Wzruszyłem się do łez jak małe dziecko. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. Ja, dorosły mężczyzna! A wszystko przez to, że mój pierworodny syn został profesorem. Przeszło mi przez myśl: „Szkoda, że tata tego nie dożył. Nauka znaczyła dla niego tak wiele”.
Nie mógł studiować
I właśnie z tego powodu doszło między nami do ostrej awantury, gdy rzuciłem studia. Ojciec nigdy mi tego nie darował. Wychowywał się w sporej rodzinie i był najstarszym dzieckiem. Po tym, jak nastał powojenny trudny okres, był zmuszony pójść do pracy, żeby wesprzeć mamę i chorowitego tatę, który ledwo co wykaraskał się z obozu.
Ciężko pracował, podczas gdy jego dwaj młodsi bracia zdobywali wiedzę. Im dano możliwość kształcenia się, poszli na uniwersytet, on – nie. Gdy skończyli naukę, ojciec zdążył już założyć własną rodzinę. Najpierw urodziłem się ja, później moje dwie siostry i perspektywa ukończenia przez tatę jakichkolwiek studiów stała się nierealna. Nawet w trybie niestacjonarnym.
Chciał, żebym spełnił jego aspiracje
Potem uznał, że przeniesie swoje niespełnione marzenia na dzieci. Nieustannie wbijał mi do głowy, że edukacja to największy dar, bo raz zdobytej nikt nie jest w stanie odebrać. Nie dopuszczał nawet myśli, że mogę nie chcieć pójść na studia. W końcu harował ciężko, by zapewnić mi możliwość kształcenia się.
Racja, ale to działo się pod koniec lat 80-tych. Bez odpowiednich znajomości dyplom niewiele wtedy znaczył. Ja dostrzegałem za to sporo innych perspektyw, choćby działalność handlową… W tamtym okresie Polska nawiązała kontakty z Zachodem i dzięki dwudniowemu wypadowi do Niemiec można było zarobić więcej kasy niż przez trzy miesiące tyrania na jakimś etacie.
Na początku jakoś dawałem radę łączyć te wyprawy z nauką, ale później wpadłem na pomysł bardziej dochodowego interesu. Po kiego grzyba wozić ze sobą paczki z herbatą w granulkach albo czekoladkami, skoro na pojedynczym magnetowidzie dało się tyle zarobić, co na pełnym bagażniku żarcia?
Ruszyłem ze swoim biznesem
Nawiązałem znajomości i rozpocząłem import sprzętu elektronicznego. W tej kwestii bardzo pomogło mi zamiłowanie do sprzętu oraz wiedza zdobyta podczas nauki, bo bezbłędnie potrafiłem ocenić, który towar jest wartościowy, a który to tandeta. Gdy minęło sześć miesięcy, zdecydowałem, że przestanę być dostawcą dla pozostałych i otworzę swoją hurtownię. Wynająłem magazyn na obrzeżach miasta i ruszyłem z interesem.
Początek był naprawdę trudny. W pierwszych miesiącach dochodziło do kradzieży średnio co trzy, cztery tygodnie, a stróże prawa kompletnie się tym nie przejmowali. Mam nawet pewne podejrzenia, że niektórzy z nich mogli maczać w tym palce i być w zmowie ze złodziejami. Całe noce spędzałem w magazynie, a co jakieś trzydzieści minut robiłem rundkę z kijem do gry w baseball, straszliwie się bojąc, że lada moment ktoś może mi przywalić identycznym prosto w łepetynę.
Wykłady na studiach były dla mnie zbyt dużym wyzwaniem, więc w końcu postanowiłem je sobie odpuścić. Poprosiłem o przerwę w nauce, mając nadzieję, że po roku znów zacznę studiować. Tak się jednak nie stało...
Stopniowo zacząłem zdobywać kontakty na policji. Wychyliłem kilka kieliszków z szefem i nie było już potrzeby, żebym nocował w magazynie, doglądając asortymentu. Kasa wreszcie się zgadzała! W tamtym okresie absolutnie wszystko, co przywiozłem z Niemiec, rozchodziło się na pniu! Wtedy pierwszy raz poczułem, ile znaczy posiadanie pieniędzy i zdawałem sobie sprawę, że nie dam rady się bez nich obyć. Generalnie rzecz ujmując, niesamowicie ułatwiały one życie.
Okłamałem ojca
Miałem nadzieję, że niedługo zrobię na nim wrażenie czymś zupełnie innym. Własnym mieszkaniem, furą… Niestety, moje rachuby okazały się błędne, gdyż ojciec zerknął na te wszystkie dobra jak na jakieś szmelc i oznajmił, że liczą się tylko te rzeczy, które mamy w głowie.
– Tato, ja mam jednak smykałkę do biznesu! Potrafię robić interesy! – sprzeciwiłem się ojcu.
– Wykształcenia brak, papierów zero! – huknął dłonią w blat. – Nie po to tyrałem na ciebie od świtu do nocy, byś teraz bawił się w jakiegoś hurtownika! Inżynierem miałeś być, do cholery! – wycelował palec w sufit, zupełnie jakby przemawiał o jakimś świętym powołaniu.
