„Już zakładałam buty do trumny, ale wnuczka mną wstrząsnęła. Zamiast zamykać oczy na wieczność, wreszcie je otworzyłam”

stara kobieta fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk
„Spojrzałam na rozświetloną buzię mojej wnusi i dosłownie oniemiałam: Matko Święta! Ależ ona ma rację! Jakoś wcześniej na to nie wpadłam, ale ta ona naprawdę trafiła w sedno!. Nie sądziłam, że jest mądrzejsza ode mnie! Boję się, ale coś mi mówi, że powinnam postąpić, tak jak mi sugeruje”.
/ 16.05.2024 22:00
stara kobieta fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk

Myślałam, że na emeryturze i w wieku ponad 70 lat powinnam już odliczać dni do śmierci. Nie potrafiłam cieszyć się życiem, nie umiałam spełniać swoich marzeń. Dopiero moja wnuczka dała mi wiele do myślenia.

Czekałam już tylko na śmierć

Butik był cały w lustrach. Szykowny. Barwny. Po brzegi wypchany szmatami. Przywiodła mnie tam melodia Franka Sinatry, wybrzmiewająca z głośników. W pozostałych sklepach ryczały jakieś współczesne, potwornie oklepane hity. Gdy tylko wkroczyłam do środka, zza lady wyłoniła się sprzedawczyni i zaczęła dreptać za mną niczym cień. W rogu dwie znudzone małolaty grzebały w stosach koszulek, spódniczek i spodni. Jedna z nich zerknęła na mnie, demonstracyjnie marszcząc nos z obrzydzeniem.

Zwiałam z tamtego miejsca, jakby mnie goniło stado psów! Dopiero kilka ulic od centrum handlowego poczułam, że znów mogę oddychać. „Co za świat? – dumałam – Jakaś dyskryminacja starszych osób nastała?! Czy w tym kraju ludziom totalne szajba odbiła?”. Kiedy wróciłam domu, podeszłam do szafy z ogromnym lustrem. Zobaczyłam w nim kobietę w podeszłym wieku, ubraną w wielki, bezkształtny płaszcz w mysim kolorze i tanie, ciemne botki z pobliskiego straganu. Nawet szalik miała paskudny, w odcieniach zgniłej zieleni i błota, który tylko podkreślał jej wymizerowaną twarz i pełne smutku spojrzenie.

Kobieta stała z opuszczonymi rękami, a jej nakrycie głowy przypominało spalonego pączka. Dźwigała wyświechtaną siatkę, która nadawałaby się jedynie do taszczenia ziemniaków czy kapusty.

– Zaskoczona jesteś? – rzuciłam na głos. – Wyglądasz jak zubożała emerytka, a poleciałaś do butiku dla bogaczy. Sama jesteś sobie winna!

Cały dzień chodziłam po domu oszołomiona, jak pijana we mgle. Zero motywacji na oglądanie ulubionych seriali, całkowity brak nastroju. Łyknęłam tabletkę nasenną, ale i tak spędziłam noc z otwartymi oczami. Udało mi się tylko na chwilę przysnąć o poranku. We śnie zobaczyłam piękną, piaszczystą plażę i lazurowe morze. Taki widok, o jakim zawsze marzyłam i jaki chciałam ujrzeć na żywo. Panował cudowny klimat, pełen relaks, nigdy wcześniej nie czułam takiej radości. W tym śnie brodziłam po płytkiej wodzie, szukając wzrokiem ślicznych muszelek na dnie pokrytym piaskiem.

„Od zawsze o tym marzyłam i wyobraźcie sobie, nareszcie mi się udało – skakałam z radości w duchu, pochylając się raz za razem bez najmniejszego zmęczenia. – Zachowuję się normalnie i nie czuję żadnych wyrzutów! To cudowne uczucie!”.

Ale to przecież bez sensu!

Wstawałam rano i kompletnie brakowało mi motywacji, żeby wyjść spod pościeli, która tak cudownie grzała. Na zewnątrz strasznie wiało, a płatki śniegu sypały jak oszalałe. Niebo było całe zasnute ciemnymi chmurami, więc wyglądało na to, że ta okropna aura nieprędko da za wygraną. Bardzo mnie zaskoczyło, jak nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.

– Kogo to niesie w taką zawieję? – zastanawiałam się, wkładając na plecy rozciągnięty szlafrok, po czym powlokłam się do korytarza.

Moja wnusia, gdyż to była ona, już w drzwiach wytłumaczyła mi cel swojej wizyty.

– Mama dostaje białej gorączki, bo od wczoraj nie odbierasz telefonu. Wysłała mnie, żeby zobaczyć, co się z tobą dzieje.

