„Dowód na zdradę męża znalazłam w jego szufladzie ze skarpetkami. Drań myślał, że w ogóle tam nie zaglądam”

zaskoczona kobieta fot. Getty Images, aire images
„Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam upchnięte między skarpetkami kolczyki ze znanego sklepu jubilerskiego i bilet na zagraniczną wycieczkę. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego i niepokojącego, gdyby nie to, że ja nie miałam przekłutych uszu”.
/ 01.05.2024 19:15
zaskoczona kobieta fot. Getty Images, aire images

Moje małżeństwo miewało swoje lepsze i gorsze chwile. Jednak nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że Paweł postanowi poszukać szczęścia w łóżku innej kobiety. A najgorsze z tego było to, że gdyby nie zupełny przypadek, to pewnie nigdy nie dowiedziałabym się o tym, że mój mąż mnie zdradza. Okazał się po prostu głupkiem, który nieudolnie próbował ukryć dowody swojej winy.

Mieliśmy kryzys

– Wiesz co, mam już dosyć twoich wiecznych pretensji! – wykrzyczał mi mąż prosto w twarz i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami. Przez chwilę próbowałam się uspokoić, ale z każdą kolejną kłótnią szło mi to coraz gorzej. Tym razem przez długi czas nie mogłam się pozbierać, aż w końcu postanowiłam wyjść na długi spacer.

Podczas przechadzki po parku próbowałam oczyścić umysł i zastanowić się, co mam dalej robić. Moje małżeństwo z Pawłem przechodziło kolejny w tym roku kryzys. Tak naprawdę kilkanaście ostatnich miesięcy to były wieczne kłótnie i pretensje. Nie mogliśmy się porozumieć w niemal żadnej sprawie.

– Kryzysy w małżeństwie są całkowicie naturalne – pocieszała mnie przyjaciółka, której zwierzałam się ze swoich problemów.

Ja oczywiście doskonale o tym wiedziałam i wcale nie oczekiwałam, że mój związek będzie stale usłany różami. Ale to, co działo się ostatnio w naszym małżeństwie było naprawdę niepokojące.

– Ale my nie jesteśmy już w stanie się dogadać w niemal żadnej sprawie – powiedziałam płaczliwym tonem.

Magda tylko spojrzała na mnie współczującym wzrokiem i powiedziała, że wszystko się jakoś ułoży.

Jednak nic się nie ułożyło. Spacerując tego popołudnia po parku uświadomiłam sobie, że nie jestem już pewna, czy nasze małżeństwo da się jeszcze uratować. Nigdy wcześniej nie dopuszczałam do siebie myśli o rozstaniu.

Paweł zmienił się całkowicie

Po powrocie do domu podjęłam decyzję, że muszę porozmawiać z mężem o przyszłości naszego związku. Jednak okazało się, że na razie nie jest to konieczne. Paweł wrócił z pracy z kwiatami i przeprosił mnie za poranną awanturę. Resztę wieczoru spędziliśmy w przemiłej atmosferze, która całkowicie pozwoliła mi zapomnieć o wcześniejszych niesnaskach.

Kolejne dni tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że nasze małżeństwo ma jeszcze jakąś przyszłość. Mój mąż uległ całkowitej przemianie – wyciszył się, nie miał o nic pretensji, był bardzo miły i pomocny. Dodatkowo przynosił mi kwiaty, zapraszał na kolacje i niemal każdego dnia prawił mi komplementy. "Ktoś podmienił mi męża?" – myślałam zdziwiona. Jednak nie mogłam narzekać. Tak naprawdę, to pierwszy raz od wielu lat czułam się znowu szczęśliwa.

Coraz częściej znikał z domu

Jedynym mankamentem naszego nowego życia było to, że Paweł bardzo rzadko bywał w domu. Wprawdzie już wcześniej brał nadgodziny i wyjeżdżał w delegacje, ale teraz zdarzało się to zdecydowanie częściej.

– Przecież wiesz, że potrzebujemy teraz pieniędzy – tłumaczył mi za każdym razem, gdy pytałam, czy te nadgodziny i wyjazdy są faktycznie konieczne.

Owszem, planowaliśmy zmienić mieszkanie na większe, ale tak naprawdę nam się nie spieszyło i spokojnie mogliśmy z tym poczekać jeszcze kilka lat.

– Rozumiem – odpowiadałam ze spokojem. – Ale chcę mieć cię częściej tylko dla siebie – dodawałam niemal natychmiast.

Paweł tylko się uśmiechał, a następnego dnia pakował walizkę na kolejny służbowy wyjazd.

Niepokoiło mnie jego zachowanie 

Sama nie wiem, kiedy zaczęłam się tym niepokoić. Z każdym kolejnym wyjazdem Pawła czułam się coraz gorzej. A gdy do tego zaczęły dochodzić  samotne wieczory i noce, to do głowy zaczęły przychodzić mi różne niepokojące myśli.

– Przecież żaden człowiek tyle nie pracuje – zwierzyłam się przyjaciółce, z którą spotkałam się na popołudniowej kawie.

– Podejrzewasz go o coś? – usłyszałam pytanie, które gnębiło mnie już od wielu tygodni.

– Sama nie wiem – westchnęłam.

I od razu zaczęłam zastanawiać się nad ostatnim zachowaniem Pawła. Mój mąż nie tylko coraz częściej znikał na całe wieczory i noce, ale też zaczął unikać bliskości i seksu. A ostatnio miałam wrażenie, że wyczuwam od niego zapach damskich perfum.

