„Dziadek całe życie się o mnie troszczył, a ja wyszedłem na łajdaka. Nie było mnie przy nim, gdy tego potrzebował”

samotny dziadek fot. Adobe Stock, luciano
„– Ostatnio dziadek skarżył się, że gorzej się czuje. Mówił, że nie ma już siły, że ma problemy z pamięcią. Mówiłam, żeby umówił się do lekarza, ale twierdził, że nie ma takiej potrzeby. Zresztą wiesz, że on nie ufa doktorkom”.
/ 17.05.2024 08:30
samotny dziadek fot. Adobe Stock, luciano

Mogę powiedzieć, że nie znałam rodziców, a i oni nie mogli o mnie nic powiedzieć. Moim opiekunem i prawdziwym przyjacielem, któremu mogłem się zwierzyć ze wszystkich problemów, był dziadek Stefan.

To on mnie wychowywał

Moja matka była ekspedientką w sklepie. Wstawała wcześnie rano, gdy ja jeszcze spałem. Po powrocie z pracy nie miała już siły, by ze mną się pobawić lub chociaż porozmawiać. Na szybko coś jadła, szła pod prysznic i od razu szła spać. Ojciec natomiast ciągle zajmował się alkoholem, to było jego hobby. Przepijał wszystko, co zarabiał jako robotnik w fabryce. Na szczęście nie robił awantur, gdy był całkiem pijany, od razu kładł się spać.

Gdy poszedłem do pierwszej klasy, dziadek codziennie pokonywał ponad 30 kilometrów w jedną stronę, by rano przygotować mnie do szkoły. To on mnie budził, robił mi drugie śniadanie i razem ze mną pakował plecak. Gdy ja miałem lekcje, dziadzio w tym czasie ogarniał nasze niewielkie mieszkanie, sprzątał i gotował nam obiady.

To do niego kierowałem swoje kroki, gdy byłem smutny. To właśnie jego prosiłem o rady, gdy nie mogłem poradzić sobie z jakimś problemem. On zawsze potrafił mnie wysłuchać i doradzić. Czasami wystarczyło tylko tyle, że mnie przytulił i szepnął na ucho, że zawsze mogę na niego liczyć. Był moją bezpieczną przystanią, czego nigdy nie mogłem powiedzieć o swoich rodzicach.

Dziadek nigdy mnie nie potępił za moje wybory i nietrafione decyzje, mimo że czasami uważał je za niewłaściwe. To jemu zwierzałam się ze wszystkich krępujących spraw, to on kupił mi pierwszą paczkę prezerwatyw i ostrzegł, bym nie zmarnował sobie życia.

Im starszy byłem, nasze relacje nieco się rozluźniały. Wiem, że to naturalna sytuacja. W tamtym czasie to ja częściej jeździłem do dziadka. Zostawałem u niego na weekend, czas spędzaliśmy na rozmowach do bladego świtu. Opowiadałem mu o swoich rozterkach, on raczył mnie historyjkami z czasów młodości. Wyciągał wtedy stare zdjęcia i ze wzruszeniem mówił o babci, której nie miałem możliwości poznać.

Wreszcie poszedłem na swoje

W moim miasteczku nie trzymało mnie praktycznie nic. Nie miałem zbyt wielu przyjaciół, a perspektywy na lepszą przyszłość malowały się w szarych barwach. Wyjechałem do Krakowa, gdzie planowałem studia zaoczne, aby móc pogodzić je z pracą. Zatrudniłem się w firmie logistycznej, w której zajmowałem się prowadzeniem biura. Ogarniałem dokumenty, przyjmowałem zlecenia, rozliczałem kierowców. Tak naprawdę byłem tam od wszystkiego.

Nie zarabiałem zbyt dużo, mój budżet nie pozwalał mi na zbyt wiele, ale byłem naprawdę szczęśliwy. Wreszcie miałem wokół siebie znajomych, swoje własne życie. W tym czasie kontakt z dziadkiem stał się sporadyczny i ograniczał się tylko do kilku spotkań w ciągu roku. O tym, że znalazł się w szpitalu, poinformował mnie ojciec, o dziwo był trzeźwy. Nie chciał mi zdradzić powodów hospitalizacji, więc czym prędzej wsiadłem w pociąg i ruszyłem do domu.

