„Gdy mąż znalazł sobie kochankę na boku, uknułam mroczny plan, by go zatrzymać. Zadziałały magiczne 3 słowa”

Zamyślona kobieta w domu fot. iStock by Getty Images, narith_2527
„W jego oczach pojawiło się zaskoczenie, a potem coś, czego dawno u niego nie widziałam – radość. – Ola, naprawdę? – zapytał, a ja przytaknęłam. Uśmiechnął się, przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Przez chwilę poczułam dawną bliskość”.
/ 07.11.2024 18:30
Zamyślona kobieta w domu fot. iStock by Getty Images, narith_2527

Czasem myślę, że nasze życie przypomina dobrze wyreżyserowany spektakl. Na zewnątrz wszystko wygląda idealnie – piękny dom, uśmiechy przy rodzinnym stole, a sąsiedzi patrzą na nas z zazdrością. Adam, mój mąż, zawsze dbał o to, byśmy wyglądali jak para z marzeń. Ale ja wiem, że coś się zmieniło. Z każdym dniem czuję jego dystans coraz bardziej. Ostatnie miesiące przypominały balansowanie na cienkiej linie, gdzie każdy krok mógł zakończyć się upadkiem. Przestałam go rozumieć, a on przestał być obecny w moim życiu – choć wciąż był tuż obok.

Nie mam dowodów, ale czuję, że jest ktoś inny. Kiedyś dzieliliśmy każdą myśl, każde uczucie, a teraz... Teraz jego spojrzenia nie są skierowane na mnie. Coś nieuchwytnego rozrywało nas od środka. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Bo co mam powiedzieć? Że czuję się niewidzialna? Że boję się, że go tracę? Że choć siedzimy obok siebie na tej samej kanapie, on myśli o kimś innym?

Wiedziałam, że muszę coś zrobić, zanim to wszystko się rozpadnie.

Musiałam go jakoś zatrzymać

Siedziałam na kanapie, wpatrując się w telefon Adama, który leżał na stole. Czułam narastający niepokój, coś w środku mówiło mi, że jeśli go otworzę, wszystko się zmieni. Mimo to ręka sama sięgnęła po urządzenie. Odblokowałam je. Był tam jej numer, jej wiadomości. Czytałam je, czując, jak z każdą kolejną literą serce zaczyna walić mocniej. „Kocham cię, Justynko” – jego słowa, tak czułe, tak pełne miłości. Ale nie do mnie.

Zamknęłam oczy, starając się powstrzymać łzy. W mojej głowie ułożył się plan. Wiedziałam, że Adam zawsze chciał dziecka. Mówił o tym od lat. A ja? Nigdy nie byłam na to gotowa. Może to był błąd, może przez to go straciłam. Ale teraz, nagle, to dziecko mogło być moją jedyną szansą.

– Adam? – zawołałam, starając się, by mój głos brzmiał naturalnie, choć w środku czułam, jak coś się łamie. To był spontaniczny pomysł. W końcu czasami jeszcze ze sobą sypialiśmy.

Wszedł do pokoju, uśmiechając się nieco zmęczonym, ale ciepłym uśmiechem. Jakby w jego świecie wszystko było w porządku. Nie mógł wiedzieć, że ja już odkryłam prawdę.

Mam dla ciebie niespodziankę – powiedziałam, starając się nadać moim słowom lekkość, której zupełnie nie czułam.

– Co takiego? – podniósł brwi, odstawiając kubek kawy na stolik.

Wzięłam głęboki wdech, próbując opanować drżenie rąk.

Jestem w ciąży – wypowiedziałam te słowa, które miały zmienić wszystko.

W jego oczach pojawiło się oszołomienie, a zaraz potem coś, czego dawno u niego nie widziałam – radość.

– Serio? Ola, naprawdę? – zapytał, a ja przytaknęłam, choć moje serce waliło jak szalone.

