Nie znoszę tej kobiety, a mojego brata wprost nie cierpię, kiedy wciąż powtarza w kółko: „Iwonka przesyła ci pozdrowienia. Przegadaliśmy razem cały ranek, przez co nie zdążyłem na umówione spotkanie z kontrahentem, ale wprost nie potrafiłem się oderwać od telefonu, od jej widoku na wyświetlaczu, od jej czarującego głosu. Tęsknię za nią okropnie, chodzę cały rozkojarzony. Ech, najchętniej rzuciłbym tę pracę w diabły i pojechał do niej, by nareszcie być razem non stop, a nie tylko czasami.
Nie myślał głową
Marek to kompletny tuman, brakuje mu nie klepki, a całej stodoły. Zaczynam wątpić, czy faktycznie jesteśmy spokrewnieni. Nie chciałbym urazić drogiej mamci, świeć Panie nad jej duszą, ale coś tu chyba nie gra. Jedno wiem na pewno – nigdy nie byliśmy do siebie podobni. Kiedy był młodszy, można było zrzucić jego durnotę na wiek, ale do licha ciężkiego, chłop jest już całkiem dorosły. A zachowuje się jak gówniarz w okresie dojrzewania, normalnie szaleństwo hormonów.
Wśród wielu głupków, jakich w życiu spotkałam, on przoduje nawet pośród zakochanych małolatów. Mam na koncie sporo doświadczeń i bliższą znajomość z niejednym facetem. Owszem, bywali zakochani, ale jednocześnie mocno trzymali się rzeczywistości. Mieli oko na swoją kasę, troszczyli się o małżonki, jeśli akurat jakieś posiadali i kiedy przychodziło co do czego, one i tak ostatecznie górowały nad innymi. Narzekali na swoje żony, wmawiali sobie i innym, że planują je zostawić, opowiadali bajki o tym, że „od dawna ze sobą nie sypiają”i inne podobne głupoty, ale mimo to nie odchodzili od nich, ani od swoich dzieci.
Powszechnie uważa się, że zauroczony mężczyzna raczej nie kieruje się rozsądkiem, ale chyba nie może to trwać w nieskończoność? Człowiek po kilku latach związku powinien w końcu zacząć myśleć trzeźwo, nawet jeśli jest kompletnie zaślepiony, prawda? A Marek wciąż powtarzał swoje w kółko: „najukochańsza pod słońcem, najwspanialsza na świecie”. I jeszcze dodawał, że jest „taka skromna”. Jeśli ona jest skromna, to ja jestem władczynią starożytnego Rzymu.
Nigdy jej nie lubiłam
Wyobraźcie sobie coś takiego: jej pierścionek zaręczynowy gdzieś przepadł. Facet się wysilił, pewnie go to sporo kosztowało, nawet nie puścił farby, ile. A ta durna wzięła i go zawieruszyła, no koszmar po prostu. Nie mam pojęcia, gdzie mogła go odłożyć – może na zlewie albo pies nosem zrzucił z szafki i w końcu wciągnął go odkurzacz. Tego nie wie nikt.
No nic, trudno. Kupi następny. Muszę przyznać, że mnie zatkało, jak to usłyszałem. Okej, rozumiem, że kolczyk może się odczepić i gdzieś zaginąć niezauważenie, ale pierścionek zaręczynowy? Moim skromnym zdaniem, to kiepski znak. To wyraźna wskazówka, że w rzeczywistości ona wcale nie pragnie tego ślubu, co prawda powiedziała „tak”, ale… No właśnie, jest jakieś „ale”.
Niby to jasne jak słońce, przecież do tej pory nie wzięła rozwodu, podobno tylko jest w separacji z mężem. Czy to w ogóle możliwe – być zamężną, nawet jeśli w separacji, a równocześnie czyjąś narzeczoną? Ten szajbus z dnia na dzień porzucił swoją kobietę, a tamta... Knuje coś w tej swojej niby śliczniutkiej główce, a Mareczek staje murem za nią, zupełnie jakby to była oblężona forteca.
Ten rycerzyk byłby skłonny ryzykować życie, żeby bronić honoru swej wybranki. „Jest w trakcie rozwodu, czyli sprawa jest w toku. Niebawem dopełni formalności. To zawiła kwestia i nie musisz znać wszystkich szczegółów, mądralo”.
– A ona gdzie przebywała, gdy ty spóźniałeś się do pracy przez wasze pogaduszki? Z tego co kojarzę, uwzględniając strefy czasowe, to chyba nadal powinna być w pracy, czyż nie?
