„Za męża wzięłam sobie nieudacznika. Umie sprawić, że ze ścian spada tynk, a rury pękają pod jego dotykiem”

mężczyzna majsterkowicz fot. Getty Images, Maria Korneeva
„Gdziekolwiek Kuba się nie pojawił, zawsze coś szło nie tak, jak trzeba. Raz niechcący oparł się o wieszak i urwał haczyk. Mój nowy płaszcz miał teraz sporą dziurę. A któregoś dnia zlew się zapchał. Kuba zabrał się do naprawiania, ale przypadkiem oderwał kolanko. Pół kuchni było zalane brudną wodą”.
/ 19.07.2024 08:30
mężczyzna majsterkowicz fot. Getty Images, Maria Korneeva

Czasami robiło mi się słabo, gdy patrzyłam na mojego faceta, walczącego z drobnymi naprawami. Wyczekiwałam katastrofy, albo tego, że zaraz zrobi sobie krzywdę. Taki już jego urok.

Nie był moim ideałem

– Magda, jesteś prawdziwą szczęściarą, że masz faceta, któremu tak bardzo na tobie zależy – stwierdziła moja kumpela, przestawiając róże w bukiecie od Kuby.

– Chyba masz rację – odparłam z lekkim wahaniem w głosie.

– Jak to: chyba? Przecież regularnie przynosi ci kwiaty, słodkości, ciągle chodzicie razem na jakieś romantyczne kolacyjki. Chyba nie ma wątpliwości, że mu na tobie zależy, co?

– Wiesz, co? Mam obiekcje co do naszej relacji – powiedziałam z niepewnością. – Kuba to naprawdę wspaniały facet, ale raczej nie nadaje się na małżonka. Kompletnie nie radzi sobie z męskimi pracami. Jeśli tylko coś przestaje działać, to można być pewnym, że on ma z tym wiele wspólnego. Ciągle przytrafiają mu się jakieś nieszczęścia. Gdy gdzieś razem idziemy i po drodze trafia się jakaś dziura, to Kuba z pewnością w nią wpadnie.

– I co z tego wynika? Facet ma pod górkę, ale to przecież nie świadczy o tym, że jest kiepski, nie uważasz?

– Na początku też tak sądziłam – przytaknęłam. – Ale zastanawiam się, czy byłabym w stanie związać się na amen z kimś, kto jest taką ciapą i wiecznie ściga go pech...

Zeswatali nas wspólni znajomi

Powtarzali, że to sympatyczny, spoko gość i nie sposób go nie polubić. No i faktycznie, dokładnie taki był. Zauroczył mnie podczas jednej z imprez. Pomyślałam sobie: „Ten chłopak to nawet w najgorszej sytuacji potrafi doszukać się czegoś pozytywnego. I co z tego, że nie wygląda jak model z katalogu? Już parę razy dałam się nabrać na takich lalusiów, którzy potrafili tylko gadać i myśleć o swojej osobie”.

Między nami zaiskrzyło i wkrótce zaczęliśmy ze sobą chodzić. Byłam pewna, że w końcu spotkałam tego wyjątkowego faceta. Z biegiem czasu zrozumiałam jednak, dlaczego ten świetny chłopak wciąż był singlem. Żadna dziewczyna nie potrafiła znieść jego ciągłego pecha, który towarzyszył mu cały czas.

Pewnego dnia mój laptop odmówił posłuszeństwa. Potrzebowałam go nie tylko do pracy zawodowej, ale miałam na nim też superważne pliki, których nie mogłam zaprzepaścić. Sądziłam, że każdy facet ogarnia komputery, więc zadzwoniłam do Kuby z prośbą o pomoc.

– Niedługo do ciebie dotrę – zapewnił, po czym porzucił to, co robił, aby pędzić mi z pomocą.

– No i jak? Uda się go jeszcze poskładać? – drążyłam temat, gdy zasiadł przy laptopie.

– Yyy, raczej tak – odparł. – W ciągu jakichś trzydziestu minut powinien być z powrotem w pełni funkcjonalny.

Obiecane trzydzieści minut wydłużyło się do prawie czterech godzin.

– Dlaczego tyle to trwa? – dopytywałam się zniecierpliwiona, podczas gdy Kuba nadal gapił się w monitor.

– Dosłownie sekunda i będzie skończone – zapewniał.

– Potrzebuję łyka kawy – mruknęłam. – Napijesz się ze mną?

– Z chęcią się skuszę.

Jak można mieć takiego pecha?

