„Eks odszedł do innej, więc puściłam go z torbami. Dorabia na śmieciówkach, żeby moi synowie mieli najnowsze smartfony”

kobieta fot. iStock by Getty Images, Rick Gomez
„Nie przestawałam się domagać, nawet gdy na świat przyszły dwie córeczki Janka. Myślałam, że pewnie ledwo wiąże koniec z końcem, ale przecież to nie mój problem. Jakby mnie nie porzucił, to by takich kłopotów nie miał!”.
/ 01.08.2024 21:15
kobieta fot. iStock by Getty Images, Rick Gomez

Poznałam go w pociągu w drodze na urlop nad Bałtyk. Jako że całą podróż spędziliśmy na korytarzu, zaczęliśmy gadać. Dowiedziałam się, że Janek dopiero co zerwał z dziewczyną i postanowił ruszyć w podróż, by przemyśleć parę spraw. Kolejnego dnia, nie planując tego, spotkaliśmy się znowu na plaży. Od tego momentu zaczęliśmy spędzać ze sobą całe dnie i szybko doszło do czegoś więcej.

Nie spodziewałam się tego

Po paru tygodniach zadzwoniłam do Janka, mówiąc, że koniecznie musimy się zobaczyć.

– Hej, mam ci coś do zakomunikowania.

– Ja również! – wykrzyczałam. – Spodziewam się dziecka!

– To… fantastycznie – z wysiłkiem wydusił z siebie.

Jego twarz momentalnie zrobiła się biała jak ściana, a uśmiech zniknął z ust, ale nie dał nogi, tylko dopytał o szczegóły. No i od razu powiedział, że weźmie ze mną ślub.

– A co ty chciałeś mi powiedzieć? – spytałam, gdy już miałam wyjść.

– E tam, nic takiego – odparł, wzdychając.

Minęło parę lat od tamtych wydarzeń, zanim w końcu zdecydował się wystąpić o rozwód. Wtedy to wyznał mi, że tamtego dnia zamierzał powiedzieć mi o tym, że wrócił do swojej byłej partnerki. Mimo to w tamtych okolicznościach stanął na wysokości zadania i zachował się jak prawdziwy facet.

Jeszcze przed narodzinami dziecka stanęliśmy na ślubnym kobiercu, a Janek, po skończeniu aplikacji, zaczął pracować jako prawnik w firmie swojego taty. Niedługo potem na świat przyszły nasze bliźnięta… Pierwsze trzy lata ich życia były dla mnie niesamowicie pracowite i intensywne.

Stanął na wysokości zadania

Mój mąż Janek wpadł na pomysł, żeby zatrudnić panienkę do opieki nad dzieciakami. Chciał, żebym miała trochę luzu i mogła czasem wyrwać się z domu. Nigdy nie wpadliśmy na to, żeby zrobić sobie razem jakiś wypad. Gdyby nie nasze pociechy, to właściwie nic by nas ze sobą nie trzymało. Czasami mijały całe dnie, kiedy nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa.

Gdy Adaś i Maks poszli do przedszkola, ja zaczęłam organizować mieszkanie, które dostaliśmy od rodziców mojego męża. Dziadkowie wprost przepadali za wnukami, więc malcy byli rozpieszczani.

Nawet nie pomyślałam, że to wszystko może skończyć się dramatem… Pewnego popołudnia mąż wrócił wcześniej z pracy i z grobową miną poprosił o rozmowę. Byłam przerażona, myślałam, że jest poważnie chory albo wplątał się w jakieś kłopoty w kancelarii! A on ni stąd, ni zowąd… oświadczył, że chce się rozwieść. Wyszło na jaw, że od pewnego czasu widuje się ze swoją sympatią z dawnych lat.

– Słuchaj, oboje dobrze wiemy, że tak naprawdę łączą nas tylko dzieciaki – tłumaczył mi, jakbym był przedszkolakiem. – Nie martw się, dopilnuję, żebyście mieli wszystko, czego potrzebujecie. Tobie też będę dawał kasę na utrzymanie…

Nie miał innego wyjścia!

Wynajęłam świetnego prawnika i doprowadziłam do rozwodu z orzeczeniem o winie męża, zasądzeniem alimentów na mnie i nasze pociechy, a na dodatek otrzymałam dom. Rzecz jasna, natychmiast go sprzedałam, bo na co mi taki pałac? Zainwestowałam w komfortowe mieszkanie na luksusowym osiedlu.

Nie miałam oporów, żeby żądać od niego dla mnie i chłopaków tego, co najlepsze. Na każde święta czy urodziny domagałam się, by dostawali najnowocześniejsze gadżety.

– Zwróćcie się do tatusia – odpowiadałam, gdy chcieli, żebym im coś kupiła. – Na bank wam to załatwi.

Nie przestawałam się domagać, nawet gdy na świat przyszły dwie córeczki Janka. Myślałam, że pewnie ledwo wiąże koniec z końcem, mając na głowie czworo maluchów i dwie kobiety, ale przecież to nie mój problem, prawda? Jakby mnie nie porzucił, to by takich kłopotów nie miał!

Niech sypie kasą!

Bliźniacy dorastali, a wraz z nimi rosły ich wymagania. Zagraniczne wczasy, lekcje językowe i dodatkowe hobby – to wszystko kosztowało majątek. Moi chłopcy też to zauważyli. Pewnego dnia Adam przyszedł do mnie z poważną miną.

