„Romans męża wyszedł na jaw u fryzjerki. Jakaś lala wychwalała jego zdolności w łóżku, a ja kipiałam z wściekłości”

Załamana kobieta fot. Getty Images, Povozniuk
„ O matko, naprawdę ma romans? Mój Michał miał kochankę na boku? Taki ułożony, flegmatyczny mężczyzna, który wymaga prowadzenia za rękę przez życie, inaczej buja w obłokach? Jak to? Nie jest przecież typem ognistego kochanka w pościeli…”.
/ 27.05.2024 19:30
Załamana kobieta fot. Getty Images, Povozniuk

Fakt, że mąż zdradza mnie z inną kobietą, wypłynął podczas wizyty u fryzjerki. Na dobrą sprawę lokal „U Joli” był gabinetem kosmetyczno-fryzjerskim, tak więc kiedy usłyszałam te porażające wieści, miałam na twarzy maskę z glinki, farbę na włosach, a na paznokciach robiony był manikiur.

Przy stanowisku niedaleko mnie usiadła młoda kobieta i poprosiła drugą specjalistkę o modny zabieg manikiuru hybrydowego. Zaledwie kiwnęłam do niej głową na powitanie, a ona odwzajemniła ten gest i każda z nas wróciła do swoich spraw. Ja siedziałam w milczeniu, bo nie przepadam za opowiadaniem przypadkowym ludziom moich prywatnych spraw. Za to lubię sobie posłuchać o innych…

– Poproszę o purpurowy odcień, mój Misiek taki lubi – rzuciła do kosmetyczki.

„Misiek?”, pomyślałam i się wzdrygnęłam. Kto w ten sposób nazywa swojego partnera i jest w stanie go szanować? Spojrzałam na nią kątem oka. Była młodsza o około dziesięć lat ode mnie, miała może ze trzydzieści parę lat. Niebieskooka blondynka o wąskich ustach i małym biuście, który miał poprawiać stanik z wypełnieniem. Za to była wysoka i szczupła, może miała ładne nogi.

– Mężczyzna wciąż zakochany bez pamięci? – zapytała manikiurzystka. Widocznie znała już część historii.

– Tak, wciąż – odpowiedziała z uśmiechem i dumą. – Wydaje mi się, że wreszcie planuje zostawić tę swoją zimną jędzę.

– O, super – odpowiedziała kosmetyczka.

Spojrzałam na nią ze wstrętem. Z tego co zrozumiałam, to blondynka romansowała z żonatym facetem i starała się go przeciągnąć na swoją stronę. Jestem absolutną przeciwniczką takich zachowań. Wyjątek stanowi tylko jakaś żona, która naprawdę bardzo zasłużyła na takie traktowanie. Przykładowo jeśli by znęcała się nad mężem w jakiś sposób albo sama go bezczelnie zdradzała.

– Niedawno Misiek przyszedł kompletnie załamany – opowiadała blondynka. – Mówiłam pani, że była taka historia, jak ta złośliwa żona na przyjęciu u przyjaciół publicznie mu wytknęła, że zbyt dużo pije i je, a na domiar się zachowuje jak… co to było za wyrażenie? Tak jakoś... Jak niewystrugany burak.

– Niewychowany – odruchowo poprawiłam ją, bo jestem nauczycielką.

W tym samym momencie krew uderzyła mi do głowy. Poczułam, jak podnosi mi się ciśnienie. Nie wierzę własnym uszom!

To musiał być przypadek, na pewno!

– Tak, właśnie tak – blondynka wskazała na mnie i wróciła do opowieści. – Raz wysłała go też na wizytę w salonie odnowy. Zamówiła mu masaż, pielęgnację paznokci u rąk i nóg, a on tego nie znosi! Nie miał jak się sprzeciwić.

– A czemu? – zapytała manikiurzystka.

– Inaczej nie byłoby seksu – wypaliła blondyna. – A niedawno też poszli na imprezę u niego w pracy. Niech sobie pani wyobrazi, że ta cwaniara próbowała Miśkowi załatwić awans u samego dyrektora!

– Ale jak? Jakieś niemoralne propozycje? – zainteresowała się specjalistka od paznokci.

