„Dałem jej odejść 10 lat temu, bo nie miałem odwagi być ojcem. Teraz, gdy straciłem wszystko, to moja jedyna nadzieja”

Zamyślony facet fot. iStock by Getty Images, dramalens
„Cały czas bałem się, że Sabina będzie próbowała mnie dręczyć i angażować w kwestie związane z przyjściem dziecka na świat. Że zechce mnie ciągać po sądach, domagać się pieniędzy na dziecko, odbierze wolność. Ale ona już nigdy się nie odezwała”.
/ 12.11.2024 08:30
Zamyślony facet fot. iStock by Getty Images, dramalens

Dźwięk dzwonka kompletnie mnie zaskoczył. Chociaż wszystko było już gotowe na wizytę Ewy – zapalona świeczka na stole, rozstawione talerze, schłodzone białe wino w lodówce i moje popisowe spaghetti z krewetkami dochodzące na kuchence – jej punktualność mnie zaskoczyła. Z doświadczenia wiem, że kobiety zazwyczaj się spóźniają.

Tego się nie spodziewałem

Zerknąłem w lustro przy drzwiach. Trzydzieści lat na karku, singiel, regularnie ćwiczę na siłowni... No i stała praca, auto od firmy, mieszkanko bez kredytu. Nic dziwnego, że kobiety lgną do mnie jak ćmy do światła.

Sabina? – prawie mnie zatkało na jej widok w progu. – Jakim cudem...

– Wybacz, że wpadam bez zapowiedzi – weszła mi w słowo, czerwieniąc się na twarzy. – Wpuścisz mnie? Tylko na chwilę?

– Słuchaj, Sabcia, naprawdę nie powinnaś tego robić – powiedziałem z niepokojem w głosie. – Przecież już dawno o tym rozmawialiśmy, chyba z dwa miesiące minęły. Po prostu nie pasujemy do siebie. Dlatego wybacz, ale...

Czekasz na kogoś? – wpadła mi w słowo, rozglądając się uważnie po moim lokum. – Niedawno mówiłeś, że tylko ja się dla ciebie liczę, a teraz co? Stolik nakryty tak samo jak kiedyś, podobna muzyka w tle, nawet świeczka wygląda znajomo – prychnęła z przekąsem. – No niezły z ciebie drań. A ja głupia uwierzyłam i sądziłam, że...

Nagle dobiegł mnie dźwięk zatrzymującej się windy na piętrze.

– Przestań, Sabina – powiedziałem, zastanawiając się nad sposobem na pozbycie się jej. – Odezwę się do ciebie... może w ciągu tygodnia.

– Odpuść sobie – syknęła, podczas gdy zauważyłem Ewę wychodzącą z windy.

Całe szczęście, słabe oświetlenie na korytarzu nie pozwoliło mi zobaczyć jej wyrazu twarzy. Tymczasem Sabina tkwiła uparcie przy wejściu i podnosiła coraz bardziej głos:

– Nie powinnam tu przychodzić, to był błąd. Wydawało mi się, że jesteś kimś innym. Ten rok, który razem przeżyliśmy... to była iluzja, bo kompletnie cię nie rozumiałam. No dobra, powiem ci coś ważnego. Spodziewam się dziecka. To prawda, będziesz ojcem. Ale możesz zapomnieć o tym, że kiedykolwiek je zobaczysz.

Nie zdążyłem nawet otworzyć ust, a ona już się odwróciła i pobiegła do windy. W wejściu stała Ewka, która wyglądała na równie oszołomioną jak ja.

Idzie pani czy zostaje? – wykrztusiła Sabina, próbując się nie rozpłakać.

– Idę – rzuciła kobieta, dla której przyszykowałem dzisiaj romantyczną kolację i specjalnie kupiłem butelkę wina. – I to jak najdalej.

Minęło 10 lat, ale o niej myślę

Już od dekady to wspomnienie wraca do mnie bez ostrzeżenia w różnych sytuacjach życiowych. Przychodzi, gdy stoję na przystanku i widzę przytulających się zakochanych. Pojawia się podczas spotkania z mieszkającą obok kobietą, która prowadzi wózek z maluchem. Nawet oglądanie zwykłego serialu o rodzinnych perypetiach potrafi wywołać te myśli.