– Padł mi telefon – skłamałam, ponieważ od wczoraj spoczywał na dnie torebki, a ja nie miałam najmniejszej ochoty go stamtąd wyjmować. – Zapomniałam go podpiąć do ładowania.

Hania bacznie mi się przyjrzała.

– Babciu, coś jest z tobą nie tak. Czy coś się wydarzyło? Może kiepsko się czujesz?

Nie miałam ochoty się skarżyć, ale zwyczajnie nie byłam w stanie nad sobą zapanować...

– Totalny chaos, wszystko jest do kitu! – wyrzuciłam z siebie, nie zastanawiając się ani chwili. – Czas ucieka, a moje marzenia wciąż czekają na spełnienie, pomysłów i zapału mam w bród! Bardzo mnie to boli, że nic z tego nie wyjdzie.

– Pieniędzy ci brakuje czy jak?

– Nie, pieniądze to nie problem. Trochę grosza na wszelki wypadek odłożyłam, ale tego nie dotykam.

Hania po raz kolejny rzuciła to irytujące pytanie: „Dlaczego?”.

– No a wyobraź sobie, że nagle dopadnie mnie jakieś choróbsko albo jeszcze coś gorszego, no to jak to będzie wyglądać? Twoja matka musi mnie przecież pochować! Masz pojęcie, ile trzeba za to zapłacić?

– Mama wykupiła polisę, tata również. Ty, babciu, na pewno też masz jakieś ubezpieczenie... Więc o co tak naprawdę ci chodzi? Odkładasz pieniądze na czasy, gdy cię już z nami nie będzie, zamiast cieszyć się życiem teraz, póki jeszcze możesz?!

Wnuczka miała całkowitą rację

Gdy spojrzałam na rozświetloną buzię mojej wnusi i dosłownie oniemiałam: „Matko Święta! Ależ ona ma rację! Jakoś wcześniej na to nie wpadłam, ale ta ona naprawdę trafiła w sedno!”. W szafie od lat wisi szykowna sukieni\ka, w którą mają mnie ubrać do trumny. Kosztowała kupę pieniędzy. Ani razu jej nie założyłam, a przecież parę razy miałam ku temu okazję. Czy to nie jest kompletna głupota?

W szufladzie skitrałam biustonosz, majtki i porządne rajstopy. Zwykle rezygnuję z takich, bo kosztują sporo. Jedwabna półhalka jest tak przyjemna w dotyku, cudownie gładka i mięciutka... Czemu przyszło mi do głowy, że będzie potrzebna, gdy już nie będę w stanie delektować się jej fakturą?
Czy nie jestem kompletną kretynką?

– Oj, babciu, weź się w garść! Liczy się tylko to, co dzieje się w tym momencie. Po co się zamartwiać jutrem? Ciesz się z tego, jak wygląda Twoje życie!

Hania to dwudziestoletnia, radosna i pełna życia dziewczyna o drobnej posturze. Jej głowę zdobią cienkie warkoczyki, a nad brwią błyszczy maleńki kolczyk. Studiuje malarstwo i podobno ma w tym kierunku spore zdolności. Zawsze uważałam ją za osobę nieco dziecinną, wręcz infantylną. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że może być ode mnie bystrzejsza i bardziej dojrzała!

– Czasami człowiek myśli, że wszystko już przegapił, że jesteśmy za starzy na nowe wyzwania…

– Serio, babciu? Oszalałaś?! – Hania aż odskoczyła z oburzenia. – Mam ci przypomnieć długą listę sławnych ludzi, którzy osiągnęli szczyt formy w podeszłym wieku? Przyjrzyj się takim artystom jak Sokrates, Goethe, Michał Anioł czy Newton. Oni dopiero po siedemdziesiątce pokazali, na co ich stać! A ty, zamiast się cieszyć dobrym zdrowiem i tym, że możesz jeszcze tyle zrobić, tylko narzekasz i odliczasz dni do końca! Naprawdę nie masz już żadnych pragnień? Chyba każdy o czymś po cichu marzy, bez względu na wiek!

– Marzę, by na żywo podziwiać piramidy! – powiedziałam bez wahania – Oraz Sagrada Familia w Barcelonie. A do tego jest jeszcze coś, o czym po cichu marzę, ale krępuję się wyznać…

– No dawaj, babciu, śmiało!

– Pragnę zasiąść pod palmą, popijając drinka z wysokiego kieliszka ozdobionego kolorową parasolką. Tak, wiem, okropny kicz, ale co tam!

– I co z tego?

– Dojrzałe kobiety powinny uczestniczyć w porannych i wieczornych mszach! To jest dla nich odpowiednie, a nie koktajle z parasolką.

– Ja uważam, że cudownie byłoby pomodlić się w najbardziej znanych świątyniach na świecie. Jak ci się widzi ten pomysł?