Miał do mnie żal
Nie było sensu ciągnąć tej dyskusji. Zrezygnowałem z prób wyjaśniania mu czegokolwiek. Miałem nadzieję, że w końcu nadejdzie chwila, gdy tata odpuści i zobaczy, co udało mi się osiągnąć. Gdzie tam! Mój dom określał z pogardą mianem „pałacu” i nie chciał mnie nawet odwiedzać. Ani razu również nie zdecydował się towarzyszyć mi w podróżach zagranicznych, chociaż wielokrotnie go do namawiałem, żebyśmy razem poznawali świat. Oświadczył, że nie zamierza korzystać z mojej kasy, bo posiada własne fundusze, które mu w zupełności wystarczają.
– Słuchaj, a jakbym cię zaprosił w jakieś miejsce, opłacając wszystko z mojej inżynierskiej wypłaty, to byś się zdecydował? – zagadnąłem go kiedyś, czując narastającą złość.
– Oczywiście, bo potraktowałbym to jako zwrot tego, co niegdyś w ciebie zainwestowałem! – odpowiedział z powagą. – Pracowałem ciężko, żebyś mógł zdobywać wiedzę i miałem nadzieję, że gdy się zestarzeję, staniesz się dla mnie podporą i powodem do dumy!
– Czyli obecnie nie jesteś ze mnie dumny? – skinąłem głową na znak zrozumienia i westchnąłem głęboko.
Nie chciał mojej kasy
Odrzucił wszystkie moje propozycje. Nie chciał, żebym odnowił mu mieszkanie, a o zakupie nowszego auta nawet nie było mowy. Gdy przyniosłem do jego mieszkania telewizor, o mało co nie wyleciałem z nim za drzwi. Zdołałem go przekonać, tłumacząc, że to przecież dla mamy, która rzadko opuszczała dom i uwielbiała oglądać telewizję, będącą dla niej jedynym oknem na świat. Doskonale o tym wiedział i tylko dlatego przystał na to, by odbiornik telewizyjny został u niego.
Moje trudne położenie dodatkowo komplikowało to, że obydwie moje siostry ukończyły już uczelnie wyższe. Starsza z nich pracuje teraz jako farmaceutka, a młodsza uczy w szkole języka polskiego. Mimo że ich pensje były bardzo niskie, to jednak zdobyły wykształcenie, a ojciec patrzył tylko na to. W porównaniu z nimi ja go rozczarowałem – ja, jego jedyne dziecko płci męskiej.
Podjąłem decyzję
Wraz z upływem czasu mój skromny biznes rozrósł się w rozległą sieć hurtowni. W międzyczasie stanąłem na ślubnym kobiercu, a wkrótce potem urodził się mój pierworodny, a następnie bliźniaki. Idea powrotu na uczelnię i zdobycia wyższego wykształcenia zaczęła kiełkować w moim umyśle, gdy dotarło do mnie, że zatrudniam na kierowniczych posadach osoby legitymujące się dyplomami, podczas gdy ja sam żadnego nie posiadam.
Wiadomo, że doświadczenie to podstawa, ale warto by też łyknąć nieco wiedzy teoretycznej, bo reguły zarządzania biznesem ewoluują w zasadzie non stop. Metody, które sprawdzały się za komuny, totalnie nie mają racji bytu w systemie wolnorynkowym.
Byłem z siebie dumny
Wybrałem kierunek handlowy. Zrobiłem to bez rozgłosu i fanfar. Razem z osobami młodszymi o ponad 10 lat podchodziłem do kolejnych egzaminów. Podczas obrony pracy magisterskiej przyszło mi do głowy, że tata się nie mylił – posiadanie takiego dyplomu to dopiero coś. Daje niewiarygodne poczucie dumy i spełnienia!
Tego spojrzenia nigdy nie wyrzucę z pamięci. Gdy położyłem na stole przed nim mój dyplom, odsunął na bok swoją ulubioną filiżankę z herbatą. Z nabożną czcią ujął dokument w dłonie. Otworzył go i przez dłuższy moment wczytywał się w treść, aż zdziwiło mnie, że tak niewiele słów może go tak pochłonąć. Ale on po prostu usiłował poradzić sobie z emocjami.
– Synku! – w końcu klepnął mnie po plecach, zupełnie jak w dniu, gdy udało mi się zdać egzamin dojrzałości.
Taką metodę obrał, żeby mi pogratulować. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że jemu, facetowi z żelaza, łzy napłynęły do oczu. Dopiero po wielu latach dotarło do mnie, co on wtedy czuł – gdy mój syn, Tomek, otrzymywał dyplom magistra, później bronił doktoratu, aż wreszcie nadano mu tytuł profesora.
Moi bliźniacy również zdobyli wyższe wykształcenie, a chociaż kariery naukowej raczej nie planują, jestem przekonany, że posiadają sporą wiedzę. W końcu interes można poprowadzić z różnym skutkiem, taka specyfika biznesu – czasem idzie świetnie, innym razem gorzej. Jednak umiejętności i mądrość, które nosimy w sobie, pozostają z nami na zawsze. Tego nikt nie jest w stanie nas pozbawić.
Roman, 67 lat
Czytaj także:
„Córka ze mnie kpi, bo nie mam wykształcenia. Zapomniała, że odejmowałam sobie od ust, by ona mogła się uczyć”
„W młodości byliśmy z bratem nierozłączni. Gdy dostaliśmy spadek, nasze żony skłóciły nas ze sobą na 20 lat”
„Mój mąż jest pracoholikiem, a wszyscy inni śmierdzącymi leniami. Dla niego urlop to strata czasu i pieniędzy”