Odkąd tylko po raz pierwszy zobaczyłam Dawida u boku Oliwii, wiedziałam, że mu nie odpuszczę. Był przystojny, dość postawny, choć nie za wysoki i miał wyjątkowo seksowną brodę. Wyglądał jak spełnienie moich marzeń, a jedyny jego mankament polegał na tym, że był narzeczonym mojej najlepszej przyjaciółki.
Zawsze podobał mi się Dawid
Oczywiście, ani przez chwilę nie przyznawałam się do swojego zauroczenia. Nie przed Oliwią. Wiedziałam, że nawet gdybym próbowała to obrócić w żart, wyszłoby dość niezręcznie. Poza tym byłam trochę na nią zła, bo nie przyznała się, że chodzi z kimś nowym i myśli o nim na tyle poważnie, że zdecydowała się przyjąć oświadczyny. Ale, jak to ja, obiecałam pomóc przy weselu, doradzić przy wyborze sukni i chętnie wzięłam na siebie organizację wieczoru panieńskiego.
Ślub był piękny, choć ja, gdzieś w głębi serca, czułam się bardzo nieszczęśliwa. Zazdrościłam Oliwii tak bardzo, że nie wiedziałam zupełnie, co z tym zrobić. Ona zawsze miała szczęście i za każdym razem zdobywała facetów, przy których dosłownie miękły kolana. A ja? No cóż, nie miałam szczęścia w miłości. Chciałam namiętności, bliskości i fajerwerków, a moje związki zawsze kończyły się tak samo – facet zdradzał mnie z inną, bo jego zdaniem byliśmy „niedopasowani w łóżku”.
A Oliwia? Nawet nigdy za bardzo się nie starała! Po ślubie prawie w ogóle nie mówiła o Dawidzie, nie wspomniała nawet słowem o ich miesiącu miodowym – jakby to było totalnie nieistotne. Dla niej najważniejsze były praca i kariera. A facet? Zdawał się tylko miłym dodatkiem.
Na początku mu to nie przeszkadzało
Kiedy jednak Oliwia pięła się po szczeblach swojej kariery, ja dość często spotykałam się z Dawidem. To on właściwie zainicjował te spotkania. Przyznał mi się pewnego dnia, że potwornie się nudzi sam w domu popołudniami, kiedy ona działa w biurze swojej firmy.
– Mam tego dość – westchnął kiedyś. – Czuję się niepotrzebny. Oliwka i tak wraca do domu późno, potem nie ma na nic czasu ani siły i tak sobie żyjemy kompletnie obok siebie.
Z początku po prostu go pocieszałam. Przekonywałam, że Oliwia na pewno go kocha, tylko myśli o przyszłości, chce im zapewniać jeszcze lepsze życie i takie tam. Sama w to do końca nie wierzyłam i tego nie rozumiałam, ale chyba to powinnam mu wmawiać jako jej przyjaciółka. Tyle że te nasze rozmowy i spotkania coraz mocniej nas do siebie zbliżały.
A kiedy Oliwia zaczęła coraz częściej wyjeżdżać w delegacje, skończyło się na tym, że Dawid niemal u mnie zamieszkał. I po tym, jak pierwszy raz wylądowaliśmy w łóżku, przyszedł kolejny i kolejny.
– Cieszę się, że cię mam – powiedział mi po którymś zbliżeniu, gdy leżeliśmy u mnie w łóżku.
– A Oliwia? – Zawsze był we mnie jakiś niepokój. Miałam wrażenie, że wciąż pozostaję w cieniu idealnej przyjaciółki i podkradam jej męża, a to musi przecież kiedyś wyjść na jaw.
– Oliwia niech sobie zarabia na naszą przyszłość – machnął niecierpliwie ręką, a potem mnie pocałował. – A ja wolę korzystać z życia. Zresztą… Tobie się chyba też taki układ podoba.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
– Jasne, że mi się podoba.
Czasem nachodziły mnie wątpliwości
To nie było tak, że od początku do końca wierzyłam w to, że robię dobrze. Miałam ogromny problem, by spojrzeć w oczy Oliwii, gdy spotykałyśmy się w tych nielicznych wolnych chwilach na kawę czy szybki lunch. Wyrzuty sumienia potęgowały się zwłaszcza wtedy, gdy przyjaciółka dziękowała mi za wsparcie i realizowanie wszystkich zadań, które powierzała mi w czasie swoich delegacji.
– Co ja bym bez ciebie zrobiła, Amanda? – Uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością podczas jednego z takich spotkań. – Cieszę się, że tak się wszystkim opiekujesz, jak mnie nie ma!
– Naprawdę nie ma za co – odwzajemniłam uśmiech, właściwie go wymuszając. Skąd miała wiedzieć, że rzeczywiście opiekuję się wszystkim – nawet jej mężem?
Problem zaczął robić się poważny, gdy pojęłam, że to nie jest żadne zauroczenie czy gwałtowna namiętność, a prawdziwe, głębokie uczucie. Bo ja Dawida kochałam. Uwielbiałam mu się przyglądać, jak spał, jak jadł śniadanie w mojej kuchni i jak biegł spóźniony do samochodu. Lubiłam, kiedy się uśmiechał i dawał i do zrozumienia, że też jestem dla niego ważna.
