„Wstyd mi za męża, bo szuka tylko okazji do łatwej kasy. Nie zabrudził rąk uczciwą robotą i jeszcze narobił problemów”

rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, _KUBE_
„Popełniłam ogromny błąd, podtykając mężowi wszystko pod nos. Sprzątałam, gotowałam, robiłam zakupy, prałam, a on żył niczym pączek w maśle. Ja natomiast cieszyłam się, że jest mu dobrze i jest zadowolony”.
/ 18.07.2024 07:15
rozczarowana kobieta fot. Adobe Stock, _KUBE_

Darek nigdy nie kwapił się do roboty. Odkąd pamiętam, zawsze wystarczało mu absolutne minimum – ani mu się śniło kiwnąć palcem, żeby mieć chociaż trochę więcej. Woli wylegiwać się na kanapie i od czasu do czasu podłapać jakieś zajęcie, niż poszukać stabilnego zatrudnienia. Nie mogę patrzeć ludziom w oczy, bo wstyd mi za takiego wygodnickiego lenia.

Szybko wzięliśmy ślub

To, co na początku wydawało się słodkie, potem okazało się kulą u nogi Ja i Darek poznaliśmy się w liceum, ale zakochaliśmy się w sobie dopiero kilka lat później. Propozycja małżeństwa padła z jego strony bardzo szybko – w przeciągu zaledwie paru miesięcy, odkąd zaczęliśmy się spotykać, sformalizowaliśmy nasz związek.

Zawsze dbałam o to, aby ciepło domowego ogniska nie zgasło. Dzisiaj wiem, że popełniłam ogromny błąd, podtykając mężowi wszystko pod nos. On o nic nie musiał się starać. Byłam do tego stopnia zaślepiona miłością, że nie dostrzegłam w porę żadnej czerwonej flagi – a było ich całe mnóstwo. Sprzątałam, gotowałam, robiłam zakupy, prałam, a on żył niczym pączek w maśle. Ja natomiast cieszyłam się, że jest mu dobrze i jest zadowolony.

– Jakie to szczęście, że ciebie mam – często mi to powtarzał, co działało na mnie jak lep na muchy i niestety zachęcało do dalszego wcielania się w rolę służącej. – Naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobił, jesteś moim aniołem.

– Ja ciebie też kocham – odpowiadałam zachwycona i wpatrzona w niego jak w święty obrazek.

Nie dostrzegałam tego, że Darek najzwyczajniej w świecie mnie wykorzystuje.

Mąż był wygodny i leniwy

Nie chciało mu się pracować, choć jeszcze na początku naszej bliższej znajomości miał całkiem niezłą posadę. Niemniej pół roku po ślubie stracił etat, co tłumaczył kłopotami firmy i koniecznością redukcji zatrudnienia. Padło również na niego, w związku z czym musiał mieć czas na znalezienie czegoś nowego.

Stwierdziłam, że oczywiście go rozumiem i będę wspierać najlepiej, jak tylko potrafię. Minął miesiąc, a potem drugi i trzeci – pracy wciąż nie było widać na horyzoncie. Darek twierdził, że codziennie przegląda ogłoszenia i wysyła oferty, ale to nie jego wina, że nie ma odzewu. Kiedy okazywałam niezadowolenie, strasznie się denerwował.

Mówiłam mu, że z mojej pensji nie daję już rady nas utrzymywać, ponieważ koszty życia obecnie do niskich nie należą. Usłyszałam, abym rozejrzała się za dodatkowym źródłem dochodu, dopóki on czegoś nie znajdzie. Ręce mi opadły, nie wierzyłam własnym uszom. I bez tego miałam mnóstwo na głowie i odczuwałam zmęczenie. Między nami układało się coraz gorzej, a on winę przerzucał na mnie.

Myślałam, że dojrzeje

Gdy zorientowałam się, że jestem w ciąży, targały mną mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłam się, bo zawsze pragnęłam zostać mamą, ale z drugiej byłam przerażona. Darek nie miał pracy – co gorsza, odpuścił sobie jej szukanie, chociaż mi mówił rzecz jasna coś innego. Nasza rodzina miała się wkrótce powiększyć, a on zachowywał się jak gdyby nigdy nic.

W ogóle nie docierało do niego to, że będzie ojcem, a posiadanie dziecka wiąże się z większymi wydatkami. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem, a on wylegiwał się na kanapie i gapił w telewizor. Czasami znikał na kilka godzin bez jakichkolwiek wyjaśnień.

– Gdzie byłeś tyle czasu? – pytając go, starałam się zachować spokój, co stanowiło nie lada wyzwanie.

– A nic takiego – burknął pod nosem – to w sprawie pracy.

– Jakiej pracy?

– Jezu, czemu ty się czepiasz? – moje słowa podziałały na niego jak czerwona płachta na byka.

– Nie czepiam się, po prostu jestem ciekawa – nie podobał mi się ton głosu, jakim się do mnie odzywał.