Przez kilka miesięcy po tej nieszczęsnej sytuacji przed moim mieszkaniem nie mogłem się pozbyć lęku, że Sabina będzie mnie prześladować i zmuszać do angażowania się w kwestie związane z dzieckiem. Bałem się procesów sądowych, płacenia na utrzymanie malucha i dzielenia się opieką nad nim. Martwiłem się, że moje spokojne życie, moja wolność może runąć. Na szczęście Sabina nie nawiązała żadnego kontaktu.

Minął rok i strach przed ojcostwem przestał mnie paraliżować. Zacząłem się wtedy zastanawiać, jak ona przeszła przez okres ciąży i sam poród. Byłem ciekawy, czy urodził się chłopiec czy dziewczynka, czy nie ma problemów ze zdrowiem i które z nas przypomina z wyglądu. Te rozważania nie dawały mi spokoju, aż w końcu sam zdecydowałem się odwiedzić mieszkanie Sabiny. Kiedy zapukałem, usłyszałem, że się wyprowadziła.

Szukałem jej w miejscu, gdzie kiedyś była zatrudniona, ale dowiedziałem się, że zwolnili ją po tym, jak wróciła z macierzyńskiego. Chciałem się z nią skontaktować przez ludzi, których oboje znaliśmy, jednak sporo tych kontaktów się pourywało. Telefon, który do niej miałem, już nie działał – najprawdopodobniej zmieniła numer. W końcu przestałem wierzyć, że ją odnajdę.

Poczułem, że straciłem grunt

Wszystko toczyło się po staremu, ale jakoś inaczej niż dawniej. Te same rzeczy przestały mnie cieszyć. Bo w końcu – do kiedy można prowadzić życie samotnego faceta? Wielkimi krokami zbliżałem się do czterdziestki, podczas gdy moi kumple mieli już dzieci w wieku szkolnym. A ja? Wciąż tkwiłem w kręgu bezcelowych spotkań z kobietami. Na domiar złego mój idealny świat zaczął się rozpadać. Wylali mnie z roboty. W zaledwie pół godziny straciłem posadę, służbowe auto i możliwość chodzenia na siłownię. Poczułem się, jakbym nagle stał się cieniem faceta, którym byłem jeszcze tego ranka.

Z wielkim wysiłkiem udało mi się całkowicie zmienić swoje życie. Szukanie nowego zajęcia pochłonęło sporo energii. Początkowo składałem aplikacje do dużych, znanych przedsiębiorstw, licząc na posadę w korporacyjnym świecie. Niestety, za każdym razem słyszałem to samo – że przez trudną sytuację ekonomiczną redukują etaty, a jeśli już kogoś zatrudniają, to stawiają na młodszych kandydatów.

Gdy moje fundusze stopniały do zera, nie miałem wyboru i musiałem się wyprowadzić. Z wygodnego lokum w centrum przeniosłem się do malutkiego mieszkanka na peryferiach. Z perspektywy czasu wyszło mi to na dobre, bo akurat w okolicy trafiła się posada – zwykły urzędnik w opiece społecznej. Od tego momentu mój dzień zaczynał się zawsze tak samo – pobudka o szóstej, bieg na przystanek, a potem ośmiogodzinny maraton przyjmowania papierów od ludzi starających się o wsparcie finansowe.

Dopadło mnie uczucie osamotnienia. Do głowy przyszła myśl, że chyba życie przeciekło mi przez palce. I właśnie w tej chwili, gdy siedziałem w małym biurze razem z dwiema urzędniczkami, wydarzyło się coś, czego się nie spodziewałem.

Przypadkiem ją spotkałem

Tego dnia miałem nawał pracy. Przeglądałem stosy dokumentów, gdy nagle otworzyły się drzwi. Oderwałem wzrok od papierów i pierwsze, co zobaczyłem, to roześmiana buzia małej rudej dziewczynki, obsypana piegami, a zaraz po niej ujrzałem zdumione spojrzenie kobiety, która była jej mamą.

