Moja córka nigdy nie przepadała za rówieśnikami, których uważała za niepoważnych i dziecinnych. Na swoich partnerów zawsze wybierała kilka lat starszych mężczyzn. Tłumaczyła to tym, że oni ją rozumieją. W tamtym okresie zupełnie mi to nie przeszkadzało. Ale nawet w najgorszych snach nie przypuszczałam, że pewnego dnia przedstawi mi narzeczonego, który był starszy nawet od jej ojca. Czegoś takiego nie potrafiłam zaakceptować.
Nudziła się z rówieśnikami
Ania była bardzo poważnym dzieckiem. Już od małego bardziej wolała czytać i oglądać programy popularnonaukowe niż biegać po podwórku i wygłupiać się z koleżankami. Początkowo wcale mi to nie przeszkadzało. Co więcej – byłam dumna z tego, że mam tak mądrą i poważną córkę. Jednak z czasem zaczęło mnie to niepokoić.
– Nie chcesz wyjść ze znajomymi do kina? – pytałam, gdy jej klasa w ogólniaku organizowała wspólny wypad na jedną z najpopularniejszych komedii ostatnich miesięcy. Ania w tym czasie prawie w ogóle nie spotykała się z rówieśnikami. Każdego dnia wracała ze szkoły prosto do domu i zamykała się w swoim pokoju, aby poczytać książkę.
– Nie – odpowiedziała krótko.
– Ale dlaczego? – pytałam zdzwiona.
Z tego co wiedziałam, to nie miała żadnych zaległości w szkole i spokojnie mogła sobie pozwolić na spędzenie piątkowego popołudnia w towarzystwie koleżanek i kolegów.
– Nie mam na to ochoty – usłyszałam. – Nudzę się w ich towarzystwie – dodała.
Miała inne towarzystwo
I tak było już od kilku miesięcy. Córka nie przepadała za towarzystwem swoich rówieśników, bo uważała ich za nudnych, niepoważnych i po prostu głupich. A ja coraz bardziej martwiłam się tym, że Ania jest nietowarzyska i trochę aspołeczna.
Ale to nie znaczy, że w ogóle nie spotykała się z ludźmi. Po kilku tygodniach okazało się, że znalazła sobie towarzystwo, które jest znacznie starsze od niej. Na początku martwiło mnie to, że przebywa w towarzystwie ludzi, którzy mogą sprowadzić ją na złą drogę. Ale z czasem okazało się, że moje obawy są bezpodstawne.
Jej nowi znajomi byli wprawdzie o kilka lat starsi, ale mieli na nią bardzo dobry wpływ. Córka zaczęła wychodzić z domu i w końcu spędzać czas jak typowa nastolatka. W tym czasie zaczęły się też jej pierwsze miłości.
Miała tylko starszych chłopaków
Doskonale pamiętam jak przyprowadziła do domu swojego pierwszego chłopaka.
– Mamo, poznaj Maćka – powiedziała nieśmiało.
A ja zobaczyłam przed sobą już prawie mężczyznę. Jej pierwszy chłopak był od niej zdecydowanie starszy.
– Miło mi – powiedziałam powściągliwie.
Tak szczerze powiedziawszy, to niezbyt podobało mi się to, że jej chłopak jest od niej o co najmniej kilka lat starszy. Obawiałam się, że nie tylko wciągnie ją w różnego rodzaju używki, ale także zażąda od niej dowodu miłości. A ona zostanie z sama i nie daj Boże w ciąży!
Na szczęście moje obawy okazały się bezpodstawne. Maciek okazał się naprawdę przyzwoitym facetem, który podobnie jak Asia był spokojny, poukładany i nad wiek poważny. Szybko przekonał mnie do siebie, a ja pozbyłam się wszelkich wątpliwości i uwierzyłam, że związek mojej córki ze sporo starszych chłopakiem może być jednak udany.