Nie mogłem wysiedzieć w miejscu, bo ciągle zastanawiałem się, co takiego się wydarzyło. Dziadek miał już 75 lat i w jego wieku mogą dopaść człowieka różne choróbska. A może to był jakiś wypadek? Może ktoś zrobił mu krzywdę? Do rodzinnego domu wpadłem prawie razem z drzwiami. Ojciec leżał na kanapie, matka siedziała w dużym pokoju i płakała.

– Możesz mi wreszcie powiedzieć, o co chodzi? – krzyknąłem do niej.

Popatrzyła na mnie opuchniętymi oczami i odparła.

– Dziadek miał udar… – wyrzuciła z siebie i zaniosła się płaczem.

– Ale nic mu nie będzie, tak?

Matka pokręciła głową, a ja zrozumiałem, że sytuacja jest poważna.

Rozpłakałem się jak małe dziecko i objąłem mamę.

– Może mogłam coś zrobić… – powiedziała szeptem.

– Wiesz przecież, że na pewne sprawy nie mamy żadnego wpływu – odparłem.

Nikt nic nie mógł zrobić

Po chwili ciszy mama znowu zaczęła mówić.

– Ostatnio dziadek skarżył się, że gorzej się czuje. Mówił, że nie ma już siły, że ma problemy z pamięcią. Mówiłam, żeby umówił się do lekarza, ale twierdził, że nie ma takiej potrzeby. Zresztą wiesz, że on nie ufa doktorkom. Starałam się do niego dzwonić dwa razy dziennie, ale przedwczoraj udało mi się tylko raz, bo miałam młyn w pracy. Po powrocie do domu prawie od razu zasnęłam i nie zadzwoniłam…

W pokoju znowu rozległ się szloch, a ja nie naciskałem, by matka przyspieszyła swoje opowiadanie.

– Wczoraj rano znowu nie odebrał telefonu, więc poważnie się wystraszyłam. Byłam pewna, że coś się stało. Wsiadłam w autokar i od razu do niego pojechałam. Gdy weszłam do jego mieszkania, leżał na podłodze nieprzytomny i ledwo oddychał. Od razu przyjechało pogotowie, a ratownik stwierdził, że do wylewu doszło najprawdopodobniej poprzedniego dnia wieczorem.

Matka znowu wybuchnęła płaczem, a ja ją do siebie tuliłem.

– Już dobrze, dobrze – mówiłem jej do ucha, chociaż wcale tak nie myślałem.

„To moja wina” – przeszło mi przez myśl.

W ogóle się nim nie interesowałam

Gdy mama nieco się uspokoiła, od razu pojechaliśmy do szpitala. Na miejscu przeżyłem istny szok. Dziadek wyglądał fatalnie. Z jego działa wystawały różne rurki, a do żył z kroplówek spływały leki. Jego twarz po prawej stronie była dziwnie wiotka, jak z plasteliny. Nie wytrzymałem i uciekłem na korytarz. Po chwili ktoś do mnie podszedł i zaczął mówić spokojnym głosem.

– Bardzo mi przykro, ale pan Stefan doznał rozległego udaru. Jego mózg jest bardzo uszkodzony – powiedział lekarz. – Niestety pomoc nadeszła zbyt późno, a tu ważna była każda sekunda.

– Panie doktorze, ale chyba da radę jakoś pomóc dziadkowi? – spytałem, chociaż już nie miałem nadziei.

To cud, że on żyje. Teraz możemy tylko się zastanawiać, co będzie dalej – odparł lekarz i odszedł.

Nagle, z całą mocą, dopadły mnie wyrzuty sumienia. Żałowałem, że w ostatnim czasie w ogóle nie interesowałem się dziadkiem. Ciężko mi było ze świadomością, że nie było mnie przy nim, gdy potrzebował pomocy. Teraz się to miało zmienić, bo postanowiłem, że będę przy jego łóżku codziennie, nie zostawię go.