Nie wierzę! – zawołała Sabina, po czym błyskawicznie się obróciła i pociągnęła małą ze sobą.

Omal nie wywróciłem całego biurka, kiedy rzuciłem się za nimi w pościg. Dogoniłem je dopiero przy schodach. Byłem tak zaskoczony, że nie potrafiłem wykrztusić sensownego zdania ani wytłumaczyć się z tego, co zrobiłem w przeszłości. Czułem jednak, że muszę jakoś zareagować.

– To ona... ona jest... – wyjąkałem, wpatrując się w malutką dziewczynkę o rudych włosach.

– Zgadza się. Masz przed sobą swoją córkę – powiedziała twardo Sabina, choć w tej samej chwili jej policzki zalały się łzami.

Chciałem ją objąć i obiecać, że zostanę z nimi na zawsze, ale gdy się zbliżyłem...

Nawet się nie waż... – syknęła gniewnie. – Świetnie dajemy sobie radę bez ciebie – rzuciła i zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, wyminęła mnie, znikając wraz z dzieckiem pośród ludzi.

„Tym razem was nie stracę” – postanowiłem w duchu, czując, jak wstępują we mnie nowe siły.

Teraz będę o nie walczył

Po niespełna godzinie udało mi się ustalić, gdzie mieszka Sabina. Skoro była w urzędzie, musiała zostawić swoje dane w rejestrach. Szybko przejrzałem papiery i od razu ją namierzyłem. Okazało się, że używa wciąż tego samego nazwiska co przed laty – najwyraźniej nie wyszła za mąż. Z dokumentów wynikało też, że pobiera świadczenia na swoją małą.

„Musiałaś wiele przejść” – przyszło mi do głowy kiedy zapisywałem jej dane adresowe. W następnych dwóch miesiącach regularnie ją odwiedzałem, przynosząc kwiaty i próbując nawiązać rozmowę. Z początku odprawiała mnie z kwitkiem, ale się nie zrażałem. Oczywiście nie byłem żadnym prześladowcą ani nie urządzałem romantycznych występów pod jej mieszkaniem. To zupełnie nie w moim stylu. Wybrałem inne rozwiązanie – wysłałem jej całą kwotę, która została mi po zmianie mieszkania, a przy wsparciu miejskich funkcjonariuszy uporaliśmy się z alkoholikiem z jej bloku, który wszystkim zatruwał życie.

Robię wszystko, by zaprezentować się jako osoba godna zaufania i ktoś, na kim można polegać. Z czasem Sabina jakby zaczęła to zauważać. Nawiązaliśmy kontakt, a czasem pozwalała mi spędzać czas z naszą małą – chodziłem z nią do kina albo na lody. Chociaż Sabina ciągle przypomina mi, żebym nie liczył na więcej, już sama możliwość bycia z nimi napełnia mnie radością. Wiem, że wreszcie jestem coś wart, bo mogę dzielić chwile z ludźmi, których kocham.

Przyszłość jest wielką niewiadomą. Głęboko wierzę, że z czasem zdołam odbudować relacje z Sabiną i Patrycją, a one ostatecznie zdecydują się na wspólne mieszkanie. Moim pragnieniem jest nadrobić te wszystkie stracone lata i stworzyć prawdziwą rodzinę. Liczę, że upływający czas pomoże im przebaczyć mi dawne błędy i na nowo zaufać. Gdyby to się spełniło, nie potrzebowałbym już niczego więcej do szczęścia.

Piotr, 41 lat

Czytaj także:
„Kiedy zaszłam w ciążę, mój facet się rozpłynął bez słowa. Po 7 latach przypomniał sobie, że jest ojcem i ma obowiązki”
„Mąż od lat zarabia kokosy za granicą, a ja grzeję się w ramionach sąsiada. Szkoda mi czasu na więdnięcie w samotności”
„Gdy mąż znalazł sobie kochankę na boku, uknułam mroczny plan, by go zatrzymać. Zadziałały magiczne 3 słowa”

Redakcja poleca

REKLAMA