„Kochanek kusił mnie pikantnymi fantazjami. Gdy uległam, zamiast księżniczką, stałam się podnóżkiem dla króla”

zasmucona kobieta fot. Getty Images, Westend61
„Piotr był... samolubny. Oczekiwał, że wszystko będzie kręciło się wokół niego. Gdy tylko przeszliśmy do rzeczy, nie było już ani czułości, ani zaangażowania, o których wcześniej pisał. Wszystko sprowadzało się do tego, by on był zadowolony”.
/ 03.12.2024 19:30
zasmucona kobieta fot. Getty Images, Westend61

Nigdy nie miałam szczęścia do mężczyzn. To zdanie mogłabym wyryć sobie na nagrobku. Za każdym razem historia wyglądała podobnie: najpierw uniesienia, motyle w brzuchu, fascynacja. Potem rozczarowanie, smutek, czasem nawet łzy. A ja? Zawsze ta sama. Naiwna, łatwo się zakochiwałam, jeszcze szybciej wybaczałam, myśląc, że może tym razem będzie inaczej.

Myślałam, że on będzie inny

Piotra poznałam przez aplikację randkową. Nie miałam wielkich nadziei, ale akurat była sobota, nudziłam się, więc przesuwałam palcem w lewo i w prawo. Gdy pojawił się jego profil, zatrzymałam się. Uśmiechnięty, przystojny, z kilkudniowym zarostem, ubrany w elegancką koszulę. Opis: „Uwielbiam rozmowy o życiu przy dobrej kawie, szukam kogoś, z kim mogę zbudować coś prawdziwego”. Typowy tekst, ale było w nim coś ujmującego. Zdecydowałam się na „tak”. Kilka minut później pojawiło się powiadomienie: „To match!”.

Rozmowa zaczęła się lekko, z humorem. Piotr był elokwentny, inteligentny i miał wyczucie, co w aplikacjach randkowych nie jest wcale takie częste.

– Hej, jak się masz? – zaczął prosto, ale uroczo.

– Hej. Dobrze, jak każdy w sobotni wieczór: trochę się nudzę i tak sobie przesuwam palcem po ekranie.

Zaśmiał się, wysyłając uroczy emotikon z przymrużonym okiem. Z każdym kolejnym zdaniem łapałam się na tym, że pisanie z nim sprawia mi coraz większą przyjemność. Miał lekkie pióro, wiedział, kiedy rzucić żartem, a kiedy poruszyć poważniejszy temat. Nasze rozmowy szybko przeniosły się na dłuższe wiadomości, a potem na codzienne czaty.

Głębsza relacja przez ekran

W ciągu tygodni zbudowaliśmy coś na kształt intymności, choć widywaliśmy się tylko przez ekran telefonu. Piotr był dobry w słowach – opowiadał o swoich marzeniach, planach, zainteresowaniach. Wyobrażałam go sobie jako kogoś wyjątkowego, kogoś, kto naprawdę rozumie, czego kobieta potrzebuje. Wkrótce zaczęliśmy też żartować bardziej swobodnie, balansując na granicy flirtu.

– Powiedz mi, jakie jest twoje największe marzenie? – zapytał któregoś dnia.

– Chyba… znaleźć kogoś, z kim nie będę się czuła samotna – odpowiedziałam szczerze.

– A wiesz, że moje też? Może jesteśmy na dobrej drodze?

Zrobiło mi się ciepło na sercu. Wydawało mi się, że wreszcie trafiłam na kogoś, kto nie będzie tylko przelotnym zauroczeniem. Z czasem nasze rozmowy przeszły na bardziej pikantne tory. Piotr był w tym mistrzem. Potrafił opisywać rzeczy, które chciałby robić, tak sugestywnie, że aż mi się robiło gorąco. Miał talent do opowiadania o szczegółach, o tym, jak widzi nasze pierwsze spotkanie, jak zbliżamy się do siebie, jak jego dłonie poznają każdy centymetr mojego ciała. Nie będę udawać – te rozmowy zaczęły mocno na mnie działać.

W końcu przyszedł dzień spotkania

Po kilku tygodniach intensywnej wymiany wiadomości Piotr zaproponował spotkanie. Opóźnialiśmy je dotąd, bo nie pochodziliśmy z tego samego miasta. Byłam podekscytowana i przerażona jednocześnie. Bałam się, że wyobraziłam sobie zbyt wiele i że zderzenie mojego cyber-chłopaka z realnym mężczyzną, którego spotkam, może być trudne.

Spotkaliśmy się w niewielkiej kawiarni w centrum miasta. Oniemiałam, kiedy go zobaczyłam. Na żywo wyglądał jeszcze lepiej niż na zdjęciach – wysoki, z błyskiem w oku i głosem, który mnie uspokajał. Na początku byłam zawstydzona. Wymienialiśmy takie pikantne wiadomości, a teraz mieliśmy tak po prostu rozmawiać o książkach i pogodzie? Nie wiedziałam, jak przejść do większej zażyłości na żywo. Na szczęście, rozmowa była lekka i sama toczyła się w odpowiednim kierunku. Już po godzinie spotkania wiedziałam, że nie skończy się tylko na kawie.

Kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania, czułam się jak bohaterka romansu. Piotr był czuły, a jego spojrzenie mówiło więcej niż słowa. Chwycił mnie w talii, pocałował z pasją, a potem delikatnie poprowadził do sypialni. Nigdy nie byłam tak traktowana przez żadnego mężczyznę. Nigdy nie byłam bohaterką żadnej romantycznej sytuacji – przeważnie po prostu wszystko działo się samo, albo facet mało seksownie pytał czy mam ochotę „pofikać”. Jak mówiłam, naprawdę nie miałam szczęścia do partnerów.

Byłam przekonana, że znajomość z Piotrem odmieni ten trend, ale... to, co wydarzyło się potem, zupełnie nie przypominało naszych wcześniejszych rozmów. Piotr był... samolubny. Oczekiwał, że wszystko będzie kręciło się wokół niego. Gdy tylko przeszliśmy do rzeczy, nie było już ani czułości, ani zaangażowania, o których wcześniej pisał. Wszystko sprowadzało się do tego, by on był zadowolony. A ja? Pomimo wcześniejszych zapewnień, że sprawi, że mój świat zawiruje, stracił zainteresowanie, kiedy tylko spełnił swoje własne potrzeby.

Kolejny egoista na mojej drodze

Kiedy było po wszystkim, Piotr przeciągnął się i powiedział z uśmiechem:

– No i co, mówiłem, że będzie świetnie?

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Świetnie? Dla kogo? Dla niego na pewno. Ja czułam się oszukanaMimo to postanowiłam dać mu drugą szansę. Może był zestresowany? Może się spieszył? Przecież ludzie mają prawo do niedoskonałości, prawda? Chciałam wierzyć, że to, czego doświadczyłam, nie jest prawdziwym obliczem Piotra. Niestety, w kolejnych tygodniach bardzo pracował na potwierdzenie moich obaw...

Z każdym kolejnym spotkaniem utwierdzałam się w przekonaniu, że Piotr to mistrz słów, ale fatalny partner – nie tylko w łóżku, ale i w życiu. Nieustannie mówił o sobie, o swoich sukcesach, oczekiwał pochwał i uwagi. Gdy zwracałam mu uwagę, że moglibyśmy bardziej skupić się na sobie nawzajem, tylko wzruszał ramionami.

– Wiesz, Ania, faceci tacy jak ja po prostu potrzebują więcej uwagi. To naturalne.

Pewnego wieczoru, po kolejnym jego monologu o tym, jak ciężko pracował, a ja „powinnam go docenić”, coś we mnie pękło.

– Piotr, a może zapytasz wreszcie, jak ja się czuję? Co u mnie?

Spojrzał na mnie z zaskoczeniem, jakby nigdy wcześniej o tym nie pomyślał. Wyglądał na skonsternowanego.

– No... To co u ciebie?

Zaczęłam opowiadać, ale nie musiałam długo czekać, żeby rozmowa znowu zeszła na niego. Szybko znalazł punkt zaczepienia i, myślę, że zupełnie mimowolnie, znowu zaczął opowiadać o sobie, choć pewnie wydawało mu się, że tylko żywo reaguje na to, co mówię.

I tyle go widziałam...

Tamtego wieczoru postanowiłam zakończyć tę znajomość. Napisałam mu długą wiadomość, w której wyjaśniłam, że nie mogę być z kimś, kto widzi tylko siebie. Myślałam, że może znowu obudzę w nim zdobywcę, który zauważy, że wymykam mu się z rąk i znowu zacznie się starać. Liczyłam, że znowu zacznie przede mną snuć romantyczne wizje i, choć pewnie byłoby z jego strony nieszczerze, w tamtym momencie pragnęłam znowu się trochę pooszukiwać i dać się ponieść tej pasji, którą dzieliliśmy na początku znajomości. Niestety, Piotr ewidentnie poczuł się bardzo pewnie i odpowiedział mi tylko krótko:

– Szkoda. Myślałem, że jesteś inna.

I to było tyle. Nie czuł potrzeby walczyć albo nawet dociekać, dlaczego go tak odebrałam. Od razu założył, że mówię bzdury i pewnie coś sobie wymyśliłam. Że jak? Że on? Nieidealny? Niewystarczający dla kobiety? Niemożliwe!

Patrząc z perspektywy czasu, cieszę się, że nie pozwoliłam tej znajomości trwać dłużej. Piotr nauczył mnie jednej rzeczy: czasem ludzie, którzy są mistrzami w gadce i przepięknie malują wizje słowami, okazują się zupełnie inni w rzeczywistości. Teraz wiem, że zasługuję na więcej – nie na bajeranta, lecz na kogoś, kto naprawdę będzie potrafił kochać.

Anna, 31 lat

Czytaj także:
„Miałam kochanek na pęczki, bo potrzebowałem odskoczni. Gdy się wyszalałem, z nosa spadły mi różowe okulary”
„Moja 18-letnia córka lekcje biologii potraktowała ambitnie. Teraz zamiast do matury, szykuje się do bycia matką”
„Kłócę się z synową nawet o ustawienie kubków w szafce. W końcu nadarzyła się okazja do zemsty”

Redakcja poleca

REKLAMA