„Po skrobance miałam wyrzuty sumienia. Wymyśliłam, że dla odkupienia win pójdę do klasztoru”

Kobieta o pójściu do klaszotru fot. Adobe Stock
Cały czas gryzie mnie sumienie z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego że uprawiałam seks dla pieniędzy i zabiłam swoje nienarodzone dziecko. Po drugie, dlatego że nigdy nie przyznałam się do tego...
/ 16.12.2020 10:54
Kobieta o pójściu do klaszotru fot. Adobe Stock

Wychowałam się w wielodzietnej rodzinie, w której zawsze brakowało pieniędzy. To zaważyło na całym moim życiu. Właściwie uważam, że zmarnowałam sobie życie, choć pozornie wygląda to inaczej.
Odkąd pamiętam, do syta mogłam się najeść tylko w dniu wypłaty ojca i w szkole. Ale przy rówieśnikach było mi wstyd tak rzucać się na jedzenie...

Krępowałam się także, że noszę ubrania po starszych siostrach, że jem obiady finansowane z opieki społecznej. Na szczęście w wakacje jeździłam na kolonie z zakładu pracy ojca i trochę zwiedziłam. Co roku w sezonie mama, skoro świt, wyganiała mnie z dwiema siostrami do lasu na jagody, a jesienią na grzyby. Nienawidziłam tego, ale jakąś kasę zarabiałam, więc się nie buntowałam. Zawsze jednak kombinowałam, jak inaczej zdobyć pieniądze. Od wczesnej młodości wiedziałam, że moim kapitałem jest uroda!

W przeciwieństwie do moich sióstr odziedziczyłam urodę po mamie, która w młodości była piękną kobietą. Potem jej uroda przyblakła, miała bowiem na głowie cały dom, czyli pięcioro dzieci.
Ojciec też bardzo ciężko pracował, wracał do domu wieczorami i po kolacji zazwyczaj kładł się spać lub oglądał w telewizji jakiś mecz. Czasami myślał, że już śpimy i kochał się z mamą.

Przez cienkie ściany wszystko było słychać. W ten sposób bardzo szybko dowiedziałam się, skąd się biorą dzieci. Nie wiem, czy takie doświadczenia rozbudziły moją ciekawość, ale gdy tylko skończyłam 14 lat, korciło mnie, żeby spróbować, jak to jest z tym seksem. Zenka znałam od dziecka, gdyż mieszkaliśmy po sąsiedzku. Wiedziałam, że mu się podobam, bo zawsze się za mną oglądał i wołał: „te, lala…”.

On też mi się podobał, bo był wysoki i miał w sobie to „coś”. Nigdy jednak nie było okazji, żeby się poznać bliżej. Udało się dopiero podczas zabawy dożynkowej. Mama pozwoliła mi pójść pod opieką starszych sióstr, ale one, zajęte tańcem i chłopakami, na szczęście szybko zapomniały, że mają się mną zajmować.

Za to zajął się mną Zenek, który co i rusz prosił mnie do tańca. Czułam, że go podniecam...
Straciłam z nim cnotę w lasku koło remizy, dokąd poszliśmy niby „zaczerpnąć świeżego powietrza”.
Po pierwszym razie byłam zdumiona, co dorośli w tym widzą. Potem w szkole zgadałam się ze starszą koleżanką na temat seksu. Nawet się ucieszyła, że mam już „to” za sobą, gdyż szukała kogoś do pomocy w „tej branży”.
 
Ze zdziwieniem usłyszałam od Eweliny, że na seksie można w mieście zarobić, i to nieźle. Powiedziała, że na pewno mi się spodobają takie „łatwe pieniądze”, ona mi poleci klientów. Przestrzegła mnie tylko, że powinnam się zabezpieczać. Wiedziałam, że chodzi o tabletki, lecz szkoda mi było na nie pieniędzy. W ciągu roku uprawiałam seks z kilkoma facetami. Pieniądze odkładałam, bo żal mi było wydać je na głupoty.

Wydałam je na… skrobankę, gdyż zaszłam w końcu w ciążę.

Podczas nielegalnego zabiegu, który zorganizowała Ewelina, dostałam krwotoku, ledwo mnie odratowano! Długo dochodziłam do siebie, popadłam w apatię. W domu nikt nie wiedział, co się ze mną dzieje. Siostry podśmiewały się, że jestem pewnie nieszczęśliwie zakochana w Zenku. Nie wyprowadzałam ich z błędu. Nie chciało mi się uczyć, nie podeszłam w ogóle do matury...
Siedziałam w domu, bo pracy dla mnie nie było, zresztą kto chciałby zatrudnić dziewczynę bez zawodu? 

