Żyłam w domku z kart i w ogóle nie zdawałam sobie z tego sprawy. Naiwnie wierzyłam w każde jego słowo. Tymczasem on przez cały czas manipulował mną, jak chciał. Dobrze, że szydło wyszło z worka jeszcze przed ślubem. Gdyby stało się inaczej, ściągnęłabym sobie na głowę nie lada kłopoty.
Byłam w niego wpatrzona jak w obrazek
Damian wydawał mi się ideałem. Moją uwagę zwrócił przystojną twarzą i pięknie wyrzeźbionym ciałem, a swoją inteligencją i elokwencją tylko ugruntował mnie w przekonaniu, że jest facetem dla mnie. Poznałam go na siłowni. Początkowo wydawało mi się, że zgrywa nieprzystępnego albo nie jestem w jego typie, bo przez pół roku robiłam do niego maślane oczy, a on nie zwracał na mnie uwagi. „Pewnie jest żonaty” – pomyślałam. Aż pewnego dnia niespodziewanie do mnie zagadał.
Byłam już po zajęciach. Pogoda tego dnia była fatalna. Deszcz lał jak z cebra, a porywisty wiatr targał mną na wszystkie strony. Na domiar złego, musiałam oddać samochód do serwisu i byłam uzależniona od transportu publicznego. Chciałam zamówić taksówkę, ale gdy wyjęłam telefon z szafki, okazało się, że w baterii nie zostało ani odrobiny prądu. „Pięknie, czeka mnie spacer na przystanek. Niech to szlag!” – zaklęłam w myślach. Ponad kilometrowy marsz był ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę w takie popołudnie, ale nie miałam wyjścia.
Szłam w strugach deszczu, gdy nagle zwolnił samochód, który przejeżdżał obok mnie. To było piękne czerwone porsche. Nie trzeba być detektywem, żeby stwierdzić, że właściciel takiego cacka śpi na kasie.
– Może cię podwieźć? – usłyszałam, gdy opuściła się szyba po stronie pasażera.
– Dziękuję, świetnie sobie radzę – burknęłam, nawet nie spoglądając w stronę pytającego.
– Daj spokój. To nie jest pogoda na spacer.
– Nie wsiadam do samochodu z obcymi, więc bądź uprzyjmy zabierać się...
– Nie poznajesz mnie? – przerwał mi. – Chodzimy na tę samą siłownię.
Dopiero wtedy odwróciłam głowę w jego stronę i odsunęłam nieznacznie kaptur, żeby lepiej widzieć. To był on.
– Wybacz, chyba rzeczywiście cię nie poznałam – próbowałam wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.
– Wsiadaj, bo się przeziębisz. Pogoda jest naprawdę paskudna.
Pokiwałam potakująco głową i zajęłam miejsce na fotelu pasażera.
Pojechaliśmy do jego apartamentu
– Wcześniej nie miałem okazji się przedstawić. Jestem Damian – wyciągnął do mnie dłoń, nie odrywając oczu od drogi.
– Prawie od roku ćwiczymy na jednej sali. Okazji ci nie brakowało – odparłam z przekąsem.
– Chyba masz rację. Cóż, to dlatego, że z natury jestem nieśmiały.
– Tacy mężczyźni nie bywają nieśmiali.
– Ja bywam, a raczej jestem. Zdradzisz mi w końcu swoje imię?
– Łucja – odpowiedziałam i uścisnęłam mu dłoń. – Zatrzymujesz się przy każdej nieznajomej w opałach? Musisz mieć wyrozumiałą żonę.
– Nie mam żony.
– Dziewczynę?
– Nie. I ubiegając kolejne pytanie, jestem singlem. Nie musisz się obawiać, że ktoś zrobi mi dziką awanturę.
– Kamień spadł mi z serca.
– A więc, Łucjo. Dokąd cię podwieźć?
Podałam mu adres. Damian zauważył, że to na drugim końcu miasta.
– Jeżeli to za daleko...
