Wiadomość o likwidacji firmy otworzyła mi oczy na moją lekkomyślność podczas minionych dwunastu lat. Zarabiałem naprawdę przyzwoicie i miałem szansę odłożyć niezłą kasę, ale co wybrałem? Inwestowałem w wyprawy do dalekich krajów i kupowałem najdroższy sprzęt fotograficzny. Fakt, pasjonowałem się robieniem zdjęć i nieźle mi to wychodziło, jednak po utracie posady wszystko to straciło sens. I właśnie wtedy przyszedł mi do głowy pomysł, żeby kompletnie zmienić branżę.
Miałem ambitne plany
– Będę robił zdjęcia zawodowo! – oznajmiłem Tośce i Markowi. – Ten aparat zostaje ze mną. Planuję fotografować śluby, pierwsze komunie, a może nawet eventy firmowe!
Tośka spojrzała na mnie tak, jakbym właśnie spadł z księżyca. Natomiast mój szwagier uniósł brew i rzucił: „Co tym razem wymyśliłeś, młody?". Ale ja naprawdę wierzyłem w ten plan! Kto by pomyślał, że ludzie tak się tym zainteresują!
– Hej, słuchajcie – starałem się wzbudzić ich zainteresowanie. – Dysponuję naprawdę świetnym sprzętem fotograficznym, możemy od razu startować.
– Zapomniałeś o jednej ważnej rzeczy – wtrąciła Tosia z ironią w głosie. – Kompletnie brakuje ci praktyki w obsłudze klientów. Myślisz, że robienie wakacyjnych fotek można porównać do wykonania profesjonalnej sesji, za którą ktoś wyłoży konkretną kasę? Jak szukaliśmy fotografa na nasz ślub, interesowali nas tylko ci, którzy mieli już konkretny dorobek. Każdy potencjalny klient będzie chciał najpierw obejrzeć twoje wcześniejsze prace. No więc czym zamierzasz się wykazać?
– No tak, zdaję sobie sprawę, że muszę mieć jakieś portfolio — westchnąłem. – W związku z tym planuję oferować bezpłatne sesje zdjęciowe. Sam wiesz, ludzie czasem pracują za darmo jako stażyści, żeby nabrać praktyki, więc pomyślałem, że pójdę podobną drogą.
Myślałem, że będzie lekko
Nie spodziewałem się, że moja oferta pod hasłem „Darmowe zdjęcia ślubne!” wzbudzi aż takie zainteresowanie. Od razu odezwało się do mnie sporo par, dzięki czemu wszystkie moje wolne terminy na weekendy zostały zajęte. W drodze na pierwszą uroczystość jako fotograf czułem mieszankę ekscytacji i stresu. Jak się później przekonałem, ten niepokój był uzasadniony. Ledwo co pojawiłem się na miejscu, a już dopadła mnie jakaś szykowna pani, która bez żadnego „dzień dobry” zaczęła mi mówić, co mam robić.
– Koniecznie zrób fotki wszystkim gościom, to naprawdę ważne! Przy robieniu zdjęć panny młodej ustaw się nieco poniżej, bo tak sobie życzy. Widzisz tę kobietę? To matka młodego. Strasznie nie lubi być fotografowana i będzie próbowała się wymknąć, więc musisz działać z głową. A jeśli chodzi o salę — postaraj się ją sfotografować tak, by wyglądała na przestronną, najlepiej zrób coś w stylu panoramy.
W trakcie uroczystości robiłem wszystko, żeby nie rzucać się w oczy, choć to spore wyzwanie, gdy musisz przykucać pośrodku nawy głównej. Wydawało mi się, że nieźle mi poszło i nikomu nie przeszkadzałem. Jednak zaraz po zakończeniu nabożeństwa jakaś wiekowa kobieta postanowiła mi wygarnąć, że zamieniam mszę w jakiś spektakl.
Przez cały czas trwania wesela nawet kropli wody nie zdążyłem przełknąć, a co dopiero coś przekąsić. Para młoda zażyczyła sobie dodatkowej sesji fotograficznej w ogródku, podczas gdy druhna ciągle wskazywała kolejnych gości do sfotografowania. Na szczęście efekt końcowy okazał się świetny. Wybrałem najlepsze ujęcia i rozpocząłem tworzenie nowego albumu do mojego portfolio.
Klienci nie byli zadowoleni
Na kolejnym weselu było nieco lepiej, dopóki nie przyszedł moment pokazania fotografii nowożeńcom.
– O rany, jak to możliwe?! – panna młoda ze wstrętem oglądała swoje zdjęcie w sukni ślubnej. – To niemożliwe, żebym tak wyglądała! Mówiłam ci Jarek! Trzeba było wziąć kogoś z doświadczeniem! Ale nie, ty się uparłeś i zobacz efekty! Jestem na tym zdjęciu po prostu okropna! No i co pan teraz z tym zrobi? Jak pan to naprawi?!
Po długich dyskusjach wybraliśmy parę najciekawszych zdjęć z sesji, jednak kobieta ostrzegła mnie, że zamieści w internecie niepochlebną opinię na mój temat, żeby ostrzec innych. Później faktycznie dotrzymała słowa.
Musiałem obsłużyć kolejne cztery wesela, zanim udało mi się odbudować reputację. Ponieważ byłem początkującym fotografem i robiłem zdjęcia za darmo, każda para młoda podchodziła do moich pomysłów z rezerwą i starała się maksymalnie wykorzystać sytuację.