Wszyscy gdzieś się rozjechali. Zenek poszedł do wojska, moje siostry uczyły się w mieście i mieszkały w internacie. A ja tylko pomagałam w domu mamie i zajmowałam się młodszym rodzeństwem. W miarę upływu czasu malała moja chęć do nauki i w ogóle do życia.
Nawet moja uroda przygasła, czasem w ogóle nie chciało mi się czesać ani jakoś specjalnie ubierać. Ewelina zadzwoniła, raz czy drugi, z propozycją powrotu do „pracy”, ale nie chciałam. Co prawda ona kwitła, nosiła ekstra ciuchy, jednak mimo biedy nie zdecydowałam się na to.

W ogóle bardzo się bałam, że wyda się to, co zrobiłam, że zostanę wyklęta z domu i z wioski. Ewelina co prawda obiecała dochować tajemnicy, ale wiedziałam, że różnie to w życiu bywa...
Bardzo też cierpiałam z powodu dziecka, które straciłam i... wymyśliłam, że dla odkupienia win pójdę do klasztoru.

Nawet głośno o tym było we wsi, a Zenek zapytał, czy zamierzam pana Boga uwodzić. To miał być komplement, ale potraktowałam go jak policzek.

Gdyby nie wesele mojej najstarszej siostry Gośki, pewnie byłabym dzisiaj zakonnicą. Na tymże weselu przyczepił się do mnie Heniek, kuzyn pana młodego, czyli mojego przyszłego szwagra. Cały czas prosił mnie do tańca, mimo że początkowo odmawiałam wszystkim chłopakom. W końcu dałam za wygraną, Heniek porwał mnie do tańca i po następnym już mi się oświadczył!

Najpierw myślałam, że żartuje, ale na poprawiny przyjechał z pierścionkiem! Potraktowałam jego propozycję jako szansę. Przecież i tak nie miałam nic do stracenia... Heniek był ode mnie co prawda prawie dziesięć lat starszy i niezbyt piękny, ale moja mama zawsze twierdziła, że mężczyzna musi być tylko trochę bardziej przystojny od diabła.

Miał natomiast dobry charakter, o czym mnie zapewnił szwagier, i o czym sama potem się przekonałam. Po śmierci matki mieszkał sam i nie dawał sobie rady z prowadzeniem domu. Szukał jakiejś rozsądnej dziewczyny na żonę, ale w swojej wiosce trudno mu było taką znaleźć.

Nasze wesele odbyło się pół roku po weselisku siostry

 Dużo skromniejsze, bo i kasy było mniej. Heniek nie należał do bogaczy, a moi rodzice nadal spłacali pożyczkę po poprzednim.
Heniek jednak uparł się, żeby nie czekać ze ślubem. Urządziliśmy skromne przyjęcie na 40 osób, suknię miałam po Gośce, nie zależało mi. W ogóle wszystko działo się jakby obok mnie....
Na początku nawet przecież nie czułam nic do Heńka, to przyszło później, z czasem, po latach. Mąż zapewnił mi spokój, bezpieczeństwo i miłość.

Do tej pory powtarza, jaki to z niego szczęściarz, że zdobył sobie taką ładną żonę! 
Nie jesteśmy bogaci, o czym kiedyś marzyłam. Wiem jednak, że to nie jest najważniejsze. Zajmuję się domem i ogrodem, Heniek praktycznie całe dnie pracuje na gospodarce. Tylko zimą znajdujemy więcej czasu dla siebie.

Nie mamy dzieci. To moja wina. Zapewne kara od Boga za to, co kiedyś zrobiłam. Te powikłania po skrobance przekreśliły moje macierzyństwo. Widzę, jak bardzo mój mąż pragnie potomka,
a ja nie mogę mu go dać. Myślimy nawet o adopcji albo o rodzinie zastępczej.

Bardzo żałuję tego, co zrobiłam. Teraz wiodę spokojne życie, ale mam świadomość, że tak naprawdę na nie nie zasłużyłam. Cały czas gryzie mnie sumienie z dwóch powodów. Po pierwsze, dlatego że uprawiałam seks dla pieniędzy i zabiłam swoje nienarodzone dziecko. Po drugie, dlatego że nigdy nie przyznałam się do tego Heńkowi. Jestem umiarkowanie szczęśliwa, jeśli szczęśliwym może być ktoś taki, jak ja...

Więcej prawdziwych historii:
„Na mieście mówią, że moja 15-letnia córka prowadza się ze starym dziadem. Muszę zareagować, zanim stanie się tragedia”
„Spłacam ogromny kredyt za swojego brata. On świetnie bawi się za granicą, a a ledwo wiążę koniec z końcem”
„Ja zarabiam, więc ja decyduję, jak żona wydaje pieniądze. Dostaje 200 zł na swoje wydatki i to powinno jej wystarczyć”
„Skończyłam edukacje na podstawówce, bo zaszłam w ciążę. Wstydzę się przed synem, że nie mam nawet matury”

Redakcja poleca

REKLAMA