„Dopiero co planowałyśmy jej ślub, a blisko nam do pogrzebu. Choroba odebrała córce szansę na rodzinne życie”

Dojrzała kobieta smutna fot. Getty Images, fizkes
„Nieustannie żywiłam się nadzieją, że Eliza wyzdrowieje, lecz bywały takie momenty, że nawet ona mnie zawodziła. Moja córka zmagała się z ciężką chorobą, walcząc o każdy oddech. Zdarzały się chwile, gdy miałam dość i chciałam się poddać”.
/ 10.05.2024 14:30
Dojrzała kobieta smutna fot. Getty Images, fizkes

Eliza walczyła o życie w szpitalu, a ja spędzałam całe dnie, modląc się o jej zdrowie. Zawsze w tych trudnych dla mnie chwilach dobitnie trzymałam się wiary. Jakby to właśnie ona miała sprawić, że moje dziecko wyzdrowieje. 

Córka zmagała się z ciężką chorobą. A my z rodziną już od dłuższego czasu żyliśmy w niepewności. Prosiliśmy Boga o to, aby pozwolił jej zostać z nami jak najdłużej. Lekarze nie dawali wielkiej nadziei. Kręcili głowami, przekazywali nikłe szanse na wyleczenie. Zawsze starali się nas pocieszać, zachęcali do wytrwania. Jedno było pewne: nawet jeśli moja ukochana córka pokona raka, to nigdy nie zostanie mamą. Nie spełnią się jej marzenia o przekazaniu sukni ślubnej własnej córce.

Przyniosłam do szpitala pokrowiec na sukienkę, który znalazłam w szafie u Elizy. Odruchowo przytuliłam go do twarzy, czując pod palcami jego szorstką powierzchnię. Poczułam ulubione perfumy mojej córki. Musiałam ją przebrać w szpitalną odzież. Rozsunęłam suwak, dotykając delikatnie śnieżnobiałej, mieniącej się tkaniny. To suknia od znanej projektantki, a córka wyglądała w niej oszałamiająco. Chciała mieć duże, huczne wesele, lecz ostro protestowałam w tej sprawie. Uważałam, że to zbędny wydatek i wyrzucanie pieniędzy w błoto. Ze wzruszenia aż łzy stanęły mi w oczach.

 – Mamo, proszę przestań płakać. To jej w niczym nie pomoże. W tej chwili musimy być bardzo dzielni – powiedział Jędrek. – Ja sam nie udźwignę wszystkiego, bo też ledwo daję radę.

Spojrzałam na niego i zauważyłam, że przez to tragiczne wydarzenie jest tak samo jak ja wykończony psychicznie i fizycznie. Byłby z niego wspaniały zięć.  Z trudem przełknęłam ślinę. Starałam się uspokoić. Nie znalazłam chusteczki w kieszeni, więc wytarłam załzawione oczy rękawem swetra. Wyglądał tak, jakby nie był zmieniany od kilku dni. Nie patrząc na córkę, ściągnęłam z niej sukienkę, odwiesiłam na wieszak i przebrałam w szpitalne ubranie.

Eliza i Jędrek znali się dosyć długo przed ślubem. Z początku myślałam, że to tylko najlepszy kolega. Przygotowania do wielkiego dnia rozpoczęli ponad rok temu, tuż przed planowaną datą ślubu. Córka miała w głowie dokładny plan uroczystości. Chciała huczne wesele. Jej wizja bardzo  mnie zaskoczyła.

– Zdajesz sobie sprawę, ile to wszystko będzie kosztować? – zapytałam niespokojnym głosem.

– Oszacowałam wszystkie koszty i doszłam do wniosku, że damy radę – odrzekła bez wahania. –  To mój ślub i chcę zorganizować go po swojemu. A zresztą, taka chwila zdarza się tylko raz w życiu. Marzę o wielkim weselu i niezapomnianej zabawie do rana. To wspomnienia, które zostaną z nami na zawsze. A w przyszłości przekażemy je swoim dzieciom, tworząc w ten sposób rodzinną tradycję. Mam nadzieję, że też będę miała córkę, której podaruję swoją suknię ślubną na szczęście. 

– Daj spokój, to tylko jeden dzień – nie chciałam ustąpić. – Za te pieniądze możecie pojechać na wycieczkę, kupić fajny samochód, czy umeblować mieszkanie.

– Jesteś bardzo praktyczna. Kocham cię, ale tym razem zrobimy po mojemu – Elizka potrząsnęła energicznie włosami, jakby chciała dać znać, że w tym przypadku jej zdanie też się liczy. – Marzę o takim weselu, które na zawsze pozostanie w naszej pamięci. Musi być więc wystawne, w starym stylu, zaplanowane co do szczegółów. Nieważne, ile będzie kosztować to wesele, mam odłożone pieniądze…

– No wiesz córcia, ja też – odbąknęłam – ale mimo wszystko szkoda wydawać tyle kasy w tak nieprzemyślany sposób.

