Zanim na świat przyszedł Konrad, mieliśmy z Piotrem dużo czasu dla siebie. Razem płynęliśmy na kajakach i zjeżdżaliśmy na nartach, ja chodziłam na aerobik i angielski, a on angażował się w squasha i gry karciane z kolegami. Często spotykaliśmy się ze znajomymi, chodziliśmy do teatru, na kolacje i na rozgrywki w kręgle. Nasi znajomi, którzy zostali rodzicami, kiedy brakowało im opieki, zmieniali się podczas odwiedzin. Nikt nie wyrażał zdziwienia, gdy Julia stwierdzała, że Marcin zostaje z dziećmi, aby ona mogła się rozerwać.
A miało być tak pięknie...
Gdy dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży, myślałam sobie, że będziemy dzielić się obowiązkami rodzicielskimi. Piotr nie wyrażał sprzeciwu. Obiecał mi nawet, że weźmie dłuższy urlop, będzie wstawał w nocy, spacerował i śpiewał dziecku kołysanki.
Jednak nie znalazł czasu na uczęszczanie na zajęcia szkoły rodzenia, pojawił się tylko na początkowych lekcjach. Kiedy zaczęłam rodzić w nocy, Piotr musiał ze mną pojechać do szpitala. Po pewnym czasie jednak zasnął na leżance obok. Obudził się, dopiero gdy Konrad zaczął płakać. Potem wszystkim opowiadał, jakie to niesamowite uczucie być obecnym podczas narodzin syna. Ja od siebie dorzucałam, że jest to również okazja do wyspania się.
Urlop Piotra po narodzinach Konrada zakończył się po... trzech dniach.
– Skarbie, muszę wracać, jest kryzys. Mama ci pomoże, dasz sobie ze wszystkim radę. Takiemu maluchowi i tak najbardziej potrzebna jest matka, wiadomo.
Po jego powrocie do pracy musiał być wyspany. Tak więc spałam z Konradem w sypialni, a Piotr na wersalce. Rano wstawał zadowolony, a ponieważ się spieszył, mówił, żebym przygotowała mu kawę. Kilka razy nie wytrzymałam i powiedziałam, co o tym wszystkim myślę.
– Wiem, że jesteś zmęczona, ale przecież zdawałaś sobie sprawę, że tak wygląda macierzyństwo. Przyjdzie twoja mama, weźmie Konradka na spacer, a ty się zdrzemniesz. Nie stresuj się, będzie dobrze – cmokał mnie w czubek głowy i wychodził. Często płakałam z bezsilności i zmęczenia.
Wszystko było na mojej głowie
Kiedy minął rok, czas, kiedy Konradowi bardziej potrzebna jest matka niż ojciec, prawie nic się nie zmieniło. Nawet gdy Piotr próbował karmić Konrada, ten protestował, bo nie był przyzwyczajony do ojca, ale dla Piotra to był wymówka, że to nie jego zadanie.
Po dwóch latach wróciłam do swojej pracy. Konrada zapisałam do żłobka. Pracowałam na pół etatu, kończyłam wcześniej pracę, więc go odbierałam. Odwoziłam go też ja. A skoro Konrad już był zaopiekowany, to Piotr uważał, że może spokojnie pójść sobie na siłownię albo squasha.
Marzyłam o aerobiku lub spotkaniu ze znajomymi, ale zawsze Piotr miał w tym czasie ważniejsze zajęcia. Żeby wyrwać się choć raz na miesiąc, musiałam prosić o pomoc moją mamę. Z moich spotkań ze znajomymi też nic nie wyszło zbyt wiele po nieudanym – według Piotra – eksperymencie. Później dzwonił do mnie jeszcze kilka razy, a ja musiałam wyjaśniać mu, co powinien zrobić, kiedy Konrad nie chciał zasnąć. Uznał, że go nie doceniam.
– Skoro myślisz, że nie potrafię się zająć Konradem, to nie będę tego robić już nigdy – oznajmił.
Jesienią Piotr zmienił pracę. Zatrudniony został się w firmie zagranicznej, w której w piątki kończył pracę o 14. Wtedy zaproponowałam mu, żeby odbierał Konrada z przedszkola. Dla Piotra tych kilka godziny, które spędzał tylko z synem, zanim wróciłam z pracy, były całkowitym poświęceniem. Ale tak w zasadzie nie robił nic. Włączał mu bajki i podawał podgrzany w mikrofali obiadek. Gdy wchodziłam do domu, Piotr zrywał się i mówił do Konrada: „Zobacz, mama wróciła, leć do niej!” i znikał za zamkniętymi drzwiami. Bo piątek to dzień brydża, a musiał jeszcze zdążyć na siłownię.
W sieci natrafiłam na ciekawy wykład
Miesiąc temu, siedząc przed laptopem, kiedy Konrad już spał, trafiłam na jednej z grup internetowych na wykład online pod tytułem: „Partner kocha dziecko, ale nie chce się nim zająć? Zmień to”. Kliknęłam, ale zrobiłam to bez przekonania. Ten 2-godzinny wykład otworzył mi szeroko oczy.
