„Czułem się jak odmieniec i myślałem, że zawsze będę sam. Na szczęście poznałem Gosię, która dała mi miłość i dom”

szczęśliwa para fot. Adobe Stock, goodluz
„Jeszcze pół biedy, jak ktoś mnie już trochę znał i był świadomy mojego problemu. Najgorzej było jednak poznawać nowe osoby. Wolałem siedzieć cicho, niż się wygłupić i zacząć jąkać. Czułem okropny lęk, nawet gdy szedłem do kiosku kupić jakąś gazetę”.
/ 20.05.2024 14:30
szczęśliwa para fot. Adobe Stock, goodluz

Kiedy o tym myślałem, za każdym razem dopadały mnie wątpliwości. A co jeśli ją to przestraszy i zrezygnuje? Czy zechce umówić się z facetem takim jak ja? Paraliżował mnie lęk, przez co miałem totalną blokadę. Straciłem wiarę, że jakakolwiek dziewczyna, może się mną zainteresować.

Taka moja uroda

Trudno mi powiedzieć, od kiedy mam problemy z jąkaniem. Mówi się, że takie zaburzenie może być skutkiem jakiegoś silnego stresu. Komuś zdarzyło się utknąć w windzie, ktoś inny był świadkiem pożaru albo brał udział w wypadku, a to wydarzenie tak mocno wbiło mu się w pamięć, że zostało jak stop-klatka z filmu. Ja nie przypominam sobie żadnego takiego wydarzenia, ale kto wie, może jako dzieciak czegoś się wystraszyłem i to zostawiło ślad w mojej głowie.

Kiedy byłem dzieciakiem, w ogóle się tym nie przejmowałem, bo nawet nie wiedziałem, że mam jakiś problem z mówieniem. Mama i tata też sądzili, że wszystko wróci do normy. Bardzo ich kocham i próbuję nie czuć do nich urazy, ale prawda jest taka, że trochę nawalili.

Mówi się, że u dzieciaków defekt ten da się szybko wyprostować, jeśli tylko skorzystają z pomocy wprawnego logopedy. W późniejszych latach robi się to bardziej skomplikowane, bo ta wada zaczyna się mocniej zakorzeniać w głowie, prowadząc do wstydu i blokadZdałem sobie sprawę z mojej „odmienności” w przedszkolu. Podczas zajęć na samym początku, nasza opiekunka zapytała:

– Czy ktoś zna jakiś wierszyk i chciałby go zaprezentować?

– Tak, ja! – zawołałem ochoczo.

– Pewnego razu mały wróbel Elemelek spacerując po łące, natknął się na ka, ka, ka, ka … – i nagle język odmówił mi posłuszeństwa.

W sali na początku słychać było jedynie ciszę, ale już po chwili cała gromada dzieciaków wybuchła gromkim śmiechem.

– Cisza, proszę! Dziękuję ci, Marku. Możesz wrócić do ławki… – oznajmiła przedszkolanka nieco zmieszana całą sytuacją.

Wróciłem na swoje krzesło, cały czerwony na twarzy i od tamtej pory nigdy już nie zgłaszałem się z własnej woli. Później przedszkolanka zaprosiła moją mamę na rozmowę i chyba dopiero wtedy do moich rodziców dotarło, że sytuacja jest poważna i należy coś z tym zrobić.

Po rozpoczęciu konsultacji u fachowców próbowałem różnych sposobów leczenia. Dostawałem rozmaite leki, uczęszczałem na zajęcia terapeutyczne, odwiedziłem nawet uzdrowiciela i poddałem się seansowi hipnotycznemu… Niestety, nic nie przyniosło oczekiwanych rezultatów.

To był mój koszmar

Ogromnie się męczyłem z wypowiadaniem liter takich jak „k”, „g”, „h” czy „p”. Mając tego świadomość, próbowałem unikać wyrazów, w których one występują. Jednak wiadomo, że nie za każdym razem to było możliweMiałem przyjaciela Krzyśka. Mieszkał w sąsiednim bloku. Kiedy szedłem do niego w odwiedziny i drzwi otwierała jego mama, to wyglądało to mniej więcej tak:

– Witam serdecznie. Czy zastałem Krzy…, krzy…, krzy…".

