„Gdy zostawiła mnie dziewczyna, rodzice nie pozwolili mi wrócić do domu. Mówili, że jestem dorosły i mam sobie radzić”

smutny mężczyzna fot. Getty Images, Jordan Siemens
„Stałem pod blokiem z walizkami i nie wierzyłem w to, co właśnie zaszło. Że Aśka kopnęła mnie w tyłek, byłem jeszcze w stanie uwierzyć, choć z początku przyszło mi to z niemałym trudem. Ale że rodzice postanowili pójść w jej ślady? Kompletnie nie mieściło mi się to w głowie!”.
/ 16.04.2024 20:30
smutny mężczyzna fot. Getty Images, Jordan Siemens

Nic nie zwiastował tego, że moja dziewczyna z dnia na dzień mnie zostawi. Wystawiła mi walizki i kazała zniknąć ze swojego życia. Ale dlaczego to samo zrobili moi rodzice? Zostawili mnie na pastwę losu, na środku ulicy.

Zawsze byłem raczej samodzielny

Nie powiem, żeby rodzice mieli kiedykolwiek jakiś szczególny powód, żeby na mnie narzekać. Z trójki rodzeństwa to ja zawsze zajmowałem się sobą, wykonywałem większość obowiązków, chociaż przecież byłem najmłodszy, no i starałem się pomagać, gdy matka sobie z czymś nie radziła.

Mój starszy brat, Tobiasz, wyprowadził się do Holandii właściwie zaraz po ukończeniu szkoły i tyle go widzieliśmy. Matka, której był ukochanym syneczkiem, utrzymywała, że dzwoni do niej i często ze sobą piszą, ale jakoś w to nie wierzyłem. Zwłaszcza że Tobiasz nie kontaktował się nawet z Elizą, naszą siostrą, z którą zawsze był znaczne bliżej niż z matką.

Eliza, starsza ode mnie o dwa lata, mieszkała w domu aż do ukończenia studiów, a potem prędko uciekła do kolegi z roku, który mieszkał w większym mieście. Do rodziców zaglądała rzadko i tylko ze względu na ojca, którego z kolei ona była oczkiem w głowie. Ja… cóż. Ja nie miałem szczególnego miejsca w sercach rodziców. Ot, zwyczajnie się nie załapałem. Wiedziałem o tym, więc kiedy zaczęłam studia, starałem się jak najrzadziej bywać w domu.

Ciągle wysłuchiwałem, że powinienem już pracować, dokładać się do czynszu, a staże, na które się zgłaszałem, były według rodziców stratą czasu. Na szczęście na czwartym roku poznałem miłą dziewczynę i też zwiałem z domu. Ku mojemu zdziwieniu, rodzice bardzo rozpaczali. Wkrótce zaczęli też robić mi wyrzuty, że teraz nie ma kto zajmować się domem. Wyprowadzając się, nawet nie podejrzewałem, że śmiertelnie się obrazili.

Myślałem, że z Aśką to tak już na zawsze

Aśka, moja równolatka z innego kierunku, totalnie zawróciła mi w głowie. Robiłem wszystko, by zwróciła na mnie uwagę, a kiedy to się już udało, zapraszałem ją do najbardziej efektownych miejsc, na jakie potrafiłem wpaść. Tak bardzo się starałem, że w końcu mocno się do siebie zbliżyliśmy i zostaliśmy parą. Wtedy, zaślepiony miłością, a może po prostu pierwszym poważniejszym zauroczeniem, nie zwracałem uwagi na to, że ona właściwie jest kompletnie bierna.

Nigdy, przenigdy nie wychodziła z żadną inicjatywą. Niczego nie zaproponowała, nie wybrała miejsca na kolejne spotkanie, nie miała ze mną wspólnych planów. Owszem, godziła się na większość rzeczy, które jej podsunąłem, ale nic poza tym. Myślałem, że to normalne. Że o kobietę po prostu trzeba się starać. Nie sądziłem więc, że może być ze mną tylko dlatego, że tak jej wygodnie.