Uśmiechnął się szeroko, przyciągnął mnie do siebie i pocałował w czoło. Przez chwilę poczułam coś, co przypominało dawną bliskość. Może to wszystko ma sens. Może uda mi się go zatrzymać.

Kłamstwo zaczęło się rozrastać

Od momentu, kiedy wypowiedziałam te słowa, zaczęłam żyć w nowym świecie. Każdego dnia dokładałam cegiełki do muru kłamstw, który budowałam wokół siebie. Adam był zachwycony. Stał się znowu tym samym mężczyzną, którego kiedyś kochałam – troskliwym, pełnym energii, gotowym do wspólnego życia. Moja iluzja zaczęła go pochłaniać.

Jak się dzisiaj czujesz? – zapytał pewnego ranka, gdy przygotowywał mi śniadanie.

Siedziałam przy stole, starając się wyglądać na zmęczoną. Przecież w ciąży powinnam być zmęczona, prawda? Przymknęłam oczy, po czym westchnęłam teatralnie.

– Cóż, czasami mam mdłości, ale poza tym chyba dobrze – odpowiedziałam, przygryzając dolną wargę, jakbym miała na myśli coś więcej.

Adam podszedł do mnie i pochylił się, kładąc dłoń na moim brzuchu. To było zaskakujące – przez ostatnie miesiące prawie mnie nie dotykał, a teraz każde nasze spotkanie było wypełnione jego gestami czułości.

– Cieszę się. Jesteś taka dzielna. Już nie mogę się doczekać, kiedy poznamy nasze dziecko – powiedział z uśmiechem, a ja tylko skinęłam głową. W środku jednak czułam, jakby mnie rozrywało. Wiedziałam, że to wszystko było oparte na kłamstwie, a mimo to, nie potrafiłam się wycofać.

Z każdym kolejnym dniem brnęłam w tę iluzję coraz głębiej. Opowiadałam mu o wizytach u lekarza, o „naszych” planach na przyszłość. Adam, nieświadomy, jak bardzo wpadł w pułapkę, mówił o zakupie łóżeczka, wybrał nawet kolor ścian do pokoju dziecka. Co wieczór snuliśmy rozmowy o tym, jak będzie wyglądało nasze życie po narodzinach maleństwa.

A co myślisz o imieniu Marek? – zapytał pewnego wieczoru, kiedy leżeliśmy razem na kanapie.

– Marek? – powtórzyłam, lekko zaskoczona, ale szybko przypomniałam sobie, że muszę grać swoją rolę. – Brzmi dobrze. Tak, Marek to świetne imię – odpowiedziałam, przyklejając uśmiech na twarzy.

Czułam ulgę, że Adam znowu zaczął być obecny, ale z każdym kolejnym dniem coraz bardziej bałam się tego, co stanie się, gdy prawda wyjdzie na jaw. Kłamstwo stawało się coraz cięższe. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, zanim coś się wydarzy.

Dostrzegał pierwsze nieścisłości

Czułam, jakby moje życie balansowało na krawędzi. Kłamstwo, które kiedyś wydawało mi się rozwiązaniem, teraz zaczynało mnie dusić. Adam, który z początku wydawał się tak zachwycony, teraz zadawał coraz więcej pytań. Zaczynał coś podejrzewać. I choć starałam się jak mogłam, by utrzymać iluzję, czułam, że pękała.

– Ola, kiedy mamy kolejną wizytę u lekarza? Chciałbym pójść z tobą – zapytał pewnego wieczoru, zerkając na mnie znad kubka herbaty.

Wzięłam głęboki oddech. Wiedziałam, że muszę być ostrożna.

– Niedługo, może w przyszłym tygodniu – odpowiedziałam, starając się, by mój głos nie zdradzał niepokoju.

