„Gdy córka zachorowała, moje małżeństwo przeszło ciężką próbę. Żona dała mi wybór, którego nie umiałem zaakceptować”

zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Ucieszyłem się, że Julia nie wywierała na mnie presji i nie zmuszała do natychmiastowej decyzji. Dała mi trochę czasu, żebym mógł to wszystko spokojnie rozważyć. Szczerze mówiąc, wtedy jeszcze nie czułem się przygotowany na tak duże zmiany w swoim życiu”.
/ 03.06.2024 13:15
zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Wieś nigdy nie była moim ulubionym miejscem. Nawet na wakacje nie chciałem tam jeździć. Ilekroć małżonka namawiała mnie na letni wyjazd do gospodarstwa agroturystycznego swojej kuzynki Klaudii na Podlasiu, za każdym razem stanowczo mówiłem nie. Żartowałem sobie, że to zdecydowanie zbyt sielankowe i anielskie miejsce jak dla mnie. Od zawsze czułem się stuprocentowym mieszczuchem i byłem pewien, że nic nie skłoni mnie do tego, by zamieszkać poza miastem. Ale jednak...

Córka miała problemy ze zdrowiem

Natalka pojawiła się na świecie pełna wigoru. Pierwszy rok życia minął w pełnym zdrowiu, jednak wraz z jego końcem, jako rodzice, zaczęliśmy dostrzegać niepokojące sygnały i coraz większe osłabienie. Natalka reagowała alergicznie na coraz więcej czynników z zewnątrz, a infekcje dróg oddechowych stały się niemal jej codziennością.

Moja żona, Julita, nie ustawała w wysiłkach, by pomóc naszej córeczce. Odwiedzała z nią gabinety rozmaitych specjalistów, stosując kolejne terapie lekowe, jakie zalecali lekarze. Mimo to, stan zdrowia Natalki ulegał stopniowemu pogorszeniu, a my z niepokojem obserwowaliśmy tę nierówną walkę.

W pewnej chwili dopadł ją tak silny napad duszności, że ledwo łapała oddech. Pogotowie przetransportowało ją do szpitala. Medycy opanowali kryzys, jednak ostrzegli małżonkę, że pomimo podawania coraz mocniejszych lekarstw, napady będą nawracać. I za każdym razem będą coraz bardziej niebezpieczne. Kiedy to od niej usłyszałem, ogarnął mnie przeraźliwy strach.

Żona miała plan

– To znaczy co, nie da się już nic zdziałać? Mamy bezradnie przyglądać się cierpieniu naszej córki? – dociekałem.

– Nie całkiem. Istnieje pewna możliwość – odpowiedziała Julita.

– Serio? Jaka? Mów zaraz! – poczułem, jak budzi się we mnie nadzieja.

– Zmiana otoczenia. Doktor stwierdził, że dla Natalki byłoby lepiej, gdyby przeniosła się na wieś, z dala od zgiełku miasta i tych wszystkich spalin. Podobno wtedy objawy mogłyby się znacznie zmniejszyć. Oczywiście nie ma gwarancji, ale warto spróbować. I właśnie zamierzam to zrobić – na jej twarzy pojawił się uśmiech.

– Co proszę? Masz zamiar opuścić stolicę? To chyba jakiś żart!

– Już wybieram numer do Klaudii. Na bank ugości nas serdecznie. Będziemy mogli spokojnie poszukać jakiegoś lokum.

– Nie tak szybko, to nie jest takie proste… Myślałaś może, czym tam się
zajmiemy? Skąd weźmiemy pieniądze? Samym zdrowym klimatem nie napełnimy brzuchów. 

Byłem sceptyczny

– Chyba niełatwo jest ci myśleć o zmianie miejsca zamieszkania – zerknęła na mnie z ukosa.

– Nic takiego nie sugerowałem, po prostu moim zdaniem warto byłoby się jeszcze wstrzymać, omówić tę kwestię bez pośpiechu, pogadać o tym, poszukać innego rozwiązania. Szczególnie biorąc pod uwagę to, co sama stwierdziłaś – nikt nie może zagwarantować, że nastąpi poprawa stanu zdrowia...

– Skoro tak, to proszę bardzo, zastanawiaj się. Daj mi znać, jak już coś
wymyślisz. Zabieram małą. Nie będę narażać naszej córki –powiedziała stanowczo.

Nie kłóciłem się z nią, bo widziałem w jej oczach, że jest zdecydowana. Po kilku dniach spakowała małą, wsadziła do auta i wyjechała. Trochę mi było smutno, ale jednocześnie poczułem ulgę. Ucieszyło mnie to, że Julita nie zmusiła mnie do podjęcia natychmiastowej decyzji i dała mi chwilę na zastanowienie. W tej chwili nie czułem się jeszcze przygotowany na tak drastyczną zmianę w moim życiu.