Dopiero później zdałam sobie sprawę, że poczęstowanie Jakuba kawą okazało się fatalnym posunięciem. Zupełnie nie rozumiem, jak do tego doszło, ale mój chłopak, oczywiście nie specjalnie, wylał cały kubek gorącego napoju prosto na klawiaturę mojego komputera, z którego poleciały iskry, a chwilę potem uderzyła mnie woń spalonych części.

– O rany, strasznie cię przepraszam! – poderwał się z miejsca i zaczął wycierać rozlaną kawę z laptopa.

– Zrób coś, bardzo cię proszę! Nie mogę pozwolić sobie na utratę tych danych! – wrzasnęłam.

– Zabiorę go do naprawy, na pewno go tam odratują – powiedział i już go nie było.

Reperacja komputera zajęła wprawdzie sporo czasu, bo aż miesiąc, ale przynajmniej odzyskałam wszystkie pliki. Na całe szczęście Jakub użyczył mi swojego laptopa, abym mogła normalnie wykonywać obowiązki zawodowe. Co dwa dni odwiedzał mnie z bukietem róż albo pudełkiem czekoladek jako forma zadośćuczynienia za swoje przewinienie. Błagał mnie o wybaczenie tak długo, że finalnie nie potrafiłam już dłużej żywić do niego urazy. W końcu kierowały nim dobre intencje, a fakt oblania mojego sprzętu kawą był tylko czystym wypadkiem.

Kiedyś z kolei jednemu z krzeseł w mojej kuchni urwała się noga.

– Skarbie, ja się tym zajmę – Kuba z miejsca zadeklarował chęć pomocy.
Duma go rozpierała

„Mebel to nie laptop. Nie można go w prosty sposób uszkodzić” – przeszło mi przez głowę. Mój ukochany przykleił nóżkę, przetestował jej stabilność i wszystko zdawało się być w porządku. Był taki zadowolony z siebie! Jednak po paru dniach, kiedy usiadłam na krześle i wyciągnęłam się do tyłu, żeby rozprostować kości, usłyszałam głośne pęknięcie i moment później wylądowałam na ziemi.

„Zbieg okoliczności” – szybko to sobie wytłumaczyłam, ufając bezgranicznie swojemu ukochanemu. Jednak takie zbiegi ciągle miały miejsce, gdziekolwiek tylko pojawił się Jakub. Rozbite naczynia i popękane szkło stało się dla mnie chlebem powszednim. Mojemu chłopakowi wystarczyło lekko musnąć wieszak, by urwał się kolejny haczyk i mój nowy płaszczyk w jedną chwilę miał sporą dziurę. A gdy pewnego dnia zapchał się odpływ w zlewie? Kuba, chcąc to naprawić, przypadkiem oderwał element rury i brudna woda rozlała się po całej kuchni.

Miał też swoje dobre strony

Zdarzały się także przyjemniejsze chwile. Chyba nigdy wcześniej nie otrzymałam takiej ilości bukietów, jaką zasypywał mnie Kuba. Pewnego razu napomknęłam jedynie, że przepadam za ptysiami, a już kolejnego poranka je dostałam. Bywało, że zrywał się bladym świtem, aby zorganizować świeże pieczywo, przyjść do mnie i zaserwować śniadanie w pościeli. Nikt wcześniej nie dogadzał mi w taki sposób. Nie chodzi tu o kosztowne i wymyślne upominki, a o te wszystkie drobiazgi, które powodują, że codzienne życie staje się znacznie przyjemniejsze.

Gdy dopadła mnie choroba, Kuba opiekował się mną jak nikt inny, nawet lepiej niż mama. Biegał po leki, zaparzał mi zioła, chodził na zakupy, porządkował mieszkanie i po prostu spędzał ze mną czas. Od kumpli pożyczył górę romantycznych komedii na płytach, żebym się nie nudziła podczas jego nieobecności, gdy był w pracy.

– Nie da rady cię nie kochać, wiesz? – powtarzałam mu wielokrotnie. – Nawet z tym twoim brakiem szczęścia.

– Nie, Magda – mówił wtedy. – Ja nie mam pecha. Jestem największym farciarzem na świecie, bo ty jesteś przy mnie.

Tamtego mroźnego wieczoru, podczas seansu przed szklanym ekranem, usłyszałam niepokojące odgłosy dochodzące zza szyby. Zajmuję lokal na niskim piętrze, więc momentalnie poczułam, jak zalewa mnie fala przerażenia. Chwyciłam kuchenny przyrząd do rozbijania kotletów i na palcach ruszyłam w stronę drzwi na taras. W pewnym momencie rozległ się trzask, a zaraz po nim czyjś stłumiony jęk bólu.

