Była to miłość od pierwszego spojrzenia – tylko zajrzeliśmy sobie w oczy i wymieniliśmy parę zdań, a już wiedzieliśmy, że do siebie pasujemy. Jedno spotkanie wystarczyło, żebyśmy zostali parą, a po czterech tygodniach Karol zamieszkał u mnie.
Myślałam, że odtąd będziemy nierozłączni
Karol był w związku z inną dziewczyną, kiedy go poznałam. Już podczas naszego pierwszego spotkania wyjawił mi ten fakt. Zupełnie mnie to nie ruszyło. Byłam pewna, że teraz to na mnie mu najbardziej zależy i lada moment zerwie z nią kontakty. Moje przeczucie się sprawdziło – po paru dniach oświadczył, że jego znajomość z tą całą Iwoną dobiegła końca.
– Ale mamy mały kłopot – powiedział niepewnie.
– Co takiego?
– Iwona spodziewa się dziecka. Jest w dwunastym tygodniu.
– Niemożliwe! I tak po prostu pozwoliła ci odejść?
– Nic do niej nie czuję, to już przeszłość – stwierdził. – Ale dałem jej słowo, że pomogę, a gdy maluch przyjdzie na świat, będę łożył na jego utrzymanie. Mam nadzieję, że nie masz z tym problemu?
– No jasne, że nie! – zapewniłam z przekonaniem.
Byłam przeszczęśliwa, że wybrał mnie
Gdy Karol już ze mną zamieszkał, liczyłam na to, że każdą wolną chwilę będziemy spędzać razem. Marzyły mi się wspólne wyjścia na miasto po pracy, spotkania ze znajomymi albo chociaż wieczory we dwoje przed telewizorem.
Niestety, Iwona bez przerwy nam przeszkadzała. Prawie każdego dnia wydzwaniała do Karola z prośbami o pomoc. Raz potrzebowała, żeby przywieźć jej zakupy, innym razem prosząc o podwiezienie do lekarza czy złożenie łóżeczka dla dziecka… Wymyślała mnóstwo pretekstów, żeby tylko móc się z nim zobaczyć. Strasznie mnie to irytowało, ale próbowałam nad sobą panować. Nie chciałam wyjść na wredną babę pozbawioną serca.
Pewnego wieczoru sytuacja mnie przerosła. Kiedy Karol jak zwykle w pośpiechu skończył jeść kolację i oznajmił, że leci do swojej eks, nerwy mi puściły.
– Powiedz szczerze, czy ty na pewno zerwałeś z tą całą Iwoną? Bo mam wrażenie, że wy wciąż jesteście razem! – wydarłam się.
– O co ci chodzi? – zapytał zdziwiony.
– O to, że ona widuje cię częściej ode mnie! Tylko zadzwoni, powie, że coś jest jej potrzebne i już gnasz do niej jak na pożar!
– Czy to takie dziwne? Jest w ciąży i nie ma nikogo bliskiego. Gdybym ją opuścił, czułbym się jak skończony drań. Poza tym mówiłem ci wcześniej, że będę wspierał Iwonę. Pamiętasz? Stwierdziłaś wtedy, że nie widzisz problemu. Czyżbyś zmieniła podejście? – wbił we mnie wzrok.
– Nie, oczywiście, że nie – z trudem wydusiłam z siebie słowa. – Po prostu jest mi przykro, że ciągle cię nie ma.
– Musisz wytrzymać jeszcze troszkę. Kiedy dziecko przyjdzie na świat, wszystko ci wynagrodzę.
Cmoknął mnie w policzek i opuścił mieszkanie.
Iwona zaczęła rodzić parę tygodni później
Zadzwoniła do niego w środku nocy, kiedy poczuła pierwsze oznaki. Liczyłam na to, że podrzuci ją tylko do szpitala i szybko wróci, ale gdzie tam, dotrwał do samego końca. Kiedy w końcu pojawił się w mieszkaniu, z przejęciem i ożywieniem relacjonował, że ani na moment nie odstąpił Iwony, pocieszał ją i dodawał otuchy, a na sam koniec przeciął pępowinę. Muszę przyznać, że trochę mnie wtedy zazdrość zżerała od środka.
– Cudownie, po prostu cudownie. Niczym wzorowy, troskliwy i oddany mąż! Aż brakuje mi słów z przejęcia – warknęłam.