– W przyszłym tygodniu? Przecież mówiłaś, że byłaś już na badaniu... – Adam zmarszczył brwi. Jego spojrzenie zaczynało być bardziej dociekliwe, jakby w końcu zaczął dostrzegać rysy na idealnym obrazie, który mu malowałam.

– Ach, tak, ale... to była tylko rutynowa kontrola. Nic specjalnego – próbowałam szybko zmienić temat. – Adam, nie martw się, wszystko jest w porządku.

Ale on już nie słuchał. Jego oczy były skupione na czymś innym, jakby nagle zaczął widzieć coś, co wcześniej ignorował. Próbował wrócić do rozmowy, ale widziałam, że coś się w nim zmieniło. Coraz częściej wychodził wieczorami, wracając późno, bez słowa wyjaśnienia.

Pewnego dnia, przeglądając jego rzeczy, natknęłam się na coś, co zupełnie wytrąciło mnie z równowagi – paragon za kolację dla dwojga. Z datą, kiedy rzekomo pracował do późna. Wtedy zrozumiałam, że nie przestał spotykać się z tą drugą kobietą. Nie byłam w stanie tego zaakceptować.

– Adam... – zaczęłam, ale w momencie, gdy otworzyłam usta, by poruszyć temat, on podniósł rękę.

Ola, musimy pogadać – powiedział spokojnie, ale czułam w jego głosie coś zimnego, odległego.

Cisza rozciągała się między nami. Czułam, że to nie będzie rozmowa, na którą byłam gotowa.

– O czym? – zapytałam, choć znałam odpowiedź. Wiedziałam, co nadchodzi, czułam to od dawna.

– Wiem, że coś ukrywasz – odparł, patrząc na mnie zbyt poważnie. – Ta ciąża... Coś tu nie gra. Nie ma żadnych badań, nie ma żadnych wizyt. O co tu chodzi?

Zamurowało mnie. Nie byłam w stanie odpowiedzieć, a Adam tylko czekał, jego spojrzenie przepełnione było wątpliwościami, których nie mogłam już dłużej zignorować.

Wszystko poszło na marne

Siedzieliśmy naprzeciw siebie, a cisza między nami stawała się nie do zniesienia. Czułam, jak coś w środku mnie się łamie, ale nie mogłam już tego ukryć. Wszystko, co zbudowałam, wszystkie kłamstwa, które wydawały się idealnym planem, zaczęły rozpadać się na moich oczach.

– Powiedz mi prawdę – powiedział spokojnie, choć widziałam, że jego cierpliwość się kończy. – Czy ty w ogóle jesteś w ciąży?

Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Wpatrywałam się w niego, nie wiedząc, co zrobić. Wiedziałam, że nie ma już odwrotu.

– Nie... – wyszeptałam, spuszczając wzrok. Słowa ledwo przechodziły przez gardło, jakby wypowiedziane głośniej miały zniszczyć wszystko doszczętnie.

Adam odsunął się ode mnie, jakby moja odpowiedź odrzuciła go jeszcze bardziej, niż się spodziewał. Jego twarz była bez wyrazu, a jednak widziałam, jak wszystkie emocje krążyły pod powierzchnią.

– Dlaczego? – zapytał w końcu, głosem pełnym niedowierzania. – Dlaczego kłamałaś?

Wzruszyłam ramionami, nie mogąc znaleźć odpowiedzi, która mogłaby wytłumaczyć to wszystko. Nie było jednego powodu. Bałam się, że go stracę, że odejdzie do niej. Tamta była młodsza, piękniejsza, pełna energii – wszystkim, czym ja już dawno przestałam być. A ja desperacko próbowałam go zatrzymać. Tylko nie przewidziałam, że stracę go jeszcze szybciej przez to kłamstwo.

– Myślałam, że to nas uratuje... – powiedziałam w końcu. – Że dziecko... że to zmieni wszystko. Że znowu będziemy razem, szczęśliwi.

Wstał, przechadzając się po pokoju. Jego ciało zdradzało napięcie, a ręce zaciskały się w pięści.