– Akurat! Nic z tych rzeczy. Nakręciła się z gadką, jaki to Misiek jest sprytny i obrotny, a w pracy go nie doceniają. Wyliczała, jakie skończył kursy i szkolenia, i że byłby lepszy nawet niż ich obecny kierownik działowy. Ech, takiego wstydu mu narobiła! Misiek już wcześniej miał zapewniony ten nieszczęsny awans, miał za sobą wstępne ustalenia, bo w końcu to mądry facet. Ale nie powiedział jej wcześniej, żeby nie zaczęła tej swojej gadki – pouczania, strofowania i rozpisywania mu całego harmonogramu działania na przyszłość: z czym chodzić do szefa, gdzie szukać poparcia, z kim organizować sprawy… Zaraz sama by wyszykowała imprezę dla wszystkich tych kierowników…

– No ale tak działa dobra żona... – wymsknęło mi się.

Blondyna westchnęła oburzona.

– Ale mogłaby poczekać, aż mąż przynajmniej sam poprosi. Sam dobrze wie, co ma robić, prawda? – spojrzała wyzywająco.

Zamilkłam i spojrzałam na swoje paznokcie. Nie mogłam uspokoić myśli. To prawda, że na jednej firmowej imprezie podeszłam do przełożonego Michała, bo chciałam porozmawiać. Ciężko pracował przez ostatnie pięć lat, a nic z tego nie wynikało. To chyba normalne, że pragnęłam jakoś mu pomóc. Skąd mogłam wiedzieć, że miał już wstępne ustalenia na ten temat, skoro mi nic nie mówił. Ostatnimi czasy ogólnie nie za wiele mi opowiadał.

Mężczyzna powinien zabiegać o partnerkę 

O matko, naprawdę ma romans? Mój Michał miał kochankę na boku? Taki ułożony, flegmatyczny mężczyzna, który wymaga prowadzenia za rękę przez życie, inaczej buja w obłokach? Jak to? Nie jest raczej typem ogiera w pościeli, nie wykazuje wielkich potrzeb i pasji… Może kiedyś się starał, ciągle miał to w głowie, lecz z czasem mu przeszło.

Trudno mi było pojąć te informacje. Cały mój świat nagle runął. Nieprawdopodobne… ja przecież kochałam go najmocniej na świecie. A on doskonale to wiedział. To ja wypatrzyłam go na uczelni i postanowiłam go zdobyć. Urodziłam dwoje naszych dzieci, sprawowałam nad nimi opiekę, a i tak ciągle mu pomagałam w pracy.

Miał u mnie lepiej niż w niebie! Matka zawsze mnie pouczała, że o męża należy dbać podobnie jak o małe dziecko, dzięki czemu nie znajdzie u żadnej innej tak wygodnego gniazdka. Dlatego ja się tak starałam, by było mu jak najwspanialej.

Taki jest wyposzczony, niesamowite… – doszedł do mnie znowu głos blondyny. Mówiła ciszej, jakby w tajemnicy manikiurzystce. – Wie pani, że żona zawsze uznawała, że on musi zasłużyć na zbliżenia? Traktowała to jako nagrodę. Nigdy nie chciała tego tak zwyczajnie, nawet gdy wszystko było w porządku, czy byli na wyjeździe, czy sami bez dzieci. Za każdym razem musiał się wygłupiać albo jej coś kupić. Biedactwo, tyle się wycierpiał przez te wszystkie lata…

– U mnie matka nazywała takie coś mianem burdelu małżeńskiego – skwitowała moja manikiurzystka. – Niby mąż i żona mają jakieś obowiązki, ale jak przyjdzie co do czego to opłata musi być. To częstsze, niż się ludziom zdaje. Ale racja, niezła z niej zimna jędza.

– No tak!

Moja matka mawiała: „Mężczyźni docenią tylko tyle, ile uda się im z trudem wywalczyć. Zapamiętaj sobie, córeczko, że nie musisz mu się oddawać dlatego tylko, że on tak chce”.

Z początku nie stosowałam się to takich rad, bo oboje pragnęliśmy siebie i nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Jednak mama wspomniała mi o tym jeszcze krótko przed naszym ślubem.

„Dziecko, jak chcesz, żeby kochał cię zawsze tak samo mocno jak w tej chwili, to nie pozwól, żeby nasycił się tobą i popadł w rutynę – przestrzegała matka. – Nie doprowadź do tego, byś się mu opatrzyła. Ja dopuściłam się tego błędu przy pierwszym mężu. I zostawił mnie trzy lata później. A teraz widzisz, jak dobrze żyjemy z twoim tatą? Dla niego jestem wszystkim”.

Dlatego zrobiłam wiele, żeby mój mąż się przy mnie nie nudził, żeby widział we mnie pożądany skarb, o który trzeba się starać i zdobywać.