– Mamo, ani Anita, ani Klaudia nie uczęszczają na zajęcia po lekcjach. Poza tym ich rowery są bardziej wysłużone niż nasze, a i pokoje mniejsze… Klaudia wspominała też, że bluzkę dostała po swojej kuzynce, bo tamta już z niej wyrosła. Dlaczego tak się dzieje?

– Być może taki styl życia bardziej im odpowiada – stwierdziłam.

No bo co miałam mu powiedzieć? Że staremu kasy brakuje, bo całą forsę przepuszcza na naszych synów? Prawdę mówiąc dopiero jak Janek powiedział, że chce obniżyć alimenty, to się zorientowałam, jak kiepsko z kasą u niego. Mówił coś o kryzysie, ale ja go wtedy wyśmiałam i pogoniłam. Też coś, wymyślił sobie oszczędzanie akurat na dzieciakach! Fakt, moi chłopcy dali sobie spokój z drogimi fanaberiami, a nawet latem pracowali u ojca w biurze, ale ze mną to zupełnie inna bajka!

Obiecałam sobie, że już nigdy nie stanę na ślubnym kobiercu, aby nie utracić swojego źródła dochodu. Nie oznacza to, że nie spotykałam się z facetami, jednak bardziej odpowiadały mi luźne znajomości niż poważna relacja.

Żyłam na jego rachunek

Problem w tym, że żaden z moich partnerów nie potrafił zrozumieć, że to fantastyczny styl życia i zarzucali mi, że jestem wyrachowana i patrzę tylko na pieniądze. Odkąd synowie wyjechali na studia, zaczęłam się nudzić, więc poświęciłam się aranżacji wnętrz.

Moi zamożni sąsiedzi mieli niezbyt przyjazne stosunki z fiskusem i woleli płacić mi pod stołem za moje usługi. Kiedyś jedna z sąsiadek, oczarowana efektami mojej pracy, zaproponowała mi wystrój jej firmy. Niestety, musiałabym wtedy założyć własną działalność, co wiązałoby się z utratą świadczeń alimentacyjnych od byłego męża. Postanowiłam więc tego nie robić i dalej pracowałam na czarno. I tak było aż do tego pamiętnego, wiosennego dnia…

Gdzieś około dwunastej, gdy przeglądałam tkaniny do renowacji siedzeń krzeseł, do moich uszu dotarł dźwięk syren wozów strażackich i ambulansów. Podbiegłam do parapetu, ale z daleka było widać jedynie unoszące się ciemne chmury dymu. Włączyłam na regionalny kanał telewizyjny.

„W porannych godzinach nastąpiła eksplozja w budynku w śródmieściu” – dotarła do mnie wiadomość. „Mieściło się tam sporo firm i biur. Trwa przeszukiwanie rumowiska, na ten moment brak informacji o ofiarach śmiertelnych”.

Usłyszałam dźwięk telefonu. Dzwonił Maks.

– Przez ciebie to wszystko! – wydarł się.

– Nie wygłupiaj się – zdenerwowałam się. – Myślisz, że podstawiłam ładunek wybuchowy, czy co?!

Oskarżał mnie

– Gdyby nie ty, taty mogłoby tam nie być! – był bliski łez. – To przez ciebie zmuszony był brać fuchy i został prawnikiem doradzającym w tym budynku. A teraz nie możemy się z nim skontaktować!

Opadłam jak sflaczała szmaciana lalka, raptem zabrakło mi powietrza. No bo ja wcale tego nie planowałam! Skąd niby miałam wiedzieć, że Janek tyrał po godzinach? Co prawda w ostatnim czasie jego cera zrobiła się blada, a pod oczami miał sińce, ale że przeze mnie miałby się zaharowywać na śmierć?

Popędziłam ile sił w nogach do domu Janka i Olgi, żeby tam poczekać, aż coś będzie wiadomo.
Olga nie kazała mi wyjść (ja bym tak postąpiła…). Zamiast tego uścisnęła mi dłoń na przywitanie, mówiąc, że cisza to dobry znak. Siedzieliśmy w kuchni całą rodziną. Od czasu do czasu próbowaliśmy się dodzwonić do Janka, ale nadal niczego nie udało nam się ustalić.

Naraz rozległ się dźwięk otwieranych drzwi frontowych.

– Matko Boska, nareszcie jesteś! – Olga rzuciła mu się w ramiona.

Następnie cała nasza ekipa stała przytulona do siebie, roniąc łzy niczym stado bobrów.

– Akurat jadłem obiad z kontrahentem, gdy to wszystko się wydarzyło – wytłumaczył Jasiek.

Parę dni po tej rozmowie poszłam do biura prawnego Jasia i przystałam na zmniejszenie płaconych przez niego alimentów tymczasowo o połowę. Potrzebuję jakichś funduszy na „świeży start”. Planuję bowiem założyć działalność gospodarczą. Mój eks partner zadeklarował wsparcie w tej kwestii. Sprawy prywatne odłożę na później.

Ilona, 47 lat

Czytaj także:
„Za męża wzięłam sobie nieudacznika. Umie sprawić, że ze ścian spada tynk, a rury pękają pod jego dotykiem”
„Mąż traktował mnie jak mebel i omijał łukiem. Moje skostniałe wnętrze rozpalił chłopak z aplikacji”
„Mąż miał mnie za darmozjada, więc zażądał rozwodu. Myślał, że będę za nim płakać, a ja śmiałam mu się prosto w twarz”

Redakcja poleca

REKLAMA