– Mamo, postaraj się mnie zrozumieć. To dla mnie bardzo ważne. To przemyślana decyzja. Marzę o wyjątkowej ceremonii ślubnej i najlepszym weselu na świecie. Pomyśl sobie, jaką minę będą mieli nasi krewni. – zaśmiała się. – Zobaczysz, w rodzinie będzie się mówiło: „to było, zanim Eliza wyszła za mąż”. Ślub zapadnie wszystkim w pamięć, a wspomnienia są bardzo ważne. Bez nich nie istniejemy.

Czy już wtedy przeczuwała, co wydarzy się za jakiś czas?

Suknia miała być od znanej projektantki

Kreację planowała stworzyć razem z najlepszą artystką w tym fachu. Wystarczyło spotkać się z tą panią i omówić wszystkie szczegóły. Wstępnie przystałam na pomysły mojej córki. Miałam zamiar je jednak troszkę zmodyfikować, jak tylko nadarzy się okazja.

Zaczęłyśmy od sukni. Planowała takie same kreacje druhen, odpowiednio dobrane do jej sukienki. Ich kolor miał być intensywny i rzucający się w oczy. Ledwo powstrzymałam się od komentarza, przegryzając wargę. W mojej opinii to zbędny wydatek. Po co tak wymyślać? Musiałam zgodzić się na ten pomyśl, ale miałam w planach dokonać zmian w organizacji weselnej. Chciałam ograniczyć liczbę gości.

Byłam zadowolona z tego, że do tej pory wszystko świetnie się układa. Niestety moja radość nie trwała zbyt długo. Wszystko zmieniło się po tym, jak się dowiedziałam, kto będzie szył suknię weselną dla Elizy. To początkująca projektantka, która właśnie zaczyna karierę. O młodej zdolnej artystce dopiero zaczynało być głośno.

Zdajesz sobie sprawę, jakie mam szczęście? – spojrzała na mnie, wypowiadając te słowa. – Powinnam dziękować niebiosom, że znalazła dla mnie czas. To jak wygrana w totolotka. Mam nadzieję mamo, że pójdziesz ze mną na pierwsze przymiarki? 

Eliza cieszyła się jak małe dziecko,  a ja obserwując jej szczęście, doszłam do wniosku, że nie będę psuć jej nastroju i przejmować się wydatkami. To moja jedyna córka, więc wesele powinno być najlepsze!

Była jak najpiękniejsza panna młoda

Do ceremonii ślubnej zostało jeszcze sporo czasu. Jednak moja córka chciała dopracować każdy szczegół, w tym również suknię ślubną. Pewnego dnia wybrałyśmy się razem do pracowni młodej projektantki mody.

– Dobrze, że mamy jeszcze czas do wesela – westchnęłam, drepcząc obok Elizy, która poruszała się szybciej niż ja.

Rok to wcale nie tak dużo, jeśli chce się dopracować każdy detal – odpowiedziała córka, nie zwalniając tempa marszu.

W końcu dotarłyśmy do pracowni. Wchodząc do środka, przywitała nas piękna, młoda i utalentowana dziewczyna. Jak się okazało, warto było czekać. Pokazała nam oszałamiającą kreację.

– To jest dokładnie to, czego chciałam! – odpowiedziała Eliza, widząc swoją suknię. – Jest niezwykła. Zawsze o takiej marzyłam!

– Cieszę się, że ci się podoba. Ma minimalistyczny krój, który będzie idealnie do ciebie pasował – wyjaśniła projektantka.

– Jest bardzo elegancka, aż mnie zatkało na jej widok – Eliza nie kryła swojej radości. – Żyjemy w takich czasach, gdzie wszystko jest jednorazowe, po czym ląduje to w koszu. Ja zamierzam to zmienić. Rodzinne pamiątki warto przechowywać z pokolenia na pokolenie. 

Suknia ma być tą pamiątką? – powątpiewałam. – To przecież tylko ładny kawałek materiału.

– Stanie się rodzinnym symbolem – odrzekła Eliza. – Zostawię ją dla mojej córki, a ona z kolei przekaże ją swojej.

Byłam totalnie zaskoczona, w ogóle nie spodziewałam się, że taka młoda, lubiąca dobrze się bawić dziewczyna zawraca sobie głowę takimi staromodnymi rzeczami.