Niestety, nie wyszło im. Maciej wyjechał na studia do innego miasta, a ich związek w naturalny sposób się rozpadł. Ania przyjęła to ze spokojem – zupełnie tak jak się tego spodziewałam.
Nie podobało mi się to
Po kilku miesiącach przedstawiła mi kolejnego partnera. I tym razem też dzieliła ich spora różnica wieku.
– Nie uważasz, że jest dla ciebie trochę za stary? – zapytałam.
Starałam się, aby mój głos zabrzmiał spokojnie i nieco żartobliwie, ale w głębi duszy czułam lekki niepokój. Partner córki okazał się trzydziestopięcioletnim mężczyzną, który nie tylko był już po rozwodzie, ale dodatkowo miał też dwójkę dzieci.
– Oczywiście, że nie – usłyszałam. – Piotrek jest dojrzałym mężczyzną, a ja czuję, że traktuje mnie poważnie.
– Ale ty masz dopiero 19 lat – powiedziałam.
I o ile nie przeszkadzało mi, że Maciej był od niej o kilka lat starszy, to taka różnica wieku wydawała mi się lekką przesadą.
– No właśnie – parsknęła córka. – Jestem pełnoletnia i mogę się spotykać, z kim chcę – dodała.
Na taki argument nie miałam odpowiedzi. Obawiałam się, że jeżeli będę za bardzo naciskać, to córka gotowa się wyprowadzić z domu i przenieść do swojego nowego partnera.
Na szczęście nic takiego się nie stało. Ten związek Ani także nie przetrwał próby czasy, co przyjęłam z ogromną ulgą.
Córka wyjechała na studia
Jednak mój spokój trwał tylko chwilę. Po kilku miesiącach córka przedstawiła mi narzeczonego, który przebił wszystkich poprzednich. I chociaż zawsze wiedziałam, że woli starszych od siebie, to tym razem przesadziła.
Od razu po maturze córka wyjechała do innego miasta. Dostała się na wymarzone studia architektoniczne. Jaka ja byłam z niej dumna.
– Tylko uważaj tam na siebie – mówiłam, gdy pakowała walizki. Mój mąż czekał przy aucie, a na jego twarzy malował się wyraźny niepokój.
W pewnym sensie go rozumiałam. Ania była jego jedyną córką i nie chciał się z nią rozstawać. Jednak ja wiedziałam, że nie ma innego wyjścia. Poza tym wierzyłam w to, że nasze dziecko jest rozsądne i nie zrobi nic, co mogłoby przekreślić jej plany na przyszłość.
– Wszystko będzie dobrze – pocieszałam męża, gdy pożegnaliśmy się z naszym jedynym dzieckiem i wracaliśmy do domu. – Ania jest rozsądna i na pewno nie zrobi nic głupiego – dodałam.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że za kilka miesięcy wywinie taki numer.
Byliśmy ciekawi
Początkowo wszystko układało się po naszej myśli. Ania studiowała, pracowała i regularnie odwiedzała dom rodzinny. Wydawało się, że całym jej życiem jest nauka i praca.
– A nie masz jakiegoś chłopaka? – zapytał ją któregoś razu mój mąż.
Ania spojrzała na nas z tajemniczym uśmiechem.
– Mam – powiedziała po chwili. – Chociaż trudno nazwać go chłopakiem – dodała z uśmiechem.
To akurat wcale mnie nie zdziwiło. Biorąc pod uwagę preferencje naszej córki mogłam mieć pewność, że jej partner będzie od niej starszy.
– Przedstawisz go nam? – zapytałam.
Ania wyraźnie się zawahała, ale po chwili przytaknęła. Obiecała, że za kilka tygodni przywiezie go ze sobą.
Wyczekiwaliśmy tego dnia z niecierpliwością. Tym bardziej, że związek wydawał się naprawdę poważny. Podczas jednej z rozmów telefonicznych Ania powiedziała, że się zaręczyła.
– To teraz tym bardzie musimy go poznać – powiedziałam.