– Nie, nie... nic z tych rzeczy. Ale muszę po drodze zabrać jedną rzecz z mieszkania. Masz coś przeciwko, żebyśmy zatrzymali się na chwilę?
– To twój samochód. Ty rządzisz.
W życiu nie widziałam takiego mieszkania
Zaparkował w podziemnym garażu nowoczesnego apartamentowca. Wysiadł z samochodu i otworzył przede mną drzwi.
– Jeżeli pozwolisz, zaczekam tu na ciebie.
– Daj spokój. Czy ja wyglądam na psychopatę?
– Psychopaci mają to do siebie, że rzadko wyglądają na szaleńców.
– Nie wygłupiaj się, jesteś cała przemoczona. Chodź na górę. Zaparzę herbatę i jak tylko trochę się rozgrzejesz, odwiozę cię do domu.
Nowoczesna winda zabrała nas na ostatnie piętro szklanego wieżowca. Gdy otworzył drzwi, moim oczom ukazało się przestronne wnętrze urządzone w nowoczesnym stylu. Na ścianach wisiały piękne obrazy. Gdzieniegdzie stały abstrakcyjne rzeźby.
– WOW! – wyraziłam podziw.
– To tylko mieszkanie – odparł skromnie, jakby był przyzwyczajony do takich reakcji.
Usiedliśmy w przestronnym aneksie kuchennym. Rozejrzałam się dookoła. Otaczały mnie marmurowe blaty i sprzęt ze stali nierdzewnej, sygnowany przez najlepszych producentów. „Do diaska, chyba właśnie podrywa mnie autentyczny milioner” – pomyślałam.
Nie oczekiwał niczego ode mnie
Gdy młody, przystojny facet zaprasza dziewczynę do takiego mieszkania, to najpewniej po to, by zrobić na niej wrażenie i zaciągnąć ją do łóżka. Ale Damian okazał się prawdziwym dżentelmenem. Nie próbował żadnych niestosownych sztuczek. Wypiliśmy herbatę, chwilę porozmawialiśmy i odwiózł mnie do domu. Na moje szczęście, bo gdyby tylko stworzył ku temu dogodną sytuację, rzuciłabym się na niego, a przysięgam, nie mam w zwyczaju chodzić do łóżka z dopiero co poznanymi facetami. Ale on zrobił na mnie tak duże wrażenie, że nie mogłam za siebie ręczyć.
Dwa dni później spotkałam go na naszej siłowni.
– Witaj, już trochę mniej nieznajomy – przywitałam się. – Jakie plany na dziś?
– Wyjątkowo ekscytujące. Dokończę trening, wrócę do domu i położę się spać – zaśmiał się.
– Więc musisz je zmienić. Po treningu zabieram cię na kawę. Chcę się odwdzięczyć za herbatę i transport.
Zaczęliśmy widywać się coraz częściej, a ja byłam nim coraz bardziej zauroczona. Był nie tylko przystojny i bogaty, ale także szalenie inteligentny i wygadany. Po treningach chodziliśmy w różne miejsca. Pewnego dnia, w ostatnim rzędzie kinowej sali, pocałowaliśmy się. To wyszło samo z siebie, jakby było czymś naturalnym. Tamtego wieczora pojechaliśmy do niego. Zostałam na noc, a rano, przy śniadaniu, oboje stwierdziliśmy, że chcemy spróbować.
Było jak w bajce
Było mi z nim wspaniale. Damian zabierał mnie do najmodniejszych restauracji i obsypywał drogimi prezentami, ale to był tylko bonus. Zakochałam się w nim, nie w jego pieniądzach. Nalegałam, żeby nie wydawał na mnie tak dużych sum, ale on zbywał moje słowa uśmiechem, jakby diamentowa bransoletka czy najnowszy smartfon były dla niego zwykłą błahostką. W końcu nie wytrzymałam. Musiałam zapytać, skąd ma na to wszystko pieniądze.
– Damian, nie chcę, żebyś pomyślał, że wtykam nos w nie swoje sprawy, ale muszę cię o coś zapytać.
– Przecież wiesz, że możesz mnie pytać o wszystko.
