„Córka ze mnie kpi, bo nie mam wykształcenia. Zapomniała, że odejmowałam sobie od ust, by ona mogła się uczyć”

Smutna dojrzała kobieta fot. Getty Images, Highwaystarz-Photography
„Dominice gdzieś umknęły moje lekcje z dzieciństwa i stała się zupełnie inną osobą. Myślę, że wstydzi się, że jej matka jest zwyczajną fryzjerką i całą złość o to, że nie ma się czym pochwalić przed potencjalnymi przyszłymi teściami, wylewa na mnie”.
/ 03.06.2024 22:00
Smutna dojrzała kobieta fot. Getty Images, Highwaystarz-Photography

Dominika znowu doprowadziła mnie do łez. Starałam się nie okazywać jak mi smutno, ale tuż po wyjściu córki zamknęłam się w łazience i zaczęłam szlochać. Teraz przemyłam oczy chłodną wodą i staram się uspokoić. Zaraz ma odwiedzić mnie Krysia i nie chcę, żeby siostra zauważyła, co się stało. Ona i tak ma na przysłowiowym pieńku z moją córką, dlatego na pewno zadzwoniłaby do niej z pretensjami.

Ja jednak jestem zgodnym człowiekiem i nie chcę prowokować awantury. Krystyna ma zupełnie inny charakter. Jest wybuchowa, dlatego staram się nic jej nie mówić o moich problemach z dorosłą córką. Na pewno na chłodno nie przeanalizuje sytuacji, żeby mi doradzić. Zrobi więcej szkody niż pożytku.

Córka naśmiewa się z mojej pracy

O co chodzi? Otóż Dominika ze mnie kpi, bo nie mam wykształcenia. Rzeczywiście, skończyłam tylko szkołę zawodową i pracuję jako fryzjerka. Wtedy były zupełnie inne czasy. Miałam czwórkę rodzeństwa, w domu się nie przelewało, nikt nie motywował mnie do nauki. Byłam najstarsza, dlatego rodzicom zależało, żebym jak najszybciej się usamodzielniła i zaczęła zarabiać. Liceum i studia nie wchodziły w ogóle w grę.

– Dziecko, kogo na to stać? Lepsza będzie szkoła fryzjerska, to pewny zawód. Już na praktykach zaczniesz zarabiać, a matura ci chleba nie da – powiedziała matka, gdy nieśmiało starałam się wspomnieć o ogólniaku.

Czy to jednak powód, żeby własna córka śmiała się ze mnie? W końcu żadna praca nie hańbi. Tym bardziej że bardzo lubię swoje zajęcie.

Klientki mnie lubią i cenią

Mam naprawdę świetny kontakt z ludźmi, dlatego w salonie wiele klientek od lat umawia się właśnie do mnie.

– Pani Bożenko, ja to mogę poczekać nawet miesiąc, byleby to właśnie pani zrobiła mi te odrosty. Głupio mi o tym wspominać, ale te młode naburmuszone praktykantki, to pogoniłabym stąd miotłą. Nic nie doradzą, nawet się nie uśmiechną, tylko wciąż przewracają oczami – kiedyś powiedziała mi pani Danusia, nasza stała klientki, której regularnie podcinam włosy i nakładam farbę na odrosty.

– Oj tam pani Danusiu, młodość ma swoje prawa – starałam się bronić dziewczyn, chociaż sama myślałam o nich dokładnie to samo. – Dziewczyny jeszcze nie mają doświadczenia w kontakcie z ludźmi, brakuje im cierpliwości. Ale to dobre dzieci, na pewno niedługo staną się bardziej komunikatywne.

To jednak nie była prawda. Widziałam podejście praktykantek do pracy i dziwiłam się szefowej, że je tak chętnie zatrudnia. No, ale to duże oszczędności, a teraz koszty utrzymania zakładu wciąż rosną, dlatego pani Grażynka też musi oszczędzać.

To jednak zupełnie inne pokolenie, które ma niewielki szacunek do pracy. Czasami mam wrażenie, że całe dni najchętniej spędzałyby przyklejone do smartfona i każda klientka przekraczająca próg salonu zwyczajnie im przeszkadza.

