Osiemdziesiąt lat… kto by pomyślał, że dożyję takiej liczby. Całe życie walczyłam, pracowałam, dbałam o dom, o dzieci, a teraz siedzę sama, czekając na telefon, który nigdy nie dzwoni. Zawsze wierzyłam, że rodzina jest najważniejsza, że moje dzieci będą chciały mnie odwiedzać, zwłaszcza teraz, kiedy potrzebuję ich bardziej niż kiedykolwiek.
Czekałam z niecierpliwością
Moje 80. urodziny miały być wyjątkowe – z tortem, kwiatami i bliskimi wokół stołu. Czekałam na to od miesięcy. Czasem sobie wyobrażałam, jak Anna wnosi tort, a Jacek śmieje się, opowiadając swoje historie z pracy. Magda, moja ukochana najmłodsza córka, siedziałaby obok mnie i trzymała mnie za rękę. To miał być dzień, którego nigdy nie zapomnę.
Zbliżał się ten dzień, na który czekałam z taką nadzieją. Postanowiłam przygotować wszystko sama, tak jak zawsze. Może to i nie była moja rola teraz, ale nie umiałam inaczej. Przez całe życie to ja byłam odpowiedzialna za dom, za każde święto, każdą uroczystość. Zrobiłam zakupy, kupiłam ciasto, takie, jakie Anna zawsze lubiła, i parę drobnych przekąsek dla Jacka. Magda? Dla niej miałam przygotowaną kawę, taką, jaką piła, gdy jeszcze przychodziła do mnie częściej. Każdego dnia patrzyłam na telefon. Napisałam do nich, przypomniałam o urodzinach, choć nie chciałam być zbyt nachalna. Odpowiedzi nie były takie, jakich się spodziewałam.
– Mamo, teraz mam strasznie dużo pracy – usłyszałam od Anny przez telefon. – Zobaczymy, jak to będzie, może przyjadę.
Może? W moich myślach to „może” brzmiało jak wstęp do rozczarowania, ale nadal miałam nadzieję. Jacek napisał mi wiadomość, że jedzie na wakacje i niestety nie da rady przyjechać. Wakacje. Zostawienie matki samej w takie dni wydawało się dla niego naturalne. A Magda? Nie odbierała telefonu, a kiedy w końcu odpisała, to krótko: „Zadzwonię później, mamo.”
Każdego dnia tłumaczyłam sobie, że mają swoje życie. Ale bolało, zwłaszcza gdy zbliżał się ten wielki dzień, a ja wciąż czekałam na znak, że o mnie pamiętają.
Sama jak palec
Nadszedł dzień, na który tak długo czekałam. Obudziłam się wcześnie, a serce biło mi jak przed najważniejszym świętem w życiu. To miały być moje 80. urodziny – dzień, który na pewno spędzę z rodziną. Usiadłam przy stole, patrząc na świeżo upieczone ciasto, filiżanki ustawione w rządku, a obok nich wazon z kwiatami. Każdy dzwonek telefonu wywoływał u mnie nadzieję, że usłyszę znajome głosy, ale telefon milczał.
– Jeszcze się pojawią, może mają dużo pracy – mówiłam do siebie, patrząc przez okno, czy nie nadjeżdża samochód któregoś z dzieci.
Godziny mijały. Minęło południe, a potem popołudnie, i nikt nie przyszedł. Z każdym mijającym kwadransem czułam, jak coś we mnie pęka. W końcu przysiadłam przy stole, wpatrując się w tort, którego nikt nie chciał zjeść.
Wieczorem, kiedy słońce zaszło, zrozumiałam, że moje 80. urodziny spędzę sama. Żadne z moich dzieci nie przyjechało, żadne nawet nie zadzwoniło, nie napisało. Zostawiłam wszystko na stole i poszłam spać.
Nie pamiętam dokładnie, co się stało. Wszystko jakby nagle straciło sens. Czułam się zmęczona, samotna, a potem… nic. Leżałam w łóżku, nie mogłam wstać. Było ciemno, było cicho. Moje myśli krążyły wokół tego, że nikt się nie odezwał. Coś we mnie zgasło tego wieczoru.
Otarłam się o śmierć
Kilka dni później sąsiadka, Maria, zapukała do moich drzwi. Gdy nie odpowiedziałam, weszła do środka i znalazła mnie leżącą nieruchomo na łóżku. Udar. To słowo wypowiedziała do mojego syna, gdy dzwoniła, żeby poinformować go o tym, co się stało.
– Teresa leżała sama przez kilka dni. Znalazłam ją... w ciężkim stanie. Zabierają ją do szpitala. Musicie natychmiast przyjechać – mówiła szybko, jakby obawiała się, że czas ucieka.
Anna, Jacek i Magda przyjechali do szpitala, pełni wyrzutów sumienia. Anna była w szoku, Jacek nie mógł uwierzyć, że dopuścili do tego, by matka leżała sama przez kilka dni. Magda, która zawsze była najbliżej mnie, wyglądała na zagubioną, jakby nie wiedziała, jak to się stało, że tak długo się nie odzywała.
– Jak mogliśmy na to pozwolić? – zapytała Anna, siedząc przy moim łóżku.
– Praca była dla mnie najważniejsza... a teraz może być za późno.
– Pojechałem na wakacje – powiedział Jacek, wpatrując się w podłogę. – Matka była sama w swoje 80. urodziny, a ja po prostu wyjechałem…
Magda, która nigdy nie lubiła rozmawiać o emocjach, siedziała cicho, z twarzą w dłoniach. Wszyscy byli przygnębieni, a ja… cóż, leżałam tam, nie mogąc zrobić nic, tylko słuchać ich słów, które już nie miały znaczenia.
Teraz nie mam złudnych nadziei
W kolejnych tygodniach dochodziłam do siebie, choć wiedziałam, że nigdy nie wrócę do pełnej sprawności. Dzieci zaczęły przychodzić częściej, jakby starały się naprawić wszystkie te lata zaniedbań. Anna wciąż miała swoją pracę, ale teraz odwiedzała mnie regularnie, przynosiła zakupy, gotowała obiady. Jacek? On w końcu znalazł czas, aby rozmawiać ze mną, chociaż wcześniej rzadko się odzywał. Magda była tu najczęściej. Siedziała przy moim łóżku, czytała książki, a czasem po prostu trzymała mnie za rękę, jak wtedy, kiedy była mała.
Jednak choć byli przy mnie, wiedziałam, że to, co straciliśmy, już nigdy nie wróci. Nigdy nie zapomnę tych samotnych urodzin, kiedy siedziałam przy stole i czekałam. Ale teraz, choć już nie mogę z nimi rozmawiać tak, jak dawniej, wiem, że próbują.
– Mamo, przepraszam – powiedziała Magda pewnego dnia, siedząc przy mnie. – Nie chciałam, żebyś myślała, że cię zaniedbujemy. Zrobię wszystko, żebyś nigdy więcej nie czuła się samotna.
Anna, patrząc na mnie, dodała:
– Już nigdy nie będziesz sama, mamo. To obiecuję.
A ja, choć wiedziałam, że czasu już nie cofną, czułam, że teraz w końcu zaczynają rozumieć, co jest naprawdę ważne. Po tamtym dniu w szpitalu nic już nie było takie samo. Moje dzieci zaczęły spędzać więcej czasu ze mną, starając się nadrobić te wszystkie lata, które im umknęły. Wiedziałam jednak, że te stracone chwile nigdy nie wrócą, a rany w sercu goją się długo. Czasami czułam się, jakby to wszystko było snem, złym snem, z którego teraz powoli się budziłam.
Cieszyłam się, że w końcu zrozumieli, jak bardzo ich potrzebowałam. Choć nigdy nie odzyskamy tych straconych lat, teraz byłam pewna, że moje dzieci zrobią wszystko, bym już nigdy nie poczuła tej samotności, która tak długo była moją codziennością. Ostatecznie, choć moje ciało było osłabione, serce zaczęło bić nieco spokojniej.
Teresa, 80 lat
Czytaj także:
„Tuż po perłowej rocznicy mąż sprawił mi w prezencie papiery rozwodowe. Stary piernik postanowił skosztować wolności”
„Romansowałam za plecami małżonka, bo lubiłam, gdy był zazdrosny. Ryzykowne delegacje z kochankiem dodawały pikanterii”
„Nie mogłam znieść, jak świetnie układało się mojej kuzynce. Postanowiłam odbić jej faceta i wpakowałam się w kłopoty”