– Żyjesz jak syn magnata naftowego. Mieszkasz w pałacu, jeździsz drogim autem i szastasz forsą na lewo i prawo, a mimo to nie brakuje ci wolnego czasu. Czym ty się w ogóle zajmujesz?
– Tak bardzo cię to nurtuje? – zaśmiał się.
– Przyznam, że tak.
– Jeszcze gdy byłem na studiach zaczął się bum na kryptowaluty. Miałem odłożone trochę grosza na samochód, ale coś mi podpowiedziało, że warto zainwestować w ten wynalazek. No i cóż, wypaliło. Zarobiłem na tym kupę kasy. Część wydałem na siebie, ale większość ulokowałem w obligacjach, nieruchomościach i funduszach inwestycyjnych. Nadwyżki dalej inwestuję i jakoś się to kręci.
Poprosił mnie o rękę
Uspokoił mnie. Sama nie wiem, co sobie myślałam, ale wydawało mi się podejrzane, że trzydziestolatek dysponuje takim majątkiem. Najwyraźniej zauważył, że gdy skończył mówić, odetchnęłam z ulgą.
– A ty myślałaś, że co? Że jestem bandytą?
– Nie! – zaprzeczyłam. – Ja po prostu... sama nie wiem, co myślałam.
– Więc skoro mamy już wszystko wyjaśnione, może zgodzisz się zostać moją żoną? – zapytał z pewnością siebie, jakiej wcześniej nie okazywał.
Gdy wypowiadał te słowa, wsunął mi na palec pierścionek z największym kamieniem, jaki kiedykolwiek widziałam. Co miałam odpowiedzieć? Zgodziłam się, ale nasze szczęście wkrótce miało się skończyć. Żeby uczcić nasze zaręczyny, Damian zarezerwował lot do Kenii. Nie zdążyliśmy jednak zwiedzić egzotycznej Afryki.
Na dzień przed wylotem obudził nas donośny huk. Myślałam, że śni mi się jakiś koszmar, ale nie. To nie był sen. Kilka sekund później do apartamentu wparowali uzbrojeni po zęby mężczyźni w kominiarkach. Byłam pewna, że to napad, ale między głośnymi krzykami wyłapałam słowo „policja”. Widziałam, jak rzucają Damiana na podłogę i zakuwają go w kajdanki. Najwyraźniej byłam w szoku, bo reszty nie pamiętam. Świadomość odzyskałam dopiero na komendzie.
– Halo, czy pani mnie słyszy? – pytał stanowczym głosem siedzący naprzeciwko mnie mężczyzna.
– Tak, słyszę – odpowiedziałam łamiącym się głosem.
– Jak już powiedziałem, na pani narzeczonym ciążą poważne zarzuty i...
– Mam kłopoty? – przerwałam mu. Jego twarz nagle złagodniała.
– Nie ja o tym decyduję, ale nie sądzę. Obserwujemy go od dawna. Wiemy, że nie była pani niczego świadoma. Ale jeżeli ma pani jakiekolwiek informacje na temat jego działalności, nie może pani tego ukrywać.
– Nie miałam o niczym pojęcia. Myślałam, że jest inwestorem.
Maglowali mnie jeszcze przez kilka godzin, a to było zaledwie pierwsze z wielu przesłuchań. Najgorsze miało dopiero nadejść. W sądzie musiałam zarzekać się, że nie miałam pojęcia o przestępczej działalności Damiana, a prokurator nie oszczędzał mnie. Rany, jaka ja byłam naiwna. Uwierzyłam, że zupełnym przypadkiem można dorobić się tak wielkiej fortuny.
Łucja, 31 lat
Czytaj także:
„Zaserwowałem swojemu zięciowi terapię szokową. Wreszcie zrozumie, co to znaczy być mężem i ojcem”
„To, czego się dowiedziałam po śmierci męża, było jak otwarcie puszki Pandory. Bliscy wiedzieli, ale nie powiedzieli”
„Od 20 lat tęsknię za pierwszą miłością. Żałuję, że moje dzieci nie mają oczu tamtego chłopaka”