Moja córka świetnie trafiła. To był prawdziwy cud, że wracając do domu z jednego z tych swoich idiotycznych eventów tematycznych, na których ludzie przebierali się za potwory i inne dziwadła z bajek, wpadła akurat na niego. Sama miała wtedy na sobie czarną sukienkę, spiczasty czarny kapelusz i glany, a z natapirowanymi włosami i badylem w ręce wyglądała jak jakieś dziwadło. Mimo wszystko, jakoś go sobą zainteresowała, a ten miły dżentelmen wyrwał ją z szemranego środowiska.
Daria miała wszystko
Wystarczyło tylko odciąć Darię od Kamili, tej zwariowanej dziewuchy, która zdecydowanie nie miała po kolei w głowie. To ona ciągała moją córeczkę do kina po nocy, zabierała na podobne zloty czubów, a w jej domu wiecznie oglądały jakieś bzdurne seriale oderwane od rzeczywistości. Po tym, jak Bartek się oświadczył, a Daria zaczęła znacznie częściej gościć w jego apartamencie, kategorycznie zabronił im spotkań.
– Ta dziewczyna źle na ciebie wpływa – tłumaczył jej spokojnie podczas jednego z obiadów, w którym też uczestniczyłam, więc skwapliwie przytaknęłam. – Jesteście z dwóch różnych światów. Ty masz przed sobą ogromne perspektywy! Mówię, że załatwię ci pracę w tej korporacji u kumpla, a ona? Ona dalej będzie prowadziła jakieś kółko gier za psie pieniądze. Nie pozwól, żeby cię blokowała!
Daria najpierw się trochę buntowała, ale z czasem poszła po rozum do głowy i zerwała kontakt z tą wariatką. Szybko wzięli ślub i zamieszkała w tym jego małym królestwie. Właściwie, przy jego pensji nie musiała pracować, ale Bartek nalegał, by spróbowała. I dobrze – czemu miałaby się lenić? Szkoda marnować życie na bezproduktywne siedzenie w domu. W końcu miała wszystko, czego tylko można było pragnąć – a brak zajęć mógł sprawić, że zaczęłaby znów szukać wrażeń, jakich kiedyś dostarczała jej Kamila.
Bartek przyszedł mi się wyżalić
Zdziwiłam się, gdy któregoś sobotniego poranka odwiedził mnie Bartek. Źle wyglądał. Miał wyraźne cienie pod oczami, zaczerwienione spojówki, wydawało mi się, że też trochę schudł. Pomyślałam, że to z przemęczenia i nie dopytywałam, tylko od razu wpuściłam go do środka.
– A ty sam jesteś? – spytałam. – Gdzie Daria?
Westchnął.
– No właśnie z Darią źle się dzieje – powiedział cicho.
– O mój Boże! – wystraszyłam się. – Chora jest? Źle się czuje?
Pokręcił głową.
– Ona… ona się wyprowadziła.
Zamrugałam.
– Jak to „wyprowadziła”? – nie rozumiałam. – Przecież mieszkacie razem, jesteście małżeństwem!
Bartek spojrzał mi w oczy. Były takie smutne…
– Ona kogoś ma, mamo – wyznał. – Wyprowadziła się do niego.
Nie wierzyłam w to, co właśnie usłyszałam. Moja Daria? Z jakimś innym facetem? A to dlaczego? Co to w ogóle za pomysł?
– Na pewno da się to jakoś wytłumaczyć… – zaczęłam niepewnie.
– Obawiam się, że nie – przerwał mi ponurym głosem. – Mam nawet adres tego kolesia, u którego teraz mieszka. To jakaś zapyziała dziura w dzielnicy, gdzie strach wyjść po zmroku. Nie, nie dała mi go. Żaneta, wiesz, ta jej najbliższa przyjaciółka, jakoś go od niej wydębiła – odchrząknął. – Ja tam naturalnie nie pójdę, ale pomyślałem, że może mama…
– Tak, tak – pokiwałam skwapliwie głową. – Trzeba coś zrobić. Koniecznie.
– Martwię się o nią – przyznał.
– To musi być jakiś chwilowy kryzys – ciągnęłam dalej z przekonaniem. – Jakaś fanaberia. Daria tak czasem miewa. Pewno za bardzo się nudziła. W tej pracy to chyba ona mało co robi, co?
Bartek skrzywił się lekko.
– Ona już tam nie pracuje – przyznał. – Kumpel powiedział mi, że zwolniła się miesiąc temu. Podobno powiedziała mu, że zmienia profil zawodowy… czy coś takiego.
– No oszalała – mruknęłam. – Nic się nie martw, Bartuś. Ja to załatwię.
Byłam w szoku
Jeszcze tego dnia pojechałam pod wskazany adres. Miejsce rzeczywiście było obskurne – ot, zwykły czteropiętrowy bloczek pośród skupiska identycznych budynków. Lata świetności to on już dawno miał za sobą. Drzwi do klatki były otwarte na oścież, a gdy się im baczniej przyjrzałam, odkryłam, że zamek w ogóle jest wyrwany.
Mieszkanie, w którym rzekomo przebywała moja córka, znajdowało się na samej górze. Musiałam drałować po schodach, bo nie było windy. Miałam wrażenie, że to jakiś nieśmieszny żart. Dopóki nie zadzwoniłam do właściwych drzwi, łudziłam się jeszcze, że Bartek się pomylił. Niestety – w progu stanęła Daria.
– Mama? – zdziwiła się. – A ty skąd tu?
– A ty? – odcięłam się. – Co ty wyprawiasz, dziecko?
Skrzywiła się.