Szczerze mówiąc, sama wizja przeprowadzki na wieś przyprawiała mnie o mdłości. W mieście miałem robotę, dom, kumpli i masę atrakcji. Kochałem ten wielkomiejski harmider, gwar i pęd życia. A co tam było? Dwie uliczki, spokój, ciemnica i nuda… Zupełna pustka.

Nie chcę mieszkać na wsi

Czas płynął nieubłaganie – najpierw tygodniami, potem miesiącami. Przez cały ten okres Natalka ani razu nie miała problemów z oddychaniem. Z dnia na dzień jej stan się poprawiał. Kiedy minęło pół roku, kaszel niemal całkowicie ustąpił. Mimo to, lekarz z okolicy ostrzegł Julitę, aby nie cieszyła się przedwcześnie. Powiedział, że gdyby dziewczynka wróciła do mieszkania w mieście, koszmar zacząłby się od początku.

Mimo wszystko wciąż nie mogłem zdecydować się na przeprowadzkę do nowego miejsca. Co weekend byłem na wsi, ale zaraz potem z powrotem ruszałem do stolicy. Julka coraz mocniej kręciła nosem na takie rozwiązanie. Pewnej niedzieli pod wieczór, kiedy standardowo szykowałem się do drogi powrotnej, wzięła mnie na stronę.

Pokłóciliśmy się

– Wiesz co, spokojnie to znosiłam przez długi czas. Jednak powoli tracę cierpliwość do tego, że jesteśmy małżeństwem na odległość – stwierdziła stanowczo.

– Mnie również to doskwiera… Serio mówię. Tym bardziej, że z dnia na dzień coraz mocniej odczuwam tęsknotę za wami… No ale…

– Słuchaj, twój komfort i wygoda są ważniejsze od dziecka? – nie odpuszczała.

– Nie o to chodzi… Ja tylko… – próbowałem wyjaśnić, ale natychmiast mi przerwała.

– Dość już tych wymówek. Dam ci najwyżej miesiąc na podjęcie decyzji. Tak dłużej nie pociągniemy – warknęła i odeszła, zanim zdołałem cokolwiek dodać.

Gdy przekroczyłem próg mieszkania w mieście, byłem cały w nerwach. Miałem pretensje do Julity o to, że nie dała mi dojść do słowa. Przecież teraz to nie był już problem mojego dobrego samopoczucia i komfortu! Kiedy dotarła do mnie wiadomość, że nasza pociecha wraca do zdrowia, pogodziłem się z wizją życia na totalnym odludziu.

Choć moja ukochana miała zupełnie inne zdanie na mój temat, nie uważałem się za skupionego tylko na sobie egocentryka. Jednakże wciąż pozostawała kwestia pracy. W moich rodzinnych stronach nie miałem nawet najmniejszych widoków na tak dobrze płatną posadę, jaką udało mi się znaleźć w stolicy. Przecież z czegoś musieliśmy się jakoś utrzymać. Zraniło mnie to, że Julita zupełnie o tym zapomniała i wystawiła mi tak niesprawiedliwą opinię, choć przecież co miesiąc przesyłałem na jej rachunek naprawdę niemałe pieniądze.

Szkoda, że sam na to nie wpadłem

Chcąc podnieść się trochę na duchu, zdecydowałem się spotkać z moim najbliższym przyjacielem Rafałem. Zazwyczaj niechętnie dzielę się z kimkolwiek swoimi zmartwieniami, jednak tym razem nie mogłem tego w sobie dusić i wszystko mu wyznałem.

– Posłuchaj, czy naprawdę jesteś zmuszony przeprowadzić się aż w okolice Podlasia? – spytał, kiedy skończyłem swoją opowieść.

– Słucham? Nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi… – odpowiedziałem, spoglądając na niego ze zdziwieniem.

– Słuchaj, przecież w okolicach Warszawy da się znaleźć wiele ustronnych zakątków, gdzie panuje błogi spokój. Jak trafisz na jakąś chatkę w takim miejscu, to każdy będzie happy. Ty, bo do roboty nie będziesz miał za daleko, mimo że trochę czasu ci zejdzie na dojazd, a twoja małżonka też, bo wasza córeczka będzie miała możliwość wdychać świeże, czyste powietrze. Krótko mówiąc, wilk syty t i owca cała – powiedział z uśmiechem na twarzy.

– Słuchaj, twój pomysł jest po prostu rewelacyjny!

Szkoda, że samemu nie przyszło mi to do głowy wcześniej.