Kreacja zmieniała się stopniowo. Przy każdej kolejnej wizycie u krawcowej wyglądała coraz lepiej. Dziewczyna okazała się niezwykle utalentowaną artystką. A efekt końcowy był oszałamiający! Ta suknia była jedyna w swoim rodzaju: zwiewna i pełna klasy.

– Nie spodziewałam się, że masz w sobie tyle wrażliwości – zachichotała Eliza, kiedy podzieliłam się z nią swoją opinią. – Masz rację, ta suknia jest wspaniała! Wybór tej projektantki to strzał w dziesiątkę.

Wróciłam do rzeczywistości. Spojrzałam na fotografię z uroczystości weselnej mojej córki i Andrzeja, która wisiała oprawiona na ścianie. Eliza prezentowała się niezwykle elegancko, a jej znakomita kreacja podkreślała naturalną grację. W czasie ślubu byli tacy szczęśliwi! Dlaczego to nie mogło trwać dłużej?

– Ona nie ma już żadnej nadziei na wyjście z tej sytuacji – wypowiadając te słowa, Jędrek miał oczy pełne łez.

– Pójdę do niej dzisiaj do szpitala, może jak usłyszy głos swojej matki to się ogarnie – odparłam z lekką determinacją. Walczyłam z poczuciem, że to nigdy nie nastąpi. Moje serce ogarniał lęk i niepokój. – Odpocznij trochę, w takim stanie i tak niewiele zdziałasz. Tylko się wzajemnie dołujecie, teraz moja kolej.

– Elizka za dwa dni opuści szpital. Choć widzę, że chemioterapia ją wykańcza – oznajmił Jędrek, nawet nie zerkając na talerz z zupą.

– Nie martw się, trochę odpocznie w domu i nabierze sił – powiedziałam, starając się brzmieć przekonująco. Chociaż czasami sama miałam pewne wątpliwości.

– Ale potem i tak będzie musiała znowu trafić do szpitala – przypomniał mi mój zięć.

– Tak, ale tylko na chwilę – odpowiedziałam szybko, nie dając za wygraną.

Starałam się robić dobrą minę do złej gry, lecz w środku czułam się fatalnie. Stan zdrowia Elizy uległ lekkiej poprawie, co dodało nam otuchy, ale choroba nadal nie ustępowała. Czekała ją następne chemia i walka z nowotworem. Jej codzienne życie kręciło się wokół podróży do kliniki i z powrotem do mieszkania.

– Nie trać nadziei, Andrzej, jakoś to będzie. Eliza na pewno pokona chorobę – podsunęłam zięciowi miskę z zupą, a on bez entuzjazmu sięgnął po łyżkę.

– Byliśmy tacy radośni… – chłopak nie mógł oderwać oczu od fotografii wiszącej na ścianie, która została ona wykonana w dniu ich ślubu.

– I znów tak będzie, wystarczy tylko wygrać walkę z tą chorobą. Sprawy zmierzają we właściwym kierunku.

Starałam się dodać mu otuchy, chociaż sama miałam chwile pełne zwątpienia. Nieustannie żywiłam się nadzieją, że jednak Eliza wyzdrowieje, lecz bywały takie momenty, że nawet ona mnie zawodziła. Moja córka zmagała się z ciężką chorobą, walcząc o każdy oddech w szpitalnym łóżku. Zdarzały się chwile, gdy miałam dość i chciałam się poddać.

Myśli o Elizie i Jędrku podtrzymywały mnie na duchu. W duszy miałam nadzieję, że córka wyzdrowieje. Dlatego wspieraliśmy się nawzajem, aby nie popaść w większego doła.

Następnych pokoleń nie będzie

– Powiedz, proszę Elizie, że suknia będzie na nią czekać u mnie w domu, aż do momentu kiedy poczuje się już lepiej – poprosiłam zięcia. – A w sumie to sama jej o tym powiem, jak będę u niej w szpitalu. Teraz odpocznij trochę, ja cię jutro zastąpię.

– Tak czy inaczej, pójdę do niej jeszcze dziś. Wydaje mi się, że obecnie każda minuta z nią jest na wagę złota – Jędrek odsunął ledwo napoczęty posiłek. 

– Nie gadaj takich rzeczy – zdenerwowałam się. – Przyszłość przyniesie wam jeszcze wiele wspólnie spędzonych chwil.

– Gdy dopada mnie smutek, to wspominam momenty, kiedy byliśmy razem. Mamo, pamiętasz upór Elizy, by zorganizować wystawne i okazałe wesele? Była taka zdeterminowana, marzyła o swojej rodzinie i zachowaniu własnych tradycji. To było jej największą obsesją.

– Tak, pamiętam, zawsze najważniejsze były dla niej rodzinne wartości – wyszeptałam.