– Rozmawiałaś z Bartkiem?
Chciałam odpowiedzieć, ale za jej plecami pojawił się jakiś facet. Jak na mój gust zaniedbany, w za dużym swetrze, trochę jakby przymulony.
– Dzień dobry – rzucił, a potem zwrócił się do mojej córki: – Zaproś mamę do środka. Porozmawiamy.
Daria nie wydawała się zadowolona – pewnie wstydziła się tego miejsca – ale ustąpiła. Wprowadzili mnie do dwupokojowego mieszkanka, całego zawalonego rzeczami dla kota. Sam kot natomiast siedział na półce – tak jest, na półce! – zamontowanej na jednej ze ścian i łypał na mnie zielonymi ślepiami.
Przeraziłam się. Poważnie. Pozwoliłam im mówić. Opowiadać o tym swoim niby uczuciu i zakochaniu od pierwszego wejrzenia. Jak się okazało, poznała ich ta okropna Kamila, z którą Daria z jakiegoś powodu znów się spotykała. To pod wpływem tego całego Lucjana zrezygnowała z dobrze płatnej pracy na rzecz tych swoich mrzonek o pracy z tekstem.
– Teraz Daria pracuje w wydawnictwie – mówił z dumą, jakby naprawdę było się z czego cieszyć. – Dostała pracę na etacie jako redaktorka. No, a po godzinach robi jeszcze dodatkowe zlecenia.
Rozmowa z córką wiele mnie kosztowała
Odetchnęłam, gdy okazało się, że musi wyjść na jakąś sesję fotograficzną – podobno robił zdjęcia. Kolejne światłe zajęcie.
– Dziecko, ty rozum postradałaś – stwierdziłam, gdy zostałyśmy same. – Co to za nora? Co to za facet?
– Przestań się nakręcać, mamo – powiedziała z niezachwianym spokojem. – To moje nowe życie. I oboje z Bartkiem musicie się z tym pogodzić. Ja i on… nas nic nie łączy. Raczej zostawię tę znajomość za sobą, jak tylko się rozwiedziemy – odchrząknęła. – Jak on dojrzeje do rozwodu.
– Bartek to taki dobry człowiek. Taki dobry mąż! – tłumaczyłam jej, załamując ręce. – Co ty widzisz w tym Lucjanie? Co on ma w życiu? Chyba tylko tego kota!
Daria uśmiechnęła się do mnie łagodnie.
– Ale ja lubię tego kota. I Lucjana też lubię.
Do domu powróciłam kompletnie rozbita. Nie wiedziałam, co zrobić, by przemówić Darii do rozsądku, żeby przestała się tak głupio upierać. Nie spałam całą noc, ale w końcu wymyśliłam. Skoro ona była taka uparta, musiałam po prostu pozbyć się problemu – czyli Lucjana. Uznałam więc, że zapłacę mu, by odczepił się od niej raz na zawsze.
Miałam trochę oszczędności, moim zdaniem, całkiem sporo, a poza tym podejrzewałam, że ktoś taki jak ten stary kawaler bez polotu w ogóle nie widział takiej kwoty nigdy na oczy. Nim się do niego wybrałam, zwierzyłam się ze swojego planu Bartkowi. Myślałam, że będzie zły, ale on zdecydował się nawet dołożyć trochę od siebie.
– Jeśli to ma pomóc, mamo, bierz – stwierdził. – Byle tylko Daria zmądrzała.
No i poszłam. Wiedziałam, że córka jest w pracy, więc będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
– O, nie spodziewałem się pani – Lucjan był wyraźnie zaskoczony.
– Ja tylko na chwilę – uprzedziłam. Kiedy wpuścił mnie do środka, od razu przeszłam do rzeczy. – Chcę, żebyś zostawił moją córkę w spokoju. Zerwij z nią, poznaj kogoś, wciśnij jej jakiś kit, wszystko jedno. Po prostu się od niej odczep. Ona ma męża i powinna do niego wrócić.
Ten typ popatrzył na mnie jak na wariatkę.
– Pani chyba…
– Myślę, że to powinno wystarczyć – przerwałam mu i podałam kopertę z pieniędzmi.
Wciąż zaskoczony, zajrzał do niej. Stał chwilę bez słowa, chyba coś analizując.
– No dobrze – stwierdził w końcu. – Niech będzie.
Od mojej rozmowy z Lucjanem minęły trzy tygodne. Nie wiem do końca dlaczego, ale moja córka wciąż z nim jest. Bartek twierdzi, że nadal się nie odzywała – napisała tylko zwięzłego SMS-a z prośbą o rozwód, ale to już jakiś czas temu. Co więcej, Żaneta, z którą Daria też przestała się zadawać, podobno widziała ją z Lucjanem w mieście. Nie mam pojęcia, co ten spryciarz zrobił z pieniędzmi. Może je wydał, a Daria nic o tym nie wie? Tylko czemu wciąż z nią jest? Liczy na więcej? No, ciekawe, co będzie, jak o wszystkim jej opowiem. Na pewno prędzej czy później wróci do Bartka. Jestem o tym przekonana. W końcu najwyższa pora, by zmądrzała.
Agata, 48 lat
Czytaj także:
„Córka skończyła zagraniczne studia. Myślałam, że będzie kimś, a wylądowała w warzywniaku i podaje ludziom brukselkę”
„Na 80. urodziny nie oczekiwałam Bóg wie jakich prezentów. Nie doczekałam się nawet odwiedzin własnych dzieci”
„Okłamałam rodziców na temat mojego dziecka, bo marzyłam o byciu mamą. Nie mają pojęcia, jaka jest prawda o wnuczce”