Jeszcze pół biedy, jak ktoś mnie już trochę znał i był świadomy mojego problemu. Najgorzej było jednak poznawać nowe osoby. Wolałem siedzieć cicho, niż się wygłupić i zacząć jąkać. Czułem okropny lęk, nawet gdy szedłem do kiosku kupić jakąś gazetę.

Muszę przyznać, że okres nauki w szkole nie należał do najgorszych w moim życiu. A wszystko za sprawą mojej wielkiej pasji –  muzyki. Stała się ona dla mnie prawdziwą oazą spokoju i radości. Kiedy zagłębiałem się w dźwięki, cały otaczający mnie świat przestawał mieć znaczenie. Nagle zrozumiałem, że podczas śpiewu moje jąkanie zupełnie znika!

Choć może się to wydawać zaskakujące, tak właśnie było w moim przypadku. Tata zachęcił mnie, żebym spróbował swoich sił w grze na akordeonie. Początkowo uczyłem się pod okiem prywatnego nauczyciela, a później postanowiłem kontynuować naukę w szkole muzycznej.

Miałem niesamowity talent muzyczny –  doskonale radziłem sobie z każdym instrumentem, który wpadł mi w ręce. Bez znaczenia, czy chodziło o gitarę, saksofon czy pianino – ze wszystkim dawałem sobie radę. A do tego mogłem się pochwalić niezłymi umiejętnościami wokalnymi. To wszystko sprawiło, że w szkole cieszyłem się dużą sympatią i rozpoznawalnością wśród kolegów.

W klasie maturalnej zostałem wybrany na przewodniczącego samorządu uczniowskiego. Kiedy musiałem ćwiczyć przed koncertami naszego szkolnego zespołu, kadra pedagogiczna bez problemu usprawiedliwiała moje nieobecności na zajęciach.

Niektórzy wręcz mi zazdrościli

Latem często wybierałem się na obozy harcerskie, rzecz jasna nigdy nie zapominając o gitarze. Przy wieczornych ogniskach czułem się niczym prawdziwy gwiazdor estrady. Serio! Wszystkie dziewczęce spojrzenia skupiały się na mojej osobie, gdy grałem, nucąc piosenki w świetle migoczących płomieni ogniska. A był to już ten czas, kiedy człowiek zaczynał rozglądać się za tą wymarzoną, wyjątkową i ukochaną dziewczyną…

Jej oczy zrobiły na mnie największe wrażenie. Poza tym zachwyciły mnie jej cudowne, sięgające pasa jasne loki. Mówiąc krótko, straciłem dla niej głowę. Problem w tym, że ona zupełnie nie zdawała sobie z tego sprawy. Kiedy przychodziła noc, wyobrażałem sobie, jak przeczesuje palcami te jedwabiste kosmyki. Jednak za dnia nie pokazywałem swoich uczuć i odnosiłem się do niej jak do zwykłej koleżanki. Paraliżował mnie strach, że jak spróbuję zaprosić ją na randkę, to się totalnie wygłupie.

Pewnego wieczoru uznałem, że mimo wszystko, muszę wykonać ten pierwszy ruch. A potem niech będzie, co ma byćNa ognisku zaśpiewałem parę ckliwych kawałków, które wykonywałem wyłącznie z myślą o Ewie, wpatrując się w jej ogromne szmaragdowe oczy. Ona jednak kompletnie nie zwracała uwagi na to, że śpiewam specjalnie dla niej.

Zamiast tego była wpatrzona w drużynowego. Później widziałem, jak wracali razem z ogniska do swoich namiotów, trzymając się za rękę… Ten zawód w sprawach sercowych mocno mną wstrząsnął. Straciłem wiarę w to, że mogę wzbudzić zainteresowanie u dziewczyn.

Ukończyłem szkołę średnią i w tym momencie para moich znajomych ze szkoły, w której uczyłem się muzyki, wpadła na pomysł stworzenia własnej grupy. Szukali osoby grającej na gitarze i zaproponowali mi, żebym został członkiem ich zespołu. Od dawna chciałem mieć możliwość śpiewania i grania w zespole muzycznym.