– Skoro obiecałem, że ogarnę jakąś robotę, to tak będzie – fuknął.

– Chyba masz świadomość powagi sytuacji?

– Za kogo ty w ogóle mnie masz?

Z grubsza rzecz biorąc, tak oto wyglądały od dłuższego czasu nasze rozmowy. Nieodmiennie kończyły się w ten sam sposób, a mianowicie kłótnią.

Miałam dosyć

– Mam serdecznie dość wszystkiego – żaliłam się Monice.

Weź ty go kopnij w ten leniwy zadek – moja przyjaciółka nie darzyła Darka sympatią i się z tym nie kryła, a co więcej, niejednokrotnie ostrzegała mnie przed nim.

– I co wtedy? Nie poradzę sobie…

– A teraz to co niby robisz? – Monika nie mogła patrzeć na moją zbolałą minę. – Poza tym ja ci pomogę i twoja mama też.

– No tak, ale ja go kocham – westchnęłam ciężko. – Nie mogę ot tak go zostawić.

Przecież on tylko na tobie żeruje.

Monika miała rację i ja w głębi duszy doskonale o tym wiedziałam. Po tym, jak różowe okulary spadły mi z nosa, nie umiałam pogodzić się z prawdą o mężu i zaakceptować tego, że wcale nie jest taki wspaniały, jak mi się wydawało.

Był totalnie nieodpowiedzialny, a jego zniknięcia, do których dochodziło coraz częściej, doprowadzały mnie do szału. Kłótnie przeradzały się w dzikie awantury, podczas których nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że on ma ochotę mi przyłożyć. Co prawda, nie posunął się do czegoś takiego, ale zaczęłam się podświadomie obawiać, że jest do tego zdolny.

Odkryłam tajemnicę męża

Kłamstwo ma krótkie nogi – nie ma opcji, żeby nie wyszło na jaw
Któregoś dnia wróciłam do domu wcześniej. Darka nie było. Za to w skrzynce na listy zastałam kopertę z pieczątką biura komornika zaadresowaną do męża. Otworzyłam ją drżącymi dłońmi i zamarłam. Darek miał straszne długi – prawie 20 tysięcy złotych!

Nie miałam o nich bladego pojęcia, a przecież nie miał z czego ich spłacać. Niestety, nie posiadaliśmy rozdzielności majątkowej, co w praktyce oznaczało dokładnie tyle, że ja będę obciążona tym syfem. Kiedy wreszcie raczył pojawić się w mieszkaniu, zastał mnie zapłakaną. Siedziałam przy kuchennym stole, wpatrując się w pismo od komornika.

– Oczekuję wyjaśnień – rzuciłam krótko, ocierając łzy z policzków.
Nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Stracił cały swój animusz. Przyznał, że nabrał chwilówek, bo miał długi hazardowe – zamiast szukać pracy, grał na automatach. Natychmiast postawił się w roli ofiary, a ja nie miałam ochoty już dłużej wysłuchiwać tych kłamstw. Oznajmiłam, że potrzebuję czasu dla siebie i wyszłam. Od razu zadzwoniłam do Moniki

– Na co ty jeszcze czekasz? Zostaw go w cholerę i idź do adwokata, bo inaczej ugrzęźniesz w bagnie – jak zwykle była bardzo rzeczowa.

Odeszłam od niego

Pogadałyśmy parę minut, a potem zadzwoniłam do mamy z zapytaniem, czy przyjmie mnie pod swój dach. Zaznaczyłam, że to tymczasowe i jak się spotkamy, o wszystkim jej opowiem.

– Przyjeżdżaj, kiedy tylko chcesz.

Nie zwlekałam. Spakowałam trochę rzeczy i poinformowałam Darka, że z nami koniec. Miarka się przebrała i nie zamierzałam dłużej tolerować jego krętactw. Wkurzył się niemiłosiernie. Wykrzykiwał, że szybko pożałuję decyzji i do niego wrócę.

Nie omieszkał także nazwać mnie materialistką, bo skupiam się wyłącznie na tym, że on jest bez pracy – jakby kasa była najważniejsza. Zarzucił mi ponadto, że go nie wspieram. Nie chciało mi się reagować na te idiotyczne zarzuty, bo nie pojmował, że to on generuje problemy. 20 tysięcy hazardowych długów okazały się przysłowiowym gwoździem do trumny. W tym momencie pragnęłam skupić się na sobie oraz na dziecku.

Anita, 28 lat

Czytaj także: „Mąż marzył o aktywnym urlopie. On pływał na kajakach, a ja wiosłowałam do łóżka instruktora”
„Miałam serdecznie dosyć ciągłych zdrad męża. Kiedy w windzie spotkałam tę jego wymalowaną dziunię, coś we mnie pękło”
„Po 50-tce mąż zaczął mnie drażnić, a życie nudzić. Czułam, że pleśnieję i musiałam coś zmienić”

Redakcja poleca

REKLAMA