– Nie miałem o tym pojęcia. Czy to nie zabawne, że jestem jej mężem, a ona wciąż potrafi mnie czymś zadziwić? Mamo, a pamiętasz, jak szukała najlepszego miejsca na przyjęcie weselne, jeżdżąc po całym województwie? 

– Obeszliśmy chyba z dwadzieścia różnych sal weselnych – powiedziałam z lekkim uśmiechem. – Byłam tak padnięta, że ledwo stałam na nogach.

– Ja tam nie widziałem między nimi żadnej różnicy. Starałem się sensownie dogadywać z Elizą i nie pokazywać po sobie, jak strasznie mnie to wkurza – Jędrek trochę się ożywił.

– Eliza wiedziała, co robi: wspomnienia mają wielką moc – powiedziałam. – Dodają sił na dalsza drogę walki. Później toczyliśmy boje o gości zaproszonych na uroczystość. Zaciekle broniła każdej ciotki i wujka, którego chciała zaprosić na wesele, a nie widziała ich od dawna. Nikogo nie chciała pominąć na liście.

– I udało jej się dopiąć swojego – uzupełnił Jędrek. – Kiedy jej bardzo na czymś zależało, umiała doprowadzić sprawę do końca po swojej myśli.

Nadal potrafi walczyć – podkreśliłam z mocą, bo zdałam sobie sprawę, że przywoływanie przeszłości sprawiło, iż zaczęliśmy opowiadać o Elizie jakby jej już z nami nie było.

Jędrek zwiesił głowę, wpatrując się teraz w posadzkę, zamiast w przestrzeń.

Wasz ślub był jak z bajki, dokładnie taki, o jakim marzyła – zaczęłam sztucznie radosnym głosem wspominać te chwile. Pragnęłam wyrwać go ze złych myśli. – Cieszę się, że spełniła swoje marzenia o wielkim ślubie. W wielu sprawach poszłam jej na rękę. Gdyby decyzja należała do mnie, to uroczystość byłaby bardziej skromna. Teraz po tych wydarzeniach, gryzłoby mnie sumienie, że postawiłam na swoim, odmawiając Elizie odrobiny szaleństwa przed chorobą.

– Dobrze przemyślanego… Od lat snuła wizję naszego ślubu, chciała, by był niezwykły i zapamiętany.

– Na początku kompletnie nie wiedziałam, o co jej chodzi. Sądziłam, że ma zamiar zorganizować jakąś wielką bibę i planowałam przemówić jej do rozsądku – wyznałam.

– Jej marzeniem było zapoczątkowanie rodzinnych tradycji. Jednym z nich stało się przekazywanie sukni weselnej z matki na córkę, to wspaniałe wspomnienia – oznajmił przytłumionym głosem Jędrek.

Perspektywy na dalsze lata niestety się zmieniły. Zamiary mojej córki nie spełniły się tak, jak to ona sama chciała. Choroba zmieniła na zawsze jej życie. Lecz jednak Eliza jest znowu z nami i to jest chyba najważniejsze. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jej życie po chorobie zmieniło się, jest bardziej krucha i delikatna. Na szczęście uciążliwe i żmudne leczenie przyniosło skutki. Nowotwór został pokonany. Na ostateczne wyniki jeszcze trochę poczekamy. Wiemy jednak, że jej przyszłość jest niepewna. Ile czasu z nami zostanie? Tego nikt nie wie. Dlatego cieszymy się każdym wspólnie spędzonym czasem. A ja co dziennie modlę się o to, by choroba nie powróciła.

Jędrek okazał się wspaniałym mężem dla mojej ukochanej córki.  Obecnie sytuacja wygląda całkiem nieźle, ale co przyniesie jutro? Tego nikt nie wie, a my powoli zapominamy o przeszłości. Żyjemy każda chwilą. Suknia ślubna Elizy nadal spoczywa w szafie, w byłej sypialni mojego dziecka. Córka namawiała mnie, abym przekazała ją komuś, kto bardziej jej potrzebuje, a nie stać go na taką kreację. Ja jednak tego nie zrobiłam. To spełnienie marzeń mojej Elizki. Stanowi dla mnie ogromną wartość rodzinną.

Agata, 60 lat

Czytaj także:
„Skończyłam czterdziestkę i jestem sama. Jak mam znaleźć chłopa, skoro zamiast księcia z bajki, spotykam paroba na ośle”
„Na stare lata syn wysłał mnie do luksusowej umieralni. Kiedy się zakochałem, wreszcie odzyskałem swoją wolność”
„Uwiodłam męża przyjaciółki, bo lepiej pasował do mnie, niż do niej. Miała kochanka, więc było jej to na rękę”

Redakcja poleca

REKLAMA