Spośród całej naszej gromadki, to właśnie nasza średnia córka, Kaśka, przysparzała nam najwięcej zmartwień. Jej nazwisko nie schodziło z ust nauczycieli podczas szkolnych zebrań, bo wiecznie się z nimi kłóciła. Gdy weszła w nastoletni wiek, zaczęła chodzić w ubraniach, których nikt przy zdrowych zmysłach by nie założył.
Wstyd mi było za nią na całą okolicę. Ale nie ma tego złego – mimo jej nieznośnego usposobienia, doskonale się uczyła.Kiedy inne dziewczyny w szkole głowę miały zajętą facetami, to ona myślała o dalszej edukacji. Ja marzyłam, żeby poszła na studia pedagogiczne, ale gdzie tam. Ona uparła się na marketing i zarządzanie, i to jeszcze koniecznie w stolicy. Nie za bardzo wiedziałam, co po czymś takim będzie mogła robić na wsi. No ale studia to zawsze studia, prawda?
Miała głowę do nauki
Moi dwaj synowie już się pożenili, ale nadal z nami mieszkają. Nasze gospodarstwo jest spore i całkiem nieźle prosperuje, więc mamy wystarczająco ludzi do pracy i pieniędzy. Mąż nigdy nie skąpił córce ani złotówki, choć czasem aż się prosiła, by zakręcić kurek z kasą.
– Kto wie, czy po skończeniu studiów nasza Kasia nie zajmie się zatrudnianiem i doglądaniem pracowników sezonowych – zażartował mój mąż.
Nasza córka już na pierwszym roku studiów została wyróżniona stypendium i dostała szansę na kontynuowanie studiów we Francji. Powiedziałam nam, że będą jej potrzebne dodatkowe pieniądze na życie, ponieważ koszty utrzymania są tam znacznie wyższe.
Mąż stwierdził, że robi karierę jak facet, a nie jak kobieta. Dał jednak sporą kwotę na to zagraniczne życie. Byłam totalnie zaskoczona. Mogłam zrozumieć, że chciała studiować w stolicy, ale w Paryżu? Zastanawiałam się, jaki jest sens jechać na drugi koniec świata, skoro u nas też mamy dobre uczelnie. Jednak w głębi serca rozpierała nas duma, z tego co osiągnęła.
Wyjechała do Francji
Utrzymywała z nami regularnie kontakt, wysyłając nam maile. Czytała je nam jej starsza siostra. Gdy nadeszła przerwa wielkanocna, przyjechała do nas w odwiedziny. Podczas spotkania podzieliła się mnóstwem interesujących historii o życiu w stolicy Francji. Wtedy też zapytała, czy byłaby możliwość przedłużenia jej pobytu we Francji o kolejny rok.
– Istnieje szansa, że uda mi się przyspieszyć ukończenie studiów – mówiła. – Dzięki temu zdobyłabym dyplom prestiżowej uczelni z zagranicy. Tylko potrzebuję jeszcze kasy.
Dlaczego nie, skoro radzi sobie tak świetnie? Mąż kolejny raz sypnął ochoczo na jej wykształcenie.
Zaczęła się wywyższać
Na wakacje wpadła do nas jedynie na parę dni. W czasie studiów nawiązała kontakty z ludźmi z różnych stron świata i dostała mnóstwo propozycji odwiedzenia fascynujących zakątków, o których ja jedynie słyszałam.
Wpadliśmy na pomysł, żeby w ramach odwdzięczenia się, przyjęła swoich znajomych u nas. Odpowiedziała z uśmiechem, że być może uda się za rok, bo teraz każdy ma już jakieś zobowiązania.
Wszyscy w domu zauważyli, że Kaśka się zmieniła. Zaczęła się zachowywać niczym dama z wyższych sfer. Mój mąż stwierdził nawet, że z takimi nawykami ciężko jej będzie w naszej wiosce znaleźć męża. W końcu nikt tutaj nie zajada się takimi przysmakami jak ślimaki czy żabie udka, które ona zachwalała pod niebiosa.