– Wzięła zwolnienie lekarskie. Mieliśmy niezłego stracha, że złapała zapalenie płuc, ale całe szczęście to tylko jakieś przeziębienie. Schudła okropnie, moja biedna kruszynka. Dobrze jej zrobi trochę czasu spędzonego w domu.
– Serio? Wiesz, co mnie najbardziej irytuje? Że w tym, co opowiadasz, przedstawiasz ją zawsze jako taką biedną, kruchutką istotkę, słabiutkie stworzenie. A wcale tak nie wygląda.
– Ponieważ zawsze o niej mówię z czułością i myślę o niej czule, dlatego tak to wychodzi.
– No właśnie o to chodzi. Czy nie mógłbyś choć raz porządnie się na nią zdenerwować? Ot tak, po prostu stracić cierpliwość? Choćby wtedy, kiedy zapodziała ten pierścionek albo jak nie przyjechała do ciebie na Gwiazdkę, bo podróż niby zbyt forsowna dla biedactwa. I spędziłeś Boże Narodzenie kompletnie sam, a ona – w gronie najbliższych, rozpakowując twoje prezenty.
Wydawał na nią kupę kasę
– No, stało się…
– Ewentualnie kiedy zniknął jej ten iPhone, na który wydałeś majątek!
– Telefon raczej został skradziony, to jasne jak słońce.
– Czemu mnie nie spotyka coś podobnego? Kiedy na cokolwiek haruję, to potem strzegę tego niczym skarbu.
– Dajesz mi do zrozumienia, że ona nie uważa?
– No raczej. Dostaje wszystko na tacy, więc ma to w nosie.
– Nie mów tak, Mariola. Iwona jest inna niż myślisz. Nie oczekuje ode mnie niczego, nie stawia żadnych warunków, o nic nie prosi. Każdy prezent, który od mnie dostaje, sam dla niej wybieram, bo tak chcę. Weźmy chociażby tę sytuację z jej laptopem. Niby działa, ale coś mu dolega, więc poszukałem nowego. I wiesz, jak zareagowała, gdy pokazałem jej, co znalazłem? Stwierdziła, że nie potrzebuje tak kosztownego sprzętu i wystarczy jej coś w niższej cenie.
Satysfakcja wręcz biła od jego, trzeba przyznać, atrakcyjnego oblicza. Można by sądzić, że kryje się za tym błyskotliwy umysł.
– Zastanawiam się, jak ona rozumie słowo „tańszy”?
– Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy, moja droga.
Zdaję sobie sprawę, że to nie moja sprawa. Rozumiem. Ale niepokoję się o tego głupka. Chociaż jest strasznie tępy, to nadal mój brat. Mam w pamięci, jak mamusia była w ciąży i gdy przyszedł na świat. Byłam przeszczęśliwa, że mam młodszego brata, dzieli nas siedem lat. Czuję, że jestem od niego mądrzejsza i bardziej obyta. Pragnęłabym go uchronić przed tą podłą babą. Wesprzeć go, mimo że on nie życzy sobie mojego wsparcia. Ale to przez mamę jestem taka, jestem jej to winna.
Żal mi było szwagierki
Wydawało się, że życie toczy się bez zarzutu, aż do momentu, gdy poznał tę kobietę. Moja szwagierka to naprawdę fajna kobieta, która spisywała się w roli małżonki na medal, a jeśli chodzi o bycie mamą – po prostu nie ma sobie równych. Nigdy wcześniej nie widziałam mieszkania, które lśniłoby taką czystością. Wszędzie porządek, na stole czekał ciepły posiłek, dzieciaki czyściutkie i w wyprasowanych ciuszkach. I pomyśleć, że oprócz tego chodziła jeszcze do pracy.
– Nasz związek się wypalił, intymność zniknęła, a bliskość przepadła – oznajmił, kiedy zdecydował się na rozwód. – Do obowiązków domowych mogę zatrudnić gosposię, zapłacę i przynajmniej nie będzie ciągle narzekać, że jest zmęczona i boli ją głowa. Ja potrzebuję kobiety, która będzie mnie kochać i dla której będę kimś ważnym.
Wybrał się w pojedynkę do Polski na urlop, ponieważ Magdzie nie udało się wyrwać z pracy – wiadomo, w Stanach harówa non stop. Marek też się napracował, nie powiem, ale prowadząc własny biznes ma większą elastyczność. W każdym razie pojechał i wrócił całkiem odmieniony. Jak nowo narodzony. Totalnie oczarowany.
– Wiesz co, Mariola? Zależy mi na tym, żeby pożyć jeszcze trochę. Mieszkanie z Magdą przypominało bardziej kaplicę cmentarną niż prawdziwy dom.