Z trudem oddychałam, bo prawie sparaliżował mnie lęk. Trzęsącymi się dłońmi chwyciłam za klamkę i uchyliłam drzwi, żeby sprawdzić, co się dzieje na balkonie, ale był pusty. Wtem usłyszałam dziwne pojękiwania dobiegające z dołu. Niepewnie zerknęłam w stronę ogródka i wtedy go dostrzegłam – to był Kuba, leżał między krzakami.

– A co ty tutaj wyrabiasz?! – krzyknęłam.

– Chciałem ci zrobić niespodziankę – sapnął. – Przyniosłem bukiecik…

Zerknęłam na skute lodem podwórko, które było zasypane porozrzucanymi tulipanami.

– No, wchodź już – mruknęłam pod nosem.

Kiedy wróciliśmy do mieszkania, zobaczyłam, że ma pełno zadrapań i siniaków.

– Dlaczego, u licha, pomyślałeś, żeby dostać się do środka przez balkon?! – zapytałam zaskoczona.

– No wiesz, chciałem cię zaskoczyć… – odpowiedział z wyraźnym bólem w głosie. – Wyobraź sobie, jakby to wyglądało, gdybym wspiął się na górę z naręczem róż. Bardzo romantycznie, nie uważasz?

– Jasne, że by mi się to spodobało, ale pod warunkiem, że balkon byłby otwarty, a ty nie połamałbyś roślin i nie zrobiłbyś sobie przy tym krzywdy!

Zawsze mogłam na nim polegać

Kuba to świetny facet. Zawsze mogę na niego liczyć, niezależnie od rezultatu. Choć jesteśmy razem już od ponad roku, moje emocje ciągle szaleją i cały czas mam motyle w brzuchu. Kiedy mnie rozpieszcza, przepełnia mnie ogromne uczucie, ale z drugiej strony, gdy odstawia te swoje wygłupy, zaczynam się zastanawiać, czy do siebie pasujemy.

„No dobra, a co jeśli ten facet w przyszłości poprosi mnie o rękę? – zastanawiałam się. – Czy taki ciamajda i życiowy niedorajda na pewno nadawałby się na mojego męża? Prześladuje go totalny pech, ciągle coś mu nie wychodzi. W naszym małżeństwie to raczej ja musiałabym rządzić”.

Trudno było powiedzieć, jak potoczą się dalsze nasze losy, do czasu wizyty u matki mojego partnera. Okazała się cudowną i rozsądną osobą. Natychmiast przypadła mi do gustu. Wtedy też zauważyłam, jak mocno Kuba ją kocha i troszczy się o nią. Podczas naszego pobytu praktycznie w ogóle nie dał jej się ruszyć z kanapy – osobiście zaparzył herbatę, podał ciasto, skakał wokół nas obu.

– To porządny chłopak – zwierzyła mi się kobieta, kiedy ten poszedł pozmywać naczynia. – Zdaję sobie sprawę, że bywa życiowym fajtłapą, ale w to, co robi, angażuje się całym swoim sercem. I nigdy się na nim nie zawiodłam.

W tamtym momencie zdałam sobie sprawę, że on również nigdy nie zawiódł także mnie. W każdej sytuacji mogłam na nim polegać. Bez względu na to, czy był to środek nocy, czy sam dzień, i jak bardzo byłby zapracowany. Za każdym razem, kiedy zwracałam się do niego o wsparcie czy pomoc miałam pewność, że mogę na niego liczyć, chociaż efekty bywały różne.

Ostatnio naszła mnie taka refleksja: jaki jest sens wiązać się z facetem, który poradzi sobie z każdą domową usterką, ale kompletnie nie ma pojęcia, jak o mnie zadbać? Przecież od takich napraw są specjaliści, których można wezwać. O wiele rzadziej trafia się ktoś, kto umie podnieść na duchu i rozchmurzyć, gdy dopada dołek.

Magda, 28 lat

Czytaj także:
„Nadopiekuńczość matki zniszczyła mi życie. Mąż nie wytrzymał tego, że teściowa podaje mu zupki i pierze gacie”
„Nudziłam się w łóżku, więc poderwałam przystojnego sąsiada. Mąż był zadowolony, że przestałam narzekać”
„Mój mąż oczekuje braw, gdy posprząta nasz dom. Za chwilę dam królewiczowi szczotkę do wc i powiem, że to jego berło”

Redakcja poleca

REKLAMA