„Córka sprzedała moje mieszkanie, lecz zapomniała, że wciąż żyję. Czuję, że marzy, bym wyprowadziła się do trumny”

smutna kobieta fot. Adobe Stock, evafesenuk
„– Potrzebowałam kasy, a mieszkanie było moje – powiedziała podczas krótkiej wizyty w Polsce. – Ale czym ty się martwisz? Przecież ciocia Bożenka zawsze przyjmie cię do siebie. To dom po dziadkach, masz prawo tam zamieszkać”.
/ 13.11.2024 20:30
smutna kobieta fot. Adobe Stock, evafesenuk

Ewelina nigdy nie potrafiła usiedzieć w miejscu. Już w podstawówce angażowała się we wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe. Ćwiczyła siatkówkę, zapisała się do sekcji pływackiej i na dodatkowy angielski. Najpierw były zajęcia z baletu. Szybko jednak znudziły się jej regularne ćwiczenia, dlatego zrezygnowała. Później były lekcje śpiewu, warsztaty plastyczne, gra na flecie i gitarze.

Córka miała słomiany zapał

W nic nie potrafiła zaangażować się na dłuższą metę. Zapalała się do jakiegoś pomysłu, męczyła mnie o pieniądze, żeby opłacić kolejne zajęcia, kupić strój i potrzebne akcesoria, a po miesiącu, już traciła cierpliwość i myślała o czymś nowym.

Dokładnie tak samo było w liceum. Poszła do klasy o profilu matematyczno-fizycznym, bo chciała zdawać na politechnikę. Niestety nie miała predyspozycji do przedmiotów ścisłych, dlatego nauka nie szła jej najlepiej.

Gdy próbowałam uświadomić jej, że powinna wybrać coś bliższe sercu, niemal się na mnie obraziła.

– No co ty mamuś. Przecież nie będę nauczycielką w przedszkolu tak jak ty. Ja chcę mieć poważną pracę i poważnie zarabiać, dlatego idę na informatykę. Ty wiesz, jaką kasę teraz zgarniają programiści? – zaczęła mi tłumaczyć, że w przyszłość trzeba inwestować.

Jasne, nawet byłam zadowolona, że moje dziecko ma takie dojrzałe podejście i myśli poważnie o swojej ścieżce kariery. Nawet słowem nie odezwałam się na temat jej przytyku do mojego zawodu. Owszem, w przedszkolu nie zarabiałam kokosów, ale naprawdę lubiłam to zajęcie. Miałam stałą pensję, kochałam swoje dzieciaki i angażowałam się, żeby jak najlepiej przygotować je do dalszej edukacji w szkole.

Bujała w obłokach

Jednak plany mojej córci szybko się zmieniły. Już w drugiej klasie zakochała się w Tomku – wysokim blondynie z kręconymi włosami sięgającymi do pasa. Tomasz uważał się za wielkiego artystę. Grał na gitarze w jakiejś młodzieżowej kapeli i twierdził, że kiedyś zostanie prawdziwą gwiazdą.

– Rezygnuję z korków z matematyki, mamuś – Ewelina powiedziała niedbale przy kolacji. – Nie ma sensu uczyć się tyle lat i marnować życia na wkuwanie, gdy artyści za jeden koncert dostają więcej niż ty i tata zarobicie wspólnie przez cały rok.

– Pewnie, że zarabiają, ale tylko ci najlepsi. A ile takich jest? Kilku na miliony. Reszta żyje od chałtury do chałtury – wkurzyłam się na beztroskę tego mojego szalonego dziecka.

– Oj tam, nudzisz. Wiadomo, że my z Tomkiem się wybijemy – wyrecytowała pewnym siebie głosem.

Na próbach w garażu któregoś z kolegów upłynęło jej kilka kolejnych miesięcy. Nawet zgłosili się na eliminacje do programu telewizyjnego, ale odpadli w przedbiegach.

No cóż, może i ja na muzyce się nie znam, ale jako nauczycielka przedszkola mam dość dobry słuch. A Tomek grał naprawdę słabiutko. Jedyny raz słyszałam ich występ i tak naprawdę to była totalna amatorszczyzna. Więcej puszenia się i pozowania na wielkich artystów niż prawdziwego talentu czy chociażby zwyczajnego muzycznego wyczucia.

Nie wiedziała, kim chce być

Na szczęście Tomasz zaczął spotykać się z jakąś dziewczyną spoza szkoły i moja córka z nim zerwała. Wtedy Ewelina momentalnie zmieniła podejście i znowu wzięła się do nauki. I tak było do matury. Wciąż planowała inne studia. Miała zostać słynną pisarką, aktorką, stylistką mody. Z bardziej przyziemnych kierunków planowała architekturę, geologię i nawet genetykę.