Znalazła sobie bogatego faceta
Kasia pokazała nam w październiku fotki swojego nowego faceta. Była u niego w domu przez parę dni, mieszkają gdzieś na południu Francji. Jego ojciec jest szefem firmy budowlanej, robi biznesy po całej Europie. Matka pracuje jako chirurg w szpitalu.
Razem przeglądaliśmy fotografie, na których widniała cała jego rodzina, okazały jacht należący tylko do nich oraz posiadłość z prywatnym basenem. Przyszło mi do głowy, że gdybym miała takie warunki, to raczej nie tęskniłabym za powrotem na wieś. Mój małżonek nie owijał w bawełnę i powiedział wprost, że mu się to nie podoba.
– To zupełnie inny świat – stwierdził. – Zrobi jej dziecko, a potem ją zostawi.
Starsza córka powiedziała na to, że nawet gdyby dostawała wyłącznie alimenty, to i tak wiodłaby żywot księżniczki. Nie skomentowałam tego. Naturalnie zaprosiliśmy do siebie jej sympatię wraz z jego rodzicami. Katarzyna jednak powiedziała, iż jest bardzo zajęta nauką i nie znajdzie czasu, by nas odwiedzić. Postanowiła, że ukończy ostatnie dwa lata studiów w ciągu jednego roku akademickiego.
Nie miała dla nas czasu
Nadeszły Święta Bożego Narodzenia, a Kasia po raz kolejny nie zjawiła się w domu. Nie byliśmy z tego powodu zadowoleni. To przecież najważniejsze święto w roku. Odpisała nam, że przed nami jeszcze mnóstwo wspólnych świąt. W drugiej połowie stycznia miał miejsce chrzest jej bratanicy. Na tę uroczystość również nie udało jej się przybyć. Moja młodsza córka wpadła w gniew. Wykręciła numer do Kasi i wrzeszczała do słuchawki:
– O co ci chodzi?! Myślisz, że jak poderwałaś syna bogacza, to już nie musisz liczyć się z własną rodziną?!
Marzyłam o tym, by zobaczyć swoją córkę na święta wielkanocne. Zadzwoniłam do niej i powiedziałam, jak ogromnie za nią tęsknię. Przez moment nie odzywała się ani słowem. Wreszcie powiedziała, że przyjedzie.
Nie poznałam jej
Gdy przyjechałam na lotnisko, by ją odebrać, ledwo ją rozpoznałam. Ubrana w szykowny żakiet, z dużymi okularami na nosie – wyglądała niczym postać z telenoweli "Dynastia". Zamiast turystycznego plecaka, z którym opuszczała dom, ciągnęła za sobą podróżną walizeczkę na kółeczkach.
Powitała mnie czule, ale potem, podczas jazdy samochodem, nie była zbyt rozmowna. Na pytanie o studia i związek z ukochanym, odpowiadała zdawkowo, że wszystko jest w porządku. Poczułam, że otacza ją woń wybornych perfum.
– To Chanel nr. 5 – odparła.
Kiedy zapytałam ją, dlaczego tak mało mówi o sobie, odpowiedziała, że podróż samolotem ją wykończyła. Po przyjeździe do domu natychmiast poszła się zdrzemnąć. Podczas swojego dwudniowego pobytu nie była specjalnie rozmowna. Dopytywałam się, czy coś ją trapi. Twierdziła, że wszystko gra. Mijał weekend, aż w końcu odwiozłam ją z powrotem na lotnisko. Miałam wrażenie, że sporo się zmieniła. Pomyślałam sobie: „Może za jakiś czas zdecyduje się przede mną otworzyć".
Było nam przykro
Egzamin dyplomowy zdała śpiewająco. Zadzwoniła do nas uradowana. Przełączyliśmy ją na zestaw głośnomówiący.