Na ostatnim roku studiów złapałem niezłą pracę w agencji reklamowej. Aśka pracowała u swojej ciotki w niedużej firmie consultingowej, więc o pieniądze nie musieliśmy się za bardzo martwić, zwłaszcza że ona dostała mieszkanie po dziadkach. Mieszkaliśmy tam razem i myślałem, że tak pozostanie. Planowałem jej się nawet oświadczyć… I dobrze, że tego nie zrobiłem, bo nieźle bym się wygłupił.

Ona miała inne plany

Któregoś dnia wróciłem z pracy trochę szybciej. Cieszyłem się na popołudnie spędzone z Aśką. Jakież było moje zdziwienie, gdy oprócz niej w domu zastałem jakiegoś obcego faceta.

– Pamiętasz Mariusza? – spytała Aśka. – Poznałeś go na tej ostatniej imprezie u Elki.

Kiedy nieznajomy uśmiechnął się zdawkowo, rzeczywiście przypomniałem sobie, że widziałem go na domówce u przyjaciółki mojej dziewczyny. Sam z nim nie gadałem, ale Aśka spędziła z nim chyba trochę czasu. W sumie nie wnikałem.

– Wpadł… w odwiedziny? – spytałem, mając nadzieję, że ten szybko się zmyje.

– Nie, Fabian. – Aśka miała dziwnie poważną minę. – Będzie tutaj mieszkał.

Zamrugałem. Nie bardzo do mnie docierało, o co jej właściwie chodzi.

– Ale…

– To nie ma sensu – przerwała mi. – Nie pasujemy do siebie i dobrze o tym wiesz. Duszę się przy tobie, Fabian. Nie mogę sobie pozwolić na to, co naprawdę lubię, wiesz? – skrzywiła się lekko. – Spakowałam ci walizki. Stoją w sypialni. I… byłabym wdzięczna, gdybyś jeszcze dziś się wyprowadził.

Rodzice zwyczajnie mnie nie chcieli

Co miałem robić? Skołowany, jak w transie zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem. Nie zastanawiałem się nawet, dokąd pójść – to, że powinienem pojechać do rodziców, wydawało mi się oczywiste.

Otworzyła mi matka. Zlustrowała od stóp do głów i rzuciła:

– A co to za okazja? Nie uprzedzałeś, że wpadniesz.

Odchrząknąłem.

– Żadna okazja – przyznałem. – Po prostu zerwaliśmy z Aśką i…

– I co? – za plecami matki pojawił się ojciec. – Wywaliła cię z domu? I dobrze. Jak dla mnie możesz mieszkać nawet pod mostem!

Zamrugałem.

– Co?

– No, co się tak dziwisz – burknęła matka. – Do wyprowadzki to byłeś pierwszy. Nawet się nie zastanawiałeś, jak my sobie teraz poradzimy, tylko nas porzuciłeś. Więc teraz to ty radź sobie sam.

I tak po prostu zamknęła drzwi. Stałem pod ich blokiem z walizkami i nie wierzyłem w to, co właśnie zaszło. Że Aśka kopnęła mnie w tyłek, byłem jeszcze w stanie uwierzyć, choć z początku przyszło mi to z niemałym trudem. Ale że rodzice postanowili pójść w jej ślady? Kompletnie nie mieściło mi się to w głowie!

Sara mnie zaskoczyła

Gorączkowo myślałem, co dalej. Z Tobiaszem dalej nie było kontaktu. Zresztą, i tak by mnie do siebie nie przyjął. Jak? Miałbym jechać do Holandii? A co z pracą? Moim życiem? Eliza… nie, do niej nawet nie chciałem dzwonić. Zwłaszcza że ostatni raz rozmawialiśmy ze sobą półtora roku temu.
Zostałem na lodzie. Kompletnie nie miałem gdzie się podziać.

