„Chłopak porzucił mnie jak stare kapcie i zniknął. Myślałam, że uciekł do kochanki, jednak prawda była gorsza”

Rozczarowana młoda kobieta fot. iStock by Getty Images, RealPeopleGroup
„Początkowo starałam się brać sobie do serca słowa zostawione w liściku. Napisał, żebym się nie zamartwiała, więc usiłowałam trzymać się tej prośby. Ale po upływie paru tygodni bez żadnej wiadomości od niego ogarnęło mnie prawdziwe zwątpienie”.
/ 18.11.2024 13:15
Rozczarowana młoda kobieta fot. iStock by Getty Images, RealPeopleGroup

Ktoś zadzwonił w sobotę rano do moich drzwi. Oniemiałam, gdy zobaczyłam przed sobą Filipa.

Stałam jak sparaliżowana, nie mogąc wymówić ani jednego słowa. Te wszystkie znajome uczucia od razu wróciły – gniew mieszał się ze smutkiem, a rozczarowanie z bezsilnością.

– Możemy porozmawiać? – zapytał tak zwyczajnie, jakby wszystko było po staremu.

Zamknęłam za sobą drzwi, a całym moim ciałem wstrząsały dreszcze.

– Nie odzywasz się całymi miesiącami, a teraz tak po prostu przychodzisz – wykrztusiłam, drżąc z gniewu! – Skąd nagle to zainteresowanie?

Byłam po prostu w szoku

– Wpuścisz mnie?

– Teraz to kiepska pora – odparłam, otulając się szczelniej szlafrokiem. – Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, czy mam ochotę na rozmowę z tobą.

Muszę ci coś pilnego powiedzieć, proszę – powiedział cicho. Zaskoczyło mnie jego wygląd – był wychudzony, pobladły i przygnębiony. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim stanie.

– W porządku – ustąpiłam bez przekonania. – Ale nie w tej chwili.

– Więc kiedy?

– Spotkajmy się jutro około trzeciej w barze przy skrzyżowaniu.

– Dziękuję – na twarzy Filipa pojawił się uśmiech. – Opowiem ci wtedy wszystko.

Parsknęłam gorzkim śmiechem i zatrzasnęłam mu drzwi przed twarzą. Z trudem walczyłam ze łzami i wzbierającą we mnie wściekłością. Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie. Opadłam na kanapę, cała się trzęsąc. Ledwo co stanęłam na nogi po tym wszystkim i zaczęłam układać sobie życie od nowa, a ten tak po prostu się zjawia. Do diabła z nim!

Było nam razem dobrze

Dwa lata wstecz nasze drogi przecięły się podczas mojej urodzinowej imprezy w jednym z klubów – kończyłam wtedy 28 lat. Między nami od razu zaiskrzyło i praktycznie z miejsca stworzyliśmy związek. Wszystko wskazywało na to, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Filip był świeżo upieczonym mieszkańcem mojej okolicy. Los rzucił go do Gdańska z rodzinnego Krakowa. Na początku wynajmował niewielką kawalerkę, która sporo go kosztowała, więc zaproponowałam mu wspólne mieszkanie.

Spędziliśmy razem ponad rok i, szczerze mówiąc, każdy dzień był tego wart. Filip okazał się fantastycznym facetem – troskliwym, wyrozumiałym i zawsze miał dla mnie czas. Zakochałam się po uszy i nie wyobrażałam sobie życia bez niego u boku. Razem marzyliśmy o tym, co nas czeka. Wszystko szło jak z płatka. Nigdy wcześniej nie sądziłam, że ktoś może dać mi tyle szczęścia. Do momentu, gdy wszystko się posypało.

Dotarłam do domu po pracy i od razu zauważyłam leżącą na blacie kartkę z napisanym ręcznie tekstem:

„Kochana Majeczko, mam pilną sprawę do załatwienia. Odezwę się po wszystkim. Nie martw się. Bardzo cię kocham. F.” – tak brzmiała wiadomość. Od razu próbowałam do niego zadzwonić. Niestety, Filip nie odpowiadał na połączenia, słyszałam tylko automatyczną sekretarkę.

Przepadł jak kamień w wodę

Miałam bardzo ograniczone możliwości dowiedzenia się o nim czegokolwiek od innych, ponieważ w Gdańsku znaliśmy zaledwie parę tych samych osób. W pewnym momencie dotarło do mnie, że właściwie bardzo niewiele o nim wiem. Nie chciałam być nachalna, więc często powstrzymywałam się od zadawania pytań. A on sam rzadko dzielił się informacjami na swój temat. Nie miałam pojęcia nawet gdzie jest zatrudniony. Ale dla mnie liczyło się przede wszystkim to, jaką był osobą i że darzy mnie prawdziwym uczuciem, co odczuwałam niemal bez przerwy.

Po jego odejściu kompletnie się pogubiłam. Początkowo starałam się trzymać jego wskazówek z listu. Napisał, żebym się nie zamartwiała, więc robiłam, co mogłam. Ale kiedy mijały kolejne tygodnie bez żadnego kontaktu z jego strony, ogarnęła mnie totalna rozpacz. Doskwierały mi nie tylko smutek i tęsknota – najbardziej dobijała mnie ta straszna niewiedza. Nie mieściło mi się w głowie, że mógł tak zwyczajnie zniknąć. Byłam całkowicie bezsilna, nie miałam żadnych możliwości działania. Poczucie zdrady sprawiło, że zaczęłam snuć najczarniejsze scenariusze. Obwiniałam się za własną łatwowierność i brak ostrożności, chociaż przecież nie mogłam przypuszczać, że człowiek, który był częścią mojego życia przez tyle miesięcy, może mnie skrzywdzić albo oszukać.