– Na litość boską, znów zaczynasz? Ile razy mam ci powtarzać, że jesteś jedyną kobietą, którą kocham! – przewrócił oczami.
– Niczego nie zaczynam. Mówię tylko to, co mi chodzi po głowie! – odcięłam się.
– To proszę, nie odzywaj się już. Dosłownie parę godzin temu zostałem ojcem. To najcudowniejszy moment w całym moim życiu! Dlaczego koniecznie chcesz mi to zrujnować? – spojrzał na mnie z pretensją.
Wydzwaniał do kolegów, chwaląc się synem
Zaszyłam się wtedy w toalecie i wylewałam z siebie morze łez chyba przez całą godzinę. Cierpiałam, bo Karol był skupiony wyłącznie na swoim synu i miał gdzieś to, co ja czuję. Zaczął dzwonić po swoich znajomych i opowiadać im o tym, że został ojcem, a jego synek jest zdrowy.
W pewnej chwili miałam ochotę wyskoczyć z łazienki i wywrzeszczeć mu prosto w twarz, żeby wynosił się do Iwony i dziecka, ale jakoś się pohamowałam. Był dla mnie wszystkim i nie mogłam go stracić. Wytarłam więc zapłakane oczy i powlekłam się z powrotem do pokoju.
– Składam ci moje gratulacje. Cieszę się, że poród przebiegł bezproblemowo – wydukałam.
– Naprawdę? – rozpromienił się.
– Tak. Mam tylko cichą nadzieję, że od teraz, kiedy dziecko przyszło już na świat, wygospodarujesz dla mnie odrobinę więcej czasu.
– Bez dwóch zdań, skarbie. Dałem ci przecież słowo. A ja zawsze dotrzymuję obietnic – odparł, zamykając mnie w objęciach.
Musiałam wierzyć jego słowom. Cóż innego mi pozostało?
Co za spryciula! Chciała żyć na mój rachunek
Karol był słowny. Odwiedzał swojego synka maksymalnie dwa razy w tygodniu. Jego matka rzecz jasna wydzwaniała i upierała się, żeby przyjeżdżał częściej, ale mój chłopak uprzejmie, acz zdecydowanie odmawiał. Tylko raz się ugiął, gdy maluch zachorował i musiał pojechać z nim do szpitala. Byłam przeszczęśliwa. Nareszcie zrozumiałam, że Kuba i Iwona nie stanowią dla mnie żadnego zagrożenia, że mój ukochany faktycznie pragnie być ze mną.
Żyłabym sobie w tej radości pewnie do teraz, ale wydarzyła się ta pamiętna rozmowa. Jakieś cztery tygodnie temu, w niedzielę. Karol, tak jak zawsze, udał się wtedy z wizytą do Kuby. Do domu wrócił bardzo późno i mocno zdenerwowany
– Coś się stało? – zapytałam z niepokojem w głosie.
– Iwona oznajmiła mi, że na stałe przenosi się do Ameryki! – wykrzyknął podniesionym tonem.
– Nie wspomniałeś, że nosi się z takimi zamiarami…
– Bo nie miałem o tym pojęcia! Dopiero dzisiaj to z siebie wyrzuciła. Zakomunikowała mi, że zakochała się w jakimś Johnie i najpóźniej za pół roku pożegna się z naszym krajem.
– Rany, a co z Kubą? Z tego co mi wiadomo, jako jego tata musisz dać pozwolenie, żeby mógł polecieć za granicę.
– No właśnie. Bez mojego podpisania dokumentów Iwona nie załatwi paszportu dla dzieciaka i nie zabierze go ze sobą do samolotu.
– Oj, to niezła zagwozdka. Ameryka to drugi koniec świata… Ciężko będzie ci się z nim spotykać… To musi być dla ciebie koszmar…
– Wygląda na to, że jednak będę miał z Kubusiem codzienny kontakt – z trudem wydusił.
– Że co? Ty też lecisz? – osłupiałam.
– Iwona nie planuje go tam zabierać!
– Nie rozumiem…
– Powiedziała, że facet, z którym jest, nie przepada za dzieciakami i nie chce ich mieć. Dlatego zostawi Kubę pod moją opieką.