– Misiek miał dość tego już od dawna. Przecież to chłop w kwiecie wieku, wigor ma, to i potrzeby są. Nie chciało mu się już dobierać do tej wymagającej żony, przez wiele lat mu już to przeszło, a ona sama mu obrzydła. Po prostu musiał zacząć się rozglądać gdzie indziej. Dzięki temu mnie zobaczył – zaśmiała się blondyna, natomiast ja chciałam ją udusić. – Lecimy jutro na Majorkę na tydzień. Podobno wkręcił żonie, że z pracy musi jechać na jakąś konferencję. Na miejscu pewnie podejmiemy jakąś dobrą decyzję. Ma już duże dzieci, więc chyba wreszcie może pomyśleć o swoim osobistym szczęściu.

Ja bardzo chciałam jego szczęścia!

– Pani Irenko… – powiedziała moja minikurzystka. – Bardzo trzęsie się pani ręka, jeszcze się pani skaleczy.

A ja byłam bliska płaczu. Pragnęłam polecieć do mieszkania, odszukać męża i zapytać go, czy coś z tego jest prawdą i czy tuż przed dwudziestą piątą rocznicą ślubu planuje mnie rzucić… Ja nawet kupiłam nam tydzień wypoczynku w pałacyku ze strefą spa na kolejne świętowanie. Trzymałam to jako niespodziankę dla dobrego męża. A okazuje się, że on nie cierpi tych wyjazdów. Coś kiedyś o tym wspominał, ale pomyślałam, że skoro faceci nie lubią o siebie dbać, to trzeba im trochę w tym pomóc.

Po przemyśleniu sprawy zrezygnowałam z sprintu przez miasto w zielonej brei na buzi, czepku na głowie i połową pomalowanych paznokci. Czekała mnie jeszcze około godzina podobnych tortur. Kiedy wreszcie zabiegi się skończyły, czułam się ruiną w środku. Szłam do mieszkania, a w myślach odbywałam próby generalne naszej rozmowy. Co chciałam powiedzieć? Próbowałam obietnic, że przestanę być taką jędzą, że nie będę więcej robić nic wbrew jego woli i uszczęśliwiać go na siłę. Byłam gotowa przystać na każde jego żądanie…

Kiedy weszłam, zobaczyłam jak Michał wkłada rzeczy do walizki. Przystanęłam w drzwiach do sypialni. Spojrzał na mnie i wrócił do pakowania. Zazwyczaj to ja planowałam ułożenie pakunków, więc miałam odruch, by podejść, wyjąć jego rzeczy i ułożyć je jeszcze raz po swojemu.

Przypomniało mi się, że kiedy zaczęłam to robić, on zaprotestował. Po kilku takich sytuacjach dał za wygraną i zostawiał mi wszystko pod kontrolą. Wychodził z sypialni i tyle go widziałam. Wiem, że nawet żaliłam się koleżankom, że mąż sam nie potrafi się spakować na własną delegację i ja muszę za niego to robić, że taki bezradny…

– Wylatuję wcześnie rano – rzucił.

Scenariusze naszej rozmowy gdzieś mi uleciały.

Kierunek Majorka? – spytałam rozczarowana.

– Ręce mu zadrżały i odłożył pakowane ubranie. Przysiadł na fotelu i spojrzał ze smutkiem.

– Majorka…

Planujesz wrócić do domu?

– Raczej nie.

– A co, jeśli obiecuję, że wiele pozmieniam w naszym życiu?

Spuścił wzrok i zamilkł. Długo nic nie mówił i zastanawiał się, jakby próbował rozważyć tę propozycję, ocenić jej wartość. W końcu potrząsnął głową.

– Jeszcze dziesięć lat wstecz bym się zgodził z radością. A teraz już nic nie czuję, nie mam dobrych przeczuć. Niektórych kwestii nie da się zmienić i cofnąć.

Dokończył pakowanie, wziął pakunki i wyszedł. Myślałam o tym, że może mieć rację. To ja zniszczyłam moje małżeństwo. Nie ma co przerzucać winy na matczyne porady. Mogłam sama o tym pomyśleć, robić po swojemu. Może kiedyś uda mi się jeszcze zastosować własne przemyślenia – o ile jeszcze kiedykolwiek przydarzy mi się związek. Może wtedy będę mądrzejsza.

Irena, 45 lat

Czytaj także:
„Dzieci uważają ojca za herosa, a to zwyczajny prostak i cham. Nie zdzierżę dłużej życia z tym obleśnym staruchem”
„Eks powtarzał mi, że jestem bezwartościowa. Teraz każdy komplement jest dla mnie jak siarczysty policzek”
„Szef z żoną chcieli wciągnąć mnie w swój toksyczny związek. Byłam dla nich wycieraczką na brudy, zdrady i tajemnice”

Redakcja poleca

REKLAMA