Bałam się tak strasznie, że momentami nie mogłam normalnie funkcjonować. W końcu doszłam do wniosku, że pewnie spotkał kogoś innego i zdecydował się mnie zostawić. Musiałam wyrzucić go z pamięci, choć wcale nie przychodziło mi to łatwo. Naprawdę go kochałam.

Nie wiedziałam, co o tym myśleć

Po niespodziewanym dzwonku do drzwi stanęłam jak wryta – to był on. Nigdy bym się nie spodziewała jego wizyty, a serce nadal biło mi mocniej na jego widok. Uczucie, które do niego żywiłam, wcale nie wygasło. Patrząc na jego twarz, przypomniałam sobie wszystkie szczęśliwe chwile, które razem spędziliśmy. Później długo się karciłam, że zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. Byłam tak ciekawa, co ma mi do powiedzenia – przecież wtedy, gdy się rozstaliśmy, zostawił tyle spraw niedopowiedzianych. Po prostu musiał mi wszystko wyjaśnić!

Dotrwałam do wieczora i położyłam się wcześniej, ale sen nie chciał przyjść. Wylądowałam przed telewizorem na kanapie, bezmyślnie wpatrując się w ekran. Czas strasznie się dłużył, jakby świt nie chciał nadejść. Czułam się totalnie wyczerpana, a perspektywa czekania do piętnastej wydawała się nie do zniesienia. Kręciłam się bezradnie po mieszkaniu, niezdolna skupić uwagi na czymkolwiek.

Zastałam Filipa już siedzącego w restauracji. Na mój widok wstał z krzesła, żeby się przywitać.

– Maju, ślicznie dziś wyglądasz – przywitał mnie.

Zajęłam miejsce, nie odzywając się ani słowem. Na blacie stały dwie parujące kawy. Moja dokładnie taka, jaką lubię – bez mleka i cukru... Pamiętał moje upodobania.

Wybacz, że tak nagle odszedłem... – odezwał się Filip. – Posłuchaj, Maju – mówił dalej – zanim zamieszkałem w Gdańsku, chorowałem na raka – urwał, jakby czekał, co powiem, ale ja oniemiałam.

Jakim cudem nigdy mi o tym nie wspomniał?!

– To był dla mnie koszmarnie trudny okres i chciałem zostawić to za sobą – tłumaczył Filip. – Kiedy zdecydowałem się na przeprowadzkę do Gdańska, marzyłem o nowym starcie. Byłem przekonany, że wygrałem z chorobą i pragnąłem zwyczajnego życia. Dostałem świetną pracę, zamieszkaliśmy razem, sama wiesz. Od razu wpadłem po uszy, zakochałem się w tobie! Nie umiałem jednak opowiedzieć ci o swojej chorobie. Po prostu nie byłem w stanie, paraliżował mnie strach.

– Co cię tak przeraziło? – zapytałam z trudem.

Bałem się, że mnie zostawisz – powiedział zmieszany. – Że się wystraszysz i znikniesz z mojego życia.

Zrobiło mi się przykro

– Jak mogłeś tak o mnie pomyśleć? – odparłam.

– Wybacz... – szepnął. – Po prostu ciężko mi o tym mówić.

Przestał mówić na moment. Na jego twarzy widać było, że próbuje zebrać myśli.

– Przed wyjazdem zrobiłem kontrolę w szpitalu. Okazało się, że wykryli podejrzane zmiany, które mogły być nowymi ogniskami. Nie wiedziałem, jak ci to zakomunikować ani jak cię pocieszyć. Kompletnie się rozsypałem. Uznałem, że lepiej będzie, jak zniknę... Rzuciłem pracę i pojechałem leczyć się z powrotem do Krakowa. Wydawało mi się, że to najlepsze wyjście.

– O mój Boże! – wyrwało mi się.

Miałem wsparcie od rodziców... Po prostu nie chciałem, żebyś musiała się martwić moją chorobą. To właśnie mama przekonała mnie do przyjazdu tutaj. Prosiła, żebym był z tobą szczery.

– I słusznie! – odezwałam się po pauzie. – Nawet nie wiesz, jak strasznie się martwiłam.

– Bardzo żałuję – odpowiedział. – Czy dasz radę mi wybaczyć? Zanim znów wrócę na leczenie do Krakowa, muszę wiedzieć, czy potrafisz mnie zrozumieć i nie masz do mnie żalu. Przepraszam za to wszystko.

Milczeliśmy przez dłuższą chwilę, tylko wpatrując się w siebie nawzajem. Następnie Filip odprowadził mnie pod dom. Na niebie nie było ani jednej chmurki, choć powietrze szczypało chłodem. Blask księżyca rozświetlał opustoszałe drogi. Przemierzaliśmy je krok za krokiem, nie puszczając swoich dłoni.

Wtedy podjęłam decyzję:

– Pragnę być przy tobie. Chcę dawać ci wsparcie. Zamierzam towarzyszyć ci w walce z tą chorobą.

– Jesteś pewna? – zapytał.

– Tak – potwierdziłam. – Kocham cię.

Maja, 30 lat

Czytaj także:
„Gdy zaszłam w ciąże, rodzice wyrzucili mnie na bruk. Wystarczyło, że stanęłam na nogi, a przypomnieli sobie o córce”
„Po pogrzebie męża okazało się, z kim spałam pół wieku. Jeszcze nie ostygł w grobie, a do mnie pukał jego owoc zdrady”
„Załamałam się, gdy mąż rzucił mnie dla długonogiej małolaty. Nie płakałam długo, bo łzy otarłam w mięśnie kochanka”

Redakcja poleca

REKLAMA