„Desperacko pragnęłam miłości matki. A ona, choć była u kresu życia, nadal traktowała mnie jak gorsze dziecko”

zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, Vera Livchak
„Mama mieszka ze mną od paru miesięcy. Wciąż nie odzyskała pełni sił, więc pomagam jej praktycznie we wszystkim. Uśmiech gości na jej twarzy bardzo rzadko. Autentyczną radość dostrzegam w jej spojrzeniu wyłącznie podczas sporadycznych, rzadkich wizyt Michała”.
/ 07.10.2024 21:15
zamyślona kobieta fot. iStock by Getty Images, Vera Livchak

Gdy skończyłam pięć lat, dotarło do mnie, że uczucie mamy do mnie nie jest takie, o jakim myślałam. W każdym razie nie dorównywało temu, którym obdarzała Michasia, mojego braciszka. Okazywała mi przywiązanie, ale jego kochała bezgranicznie, aż ściskało mnie z tego powodu w dołku. Czułam się odrzucona, lecz po jakimś czasie zrozumiałam, że nie powinnam oczekiwać niczego więcej. I tak otrzymałam od niej sporo. Od osoby, którą zwę matką.

Chciałam się jej przypodobać

Kochałam ją i pragnęłam się do niej upodobnić. Szykowna, grzeczna i odrobinę chłodna w obyciu, zawsze była blisko mnie, a jednak poza zasięgiem. Niczym egzotyczny kwiat orchidei. Urzekający, ale pozbawiony woni. Mnie to wcale nie przeszkadzało, chodziłam za nią krok w krok, oczarowana jej nieuchwytnym urokiem. Przyglądałam się jej, starałam się ją naśladować, ale zawsze z pewnej odległości, której nauczyłam się nie przekraczać. Mama nie przepadała za "mizdrzniem się", jak nazywała burzliwe czułości kilkulatki. Upominała mnie wtedy, sadzała w podwyższonym krzesełku i dawała książeczkę z obrazkami, którą potem wspólnie oglądałyśmy.

Choć mama nie przepadała za okazywaniem uczuć, to przykładała dużą wagę do mojej edukacji. To właśnie dzięki niej szybko nauczyłam się czytać i pisać. W naszym domu role były podzielone – tata, który przypominał wielkiego, przyjaznego misia, rozpieszczał mnie i dawał dużo ciepła. Mama z kolei trzymała dystans, trochę jak Królowa Śniegu z bajki. Taki układ mi odpowiadał. Kochałam ich oboje, ale skrycie marzyłam, by podbić serce pozornie chłodnej i zdystansowanej mamy.

 

Babcia mnie rozpieszczała

Babcia z kolei podchodziła do mnie zgoła odmiennie, lubiła się nade mną rozczulać. Brała mnie w ramiona, tuliła do swych bujnych piersi i wzdychała:

– Oj, ty mój biedaku maleńki, mój ty skarbie, wiedz, że babcia zawsze będzie przy tobie. Ty moja kruszyno!

Z rozczuleniem wspominam te chwile, gdy po wzruszającym wstępie nadchodził moment, na który czekałam z utęsknieniem. Babula sięgała do skrytki z ptasim mleczkiem albo kroiła moje ukochane drożdżowe ciasto z owocami. Dla takich cudów mogłam udawać biedną, nieszczęśliwą istotkę. W rodzinnym domu takich pyszności nie było na co dzień, bo mama stawiała na zdrowe dania pełne jarzyn, co uchroniło mnie przed popadaniem w obżarstwo. Te babcine smakołyki to był mój zakazany raj, upragniony skarb, o którym mama nie miała pojęcia.

Doczekałam się brata

2 tygodnie spędzone w domu babci, które rodzice określili mianem urlopu, upłynęło w mgnieniu oka. Z utęsknieniem wypatrywałam powrotu mamy, jednak to tata po mnie przyjechał. Poczułam ogromne rozczarowanie.

Mama została z maluszkiem w domu. Mówiliśmy ci o tym, pamiętasz? Dzisiaj poznasz swojego młodszego brata, Michałka.

