„Na stare lata syn wysłał mnie do luksusowej umieralni. Kiedy się zakochałem, wreszcie odzyskałem swoją wolność”

starsza para fot. Westend61
„Kiedyś nie potrafiłem zrozumieć osób, według których wiek w uczuciach tak naprawdę się nie liczy… Ale Helenka pokazała mi, że data urodzenia to zupełnie nieistotny szczegół, jeśli w końcu trafi się na tę drugą połówkę”.
/ 07.05.2024 20:30
starsza para fot. Westend61

– Proszę pana, panie Kaziu, co się dzieje? – dopytywała szefowa ośrodka dla seniorów. – Wie pan, że mając kłopoty z sercem należy na siebie uważać, a pan zachowuje się jak nastolatek! Nie pozostaje mi nic innego jak skontaktować się telefonicznie z pana synem i poskarżyć się na pana!

– Proszę wykonać ten telefon – odpowiedziałem. – Sądzi pani, że syn przybędzie tu specjalnie po to, żeby dać mi po tyłku? Jestem osobą dorosłą i mam świadomość swoich czynów.

Lubię poczuć wolność

Sapnęła, wyszczerzyła zęby w uśmiechu i machnęła dłonią. Niezła z niej babka, ale trochę oderwana od rzeczywistości. Według niej jak ktoś przekroczył siedemdziesiątkę, to powinien tylko siedzieć i wyczekiwać kostuchy. Zupełnie nic nie rozumie, chciałaby staruszków poustawiać jak figurki na półce, od czasu do czasu przetrzeć z kurzu i przypilnować, żeby się nie ruszali. Wtedy nie miałaby żadnych problemów.

Nasz budynek jest bardzo komfortowy, z pięknym parkiem dookoła. Żyje się tu jak w uzdrowisku. Zapewniają nam opiekę medyczną, smaczne posiłki, czytelnię, pokój z telewizorem, przytulne sypialnie. To wszystko słono kosztuje, więc nie każdy senior może tu zamieszkać.

Kiedy starszy człowiek dostaje pokaźne świadczenie emerytalne lub bliscy wolą ponosić koszty, zamiast opiekować się członkiem rodziny, ląduje w tej złotej klatce. To jest jak więzienie. Chociażby z tego powodu, że obowiązuje nas regulamin: nie możemy opuścić obszaru bez zgody, musimy się zgłaszać i informować o każdej rzeczy, którą zamierzamy zrobić.

No tak, jestem mocno zdenerwowany tym całym szpiegowaniem. Robiłem wszystko, co w mojej mocy, aby dali możliwość odłączenia tej kamery, jeśli ktoś ma na to ochotę, ale niestety, przekrzyczeli mnie. Gdyby nie ten ostatni atak serca, to wcale bym się tu nie znalazł!

Ale z drugiej strony dobrze wiem, że nie powinienem już być sam, szczególnie w takim wielkim mieszkaniu jak moje: cztery pokoje, kuchnia i jeszcze taras. Kto by dał radę to wszystko ogarnąć, posprzątać, dopilnować i zadbać o każdy kąt? Nie mam już na to energii.

Rozważałem proste wyjście z sytuacji – sprzedaż lub zamianę na coś mniejszego, ale mój syn był temu przeciwny.

– Nie ma mowy – oświadczył stanowczo. – Mama też ma w tym swój udział, więc i ja mam prawo głosu. Łatwo jest się czegoś pozbyć. Znajdę ci, tato, miejsce z całodobową opieką, gdzie będziesz miał wikt i opierunek. Nie zostaniesz sam!

– Słucham? Chcesz mnie wrzucić do jakiegoś przytułku dla staruchów?!

– Nie nazywałbym tego miejsca domem spokojnej starości, to bardziej taki pensjonat dla osób samotnych i potrzebujących wsparcia w codziennym funkcjonowaniu. Nie jest to tanie, ale gdy puścimy w najem twoje mieszkanie, powinno wystarczyć! Poza tym masz swoją emeryturę, a ja także co jakiś czas dorzucę ci parę groszy, więc nie ma powodów do obaw.

– Widzę, że już sobie wszystko obmyśliłeś?

– Cóż, nie miałem wielkiego wyboru. Czeka mnie kolejny długi wyjazd związany z pracą, nie będę w stanie się tobą zająć przez najbliższe tygodnie, więc kto inny mógłby to zrobić? Tato, proszę cię, nie rób z tego problemu… Przekonasz się, że poczujesz się tam jak w raju!

