„Chłopak zostawił mnie, bo mam większą wypłatę niż on. Tak go to zabolało, że nie tylko męskie ego mu zmalało”

załamana żona fot. iStock, courtneyk
„To ja ręce sobie urabiam, zarywam popołudnia i wieczory, że zrobić na nasze wspólne życie, a on zachowuje się, jakbym go celowo raniła, i jeszcze traktuje mnie w tak okrutny sposób?!”.
/ 29.05.2024 13:18
załamana żona fot. iStock, courtneyk

Uważałam mój związek z Błażejem za bardzo udany. Byłam nawet pewna, że prędzej czy później skończymy przed ołtarzem. Jednak mój chłopak, chociaż spotykaliśmy się już od kilku lat, w ogóle nie napomykał o ślubie. Postanowiłam zatem wziąć sprawy w swoje ręce i podpytać go, co sądzi o małżeństwie.

Tak jak myślałam, niby nic nie miał przeciwko samej instytucji. Lecz kiedy zaczęłam drążyć, czemu właściwie się jeszcze nie pobieramy, zaczął wymigiwać się od odpowiedzi, bąkając, że jesteśmy jeszcze młodzi i mamy czas.

– Nie żartuj! – nie wytrzymałam. – Jestem już przed trzydziestką! Moje koleżanki w tym wieku mają nie tylko mężów, ale i co najmniej jedno dziecko!

Na to Błażej tylko spuścił oczy. Cały on! Gdy trzeba było podjąć decyzję, zawsze chował głowę w piasek. W końcu wydusił z siebie, że nie mamy pieniędzy na rozpoczęcie samodzielnego życia we dwoje.

– To kosztuje – podkreślił. – Nie mówię o samym weselu, ale o całej tej reszcie. Kredycie na mieszkanie, opłatach, remoncie, meblach. Skąd na to wszystko weźmiemy? – podsumował z rezygnacją.

Mimo tych jego smutnych argumentów odetchnęłam z ulgą. Bo przecież jasno dał mi do zrozumienia, że dla naszej miłości nic nie stoi na przeszkodzie poza pieniędzmi. Czyli chce, lecz nie może. Z kolei ja – jak każda kobieta – byłam zdania, że tam, gdzie jest prawdziwe uczucie, dwojgu ludziom do szczęścia wystarczy przysłowiowa kromka chleba. Ale przyjęłam do wiadomości, że mój chłopak jest prawdziwym mężczyzną, który musi zapewnić godziwy byt rodzinie.

Robiłam wszystko

Błażej nie miał smykałki do interesów. W jednej z dzielnic Katowic prowadził sklep z częściami samochodowymi. Niestety, nie szło mu najlepiej. Mnie jako nauczycielce niemieckiego w podstawówce też się nie przelewało. Słuchając go, postanowiłam więc po raz drugi wziąć sprawy w swoje ręce i zaradzić dziurze w naszym budżecie. Wiedziałam przecież, że to jedyna przeszkoda w tym, byśmy mogli być razem. Musiałam zdobyć pieniądze.

Wzięłam w szkole dodatkowe lekcje, a po pracy – korepetycje. Nie kręciłam nosem na późne godziny zajęć ani czasami niezbyt lotnych uczniów.

– Jestem wykończona – żaliłam się nieraz Błażejowi, kiedy spotykaliśmy się na kawie, a ja byłam po długim i ciężkim dniu pracy. W głębi duszy czułam jednak, że droga, którą obrałam – choć niełatwa – przyniesie oczekiwany skutek.

Zamierzałam niebawem oznajmić mojemu chłopakowi, że już stać nasz już na wspólne życie. Możemy już sobie pozwolić na ślub, a może nawet wynajęcie mieszkania. Zawsze byłam zdania, że dla chcącego nie ma nic trudnego. Jeśli komuś naprawdę na czymś zależy, to zdobędzie. Byłam pewna, że Błażej, widząc, jaką ma zaradną kobietę, oniemieje z zachwytu. Nic bardziej mylnego!

Gdy mu opowiedziałam o dodatkowych lekcjach i ćwiartce etatu w podstawówce w centrum, spochmurniał. I dał mi jasno do zrozumienia, że nie wyobraża sobie związku z kobietą, która zarabia więcej od niego.

– Tak zostałem wychowany. Mój ojciec, Ślązak z dziada pradziada, był górnikiem, a matka zajmowała się domem. To mężczyźni są od zarabiania! – powiedział, nie kryjąc wcale, że swoim postępowaniem uraziłam jego męską dumę.

Niemożliwe...

– Twój sklep ledwie zipie – zaczęłam nieśmiało, ale mi przerwał:

– Już od jakiegoś czasu czułem, że z naszego związku nic nie będzie. Oddalamy się od siebie…

Nie wierzyłam własnym uszom. Poczułam się tak, jakby Błażej znienacka zdzielił mnie obuchem w głowę. To ja ręce sobie urabiam, zarywam popołudnia i wieczory, że zrobić na nasze wspólne życie, a on zachowuje się, jakbym go celowo raniła, i jeszcze traktuje mnie w tak okrutny sposób?! Jak on w ogóle tak może! Pozwoliłam Błażejowi odejść. Było oczywiste, że go nie przekonam.

Teraz wiem jedno – chyba nigdy nie zrozumiem facetów. Mówią, że nie stać ich na coś, a kiedy to dostają na tacy, czują się urażeni! Bo ich ojcowie byli głowami rodziny! Czasy się zmieniają; chyba pora, żeby i oni się zmienili.

Mariola, 29 lat

Czytaj także:
„Mąż dał kochance moją biżuterią. Byłam zielona z wściekłości, kiedy zobaczyłam swoją bransoletkę na ręce tej dziuni”
„Na 20. rocznicę ślubu dostałem papiery rozwodowe. Złapałem żonę na zdradzie, a ona mnie winiła”
„Romans męża wyszedł na jaw u fryzjerki. Jakaś lala wychwalała jego zdolności w łóżku, a ja kipiałam z wściekłości”

Redakcja poleca

REKLAMA