Gnałam do matki jak na złamanie karku, ignorując wszelkie wzmianki o bobasie. Jakiś brzdąc był ostatnią rzeczą, która mnie interesowała! Dlatego przeżyłam niezły wstrząs, gdy ujrzałam mamę tulącą w ramionach niemowlę. Musiałam mieć dziwną minę, bo rodzice się zaniepokoili. Nie czułam wtedy zazdrości, jeszcze nie. Zszokowała mnie mimika mamy. Wyglądała tak inaczej, przytulała synka z czułością, której nigdy bym się po niej nie spodziewała.

Był ważniejszy ode mnie

Jako malutka pięciolatka, gdzieś w głębi duszy pojęłam, że na tym polega uczucie, jakim obdarza swoje dzieci kochająca mama. Uczucie, którego mi brakowało i którego nigdy nie doświadczyłam, mimo usilnych prób, by na nie zasłużyć. Teraz już wiem, że marzyłam o niemożliwym

Rodzice robili, co mogli, by traktować nas jednakowo, ale nie do końca im to wychodziło. Mama próbowała nie wyróżniać Michała, tata z kolei dokładał wszelkich starań, aby mi zrekompensować to, że znalazłam się na szarym końcu. Wkładali w to dużo wysiłku, ale czy to coś zmieniało? Nie byłam oczkiem w głowie mamy, a tak bardzo marzyłam o tym, żeby mnie kochała i mogła być ze mnie dumna.

Z upływem czasu trochę się oswoiłam z faktem, że dla mojej mamy Michał był zawsze na pierwszym miejscu, chociaż starała się to zręcznie maskować. Na pozór tworzyliśmy idealną rodzinę, ale w środku toczył nas niewidoczny robak dziecięcej tęsknoty i zazdrości. Podejmowałam wiele wysiłków, zabiegałam o jej miłość. Walczyłam, by zwróciła na mnie uwagę. Ona chyba zdawała sobie z tego sprawę, ale nie uzewnętrzniała emocji. Zawsze opanowana, w powściągliwy sposób wyrażała zdziwienie moim postępowaniem. Dojrzale się od niego odcinała, nie dało się jej nic zarzucić, poza jedną rzeczą. Nie była w stanie darzyć mnie taką miłością, jakiej potrzebowałam.

Ułożyłam sobie życie

Przypuszczalnie dlatego w młodym wieku wyprowadziłam się z domu, przeniosłam do innej miejscowości i tam poukładałam swoje życie. Z dala od mamy i niespełnionych nadziei. Wstąpiłam w związek małżeński, zostałam mamą i wtedy zrozumiałam moją matkę. Tego nie da się wyćwiczyć, choćby nie wiadomo jak bardzo by się pragnęło, albo się kocha, albo tylko darzy sympatią i toleruje. Być może mama próbowała przez całe życie? Nie udało się, zdarza się. Wolałam tak sądzić, było mi wtedy lżej na duszy, nikt nie pragnie być żałosnym, odepchniętym dzieckiem.

Mój brat kompletnie nie potrafił docenić tego, co miał, a czego ja tak bardzo pragnęłam. Dla niego rodzicielska miłość, troska i wyrozumiałość wobec młodzieńczych wygłupów i języka były oczywistością. Wiedział, że zawsze go kochają. Ja natomiast nigdy nie czułam się aż tak pewna swojej pozycji. Bez przerwy starałam się upewniać, że mnie chcą. Jakbym była w tej rodzinie kimś z zewnątrz.

Mama zachorowała

Informacja dotycząca choroby mamy dotarła do nas z opóźnieniem, ponieważ ojciec nie zamierzał obciążać mnie i Michała tą wiadomością. W ekspresowym tempie udaliśmy się oboje do szpitala wojewódzkiego, aby odwiedzić ją w szpitalnej sali. Pomimo bladości i wyczerpania, wciąż emanowała z niej elegancja, a wokół niej unosiła się aura niedostępności. To właśnie za tę cechę ją uwielbiałam – za zdolność zachowania klasy w każdych okolicznościach.

– Mamusiu, co u ciebie? Może ci coś przynieść? – spytałam, stając po lewej stronie łóżka, podczas gdy Michał podszedł z prawej.

Miałam ochotę uprzedzić go, by uważał na wenflon, który tkwił w jej dłoni, lecz głos odmówił mi posłuszeństwa. Mama zdawała się mnie w ogóle nie dostrzegać, jakby była głucha na moje słowa. Jej oczy były utkwione w synu. Wpatrywała się w niego tak, jakby nie potrafiła spojrzeć nigdzie indziej.