Miała w sobie wiele cierpliwości

Ale gdzieś w głębi siebie słyszałem ten głos zdrowego rozsądku, który mówił: „Chłopie, co ty wyprawiasz?! Jąkający się wokalista na estradzie?!”. Tym razem jednak decyzję podjęli za mnie kumple. Dołączyłem do zespołu jako trzeci. Grywaliśmy znane kawałki, takie, przy których ludzie uwielbiają się bawić na imprezach i przyjęciach weselnych. Byliśmy w tym naprawdę nieźli. Szło nam świetnie i zarabialiśmy całkiem niezłe pieniądze. Mimo to wciąż doskwierała mi samotność…

Gosię spotkałem na pewnym weselu, gdzie występowaliśmy razem z kumplami. Podczas przerwy w graniu to ona zagadała do mnie pierwsza. Na początku trochę się denerwowałem, ale stres minął. Gosia opowiadała o tym, do jakiej szkoły chodzi.

Kształciła się na kierunku pedagogicznym, gdzie zgłębiała tajniki wychowania przez muzykę. Od samego początku wyczuwałem, że traktuje mnie inaczej niż reszta. Gdy tylko zaczynałem się jąkać, nie próbowała dopowiadać słów –  dla kogoś borykającego się z jąkaniem to prawdziwa udręka. Emanowała cierpliwością i życzliwością. Nim impreza dobiegła końca, postanowiliśmy, że będziemy w kontakcie i wymieniliśmy się numerami telefonów.

Następnego ranka miałem ochotę od razu do niej zadzwonić. Tylko jak miałbym to zrobić? Wykręcę numer i co dalej? Powiem: „Hej Go..., go..., go...”? A co jeśli ją to przestraszy i się wycofa? Czy będzie skłonna umówić się z kimś, kto tak się jąka? Strach mnie dosłownie sparaliżował. Ale stało się coś niesamowitego –  to ona pierwsza się odezwała i zaproponowała, żebyśmy poszli na spacer!

Po roku byliśmy już małżeństwem

Niedługo później nadszedł bal sylwestrowy, najwspanialszy, jaki dotąd przeżyłem. Przetańczyliśmy razem całą noc. Podczas tańca nie potrzeba rozmawiać, a jest się tak blisko siebie. Gdy już przyzwyczaiłem się do Gosi, spytałem ją, czy nie ma nic przeciwko temu, że się jąkam. Wtedy ona odpowiedziała mi pytaniem:

– A tobie nie przeszkadza, że jestem piegowata i mam za duży nos?

– Two..., two..., twoje piegi i twój nos to coś, co u..., u..., uwielbiam najbardziej na świecie! – odparłem i poczułem się, jakbym nagle dostał skrzydeł.

Przyznam, że miałem olbrzymią tremę. Bałem się, że wszyscy zebrani w kościele wybuchną gromkim śmiechem, kiedy zacznę się jąkać, recytując tekst małżeńskiej przysięgi. Moja narzeczona, Gosia, doskonale zdawała sobie sprawę z moich obaw. Postanowiliśmy więc, że gdy nadejdzie mój moment, ściśniemy mocno swoje dłonie, popatrzymy głęboko w oczy i skupimy się wyłącznie na łączącej nas miłości. Choć może w to nie uwierzycie, ten prosty gest okazał się niezwykle skuteczny! Ani razu podczas przysięgi małżeńskiej się nie zająknąłem.

Obecnie Gosia to nie tylko moja ukochana żona, ale również wspaniała matka naszych dwóch cudownych pociech. I chociaż moje jąkanie wciąż mi towarzyszy, tak jak w czasach przedszkolnych, uważam, że otaczający nas świat jest naprawdę zachwycający!

Marek, 32 lata

Czytaj także:
„Już zakładałam buty do trumny, ale wnuczka mną wstrząsnęła. Zamiast zamykać oczy na wieczność, wreszcie je otworzyłam”
„Oddałam syna do adopcji, bo nie chciałam, by klepał ze mną biedę. Nie byłam w stanie dać mu nic oprócz miłości”
„Zawsze byłam chłopczycą i miałam samych kolegów. Gdy zakochałam się w jednym z nich, nie widział we mnie kobiety”

Redakcja poleca

REKLAMA