I zaprosiłam ich na niedzielny obiad.
Byłam w szoku
Nigdy w życiu nie przyszłoby mi do głowy to, co wydarzyło się kilka dni później. W niedzielne popołudnie usłyszałam dzwonek do drzwi, a gdy pobiegłam je otworzyć, to przeżyłam największy szok w swoim życiu. Na progu stała moja córka w towarzystwie posiwiałego mężczyzny. Był grubo po 50-tce.
– Mamo, przedstawiam ci Adama – powiedziała Ania. – To jest właśnie mój narzeczony.
Jeszcze raz spojrzałam na mężczyznę, ale nie docierało do mnie to, co zobaczyłam. Przecież on był starszy od niej o dobre 30 lat!
– Dzień dobry – wydukałam w końcu.
A potem zaprosiłam ich do środka.
Mąż nie wytrzymał
Cały obiad przebiegał w napiętej atmosferze. Razem z mężem czuliśmy się nieswojo i żadne z nas nie wiedziało, jak się zachować. Mój mąż cały czas spoglądał na swojego przyszłego zięcia, który był na pewno trochę starszy od niego. I wyraźnie czułam, że chce coś powiedzieć.
– To ile ma pan lat? – zapytał w końcu.
– W zeszłym miesiącu skończyłem 54 lata – padła odpowiedź. – Ale czuję się jak młody bóg – dodał narzeczony naszej córki.
A potem roześmiał się tak, jakby nie było nic dziwnego w tym, że zaręczył się z dziewczyną, która jest od niego ponad 30 lat młodsza.
Córka była uparta
Reszta wieczoru nie należała do tych najmilszych. Nie potrafiliśmy zaakceptować wyboru córki. A ona nie rozumiała, że przesadziła.
– Jesteś pewna, że tego chcesz? – zapytałam Anię, gdy tylko zostałyśmy same. Adam wyszedł zapalić, a mój mąż sprzątał ze stołu.
– Tak, jestem pewna – padła stanowcza odpowiedź. – Ja go kocham.
– Ale on mógłby być twoim ojcem! – wykrzyknęłam, nie mogąc opanować emocji.
Ania spojrzała na mnie i tylko wzruszyła ramionami.
– Nam to nie przeszkadza – odpowiedziała spokojnie.
A potem dodała, że musimy zaakceptować jej wybór. Ale jak mieliśmy pogodzić się z faktem, że nasza córka zakochała się w mężczyźnie, który był starszy nawet od jej ojca?
– Nigdy tego nie zaakceptujemy – powiedział mój mąż, który właśnie wszedł do kuchni i usłyszał ostatnie słowa córki.
Ania nie odezwała się ani słowem. A potem zabrała kurtkę i razem z Adamem opuściła nasz dom. Przez kolejne tygodnie próbowałam jej wyperswadować ten związek. Jednak nic z tego nie wyszło. Ania wciąż powtarzała, że kocha Adama i że zamierza ułożyć sobie z nim życie. Nic nie było w stanie jej przekonać, że być może popełnia największy błąd w życiu.
– Zamiast dziecku to będzie zmieniać pampersy temu dziadkowi – denerwował się mój mąż. A ja w duchu przyznawałam mu rację. Ale co mogliśmy zrobić? Nasza córka już wiele razy udowodniła, że potrafi dopiąć swego. I jedyne co nam w tej chwili pozostaje, to nadzieja, że i tym razem jej związek nie przetrwa próby czasu.
Maria, 49 lat
Czytaj także: „Wstyd mi za męża, bo szuka tylko okazji do łatwej kasy. Nie zabrudził rąk uczciwą robotą i jeszcze narobił problemów”
„Macierzyństwo obdarło mnie z marzeń i planów. Usychałam z żalu, aż spotkałam równie samotnego tatusia na placu zabaw”
„Gdy odziedziczyłam 600 tysięcy po dziadku, w myślach już wyruszałam w wielką podróż. Na drodze stanął jednak mój brat”