– Myślisz, że tak jak jest, jest dobrze? – spytałam go, gdy siedział u mnie, korzystając z kolejnej delegacji Oliwii.
Popatrzył na mnie z zaciekawieniem.
– Co masz na myśli?
– No wiesz… że ja i ty… – urwałam i skrzywiłam się na moment. – Że oszukujemy Oliwię.
Wzruszył ramionami.
– A komu to przeszkadza? – Uśmiechnął się szeroko. – Ty masz mnie, ja ciebie, a Oliwia może się spełniać zawodowo. A że nie wie wszystkiego? Myślisz, że naprawdę byłaby szczęśliwsza z tą wiedzą?
Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę, a w końcu odchrząknęłam.
– I nie powinniśmy jej powiedzieć? – drążyłam. – To znaczy… Gdybyś ty ją zostawił, wiesz, wziął rozwód…
– To bez sensu – przerwał mi natychmiast. Wziął moją twarz w dłonie i popatrzył mi głęboko w oczy. – Oliwia straciłaby wtedy i przyjaciółkę, i męża, a my dodatkowe źródło utrzymania. Może bylibyśmy wtedy bardziej przyzwoici, ale… Sama pomyśl. Które z nas cieszyłoby się z takiego wyjścia?
Choć w głębi serca wciąż mi to nie pasowało, przyznałam mu rację. W końcu czemu miałam wszystkich na siłę unieszczęśliwiać? Przecież tak wszyscy żyli dobrym życiem. A Oliwia i tak nie potrzebowała faceta w tym sensie, co ja. Dlaczego więc nie mogłyśmy się dzielić? Nawet nieświadomie.
Rozmowa z siostrą niewiele pomogła
Mijały miesiące, a ja czułam się z tym wszystkim coraz gorzej. Nie potrafiłam uciec od złudzenia, że jestem trochę jak przestępca – oszust, który wbija nóż w plecy komuś, kto bezgranicznie mu ufa. Nadal tłumaczyłam sobie, że wszyscy korzystają na tej sytuacji, ale sporo mnie to kosztowało, żeby wciąż wierzyć we własne zapewnienia.
– I dalej tkwisz w tym układzie? – zagadnęła mnie moja siostra, Milena, gdy kiedyś wpadłam do niej na wieczór, żeby napić się wina, odprężyć się i pogadać.
Pokiwałam głową.
– Tak – westchnęłam i przymknęłam oczy. – Ale wiesz, czasem myślę, że naprawdę warto w tym wytrwać. Dla tych naszych schadzek. Tego czasu, gdy Oliwia jest w delegacji.
– Nie męczy cię to? – spytała Milena. Ona jedyna była wtajemniczona w moje nie do końca uczciwe życie.
– Męczy – przyznałam. – Oczywiście, że męczy. Ale… nie potrafię z niczego zrezygnować – popatrzyłam na siostrę udręczonym wzrokiem. – Kocham Dawida i jednocześnie nie potrafię skreślić przyjaźni z Oliwią.
Milena milczała przez chwilę.
– Wiesz, że robisz jej świństwo? – mruknęła. – Tak nie zachowuje się przyjaciółka.
– Wiem – przytaknęłam ponuro. – Ale… czy gdybym się przyznała, naprawdę poczułaby się od tego lepiej? Ty nie masz pojęcia, jaki świetny jest Dawid. On…
– To skoro jest taki świetny, dlaczego jej nie zostawi i nie będzie z tobą? – przerwała.
Przetarłam twarz dłońmi. To było takie trudne i zbyt mocno przytłaczało.
– Twierdzi, że związek z Oliwią daje nam lepsze zaplecze finansowe – powiedziałam cicho.
Widziałam minę siostry i wiedziałam, że nie jest zachwycona. Pewnie też bym nie była, słysząc takie tłumaczenia od niej.
– Nie podoba mi się to, Amanda – stwierdziła z powagą. – Wpakujesz się w ten sposób w kłopoty. To kiedyś wszystko się posypie, oni pewno się pogodzą, bo on ją odpowiednio zbajeruje, a jedyną pokrzywdzoną będziesz ty.
Lepiej zostawić to tak, jak jest
Czarnowidztwo Mileny wciąż wywołuje we mnie dreszcze, ale zdecydowałam się nie ruszać naszego układu. Skoro funkcjonuje bez zarzutu od pięciu lat, dlaczego nagle coś miałoby się zmienić? Na szczęście Oliwia nie chce dzieci, więc nie muszę się martwić jakimiś dodatkowymi przebojami i ograniczeniami, jakie mogliby wprowadzić nowi mali lokatorzy w domu mojej przyjaciółki.
Postaram się to ciągnąć jak najdłużej. A co potem? Czy to kiedyś się skończy? Zobaczę, co przyniesie mi los. Miłość nie wybiera – a ja nie zamierzam z nią walczyć.
Amanda, 33 lata
Czytaj także:
„Damian zapewniał mnie, że jest człowiekiem sukcesu. Gdy do drzwi zapukali smutni panowie, skończyła się bajka”
„Mąż oznajmił mi, że chce rozwodu. Dureń myślał, że się rozpłaczę, urządzę scenę, a ja tylko zacierałam ręce”
„Mąż uznał, że jego matka gotuje lepiej i biegał do niej na obiadki. To sąsiad docenił moje zdolności, nie tylko w kuchni”