Córka była pewna siebie

Cóż, moja własna córka jest dokładnie taka sama. Dominika w tamtym roku obroniła tytuł magistra. Teraz znalazła zatrudnienie w firmie zajmującej się dystrybucją suplementów diety. Jest asystentką zarządu i twierdzi, że szybko zrobi karierę.

– Znam perfekcyjnie dwa języki obce, jestem młoda, dobrze wykształcona, świetnie radzę sobie z nowymi programami komputerowymi. Te starsze panie z innych działów nie są dla mnie żadnym zagrożeniem – powtarza, a ja tylko kiwam głową, bo nie chcę zadzierać ze swoim własnym dzieckiem.

Jednak Dominika już od dawna mnie nie szanuje. Dla niej moja praca to zajęcie dla osób, którym nie chciało się uczyć. Już na studiach powtarzała, że jej na pewno uda się zrobić karierę.

– Nie obraź się mamo, ale na pewno nie będę całe życie tyrać tak jak ty. Wciąż na nogach, ledwie zipiesz i co z tego masz oprócz żylaków?! – wykrzyczała mi kiedyś w złości. – Ty na pewno nie masz prawa mówić mi, jak mam żyć! – syknęła, gdy próbowałam jej powiedzieć, że gdy pójdzie do stałej pracy, przekona się, że nie wszystko jest takie proste, jak teraz jej się wydaje.

Znalazła sobie bogatego chłopaka

Do Dominiki jednak nie mogłam dotrzeć. Myślę, że duży wpływ na nią ma jej chłopak. Bartek pochodzi z bogatej rodziny z tradycjami. Jego ojciec jest znanym w naszym mieście adwokatem, matka prowadzi prywatną aptekę, którą założyła jeszcze jej babka. Siostra studiuje medycynę, chłopak mojej córki skończył prawo. Teraz robi aplikację, a po jej ukończeniu przejmie kancelarię ojca.

Gdzie mnie, skromnej fryzjerce, do takiego towarzystwa? Myślałam jednak, że lepiej wychowałam córkę i wpoiłam jej pewne zasady. Na przykład to, że każda praca jest ważna i uczciwie zarabiający ludzie nie mają się czego wstydzić w życiu. Nawet wtedy, gdy nie wykonują prestiżowego zawodu.

Ale Dominice gdzieś umknęły moje lekcje z dzieciństwa i stała się zupełnie inną osobą. Myślę, że wstydzi się, że jej matka jest zwyczajną fryzjerką bez wykształcenia i całą złość o to, że nie ma się czym pochwalić przed potencjalnymi przyszłymi teściami, wylewa na mnie.

Wciąż wypomina mi brak odpowiedniego wykształcenia, podśmiewa się, że nie interesuję się teatrem tak jak matka Bartka, a jedyne co czytam, to tanie romanse.

Nie pojmuje, że żeruje na mnie

To moje dziecko jednak ma jeszcze pstro w głowie i niewiele wie o prawdziwym życiu. Wydaje się jej, że etat w korporacji pozwala jej na wygodne życie. Rzeczywiście, Dominika może pozwolić sobie na modne ubrania, dobre kosmetyki, wyjścia na miasto czy wycieczki.

Ale to wszystko tylko dlatego, że nadal mieszka ze mną. To ja opłacam czynsz za mieszkanie, płacę za prąd, wodę i śmieci, uzupełniam lodówkę. Moja dorosła córka nie kupuje nawet środków czystości. Czy ona w ogóle wie, że proszek do prania i papier toaletowy magicznym sposobem nie pojawiają się same w łazience?

Życie zaraz jej utrze nosa

Wszystkie podstawowe opłaty robię ja – z pensji tej wyśmiewanej przez Dominikę fryzjerki. Dzięki temu jej pensja może iść na osobiste wydatki. Bo tak naprawdę córka na razie żadnych kokosów nie zarabia. Do tego chyba zapomniała, że niedługo skończy dwadzieścia sześć lat i skończy się jej ulga podatkowa dla młodych. Wtedy jej wypłata będzie jeszcze niższa. Czy do tego czasu czeka ją awans i ogromna podwyżka? Życzę jej tego z całego serca, ale szczerze w to wątpię.

Dominika nie bierze jednak pod uwagę twardych faktów i chlubi się swoim wykształceniem oraz pracą w firmie z zagranicznym kapitałem. Ja jestem z niej naprawdę dumna. Bardzo cieszę się, że udało się jej skończyć aż dwa kierunki studiów: finanse i bankowość oraz filologię angielską. Jednak mogła się uczyć tylko dlatego, że ja od dzieciństwa w nią inwestowałam.