W czasie wesela spotkało mnie coś kompletnie szalonego, a główną bohaterką była mama młodej. Zachciało jej się robić prywatne fotki przy kominku w pałacowym wnętrzu, gdzie świętowaliśmy. Kiedy odmówiłem, bo padałem już z nóg po fotografowaniu na bankiecie, to ona w rewanżu zaczęła rozpowiadać, że podobno ukradłem pieniądze z kopertowych prezentów...
Tego się nie spodziewałem
Trafiałem oczywiście na miłych klientów, choć nie było ich zbyt wielu. Doceniali moją pracę, zostawiając pozytywne opinie na profilu firmowym, ale wtedy zaczęły się problemy z innymi fotografami. Do mojej skrzynki wpływały nieprzyjemne wiadomości od konkurencyjnych twórców. Te łagodniejsze brzmiały typu: „Psujesz branżę! Po co ktoś ma płacić za zdjęcia, skoro może je mieć za zero złotych?!” Pojawiały się również znacznie ostrzejsze teksty, pełne przekleństw i wyzwisk. Część osób wprost żądała, żebym przestał działać. Pod moimi postami zaczęły się mnożyć krytyczne recenzje od ludzi, którzy nigdy nie byli moimi klientami.
— Mam już tego serdecznie dość... — narzekałem, opowiadając o parze, która umówiła się na sesję w weekend, a gdy przejechałem 80 km pod kościół, okazało się, że żadnej ceremonii tam nie ma. — Czuję, że oni mnie po prostu nie cierpią, zajmują mi wolne terminy i szkalują w internecie.
— Spójrz na to z ich perspektywy — odpowiedziała spokojnie Tośka, jakby spodziewała się takiego obrotu spraw. — Konkurujesz z nimi o zlecenia, a twoje ceny psują rynek.
— No dobra, ale jak inaczej mam pokazać, co potrafię? Przecież nikt mi nie zaufa bez wcześniejszych przykładów mojej pracy! — krzyknąłem z frustracją.
To był jakiś pomysł
Antonina zastępowała mi matkę. Po śmierci moich bliskich, kiedy byłem małym chłopcem, jako starsza siostra wzięła mnie pod swoje skrzydła. Często się irytowała i denerwowała na moje dziecinne zachowania. Mimo to potrafiła być też bardzo matczyna, dokładnie jak w tej chwili.
— Odpuść sobie fotografowanie ślubów — powiedziała łagodnie. - Przecież świetnie sobie radzisz z portretami, skup się na tym. Słuchaj, wybieramy się jutro odwiedzić Leosia. Może dołączysz? On uwielbia, jak się go fotografuje.
Marek miał siostrzeńca, małego Leosia, który cierpiał na problemy z mięśniami. Chłopiec mieszkał w placówce przeznaczonej dla niepełnosprawnych dzieci. Pewnego dnia wybrałem się tam z wizytą wraz z siostrą i jej mężem. Szefowa ośrodka pozwoliła mi fotografować dzieci tam przebywające, stawiając jeden warunek — zdjęcia mogły służyć wyłącznie do celów charytatywnych i promocji działań placówki.
Robiłem coś fajnego i ważnego
W ciągu zaledwie jednego dnia wykonałem ponad 800 fotografii, chociaż grupa liczyła tylko 26 osób. Spędziłem z nimi osiem godzin, które minęły, jak z bicza strzelił. Fotografowałem dzieciaki podczas ich normalnego dnia — kiedy się uczyły, bawiły albo pracowały w ogródku. Później dotarła do mnie informacja, że te zdjęcia pomogły dyrektorce znaleźć sponsora dla szkoły.
Pewnego dnia robiłem fotografie pokazujące działania ochotników w schronisku dla czworonogów. To właśnie wtedy zorientowałem się, że świetnie wychodzi mi robienie zdjęć zwierzakom. Kiedy opublikowałem te fotografie w internecie, spotkały się z tak pozytywnym odbiorem, że pomogły znaleźć nowy dom kilkunastu podopiecznym schroniska.
Zajmuję się również robieniem zdjęć w wyjątkowych momentach — czy to z ukochanym pupilem, przy wymarzonym motocyklu, albo wśród kwiatów w pięknym ogrodzie. Do moich klientów należą zakochane pary szukające romantycznych ujęć oraz panie w każdym wieku, które marzą o profesjonalnych portretach. Szczególną przyjemność sprawia mi też fotografowanie najmłodszych.
Na pierwszy rzut oka może wydawać się to dziwne, ale dziś cieszę się, że wylali mnie z pracy i że mój pomysł na wesela spalił na panewce. Te pozorne porażki tak naprawdę pokazały mi zupełnie inną drogę w życiu zawodowym. A przy okazji nauczyłem się czegoś ważnego — skoro już mam pracować za darmo, to niech to będzie dla jakiegoś sensownego celu!
Wojtek, 32 lata
Czytaj także: „Mąż zabronił mi się wtrącać w życie córki. Nie mogę patrzeć, jak robi z siebie nudną kurę domową”
„Córka zamiast się uczyć, kręci filmiki do internetu. A bez wykształcenia będzie przecież latać z mopem za marne grosze”
„Poszłam posprzątać grób męża i wróciłam wstrząśnięta. Nie zapalę mu już znicza nawet na Wszystkich Świętych”