– No a obecnie? Teraz to w ogóle nie posiadasz swojego kąta. Żyjesz w wynajmowanym mieszkaniu, kompletnie sam jak palec.
– Ale niedługo znów będę go mieć. Popracuję jeszcze trochę i wracam do kraju. Dzieciaki są już praktycznie odchowane, nie potrzebują mnie. Magda także da sobie radę. Nic mnie tu już nie trzyma.
– Weź się w garść, chłopie! Każda chwila jest dobra, żeby sięgać po radość. O co ci chodzi? Dlaczego nie próbujesz być szczęśliwy u boku tej niby świetnej dziewczyny, która tak bardzo Cię ceni?
– Muszę najpierw odłożyć trochę grosza. Sam wiesz, ile mnie kosztowało rozstanie z żoną. Zanim na dobre wrócę do kraju i jakoś ułożę sobie życie, przyda się solidna poduszka finansowa.
Czas pokaże, kto miał rację
Dni lecą, a Mareczek wciąż przebywa za oceanem. Zgromadzone fundusze topnieją, bo trzeba wspierać najdroższą. Najpierw wykupić mieszkanie do remontu, a potem pokryć koszty prac remontowych – w końcu będą w nim mieszkać razem. Do tego jeszcze bryka dla Iwonki, alimenty dla Magdy i czesne za studia dla dzieciaków... Kasa znika w mgnieniu oka.
Iwona wpadła do nas parę razy, ale chyba nie przypadło jej to do gustu. Miałam okazję ją poznać, mimo że wcale nie leżało to w moich planach. Czuję się w obowiązku trzymać stronę Magdy i jej dzieciaków. Ale przyznam szczerze, że ciekawość wzięła górę – koniecznie chciałam zobaczyć na własne oczy kobietę, która owinęła sobie wokół małego palca dorosłego gościa i nadal trzyma go krótko, z niesamowitym uporem.
Po prostu nic specjalnego, Magda wydaje się o wiele bardziej interesująca. Tak naprawdę ta Iwona to taki niewyróżniający się cichacz. Prawie w ogóle się nie odzywa, więc ciężko stwierdzić, co jej w duszy gra. Kompletnie nie potrafię jej przejrzeć ani polubić. Nie darzę jej zaufaniem, mam co do niej wątpliwości. Martwię się o brata. On tego nie przeboleje, jak ona z nim zerwie, a obawiam się, że tak właśnie zrobi, kiedy Marek w końcu przyjedzie do Polski. Gdy miłość na odległość dobiegnie końca. Ale co tu gadać głupiemu.
– Ty po prostu umierasz z zazdrości o nią – odgryzł się niedawno. – Próbujesz udawać zatroskaną mamusię, ale prawda jest taka, że nie możesz ścierpieć, że żaden facet nie stracił dla ciebie głowy tak, jak ja straciłem dla Iwonki.
Racja, żaden człowiek nie zrujnował dla mnie swojego związku małżeńskiego ani nie stracił szacunku dzieci. Sama haruję na własne kaprysy i w dodatku muszę się z nich niekiedy przed mężem spowiadać albo wręcz je przed nim chować. W życiu nie sprawił mi pierścionka z diamentem ani żadnej nowinki technologicznej, bo po co marnować kasę. Jestem typową szarą żoną, na którą się drze za spóźniony obiad. Rzeczywiście musi mnie zżerać paskudna zazdrość!
– Wiesz, ja mam inną perspektywę. Nie chciałabym czuć, że czyjaś miłość do mnie opiera się na prezentach. Że ktoś jest aż tak naiwny i zaślepiony.
– Daj spokój. To ty nic nie rozumiesz i nie dostrzegasz prawdy. Moje serce i to, co czuję, to nie twoja sprawa. Skończmy już tę dyskusję, bo nie prowadzi do niczego.
Pokłóciliśmy się i odeszliśmy w swoje strony, ale później ochłonęłam. Jak chce to niech sobie z nią będzie, głupek. W sumie racja, co mnie to obchodzi. Czas pokaże, kto się nie mylił, a kto gadał głupoty.
Mariola, 54 lata
Czytaj także:
„Córka zadaje się z facetem, który nie ma nawet matury. Jak tak dalej pójdzie, z tym obszarpańcem skończy pod mostem”
„Słyszałam krzyki sąsiadki, ale bałam się interweniować. Po tym, co się stało, żałowałam, że nie miałam odwagi”
„Teściowa ustala mi harmonogram dnia, listę zakupów i dietę. Jak tak dalej pójdzie, to w łóżku też mnie zastąpi”