Myślałam, że solidne studia zmienią jej podejście do życia
Maturę zdała w miarę przyzwoicie i zdecydowała się na finanse i rachunkowość. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Samej wydało mi się to dziwne, bo w żaden sposób nie wyobrażałam sobie mojej szalonej córki w roli statecznej pani księgowej siedzącej cały dzień w tabelkach.

– Nie mam pojęcia, jak ona widzi swoją pracę – tłumaczyłam siostrze, gdy dowiedziałam się, na jaki kierunek złożyła papiery. – Księgowa musi być cierpliwa, dokładna i uważna, a to totalne przeciwieństwo mojej Eweliny. Ona nie potrafi nawet przez godzinę usiedzieć w miejscu.

– Nie przesadzaj, jakoś się zmobilizuje, a to pewna praca. Teraz ludzie zakładają coraz więcej firm i ktoś musi rozliczać im podatki. Dobra księgowa zawsze zajęcie znajdzie – Bożena była dobrej myśli.

Studia szły jej całkiem nieźle

O dziwo, Ewelinie na studiach nie szło najgorzej. Zaliczała ćwiczenia, zdawała egzaminy i bez problemu zrobiła licencjat, a później magistra. W międzyczasie dorabiała sobie w butiku z galanterią damską w galerii handlowej. Bożena nieco się dziwiła, że jej chrześnica nie poszukuje stażu w swoim zawodzie.

– Przecież teraz dużo biur rachunkowych zatrudnia studentów na zlecenie do wykonywania podstawowych, powtarzalnych prac – tłumaczyła mi. – Dlaczego Ewelina nie próbuje nigdzie aplikować, tylko marnuje się w tym sklepie?

– Obroni pracę magisterską, to będzie rozsyłać CV. Ja tam jestem zadowolona, że nieco się ustatkowała i biega do tej swojej pracy. Ma wymagającą szefową, ale bardzo uczciwą. Płaci jej za każdą godzinę, czasami może liczyć nawet na premię. Wreszcie nie zmienia pomysłów na życie tylko angażuje się w dorosłe obowiązki.

Rozwiodłam się z mężem

Cieszyłam się, że córka ma własne pieniądze i wspiera rodzinny budżet. W międzyczasie mój mąż się zakochał i zażądał rozwodu. Szybko okazało się, że zostanie szczęśliwym, młodym tatusiem. To znaczy dobiegającym do pięćdziesiątki, ale jakże dumnym ze swojej nowej roli i młodej żonki.

Musiałam spłacić go z jego części mieszkania, dlatego sprzedałam nasze rodzinne czteropokojowe lokum w zabytkowej kamienicy i przeniosłam się do niewielkich dwóch pokoi na siódmym piętrze wieżowca. Z pieniędzy, które mi zostały, było mnie stać tylko na niecałe czterdzieści metrów kwadratowych.

Starałam się jednak nie narzekać. Czynsz miałam niewielki, do pracy blisko, blok był nie tylko ładnie odnowiony, ale i położony o rzut beretem od dużego parku. Uwielbiałam spoglądać przez kuchenne okno prosto na zielone alejki i chodzić na spacery nad staw, gdzie dzieciaki i emeryci dokarmiali kaczki.

Udało mi się zdobyć dodatkowe zajęcie w domu kultury, gdzie trzy razy w tygodniu prowadziłam warsztaty plastyczne dla dzieci. Te pieniądze spinały mój napięty domowy budżet. Ewelina dostawała alimenty od ojca i dorabiała sobie w tym butiku, dlatego nie było najgorzej.

Schody zaczęły się, gdy córka obroniła magisterkę.

– To teraz pewnie będziesz szukać pracy w zawodzie? – zapytałam nieśmiało.

– Nie wiem jeszcze, czy chcę być księgową. Chyba wolałabym pracować w marketingu – rzuciła niedbale i znowu gdzieś pobiegła.

Ewelina zaczęła marzyć o podróżach

Zapisała się na studia podyplomowe z tego marketingu i dalej pracowała w butiku. Pech chciał, że właśnie tam poznała Kacpra. Dlaczego pech? Bo chłopak był typowym lekkoduchem, który ani myślał o poważnym życiu. Właśnie skończył trzydziestkę, ale nigdzie nie zagrzał na dłużej miejsca. Dyskretnie podpytałam o niego znajomych córki. Okazało się, że Kacper zaczynał aż cztery kierunki studiów i żadnego z nich nie skończył.

Gdy próbowałam pogadać o tym z Eweliną, wybuchła gniewem.