To złota klatka

Miał rację. Ta złota klatka lśni czystością, promienie słoneczne wpadają przez okna, trawka jest skoszona na odpowiednią długość, a dróżki i ścieżynki w parkowych alejkach wytyczone jak od linijki.

Gdy ktoś w salonie przesunie krzesło choćby o parę milimetrów, momentalnie zjawia się sprzątaczka, żeby ustawić je z powrotem na miejsce. Szefowa tego przybytku, a zarazem jego właścicielka, wpada w szał na widok choćby odrobiny nieładu. W życiu nie widziałem baby z taką obsesją na punkcie porządku.

Nasze posiłki to sama zdrowa żywność – skrupulatnie policzone kalorie i starannie dobrane składniki! W menu dominują chude mięsa, świeże warzywa prosto z grządki, soczyste owoce i porcje nabiału w sam raz. Wszystko apetycznie podane przez sympatyczne kelnerki, które dopytują, czy czegoś jeszcze nie brakuje.

Nie ma co liczyć na to, że przyniosą kotlet schabowy z młodą kapustką albo rumianą golonkę. O tym można jedynie pomarzyć.

Mam poczucie, jakbym z tego miejsca spoglądał na rzeczywistość przez przezroczystą taflę. Jest wypolerowana na błysk, aż się świeci, ale mimo wszystko to tylko szklana bariera, przeszkoda oddzielająca mnie od smaków i zapachów. Tak sterylna, że aż mdli! Nic w tym dziwnego, że uciekam stąd przy każdej nadarzającej się okazji.

Postawiłem ultimatum, że całkiem się stąd wyprowadzę, jeśli nie pozwolą mi wychodzić, kiedy tylko mam ochotę.

– Dokąd tak pana nosi, panie Kazimierzu? – dopytywała się dyrektorka. Odpowiedziałem, że pragnę poczuć się wolnym człowiekiem.

Jeździłem więc komunikacją miejską do centrum. Spacerowałem po deptakach, odwiedzałem różne sklepy, sączyłem niezbyt mocną kawusię w knajpkach, a niekiedy fundowałem sobie coś mocno niezdrowego: pizzę, kebaba czy chrupiące frytki z ogromną ilością soli. Miałem świadomość, że ciśnienie mi skacze, no ale cóż… Opłacało się, bo mogłem znów robić to, na co tylko miałem ochotę!

Pewnego razu skusiłem się na lampkę brandy. Trunek tak bardzo przypadł mi do gustu, że poprosiłem barmana o dolewkę, a potem jeszcze jedną. W głowie czułem delikatne brzęczenie, ale poza tym wszystko było w porządku.

Dopiero gdy wyszedłem na zewnątrz i poczułem na twarzy chłodny podmuch, zacząłem się chwiać na nogach. Gdyby nie pomoc przechodzącej nieopodal kobiety, wylądowałbym jak długi na chodniku!

„Widzę, że z pani niezła jędza…”

– Dobrze się pan czuje? – spytała z troską. – Niech pan się o mnie oprze, o tam jest ławeczka, zaprowadzę pana. Da pan radę? To niedaleko…

Przytaknąłem ruchem głowy, po czym powolnym krokiem, niemal mnie wlokąc, zaprowadziła mnie do ławki z oparciem i posadziła na niej, starając się zapewnić mi maksymalny komfort.

– Czy pan na coś cierpi? – dopytywała, przyglądając mi się uważnie. – Problemy z sercem albo może cukrzyca? Może zadzwonić po karetkę?

Nachyliła się nade mną, a po chwili gwałtownie odskoczyła, jakby się poparzyła!

– Ależ pan jest nietrzeźwy! – wykrzyknęła z oburzeniem. – I to ja, naiwna, nadwerężam swoje schorowane plecy, żeby targać jakiegoś pijaczka?