Psycholog, mówiąca o ojcu, miała na myśli mojego Piotra. „Kilka razy pokazał, że nie radzi sobie z dzieckiem? I ty mu uwierzyłaś? Czy dziecku stało się coś złego? Pokaż partnerowi, że tacierzyństwo jest piękne. Jeśli twój partner nadal nic nie będzie sobie robił z prób przekonania go do spędzania czasu z dzieckiem?”.
Psycholożka radziła, by wypróbować terapię szokową. „Idź do szpitala na wiecznie odkładany zabieg albo spakuj się i gdzieś wyjedź. On sobie poradzi. Albo znajdzie jakąś pomoc. Nie pozwoli, by dziecku stała się krzywda. Uwierz w to”.
Przez tydzień o tym myślałam i nawet zaczęłam przekonywać się do tego pomysłu. Zatelefonowałam do Oli i zapytałam, co o tym wszystkim myśli.
– Twoim zdaniem jest aż tak źle? – zdziwiła się przyjaciółka. – To może być świetny pomysł. Wyjedźmy gdzieś. Musimy to dobrze zaplanować, żeby Marcin nic nie wypaplał Piotrowi.
Zadbałam o to, żeby Piotr dostał w pracy urlop. Zadzwoniłam do jego przełożonego i nakłamałam mu, że planuję wyjazd, ale że to jest niespodzianka dla Piotra, więc muszę wiedzieć, czy dostanie urlop. Szef się zgodził.
Niech zobaczy, jak to jest
To był piątek – dzień, kiedy to Piotr odbierał Konrada z przedszkola. Bo przecież kończył pracę wcześnie. Ustalenie tego zajęło mi sporo czasu, bo „Konrad przecież się przyzwyczaił, że to mama go odbiera”.
– Najwyższa pora, żeby się przyzwyczaił, że ma też tatę – odpowiadałam.
Wzięłam w pracy urlop. Ugotowałam im obiad na 3 dni (potem Piotr będzie zmuszony sobie poradzić). Swoją mamę wysłałam do cioci, żeby Piotr nie miał możliwości podrzucenia jej Konrada. Mama trochę się opierała, że niby tak nie można. Do autokaru wepchnęłam ją na siłę.
„Piotruś, wyjechałam na Mazury. Baw się dobrze z Konradem. To będzie świetny męski tydzień. Bycie tatą jest super, zobaczysz” – taki liścik powiesiłam na lodówce. Jak chłopaki wrócą do domu, a Piotr sięgnie po jedzenie dla Konrada, na pewno ją zauważy.
Potem pojechałam do Oli.
– Marcin myśli, że jadę z kuzynką – powiedziała. – Ale pewnie zaraz się domyśli, jak tylko Piotr zacznie wydzwaniać. Bo tobie nie pozwolę odbierać od niego połączeń.
Tak jak mówiła Ola, Piotr zaraz po powrocie z pracy zaczął do mnie dzwonić. Nie odebrałam. Później dzwoniła moja mama, że Piotr zasypuje ją telefonami, ale zgodnie z naszą umową nie odbiera. A potem do Olki zadzwonił Marcin.
– Pojechałaś z Magdą, tak? Piotr był spanikowany, dzwonił do mnie już cztery razy. Najpierw krzyczał, później płakał, a teraz pytał, czy też jestem sam z dziećmi, bo jeśli tak, to możemy zrobić coś razem. Umówiliśmy się do parku. A wy się bawcie!
Może wreszcie zrozumie
Zadzwoniłam się do Piotra, gdy byłyśmy już w hotelu. Był obrażony.
– To nieuczciwe, mogliśmy przecież załatwić to inaczej. Pogadać. Dlaczego mi to zrobiłaś? I co ja powiem w robocie?!
Odparłam, że jego szef został poinformowany o tym urlopie. Był wściekły, a ja się rozłączyłam.
W weekend się nie odzywał. Ale w niedzielny wieczór dostałam od Piotra fotografię: on z Konradem w lesie. Obaj zadowoleni, z uśmiechem od ucha do ucha. W poniedziałek otrzymałam SMS: „Konrad może zjeść lody?”. Odpisałam: „Najbardziej lubi truskawkowe”. We wtorek kolejny SMS: „Magda, proszę zadzwoń. Chyba już rozumiem, o co chodzi…”.
Zadzwoniłam. To była spokojna rozmowa. Jednak się nie łudziłam, że po moim urlopie Piotr nagle zacznie każdego dnia spędzać z Konradem czas. Ale wreszcie, chyba zrozumiał, że miałam na swoich barkach zbyt wiele obowiązków. Zobaczył też, ile traci i na pewno zechce to zmienić.
Magda, 31 lat
Czytaj także:
„Testament męża mnie zaskoczył. Połowę majątku oddał kochance z dzieckiem, o których przez 10 lat zapomniał wspomnieć”
„Nikt z rodziny nie chciał opiekować się babcią, ale gdy przepisała na mnie dom, zaczęły się pielgrzymki”
„Nie mam szacunku do męża, bo traktuje ludzi jak śmieci. Wstyd mi, że jest takim chamem nawet dla rodziny”