– Powinnaś to sprawdzić – powiedziała przyjaciółka stanowczym głosem.

Przyglądałam mu się

A ja uświadomiłam sobie, że ma rację. Zaczęłam baczniej obserwować swojego męża. I niestety z każdym dniem mój niepokój wzrastał. Oprócz znikania z domu, rzekomych nadgodzin i wyjazdów służbowych zaczęły jeszcze dochodzić potajemne rozmowy przez telefon, ukradkowe SMS-y i ciągłe noszenie przy sobie komórki.

Można by rzec, że mąż prezentował cały wachlarz oznak typowego zdrajcy. Jednak ja nie chciałam w to uwierzyć. "Przecież on nie zrobiłby mi czegoś takiego" – próbowałam tłumaczyć niepokojące zachowania mojego męża. Dopiero potem zrozumiałam, że każda zdradzana żona ma nadzieję, że to nie jest prawda.

Nie mogłam w to uwierzyć

Pewnie jeszcze przez wiele miesięcy żyłabym w nieświadomości, gdyby nie zupełny przypadek. Któregoś wieczoru znów byłam sama w domu i zastanawiałam się, gdzie podziewa się mój mąż. Aby zająć czymś myśli, to postanowiłam posegregować pranie. Do tej pory zazwyczaj każde z nas samo układało swoje rzeczy do odpowiednich szafek i szuflad. Teraz postanowiłam zrobić to za nas oboje.

Jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam upchnięte między skarpetkami kolczyki ze znanego sklepu jubilerskiego i bilet na zagraniczną wycieczkę. I pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego i niepokojącego, gdyby nie to, że ja nie miałam przekłutych uszu. "Dla kogo przeznaczony jest ten prezent?" – zapytałam sama siebie. A odpowiedź nie była niestety przyjemna. W jednej chwili przypomniałam sobie wszystkie dziwne zachowania Pawła, a w mojej głowie wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce.

– Paweł mnie zdradza – powiedziałam przyjaciółce, do której zadzwoniłam niemal natychmiast po swoim odkryciu.

– Jesteś pewna? – zapytała. I wtedy opowiedziałam jej o swoim znalezisku i o wszystkich moich wcześniejszych podejrzeniach.

– Nie podejmuj pochopnych kroków – poradziła mi Marta. – Być może  to prezent dla ciebie – dodała.

Jednak w jej głosie nie było przekonania, że tak może być. Ja niestety też miałam poważne wątpliwości.

Miałam dość

Z niecierpliwością czekałam na powrót męża. Paweł zachowywał się tak ja zawsze i gdybym nie odkryła jego tajemnicy, to pewnie nic nie wzbudziłoby moich podejrzeń. A tymczasem mijały kolejne dni, a mąż dalej nie wręczył mi kolczyków i biletu na zagraniczną podróż. A gdy któregoś dnia zajrzałam do jego szuflady ze skarpetkami, to odkryłam, że tych przedmiotów już tam nie ma. Poczułam złość. "A więc wszystko jest już jasne" – pomyślałam zrozpaczona.

Poczekałam jeszcze kilka dni i w końcu postanowiłam porozmawiać z mężem.

Wiem o twojej zdradzie – wypaliłam przy kolacji.

Tego dnia Paweł wyjątkowo był w domu, więc zamierzałam wykorzystać ten czas na poważną rozmowę.

– O czym ty mówisz? – zapytał zdziwiony, ale ja nie dałam się nabrać.

Zbyt dobrze znałam swojego męża, aby nie zauważyć tego, że unika mojego wzroku.

– Nie udawaj – powiedziałam stanowczo. – Ja o wszystkim wiem.

Przyznał się do zdrady

Paweł siedział w milczeniu przez kilka minut, a potem zaczął opowiadać. Powiedział mi, że zakochał się i zamierza ułożyć sobie życie na nowo.

– Nie planowałem tego – powiedział ze skruchą w głosie. – To się po prostu stało.

"No tak, to się po prostu stało" – pomyślałam z goryczą. Tak mówi każdy mąż, który zdradza swoją żonę.

– Dlaczego mi nie powiedziałeś? – zapytałam. Byłam autentycznie ciekawa, jak długo mój mąż zamierzał jeszcze udawać.

– Nie chciałem cię ranić – usłyszałam.

Parsknęłam, ale tak naprawdę wcale nie było mi do śmiechu.

Poprosiłam Pawła, aby wyprowadził się z mieszkania. Kilka tygodni później złożyłam pozew o rozwód, który przebiegł szybko i bezproblemowo. Nie mieliśmy dzieci, a majątkiem podzieliliśmy się po równo. "I to by było na tyle" – pomyślałam, trzymając w ręku orzeczenie o rozwodzie. Było mi smutno, że mój związek zakończył się w taki sposób. Pozostało mieć nadzieję, że jeszcze uda mi się ułożyć swoje życie na nowo. 

Katarzyna, 35 lat

Czytaj także: „Przyjaciółka porzuciła męża dla bogatego kochanka. Myślała, że wyciśnie z obu trochę grosza, ale srogo się przeliczyła” „Nie chciałem dać żonie satysfakcji, gdy odeszła do kochanka. Dziś jeżdżę Mercedesem, a ona płacze w maluchu”
 „Gdy zostawiła mnie dziewczyna, rodzice nie pozwolili mi wrócić do domu. Mówili, że jestem dorosły i mam sobie radzić”

Redakcja poleca

REKLAMA