– Fabian?

Odwróciłem się. W moją stronę szła Sara, koleżanka jeszcze ze szkoły. Pamiętałem ją jako roześmianą nastolatkę, rudowłosą, piegowatą i optymistycznie nastawioną do świata. Teraz była ładnie ubrana, taka bardziej… dystyngowana i… piękna. Zrobiło mi się głupio, że spotyka mnie akurat w takich okolicznościach.

– Co ty tu robisz? – rzuciła.
Przez moment myślałem nawet, żeby jej wcisnąć, że wyjeżdżam na wczasy i stąd te walizki.

– O, Sara, hej – zmusiłem się do uśmiechu. – Wiesz, ja… byłem u rodziców.

Przyjrzała mi się uważnie.

– Z walizkami?

Popatrzyłem na nią i w momencie przypomniało mi się, jaka jest uparta. Nie sądziłem, żeby miała uwierzyć w jakieś wykręty. Więc powiedziałem jej wszystko. O Aśce. O Mariuszu. O tym, że właściwie teraz nie mam się gdzie podziać. A ona stała i słuchała. Kiedy skończyłem, uśmiechnęła się tylko ze zrozumieniem, zamiast zacząć drwić.

– To co, może zatrzymasz się u mnie? – spytała bez ogródek. – Wpadłam do mamy, ale… przełożę to. Mogę do niej zajrzeć kiedy indziej.

Zaprzeczyłem ruchem głowy.

– No coś ty – wymamrotałem speszony. – Nie chcę robić kłopotu…

– Żaden kłopot – machnęła ręką. – I tak miałam wynająć komuś piętro. Ja… rzadko bywam w domu.

Z rodziną dobrze tylko na zdjęciu

Okazało się, że Sara mieszka sama w dużym, piętrowym domu na obrzeżach miasta. Kupiła go za pieniądze ze spadku. Był spory, a ona dużo zarabiała – pracowała w branży IT i świetnie sobie radziła, pnąc się po szczeblach kariery. Rzeczywiście, kiedy zamieszkałem na parterze, wcale nie wchodziliśmy sobie w drogę. Na początku było trochę dziwnie, potem… potem zaczęliśmy spędzać razem dużo więcej czasu. I coraz lepiej się rozumieliśmy.

Teraz wiem już, że Aśka to była pomyłka. Potworna strata czasu. I nigdy mnie nie kochała. Nawet przez chwilę. A moim przeznaczeniem była Sara. Bo niby dlaczego wpadliśmy na siebie akurat wtedy? Jesteśmy razem już od pół roku. I teraz wreszcie rozumiem, co tak naprawdę znaczy odwzajemniane uczucie. Sara jest przy mnie, sypie pomysłami jak z rękawa i nigdy nie chce, żebym nad nią skakał. A rodzice? Nagle sobie o mnie przypomnieli, kiedy zorientowali się, gdzie mieszkam. Podobno mama Sary im napomknęła.

Szczerze? Mam na nich wywalone. Niech robią, co chcą – byle dalej ode mnie. Swoją przyszłość i tak wiążę wyłącznie z Sarą. Bo i z kim innym miałbym ją wiązać? Rodzina… śmiechu warte. Ja jej właściwie nigdy nie miałem. A zamierzam jeszcze mieć. Tyle tylko, że na swoich warunkach. Wiedząc, że komuś naprawdę na mnie zależy.

Czytaj także:
„Dopiero po śmierci mamy dowiedziałam się, że jestem owocem romansu z księdzem. On nawet nie wie, że istnieję”
„Wszyscy myślą, że jesteśmy bogaci, a tak naprawdę nie mamy kasy. Usta mnie bolą od fałszywego uśmiechu”
„Chciałam poszaleć na imprezie pracowniczej, ale trochę przegięłam. W hotelowym pokoju zintegrowałam się z żonatym kolegą”

Redakcja poleca

REKLAMA