– No dobrze, ale jak to zrealizować?

– Znaleźć zaufane i profesjonalne biuro turystyczne. Przeanalizować propozycje, zdecydować się na jakąś wycieczkę i… ruszać w drogę! – stwierdziła wnuczka. – Jednak zanim to zrobisz, babciu, zabiorę cię do salonu fryzjerskiego. Dość już tego koka na głowie!

Nagle dostałam wiatru w żagle

Strach mnie ogarnia, ale mam ogromną chęć zrobić dokładnie to, co doradza mi wnuczka. Nawet ta brzydka pogoda za oknem, ten deszcz ze śniegiem, już nie wydaje się taki okropny. Czuję, jak krew zaczyna szybciej płynąć w moich żyłach… Robię dokładne podsumowanie. Faktycznie, powinno mi starczyć na taką wyprawę, a może nawet na kilka!

Moja szafa zdecydowanie wymaga odświeżenia. Na całe szczęście, obecnie istnieje mnóstwo butików, w których da się zaopatrzyć w stylowe ubrania bez wydawania fortuny. A może by tak porzucić te nudne, ziemiste odcienie i postawić na żywe, soczyste barwy? Sięgam w głąb szafy po stanik, który miał być przeznaczony na mój ostatni dzień. Jest idealny. Perfekcyjnie podtrzymuje biust, nigdzie nie uciska, nie wbija się w ciało, nie spłaszcza piersi. Już go z siebie nie zdejmę. Teraz się przyda. W końcu do mnie dotarło! Eureka!

No i w domu też trzeba parę rzeczy pozmieniać. Po co mam się męczyć na tym rozklekotanym, zdezelowanym tapczanie? Ostatnio gdzieś widziałam super łóżko ze wspaniałym materacem. Kupię i już, postanowione. No ba! Aż mnie już głowa zaczyna pobolewać od tego całego gdybania. Już chcę łyknąć tabletkę, ale jak zmiany, to zmiany! Mam w nosie, jaka jest pogoda! Robię sobie turbanik z fioletowo-zielonego szalika i idę się przespacerować. Przy okazji zajrzę też do pobliskiej drogerii. Od dawna miałam na to chrapkę; teraz się przełamię!

A po kolacji dzwonię do mojej córki:

– Hej kochanie, co byś powiedziała na taki pomysł: może w ramach prezentu imieninowego po prostu dorzuciłabyś się do mojego wyjazdu do sanatorium? Nie chcę żadnych innych upominków, tylko pojechać gdzieś, gdzie będzie mi super przyjemnie.

– Mamo, ależ oczywiście! – usłyszałam w odpowiedzi. – To naprawdę fajne rozwiązanie.

– Tylko pamiętaj, żebyście w najbliższych tygodniach nie planowali żadnych remontów w domu – dodałam jeszcze. – Nie będę w stanie was wtedy pilnować i sprawdzać, co się u was dzieje.

– Jak to?! Czemu?!

– Wybacz, ale muszę się wybrać w podróż. Chcę trochę pozwiedzać różne zakątki globu.

– Ale jak to? Przecież fachowcy już umówieni, a sama wiesz najlepiej, mamo, że ciągle trzeba ich doglądać!

– Cóż, w takim razie po prostu weź sobie wolne w pracy. Przecież to ty odnawiasz mieszkanie.

– I jak niby mam to wytłumaczyć?

– Powiedz dokładnie to samo, co ja… Że ktoś musi mieć oko na budowlańców, a nie ma innej osoby do tego zadania.

Ta wymiana zdań utwierdziła mnie w przekonaniu, że postępuję właściwie.

– Lecz oni wiedzą, że mamy babcię…

– Babunia wyparowała. Przepadła jak kamień w wodę. Opuściła mieszkanie. Prysnęła, gdzie pieprz rośnie. Podróżuje!

– To absurdalne. Nie uwierzą.

– W takim razie oznajmij, że babuleńka poszła po rozum do głowy i raczej szybko nie powróci. To odległa wędrówka, zatem musisz dać sobie radę sama. Ale bez obaw, kochanie, przyjdzie ode mnie kartka z Hiszpanii!

Bożena, 75 lat

Czytaj także:
„Jestem w kwiecie wieku i w łóżku nie próżnuję. Mąż to stary piernik, ale za to kochanek jest jak słodka beza”
„Nie dam zapędzić się do garów i sprzątania. Nie jestem perfekcyjną panią domu, a mój mąż i tak mnie kocha”
„Myślałam, że facet poznany w internecie jest ideałem, a on mnie zwodził jak małolatę. Okazało się, że miał powód”

Redakcja poleca

REKLAMA