– No i co z tego, że nie skończył studiów? Widzisz, że ja skończyłam i nic z tego nie mam. Codziennie rano wstaję, biegam do tej galerii, użeram się ze złośliwymi klientkami i wciąż niezawodową szefową. Dorota zarabia kupę kasy na tych torebkach, a ja dostaję jakieś marne ochłapy – niby nie krzyczała, ale w tonie jej głosu słyszałam złość.

– Nie wiem, czy marne ochłapy. Przecież zarabiasz powyżej minimalnej krajowej i do tego nadal jesteś zwolniona z podatku. Wychodzi ci więcej niż mnie w przedszkolu za etat. Do tego możesz szukać zajęcia w biurze rachunkowym.

– A myślisz, że tam dadzą mi na początek dużo więcej? Tylko patrzą, żeby młodych wykorzystać. Już Kaśka myślała, że dostanie kokosy i srogo się rozczarowała. Teraz siedzi osiem godzin, a czego nie zdąży zrobić w firmie, to dokumenty bierze do domu i ślęczy nad wyliczeniami wieczorami. To już ja przynajmniej wychodzę ze sklepu i do kolejnego dnia nie myślę o pracy.

– No cóż, nikt nie mówił, że dorosłe życie będzie łatwe – próbowałam jej wytłumaczyć, że na początku bywa ciężko, ale nie dała mi dojść do słowa.

– Kacper ma lepiej, bo nie jest nigdzie uwiązany. Czasami zrobi jakiś projekt graficzny, zgarnie kasę i jedzie w fajne miejsce. A jak mu kończą pieniądze, to zawsze może dorobić w fajnej knajpce przy plaży w Grecji, Włoszech czy nawet w Tajlandii.

Rzeczywiście, jej chłopak zjeździł pół świata. Jak to ona mówi, budżetowo. Znaczy nocował w jakichś hostelach, żywił się w lokalnych knajpkach, podróżował z plecakiem autostopem.

Tego się nie spodziewałam

Co zrobiła Ewelina? Odeszła z pracy, zrezygnowała ze studiów podyplomowych i wyjechała w podróż po Europie.

– Mamo, trzeba coś w życiu zobaczyć. A nie tylko wstawać, chodzić do pracy, płacić rachunki i żyć z dnia na dzień – doskonale wiedziałam, że to był przytyk do mnie, ale nie miałam już siły się z nią kłócić.

Jak chce, niech sobie podróżuje po świecie. Jej sprawa. Niestety nie spodziewałam się, co córka zrobi. Jej sposób na życie wcale nie okazał się taki tani, jak się jej wydawało. A że Ewelina była przyzwyczajona do wygody, wcale nie chciała być całkiem bez kasy.

Co zrobiła w tym kierunku? Nie, nie znalazła sobie pracy za granicą. Ona po prostu sprzedała moje mieszkanie! Dowiedziałam się o tym dopiero po fakcie. Nieruchomość była zapisana na córkę, dlatego nie musiałam być podczas podpisywania umowy u notariusza.

Teraz pluję sobie w brodę, że przepisałam jej ten lokal. Wtedy wydawało mi się to wygodnym rozwiązaniem. Nie sądziłam przecież, że własna córka w tak perfidny sposób mnie oszuka.

Potrzebowałam kasy, a mieszkanie było moje – powiedziała podczas krótkiej wizyty w Polsce. – Ale czym ty się martwisz? Przecież ciocia Bożenka zawsze przyjmie cię do siebie. To dom po dziadkach, masz prawo tam zamieszkać.

Jasne, że to mój dom rodzinny. Ale to Bożena w nim została i tam ułożyła sobie życie. Ma męża, dzieci i to im planowała kiedyś zostawić swój majątek. Ja dostałam od rodziców pieniądze i teraz nie powinnam rościć sobie żadnych praw do naszego rodzinnego gniazdka.

Gdy siostra usłyszała, jak zachowała się moja córka, wpadła w szał. Oczywiście przygarnęła mnie do siebie. Ale teraz, tuż przed emeryturą, zostałam z niczym, na łasce i niełasce rodziny. Nigdy nie wybaczę Ewelinie tego, co mi zrobiła.

Lucyna, 59 lat

Czytaj także: „Otworzyłam własną firmę i odniosłam sukces. Ale zaraz zaczęły się problemy, bo komuś przeszkadzał mój pełny portfel”
„Córka uważa, że jestem głupia jak gęś, bo nie skończyłam studiów. Nie docenia, że harowałam, żeby ona była kimś”
„Odkładaliśmy pieniądze na dom, ale mój mąż bujał w obłokach. Któregoś dnia odkryłam, co zrobił za moimi plecami”

Redakcja poleca

REKLAMA