Wiele dla niej poświęciłam

Ojciec Dominiki zostawił nas, gdy mała miała zaledwie pięć lat. Od tego czasu płacił jakieś groszowe alimenty i miał w nosie, czy jego dziecko ma nowe buty, ubrania i podręczniki do szkoły. Całe utrzymanie naszej dwuosobowej rodziny spadło na moje barki. Spłacałam wtedy jeszcze kredyt za mieszkanie, dlatego z pieniędzmi bywało naprawdę krucho.

Nigdy jednak nie oszczędzałam na córce. Już od pierwszej klasy posyłałam ją na prywatne lekcje angielskiego, żeby dobrze nauczyła się języka.

– Teraz bez angielskiego nie ma szans na dobrą pracę. Chcę, żeby Dominisia miała w życiu lżej niż ja – często powtarzałam siostrze, która twierdziła, że powinnam przystopować z wydatkami na córkę i pomyśleć o sobie, bo ledwie już słaniam się na nogach.

Byłam jednak uparta. Posłałam córkę dodatkowo na hiszpański, opłaciłam jej lekcje baletu, który szybko się jej znudził. Nie oszczędzałam na dodatkowych zajęciach sportowych, szkolnych wycieczkach.

Niczego jej nie żałowałam

Chciałam, żeby moje dziecko miało wszystko, co najlepsze. Gdy w liceum przekonywała, że w wakacje musi jechać na zagraniczny obóz językowy do Londynu, przez kilka miesięcy niemal odejmowałam sobie od ust, żeby tylko uzbierać potrzebną kwotę.

W salonie pracowałam prawie we wszystkie soboty. Dodatkowo czesałam koleżanki na imprezy, robiłam im po godzinach pasemka, upinałam włosy na imprezy, nie patrząc, że to święto. Zawzięłam się, żeby moja Dominika nigdy nie odczuła, że ma mniej niż jej koleżanki z pełnych rodzin. Bywało naprawdę ciężko, ale ze wszystkich sił starałam się zapewnić lepszy start w życie mojemu dziecku.

I co mam w zamian? Teraz własna córka wypomina mi brak wykształcenia i nie szanuje mojej pracy. Tej samej, która pozwoliła jej zdobyć wykształcenie, uczyć języków, jeździć na kolonie i obozy, modnie się ubierać i cieszyć młodością bez ograniczeń finansowych.

Mam dość kłótni z Dominiką

Dzisiaj wykrzyczała mi, że gdybym tylko bardziej się postarała, mogłabym być jak mama Bartka. Ale jej zdaniem nie miałam wystarczająco samozaparcia, aby coś osiągnąć w życiu i ona teraz musi się mnie wstydzić przed państwem K. Bo w rodzinie jej chłopaka wszyscy mają wyższe wykształcenie i pracują na prestiżowych stanowiskach.

Było mi bardzo przykro z tego powodu i naprawdę nie wiem, co zrobić. Przyjaciółka z pracy doradziła mi, żebym kazała córce się wyprowadzić.

– Niech zapłaci za wynajem mieszkania, opłaci wszystkie rachunki, zobaczy, ile kosztuje jedzenie. Może wtedy przekona się, ile dla niej robisz. Bo na razie zachowuje się jak rozkapryszona trzynastolatka przekonana, że jest pępkiem wszechświata, a nie dorosła kobieta – słowa Zosi trafiły w punkt.

Czy jednak będę w stanie wcielić tę radę w życie? Chyba będę musiała. Bo dłużej już nie wytrzymam tych ciągłych kłótni z Dominiką.

Bożena, 50 lat

Czytaj także:
„Syn zrobił ze swojej sypialni pokój na 1 noc. Co chwilę zaprasza nową dziewczynę i uczą się tam biologii w praktyce”
„Teściowie nie akceptują mnie, bo jestem rozwódką z dzieckiem. Mówią, że mam grzech na karku i zepsuję im syna”
„Żona chodziła do nowego sąsiada jak na pielgrzymkę. Dopiero wymownie skrzypiące łóżko za ścianą otworzyło mi oczy”

Redakcja poleca

REKLAMA