– Mamusiu, tatusiu, przyznano mi nagrodę od rektora – opowiadała. – Na moim roku jestem najlepsza. Dostałam też ofertę pracy w międzynarodowym przedsiębiorstwie. Będę zarabiać trzy i pół tysiąca euro. Czy to nie cudowne?
– Czyli nie wracasz do nas? – spytał mój małżonek.
– Nie. Na razie zostaję we Francji. Nie dam też rady wpaść do domu na urlop, firma mnie nie puści, zaraz po tym jak mnie zatrudnią.
Było nam przykro, ale co mogliśmy zrobić. W końcu to świetna praca za duże pieniądze.
Podczas kolacji panowała cisza. Miałam wrażenie, że moja młodsza córka jest zazdrosna o starszą. Synowie też nie byli w najlepszych nastrojach. Powiedzieli, że szybciej im kaktus na dłoni wyrośnie, niż Kasia wróci na wieś.
Martwiłam się o nią
Parę tygodni po naszej ostatniej rozmowie, córka poinformowała mnie, że pracodawca wysłał ją na wyjazd służbowy do Stanów Zjednoczonych. Od razu zorientowałam się, że nieprędko się zobaczymy. Kiedy wróciła z Ameryki, też nie znalazła czasu na odwiedziny rodzinnego domu. W pewnym momencie pomyślałam, że to ja powinnam ją odwiedzić.
Nie zgodziła się i zakończyła rozmowę. Od tego momentu przestała odbierać moje telefony. Wtedy naprawdę zaczęłam się martwić. W głowie pojawiały mi się najczarniejsze scenariusze: „A co jeśli wpakowała się w kłopoty? Może ktoś zrobił jej krzywdę? A może wcale nie mówi nam prawdy i tak naprawdę nie pracuje, tylko robi coś złego?"
Gdybym tylko mogła, natychmiast znalazłabym się na pokładzie samolotu lecącego do Paryża. Ale jak to zrobić? Nie znaliśmy jej adresu ani nazwiska faceta, z którym się spotykała. Nie mieliśmy też pojęcia, z kim się tam przyjaźni. Przez parę dni dosłownie odchodziłam od zmysłów. Aż tu nagle zadzwonił telefon. To była Kasia. Zapytała, co tam u nas, zupełnie jak gdyby nigdy nic.
Byłam w szoku
– Czemu nie odbierałaś telefonu? – krzyknęłam. – Co się dzieje? Czy to przez tego faceta? Od chwili, gdy go spotkałaś, ledwo się z nami kontaktujesz. Czemu go przed nami ukrywasz? Może ta robota to ściema, a ty robisz nie wiadomo co! Masz natychmiast wracać do kraju! Rozumiesz?! – krzyczałam do słuchawki.
– Mamo, powiem ci, jak jest, bo nie dam rady dłużej tego ciągnąć – zaczerpnęła powietrza. – Powiedziałam wszystkim, że moi rodzice nie żyją.
– Słucham? – zatkało mnie.
– Posłuchaj, to zupełnie inna bajka. Facetowi pokroju Pierre'a nie wypada pokazywać rodziców, którzy pracują w polu.
– Przestałaś przyznawać się do własnej rodziny? Wstydzisz się nas? – nie byłam w stanie tego pojąć.
– Bardzo was kocham, ale chcę ułożyć sobie życie po swojemu...
Nie mogłam powstrzymać łez i przerwałam połączenie. Telefon ponownie zadzwonił, ale nie miałam siły rozmawiać. Trudno mi to przeboleć, że moje dziecko jest tak podłe.
Barbara, 54 lata
Czytaj także: „Dzieci widziały we mnie chodzący spadek. Gdy stanęłam twarzą w twarz ze śmiercią, zamiast lekarza, wzywały notariusza”
„Mąż zazdrościł mi większej pensji, a taka kasa nawet mu się nie śniła. Szybko rozbiła nasze małżeństwo”
„Marzyłam o facecie, który należałby tylko do mnie. Mimo to zakochałam się we wdowcu z dwójką dzieci”