożegnaniu była mi wdzięczna za wsparcie i doceniła fakt, że nie wspomniałam słowem o tych kradzieżach.

Obie zgodziłyśmy się jeszcze przed wizytą Anki, że lepiej nie wchodzić w ten temat, bo szkoda gadać… Tak naprawdę nie byłyśmy pewne, kto jest winny tych podkradań – ona sama, czy może jednak jej facet.

Ania po paru tygodniach kłótni w końcu spakowała się i odeszła od matki. Próbowała ją długo przekonywać do zmiany zdania, ale bez rezultatu. Zdaje się, że powodem były te wszystkie złodziejstwa.

W efekcie Ania i Rafał zaczęli żyć na własny rachunek. Ania znalazła pracę i trochę się pozbierała, ale on wciąż był nierobem. Mało tego, że siedział jej na garnuszku, to jeszcze podkradał kasę, żeby stawiać piwa znajomym. Wtedy wszystko wyszło na jaw – kto zwędzał mamie hajs z portfela i sprzedał monety ojca.

Całe szczęście siostra w porę zmądrzała i wzięła z nim rozwód. No i z powrotem zamieszkała u mamy.

Mimo to nasza relacja zepsuła się do tego stopnia, że zniknęła dawna bliskość. Gadamy ze sobą, ale są to pogaduszki o niczym. Nie mam pojęcia, czy jest obrażona o tę kłótnię, zazdrosna, czy też mnie obarcza winą. Mam nadzieję, że kiedy w końcu znajdzie sobie faceta i zazna szczęścia, to może jej to przejdzie.

Julia, 27 lat

Czytaj także:
„Na 18–stkę córka zażyczyła sobie auto. Chyba nie ma świadomości, że w portfelu mam pajęczynę zamiast pieniędzy”
„Przyjaciółka obściskiwała się z kochankiem na moich oczach. A przecież pół roku temu przysięgała wierność innemu”
„Chłopak na pocieszenie zaproponował mi przyjaźń. W odwecie zrobiłam taką scenę, że długo było mi wstyd”

Redakcja poleca

REKLAMA