– Ale z niej podła wiedźma! Co z niej za matka?!
– Dokładnie to samo jej powiedziałem. A Iwona stwierdziła, że nie mam prawa oceniać jej postępowania, bo przecież ona przez rok sama opiekowała się dzieckiem, a ja odwiedzałem ich tylko w weekendy. Teraz nadszedł moment, żebym się sprawdził…
– Chyba się nie zgodziłeś?
– Zgodziłem się.
– Chyba sobie żartujesz?
– Nie żartujesz. W końcu to moje dziecko. Kocham go. Nie zgodzę się, żeby oddać go w ręce obcych ludzi. Mam nadzieję, że ty też będziesz mnie w tym wspierać.
Byłam totalnie zszokowana
Przez moment gapiłam się na Karola z oczami wielkimi jak spodki. Gdy już trochę doszłam do siebie, wydarłam się:
– Postradałeś rozum? Nie możesz tak po prostu postawić mnie przed faktem dokonanym! Ja przecież w ogóle nie znam twojego dziecka!
– To będziesz miała okazję poznać. Przywiozę małego do nas już w ten weekend. To naprawdę cudowne i przesłodkie maleństwo. Jestem przekonany, że uda nam się stworzyć razem szczęśliwą rodzinę – odrzekł Karol.
Uległam wreszcie jego namowom i uporczywym prośbom. Nie chciałam dłużej toczyć z nim męczących sporów. Wiedziałam, że bez względu na moje argumenty, on zawsze dopnie swego. Kuba był u nas przez trzy weekendy. Muszę przyznać, że to fajne i kochane dziecko. Pomimo tego, nie umiałam się do niego przekonać. Usiłowałam okazywać mu ciepło i życzliwość, lecz wypadało to dość słabo.
Maluch chyba to wyczuł, bo odwracał się ode mnie z płaczem, tuląc się do taty. Karol uspokajał mnie mówiąc, że z biegiem czasu nie tylko zaakceptuję, ale i pokocham jego synka, jednak było zupełnie na odwrót. Ten dzieciak irytował mnie coraz bardziej. Kiedy obserwowałam, jak Karol bawi się z nim, przytula go, czułam narastającą furię i zawiść. Miałam serdecznie dosyć tej udręki.
To nie mogło się udać
Po ostatnich odwiedzinach Kuby zdecydowałam się przeprowadzić rozmowę z Karolem.
– W nadchodzący weekend lepiej nie przyjeżdżaj z małym do nas – oznajmiłam.
– Czemu nie? Przecież im częstsze wasze spotkania, tym lepiej – odpowiedział.
– Przykro mi, ale wolałabym już go nie widywać.
– Co takiego? Odniosłem wrażenie, że coraz lepiej się rozumiecie, że ty i mój syn…
– Nie, jesteś w błędzie – przerwałam mu wpół zdania. – Naprawdę starałam się, ale niestety mi nie wyszło. Bycie matką zastępczą to dla mnie zbyt duże wyzwanie. Nie podołam temu.
– Zdajesz sobie sprawę, jakie to niesie konsekwencje?
– Że mnie zostawisz, prawda?
– No cóż, obawiam się, że tak… Wielka szkoda. Liczyłem na to, że uda nam się razem zbudować szczęśliwy związek – spojrzał na mnie z żalem w oczach.
Od tamtej chwili Karol prawie w ogóle ze mną nie rozmawia. Rozgląda się za jakimś lokum i zbiera swoje rzeczy. Momentami najchętniej porwałabym te jego torby, wepchnęła z powrotem do garderoby i błagała, żeby nigdzie nie jechał. Ale zdaję sobie sprawę, że i tak pojedzie. Postawił na swojego syna, a nie na mnie… Cierpię katusze, jednak chyba nie powinnam mieć do niego z tego powodu żalu.
Nikoletta, 28 lat
Czytaj także:
„Romansowałam z kochankiem, a za ścianą bawił się mój syn. Nie mam wyrzutów sumienia, jednak żałuję tylko jednego”
„Mąż nie mógł mi dać dziecka, o którym tak bardzo marzyłam. Bez problemu jednak znalazłam innego tatusia dla maleństwa”
„Krótki romans skończył się ciążą. Moja żona i mąż kochanki nie wiedzą, że dziecko ma moje oczy”