Zrozumiałam jej intencje. Starała się maskować dzielący nas dystans dopóki panowała nad uczuciami, aby mnie nie urazić. Dążyła do równego traktowania. Ale teraz zapora runęła. Michał był jej dzieckiem, natomiast ja...

– Kochanie, mamusia jest zmęczona – usłyszałam za sobą głos ojca. – Miała niegroźny wylew, musi odpocząć, by wrócić do formy. Według lekarzy wkrótce otrzymam zgodę, by ją stąd zabrać.

Wymagała opieki

Ogarnęło mnie przeczucie, że czeka nas mnóstwo kłopotów. Ojciec miałby doglądać chorej mamy? Tylko kto się wtedy zajmie nim? Jakoś ciężko mi to sobie wyobrazić. No chyba że wspomoże go Michał, w końcu ma niedaleko do rodziców.

– Ja? – brat zbladł ze strachu. – Nie znam się przecież na pielęgnacji chorych, a poza tym zdajesz sobie sprawę, o co prosisz? Mam być na każde zawołanie przez 24 godziny na dobę? A co z moimi sprawami? Z pracą?

– Da się to ogarnąć, zrzucimy się na opiekunkę, ja również wpadnę z pomocą. Będę wpadać regularnie i wyręczać cię w zajmowaniu się mamą – starałam się go uspokoić, jednak efekt był przeciwny do zamierzonego.

– Wykluczone! Nie dam rady – oświadczył stanowczo, ucinając temat sprawowania opieki nad poważnie chorą mamą.

Więcej się z nim nie spierałam, zabrałam mamę do swojego mieszkania, a on nie oponował

– O rehabilitację i znalezienie jakiejś pomocy w opiece nad mamą będzie prościej w większej miejscowości – oznajmiłam.

Brat unikał odpowiedzialności

Michał ochoczo przytaknął, ciesząc się, że zdejmuję mu z barków ten problem. Pomógł nawet w ułożeniu mamy i posiedział chwilkę. Szybko jednak poderwał się z miejsca, mówiąc, że musi już iść. Jak zwykle. Zawsze uciekał od kłopotliwych okoliczności. Dogoniłam go przy wyjściu.

– Pamiętaj o mamie, jesteś jej dzieckiem – przypomniałam mu stanowczo. – Ona wyczekuje twoich odwiedzin. Masz się często pokazywać.

– No pewnie, siostrzyczko – zapewnił i tyle go widziałam.

No i tak to wygląda. Jednemu dzieciakowi przypada w udziale cała miłość, a drugiemu tylko same obowiązki. Ale nie skarżyłam się na swój los

Mama mieszka ze mną od paru miesięcy. Wciąż nie odzyskała pełni sił, więc pomagam jej praktycznie we wszystkim. Uśmiech gości na jej twarzy bardzo rzadko. W chwilach, gdy czuje się lepiej, zdarza się, że między nami zawiązuje się nić sympatii i zrozumienia, ale to wszystko. No cóż...

Autentyczną radość dostrzegam w jej spojrzeniu wyłącznie podczas sporadycznych, rzadkich wizyt Michała. Wówczas w jej oczach płonie szczera, głęboka miłość, której nawet choroba nie zdołała przygasić. Dawniej oddałabym wiele, by być jej ukochaną córką, obecnie ból przeminął, został jedynie cień żalu. Nie było nam to pisane, Michał to jej rodzony syn, ja byłam tylko pasierbicą. Poślubiła wdowca z małą córeczką i uczyniła dla mnie, ile mogła, najlepiej jak potrafiła. 

Agata, 35 lat

Czytaj także: „Teściowa połyka gorzkie łzy i przymyka oko na kochanki męża. Mówi, że każdy facet zdradza, bo taka już ich natura”
„Mąż mnie nudził, więc znalazłam sobie młodego kochanka. Dostałam taką nauczkę, że aż mnie zatkało”
„Mąż na naszym weselu obracał każdą druhnę. Płonęłam ze wstydu, gdy wszyscy goście śmiali się, że wyszłam za babiarza”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA