„Córka nalegała, żebym u niej zamieszkała, ale chodziło tylko o kasę. Moją emeryturę odkładała na zagraniczne wakacje”

smutna starsza kobieta fot. iStock by Getty Images, Steve Prezant
„– Rodzice okropnie się martwią, że może im zabraknąć twoich pieniędzy. Tatuś stwierdził, że jeśli przestaniesz oddawać większą część swojej kasy z emerytury, to na bank nigdzie się nie wybierzemy na wakacje – powiedziała wnuczka”.
/ 15.06.2024 19:00
smutna starsza kobieta fot. iStock by Getty Images, Steve Prezant

Od pięciu lat dzieliłam dach nad głową z moją córką i jej mężem. Powody były dwa – finanse i to, że doskwierała mi samotność.

Nagle zostałam wdową

Kiedy mój mąż odszedł z tego świata, poczułam się strasznie opuszczona. Nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. Pewnego popołudnia, tuż po obiedzie, Henio nagle źle się poczuł. Gdy wezwana karetka przyjechała na miejsce, stracił przytomność. Zabrali go do szpitala na sygnale, a tam natychmiast trafił pod skalpel chirurga. Nigdy nie obudził się po zabiegu operacyjnym. Zmarł po tygodniu.

Zostałam sama, ale to był jedyny problem, z którym musiałam się mierzyć. Dzięki emeryturze po Heniu miałam całkiem sporo pieniędzy i nie musiałam się martwić o kwestie finansowe. Mieszkałam w ładnym, dwupokojowym lokum w samym sercu miasta. Wszędzie miałam blisko.

Czym jednak może się cieszyć człowiek w podeszłym wieku, kiedy jedyne dziecko żyje daleko, a dawni przyjaciele z czasem odeszli? Nieliczni, którzy wciąż są wśród nas, bardziej troszczyli się o swoje zdrowie niż o życie towarzyskie. Mój nastrój pogarszał się z dnia na dzień, aż nagle odwiedziła mnie córka z mężem.

Córka miała dla mnie propozycję

– Mamo, wpadliśmy do ciebie z pewną propozycją – nieśmiało rozpoczęła rozmowę.

– Wydaje nam się, że to rozwiązanie może okazać się dobre zarówno dla ciebie, jak i dla nas – uzupełnił jej małżonek.

– Tak sobie pomyśleliśmy, że może zdecydowałabyś się u nas zamieszkać – córka kontynuowała rozmowę. – Mamy naprawdę spore mieszkanie, więc bez problemu będziesz miała osobny pokój. Wiesz, Zosia skończyła dopiero 3 latka, a zamiast przebywać w przedszkolu wśród nieznajomych, mogłaby zostać w domu pod opieką babci. Doskonale wiesz mamusiu, że wcale nie jest marudna. Poza tym nie czułabyś się samotna. W mieszkaniu zawsze coś się dzieje.

Nie od razu się zgodziłam

Muszę przyznać, że perspektywa zamieszkania razem nie wydała mi się całkiem zła. Zięcia od samego początku naszej znajomości bardzo polubiłam i myślę, że ta sympatia była odwzajemniona. Natomiast Paulina to wspaniała córka, którą dobrze wychowałam. Zawsze łączyła nas niezwykle silna więź. No i wreszcie najistotniejsza kwestia – w ten sposób mogłabym wesprzeć ich finansowo, bo Jacek nagle został bez pracy.

– Ciężko nam spłacać kredyt… – Paulina z trudem złapała oddech. – Wpadłam na pomysł, że gdybyś wynajęła swoje mieszkanie i dodatkowo  dawała nam co miesiąc część swojej emerytury, to byśmy jako tako wiązali koniec z końcem – wyjaśniła bez ogródek. – Prędzej czy później Jacek coś sobie znajdzie.

Czy mogłabym nie wyciągnąć pomocnej dłoni ? Od razu przyszło mi do głowy, że ten układ, mimo pewnych zobowiązań, okaże się korzystny dla każdego z nas. Przyznaję jednak, że kiedy usłyszałam, co proponują młodzi, w pierwszej chwili pomyślałam, że stanę się ich zakładniczką.

W momentach, gdy ogarniał mnie pesymizm, wyobrażałam sobie, jak moje oszczędności idą na zaspokojenie ich zachcianek, a ja tkwię zamknięta w czterech ścianach, dostając od czasu do czasu jakiś czerstwy kawałek chleba, i to tylko z łaski.

Po wielu przemyśleniach zdecydowałam się zamieszkać z moją córką. Jako że z natury jestem typem domownika, oprócz opieki nad wnuczką, postanowiłam również przygotowywać posiłki dla całej rodziny. Dodatkowe pieniądze, które co miesiąc wpływały na nasze konto z tytułu wynajmu mojego lokum, a było to okrągłe 2500 złotych, z nawiązką starczały na spłatę zobowiązań kredytowych Pauliny.

Dawałam im wszystkie pieniądze

Niemalże w pełni przynależałam do rodziny. Czemu tylko niemalże? Cóż, mimo iż dzieliłam dach nad głową z córką, gdzieś tam w środku czułam, że nie jestem u siebie. Nie oszukujmy się, młodzi ludzie mają swoje zasady, a obecność starszej pani w mieszkaniu, czy tego chcą czy nie, wprowadza pewną niezręczność w ich prywatną sferę.

Na nasze szczęście, wyczucie i taktowne podejście każdego z nas pomagało omijać zastawione przez życie sidła. Ogólnie rzecz biorąc, wiodłam spokojne i dobre życie. Po upływie roku, moje świadczenia emerytalne oraz opłaty za wynajem traktowaliśmy jako część wspólnej kasy.

Szczerze mówiąc, na początku trochę mnie to uwierało. Ta pomoc finansowa miała być tylko do momentu, gdy Jacek znajdzie nową robotę. A że facet miał łeb na karku i potrafił się obracać, to migiem wyszukał fuchę, która, jak nie dało się nie zauważyć, była lepiej płatna niż poprzednia. Mimo wszystko moja kasa z wynajmu ciągle szła na spłatę ich kredytu. Ale szybko dałam sobie z tym spokój. Miałam wszystko, czego mi było trzeba. W banku na koncie też spoczywała całkiem fajna kwota na czarną godzinę. No to o co chodzi?

Powinnam była odkładać kasę do skarbonki albo na lokatę i być zadowolona, że rośnie mi liczba złotówek na koncie? Podsumowując, tamten okres nie był aż taki kiepski. Ale gdy pozwoliłam się Paulince przekonać do zmiany miejsca zamieszkania, zapomniałam o jednym – nawet dzieląc dach z córką i zięciem, samotność da mi się we znaki jeszcze mocniej, niż gdy żyłam w pojedynkę.

W sercu czułam pustkę

Mój zięć bardzo kocha moją córkę i z całą pewnością ona też go kocha. Cieszy mnie, gdy mogę obserwować ich bliskość. Jednak w momencie, kiedy patrzę na ich przytulanie się, pieszczoty czy uśmiechy, dociera do mnie, że straciłam bliską mi osobę, która darzyła mnie miłością. Wiadomo, że na czarnym tle białe rzeczy są bardziej widoczne. Dokładnie tak było w mojej sytuacji.

Byliśmy razem, prowadziliśmy rozmowy, jedliśmy te same posiłki, wychodziliśmy na spacery. Jednak oni mieli siebie nawzajem, a ja coraz bardziej czułam się samotna. Być może miało to również związek z tym, że prawie 40 lat życia spędziłam u boku mojego męża.

Poznałam pewnego mężczyznę

Mieszkaliśmy już razem 4 rok, gdy pewnego lata, moja córka wraz z mężem i wnuczką udali się na zagraniczny urlop, ja też zdecydowałam się wyruszyć na ukochane Mazury. Paulina nalegała, żebym odpoczęła sobie nad jeziorem Śniardwy. Obawiałam się jednak, że będę próbowała odnaleźć dawne trasy, którymi wędrowałam ze swoim świętej pamięci mężem. Kiedy dotarłam do ośrodka wypoczynkowego, zupełnie niespodziewanie natknęłam się na tego faceta.

Zanim moje oczy go dostrzegły, do moich uszu dotarł jego donośny chichot. Zbliżył się, powiedział swoje imię i bez ogródek zapytał o moje. Następnie przez dłuższy moment wpatrywał się w moje oczy i stwierdził, że przypadłam mu do gustu. Po tygodniu staliśmy się już nierozłączni. Tomek to kapitan żeglugi wielkiej na emeryturze. Ciężko zliczyć, ile państw odwiedził. Zawinął do wszystkich portów globu, jednak tylko w jednym w Gdańsku, miał swoją ukochaną.

– Przez ponad 30 lat dzieliłem życie z moją ukochaną żoną Marysią. Niestety, 3 lata temu los nas rozdzielił – zmarła. Kiedyś, regularnie spędzaliśmy letni wypoczynek nad jeziorami. Przez długi okres czasu nie miałem odwagi, by ponownie odwiedzić to miejsce. W końcu się przełamałem i… chyba w ramach nagrody od losu, poznałem właśnie ciebie.

Może mieliśmy jakąś szansę

Czy mimo to, mogliśmy sobie wyobrażać, że będziemy razem? On z Gdańska, ja z Poznania. Zresztą, zastanawiałam się, czy w ogóle mamy przed sobą wspólną drogę. 

– Przecież mamy dopiero po sześćdziesiątce na karku! No, z małym hakiem – powiedział.

Rozśmieszył mnie. Dla mnie to było „aż".

– Wiesz, to kwestia perspektywy, z jakiej spoglądasz na swój los. Jeżeli już pragniesz spocząć w mogile, to oczywiście określenie „aż" faktycznie tutaj idealnie się sprawdza. Ale ja wiem, że ty nie należysz do takich osób. Zdążyłem cię trochę rozpracować. Ty po prostu się boisz

Tomasz nie mylił się. Strach mnie paraliżował.

Córka mnie zniechęcała

– Mamusiu, nie masz pojęcia, kim on naprawdę jest – dotarło do moich uszu z ust córki. – Owszem, może ci snuć opowieści o minionych czasach, ale tak naprawdę poluje na twoje mieszkanie i przyzwoitą emeryturę po tacie. A poza tym, jak ojciec by zareagował na to wszystko?

– Uważasz, że nie zasługuję na to, by odnaleźć szczęście po raz kolejny? – spytałam ledwo słyszalnym głosem.

– Nie czujesz się z nami szczęśliwa?

– Potrzebuję trochę czasu, żeby to wszystko przemyśleć – odpowiedziałam i udałam się do swojego pokoju.

Wnuczka się wygadała

Tydzień później, kiedy moja córka i zięć wybrali się do teatru, do mojej sypialni zawitała Zosia. Wnuczka przywykła już do tego, że razem odrabiamy zadania domowe. Zajęła miejsce przy stole, popatrzyła na mnie tymi swoimi ogromnymi, niebieskimi oczami i ni stąd, ni zowąd rzuciła:

– Babciu, a ty jesteś ze mną szczęśliwa?

– Pewnie, kochanie – odpowiedziałam, nie do końca pewna, jakich słów użyć.

Widziałam, że coś jej chodzi po małej główce. I jak to dziecko była brutalnie szczera.

– Wiesz, bo rodzice okropnie się martwią, że może im zabraknąć twoich pieniędzy. Tatuś stwierdził, że jeśli przestaniesz oddawać większą część swojej kasy z emerytury, to na bank nigdzie się nie wybierzemy na wakacje

Trudno opisać słowami, co wtedy czułam w środku. Byłam odrobinę rozczarowana i wkurzona, ale jednocześnie poczułam, jak spada ze mnie ogromny ciężar. Skończyło się wieczne rozmyślanie i walka z własnymi odczuciami. Córka na mnie żerowała, a ja byłam ślepa. Już wiedziałam, że moje miejsce jest w Gdańsku, u boku Tomasza. I na pewno będę tam zapraszać tylko wnuczkę.

Regina, 65 lat

Czytaj także: „Mąż marnował kasę na totolotka, ale nigdy nie wygrał. Gdy umierał, sfałszowałam kupon, by dać mu trochę radości”
„Zdradę męża odkryłam przez słoik śledzi. Już ja mu pokażę, co stracił, a potem puszczę go w samych skarpetkach”
„Ciotka nawet nie kiwnęła palcem przy opiece nad dziadkiem. Ale gdy tylko odszedł, stanęła w progu z workiem na łupy”

 

Redakcja poleca

REKLAMA