Na szczęście w pracy nikt nie robił mi problemów, bo szef rozumiał sytuację. Przez kilka dni praktycznie nie wychodziłem z sali chorych, na której leżał dziadek. Mówiłem do niego i trzymałem go za rękę. Opowiadałem mu o pracy, znajomych, książkach, które ostatnio przeczytałem. Miałem nadzieję, że dziadek mnie słyszy, ale stan jego zdrowia wcale się nie zmieniał.

Lekarz nie miał złudzeń

– Proszę pana, nie widzimy sensu w dalszej hospitalizacji pana Stefana. Wyczerpaliśmy już wszystkie możliwości leczenia, a pacjent jest w stanie wegetatywnym – powiedział ordynator, podczas rozmowy w jego gabinecie. – Pan Stefan musi zostać zabrany ze szpitala. Istnieją specjalistyczne domy opieki, istnieje również możliwość wypożyczenia łóżka i różnych urządzeń. Według mnie jednak najlepszym rozwiązaniem byłoby zatrudnienie opiekunki na cały etat.

Długo zastanawiałem się z mamą, co powinniśmy zrobić. Nie było nas stać ani na opiekunkę, ani na dom opieki. Moja mama musiała pracować, a poza tym miała też swoje lata. Opieka nad tak ciężko chorą osobą byłaby dla niej ponad siły. Na ojca-pijaka i jego pomoc nie mieliśmy co liczyć. Rozwiązanie było tylko jedno.

Postanowiłem zrezygnować z pracy i zawiesić studia. Zdecydowałem, że wprowadzę się do domu rodziców i tam będę zajmował się dziadkiem. Nie wiedziałem, czy dam radę, ale czułem, że jestem mu to winien. W końcu to on mnie wychowywał i troszczył się o mnie, gdy byłem mały. Teraz nastała moja kolej.

Będę przy nim do końca

Mojej mamie spodobał się ten plan. Myślę, że również dlatego, że chciała mieć mnie przy sobie. Nie wiem, o kogo bardziej się martwiła. W każdym razie cieszyła się, że z nią będę i że razem stawimy czoła trudnej sytuacji, w której się znaleźliśmy.

Kolejnego dnia pojechałem do szpitala, by powiedzieć dziadkowi o mojej decyzji. Nie wiem, czy coś zrozumiał, ale kiedy uścisnąłem jego dłoń i pocałowałem w policzek, zauważyłem, że w jego oczach pojawiły się łzy.
Przez kolejne dni załatwiałem wszystkie formalności związane z wypisem dziadkiem. Wypożyczyłem specjalne łóżko, które umieściłem w swoim dawnym pokoju. Gdy wszystko było już przygotowane i czekaliśmy na specjalistyczny transport ze szpitala, zadzwonił do nas lekarz z informacją, że dziadek zmarł. Odszedł we śnie.

Kilka dni po pogrzebie dziadek Stefan pojawił się w moim śnie. Był w nim młody i szczęśliwy, takiego znałem go ze starych zdjęć, które mi pokazywał. Przytulił się do mnie i pocałował mnie w czoło. Wtedy dotarło do mnie, że w ten sposób dał mi znać, że sam zdecydował się odejść. Bo nie chciał być dla nas ciężarem. Mimo że całe życie poświęcał się dla naszej rodziny, sam nie pozwolił na to, by ktoś poświęcił się jemu.

Michał, 23 lata

Czytaj także:
„Myślałam o domu starców jak o kaplicy przedpogrzebowej. Kiedy się tam przeniosłam zrozumiałam, że to ogród pełen życia”
„Myślałam, że facet poznany w internecie jest ideałem, a on mnie zwodził jak małolatę. Okazało się, że miał powód”
„Teściowa i szwagierka doją z mojego męża wszystkie pieniądze. One żyją w luksusach, a mi brakuje na zakupy”

Redakcja poleca

REKLAMA