Zrobiłem to dla rodziny

W ciągu kolejnych kilku dni szukałem idealnego miejsca, w którym moglibyśmy zamieszkać całą rodziną. W końcu się udało. Dom znajdował się tuż przy lesie, daleko od ruchliwych ulic. Kiedy wysiadłem z auta i zaczerpnąłem świeżego powietrza, zakręciło mi się w głowie od czystego tlenu. A do miasta było zaledwie 50 kilometrów.

„Oby zrobił na Julicie dobre wrażenie, oby przypadł jej do gustu. Jeśli tak będzie, to jakoś się wszystko poukłada" – kołatało mi w głowie, gdy gnałem w piątkowy wieczór na Podlasie, mając w komórce parę fotek i dwa krótkie filmiki. Zależało mi jak diabli, aby nasza rodzinka znowu była w komplecie. Jak za dawnych czasów.

Moja ukochana powitała mnie bez entuzjazmu. Jednak gdy tylko wspomniałem o niespodziance, którą dla niej przygotowałem, jej mina momentalnie się zmieniła i zobaczyłem na niej uradowany uśmiech.

– Czy aby na pewno jesteś zdecydowany? – spytała.

– No jasne! Z wielką ochotą przeniosę się na prowincję. Nawet od razu. Tyle że w inne miejsce.

– Zaraz, zaraz... o co ci chodzi? Co ty znów kombinujesz?

– Słyszałem, że Podlasie to przepiękna kraina. Ale wiesz co? Mazowsze wcale nie jest gorsze. Ani jeśli chodzi o walory krajobrazowe, ani o jakość powietrza. Udało mi się trafić na wprost idealne miejsce. Pasujące dla całej naszej rodziny. Ale po co mam ci tu o tym opowiadać. Zerknij po prostu na to – pokazałem jej ekran swojego smartfona.

Znowu będziemy razem

Przyjrzała się fotografiom i obejrzała krótkie nagrania wideo.

– Trzeba przyznać, że domek jest całkiem, całkiem... Można powiedzieć, że nawet bardzo dobrze się prezentuje – stwierdziła. – I serio da się tam normalnie żyć?

– Serio – klepnąłem się w klatkę piersiową.

– Wiesz, muszę przyznać, że to było dla mnie zaskoczenie. Jakoś uparłam się na to Podlasie i byłam przekonana, że to tam znajdziemy nasz nowy dom. Ale tak sobie myślę, że twój pomysł jest faktycznie świetny! Czemu nie przyszedł ci do głowy wcześniej? – popatrzyła na mnie z podziwem.

– Oj tam, grunt, że w końcu na niego wpadłem – wzruszyłem ramionami, posyłając jej uśmiech.

Jak tylko jej o tym powiedziałem, natychmiast zaczęła się pakować. Wyjęła walizki z szafy i rzuciła je na łóżko. Oczywiście nie wspomniałem, że ten pomysł nie wyszedł ode mnie. Byłem po prostu szczęśliwy, że ja i Julita w końcu się dogadaliśmy.

Żona była szczęśliwa

Gdy moja małżonka na własne oczy ujrzała naszą nową chałupę, od razu zrozumiała, że choć stolica jest tuż za miedzą, to okolica jest naprawdę dzika i odludna, a powietrze czyste jak łza. Natychmiast zaczęła się pakować do przeprowadzki. Przyznaję, że trochę mi się ckniło i było przykro, gdy musiałem pożegnać się z naszym starym lokum w Warszawie, ale te emocje szybko poszły w niepamięć.

Zrozumiałem, jakie korzyści płyną z mieszkania poza miastem. Fakt, może dojazd do roboty trwa dłużej, niż bym sobie tego życzył, a do najbliższego marketu i knajpy też kawał drogi, ale w końcu mogę się porządnie wyspać i faktycznie odpocząć. Polubiłem tę błogą ciszę i spokój! Nawet przechadzki po lesie stały się dla mnie przyjemnością. Jednak największą radość sprawia mi to, że Natalka dorasta w zdrowiu. No i że jesteśmy w komplecie, cała nasza rodzinka!

Robert, 31 lat

Czytaj także:
„Musiałem się nakombinować, by się z nią umówić, ale było warto. Moją uwagę przyciągnęła tajemnicą wypisaną na twarzy”
„Mój 23-letni synuś ciągle się gdzieś wałęsa, a ja załamuję ręce. Przecież to jeszcze dziecko, coś może mu się stać”
„Dla kochanka byłam tylko przygodą. Okazał się łachudrą, ale dzięki niemu zrozumiałam, że mój mąż to bezcenny skarb”

Redakcja poleca

REKLAMA