Nie mogłem zaprzeczyć, że rzeczywiście było ode mnie czuć alkohol, ale do bycia kompletnie pijanym wiele mi brakowało, dlatego zdecydowanie zaprotestowałem:

– Jestem pani naprawdę wdzięczny za pomoc, ale proszę tak na mnie nie krzyczeć, bo nie jestem już dzieckiem. Doceniam pani wsparcie, niemniej teraz proszę dać mi spokój i pójść w swoją stronę. Wypiłem trzy koniaki, bo miałem na to ochotę. Sam za nie zapłaciłem z własnej kieszeni i nikogo nie skrzywdziłem, więc to wyłącznie moja sprawa. Za chwilę zamówię taksówkę i więcej się nie spotkamy, całe szczęście, bo widzę, że z pani niezła jędza…

– Nie znoszę pijaków, nawet tych podobno wykształconych… Pijak zawsze pozostanie pijakiem, to jedna wielka zmora! – nie pozostała mi dłużna.

Trudno powiedzieć, ile jeszcze trwałaby nasza słowna przepychanka, ale znów poczułem się kiepsko. I to bardzo. Moja wybawczyni zadzwoniła po pogotowie, a później siedziała w poczekalni, czekając na wyniki badań i decyzję lekarzy odnośnie do dalszego postępowania.

Cała akcja zajęła jakieś cztery godziny. Myślałem, że już dawno sobie poszła, więc ucieszyłem się, gdy ją zobaczyłem. Zapewniła lekarzy, że zaopiekuje się mną. Oświadczyła, iż jesteśmy bliskimi znajomymi i weźmie mnie pod swoje skrzydła.

Nie oponowałem, ponieważ wciąż kiepsko się czułem i odpowiadało mi, że ktoś dotrzymuje mi towarzystwa. Zresztą dokładnie się jej przyjrzałem. Niezbyt wysoka, drobna, miała siwe, szpakowate kosmyki i radosne, ciemne oczy. Na oko miała jakieś sześćdziesiąt parę lat.

„Tato, czyś ty na głowę upadł?”

Kiedyś, gdy słyszałem, że w sędziwym wieku także można stracić głowę dla kogoś, wydawało mi się to kompletnie absurdalne. Krytykowałem takie późne uniesienia i nie potrafiłem zrozumieć osób, według których wiek w uczuciach tak naprawdę się nie liczy… Ale Helenka pokazała mi, że data urodzenia to zupełnie nieistotny szczegół, jeśli w końcu trafi się na tę drugą połówkę.

Wciąż jeszcze mieszkam w ośrodku, ale wkrótce przenoszę się do mojej ukochanej Helenki. Jej pokoik to taka mała klitka, niczym gniazdo wróbelka, ale nie ukrywam – czuję się tam po prostu znakomicie!

Helenka czuje się osamotniona. Nie ma w swoim życiu żadnej bliskiej osoby, dlatego to ja stałem się dla niej wszystkim. Otacza mnie troską, jest delikatna, serdeczna, wyrozumiała i zawsze tryska optymizmem.

Zdecydowałem się też na sprzedaż swojego mieszkania. Kupimy wspólne lokum, a pozostałe fundusze przeznaczymy na podróże po świecie. Obydwoje marzymy o dalekich wyprawach, więc czas urzeczywistnić te pragnienia, póki starczy nam jeszcze wigoru.

– Tato, czyś ty na głowę upadł? – oburzył się mój syn. – Przecież ledwo ją znasz, to kompletnie obca babka! Okej, rozumiem, że ci uderzyło do głowy, w końcu samotność daje w kość. Ale spokojnie, to ci przejdzie, nie nakręcaj się tak!

– No i co z tego? – odpowiadam zaczepnie. – Mam wrócić do tej nory i żreć papki, rosołki z marchewką i szpinak? Powoli zdychać? Nie ma mowy!

– Słuchaj, a co, jeśli on dobrze gada? – wtrąciła się Helena z niepokojem. – Może faktycznie odpuść sobie, Kazik? W końcu po co ci ja do szczęścia potrzebna?

– Sama to powiedziałaś, kochana – rzuciłem z uśmiechem. – Dokładnie po to cię potrzebuję. Nie do niczego innego, tylko zwyczajnie do szczęścia!

Po tych słowach przyciągnąłem ją do siebie z całych sił.

Kazimierz, 72 lata

Czytaj także:
„Nie chciałam się wtrącać, ale musiałam interweniować. Córka powinna się dowiedzieć, że jej mąż będzie miał dziecko”
„Mój mąż całkiem zdurniał na starość. Chodzi po klubach, ugania się za spódniczkami i próbuje podrywać moje koleżanki”
„Po moim wyjeździe, mąż i syn żyli w totalnym chlewie. To moja wina. Zawsze robiłam wszystko za nich”

Redakcja poleca

REKLAMA