– Tu nie chodziło o dziecko – powiedział cicho, z głosem, w którym było więcej smutku niż gniewu. – Nas już nie ma. Myślałem, że coś się jeszcze zmieni, ale... Ty nie rozumiesz, to nie chodzi o inną kobietę. Ja po prostu... Nie kocham cię już.

Słowa uderzyły mnie mocniej, niż mogłam się spodziewać. Zaczęłam tracić oddech, czując, jak cała sytuacja zaczyna mnie przytłaczać.

– Nie, proszę, nie mów tak – błagałam, łapiąc go za rękę. – Możemy to naprawić, ja... ja zrobię wszystko. Będę lepsza, obiecuję...

Ale jego spojrzenie mówiło wszystko. To był koniec. Wiedziałam to, a mimo to nie mogłam przestać walczyć.

Odchodzę – powiedział w końcu, jakby te dwa słowa były najprostszą i jednocześnie najtrudniejszą decyzją, jaką kiedykolwiek podjął.

Zaryzykowałam, ale przegrałam wszystko

Spakował swoje rzeczy w ciszy. Patrzyłam, jak każde jego działanie zbliżało nas do końca. Nie było już więcej słów, które mogłyby cokolwiek zmienić.

– Dokąd pójdziesz? – zapytałam, starając się, by mój głos nie zadrżał.

Do Justyny – odpowiedział krótko, nie podnosząc na mnie wzroku. Te słowa, choć proste, przebiły mnie jak nóż. Były ostatecznym potwierdzeniem, że przegraliśmy. A raczej, że ja przegrałam.

Kiedy w końcu zamknęły się za nim drzwi, poczułam dziwną, wszechogarniającą pustkę. Cisza w domu była nie do zniesienia. Chodziłam od pokoju do pokoju, jakbym szukała czegoś, czego już nie było. W kuchni unosił się zapach jego kawy, a na stole stał niedokończony kubek herbaty. Te drobne, codzienne rzeczy, które zawsze były oczywistością, teraz wydawały się niewiarygodnie obce.

Usiadłam na łóżku, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Kim byłam? Kobietą, która oszukiwała samą siebie, byle tylko utrzymać kogoś, kto już dawno mnie opuścił. Manipulowałam, kłamałam, robiłam wszystko, by zatrzymać to, co było nieuniknione. A teraz... zostałam sama. Nie byłam już pewna, co było gorsze – to, że Adam mnie zostawił, czy to, że pozwoliłam sobie na tak desperacki ruch, żeby go zatrzymać.

W mojej głowie przewijały się wszystkie chwile, kiedy mogłam postąpić inaczej. Kiedy mogłam powiedzieć prawdę, kiedy mogłam walczyć o nas w inny sposób. Ale to wszystko było bez znaczenia. Było za późno. Adam odszedł, a ja zostałam ze swoimi iluzjami.

Patrząc na swoje odbicie, zrozumiałam jedną rzecz. Nasze małżeństwo było martwe już od dawna. Może nawet od momentu, kiedy przestaliśmy mówić sobie prawdę. Ja udawałam, że wszystko jest w porządku, on udawał, że mnie kocha. I oboje popełniliśmy ten sam błąd – wierzyliśmy, że możemy oszukać rzeczywistość.

Aleksandra, 36 lat

Czytaj także:
„Matka tłukła mi do głowy, że ciąża zmarnowała mi życie. Uwierzyłabym jej, gdyby nie to jedno zdanie mojej córki”
„Delikatnie mówiąc dzieci partnera za mną nie przepadały. Myślały, że okradnę ich ojca i wyrzucę zdjęcia ich matki”
„Chciałam pomóc córce przy niemowlaku, a ona uparła się, że wszystko zrobią sami. Jeszcze wróci do mnie na kolanach”

Redakcja poleca

REKLAMA