Ja i Tomek jesteśmy małżeństwem od 2 lat. Postanowiliśmy, że w tym roku podejmiemy się organizacji Wigilii. Nie ukrywam, że bardzo zależy mi na akceptacji ze strony jego rodziny, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, abyśmy darli ze sobą koty. Dołożyłam wielu starań, żeby było idealnie, ale i tak nie obeszło się bez wpadki.
Tym razem miało być inaczej
Pierwsze święta jako małżeństwo spędziliśmy w rozjazdach. Było to nieco męczące, bo nie ma to jak celebrowanie tego wyjątkowego czasu we własnych czterech ścianach. Tomek ma podobne zdanie na ten temat, dlatego zdecydowaliśmy, że tegoroczna kolacja wigilijna odbędzie się u nas. Nikt nie miał nic przeciwko – wręcz przeciwnie, wywołało to ogromny entuzjazm.
Pragnęłam zabłysnąć w roli gospodyni domowej, więc poprosiłam mamę o przepis na sernik autorstwa niezapomnianej babci Jadzi. Była wspaniałą, ciepłą i niezwykle wrażliwą kobietą, a do tego fantastycznie gotowała. Jej sernik, który zawsze piekła na Boże Narodzenie, do dziś cieszy się w mojej rodzinie mianem legendarnego. Uznałam, że to idealny sposób na zaimponowanie wszystkim. Jestem niezłą kucharką, chociaż do babci Jadzi pod tym względem jeszcze mi daleko. Niemniej wierzę, że to tylko kwestia czasu, kiedy dorównam jej swoimi umiejętnościami.
Cieszę się, że mój związek z Tomkiem od samego początku opiera się na zasadach partnerstwa. Kiedy słucham opowieści moich niektórych koleżanek, robi mi się smutno. Małżeństwo nie powinno funkcjonować w ten sposób, że kobieta pełni w nim rolę praczki, sprzątaczki i kucharki, a facet czeka na gotowe. Za nic w świecie nie zgodziłabym się na coś takiego. Miałabym wyjść za mąż po to, żeby komuś usługiwać? Nic z tego.
O bożym świecie zapomniałam
W ramach świątecznych przygotowaniach tak podzieliliśmy się obowiązkami, aby wszystko nie było na głowie jednej osoby. Tomek doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że ogarnięcie kolacji dla ponad 10 osób to naprawdę spore wyzwanie – gotowanie wzięłam na siebie, on zajął się innymi sprawami.
Gwiazdą Wigilii miał być słynny sernik i muszę z dumą przyznać, że dokładnie tak się stało. Wyszedł wybornie – teściowa nie mogła wyjść z zachwytu, podobnie jak pozostali goście.
– Babcia byłaby z ciebie dumna – moja mama miała ze wzruszenia łzy w oczach.
Całe szczęście, że sernik i pozostałe ciasta, które również smakowały cudownie, zostały podane jako deser. Zatuszowały bowiem ogromną porażkę, jaką okazała się świąteczna pieczeń. Co tu dużo gadać, skopałam ją doszczętnie – mięso było w środku niedopieczone. Nic dziwnego, że nikt nie chciał tego jeść. Płonęłam ze wstydu. Nie popisałam się też z rybą po grecku – przesadziłam z solą i nie dało się jej skonsumować. Barszcz także nie wyszedł mi tak dobrze, jak powinien. Za mocno go doprawiłam, więc niektórym aż powykręcało twarze.
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Kiedy zorientowałam się, że zamiast wybornych dań wyszła mi katastrofa, było już za późno, aby cokolwiek naprawić. Uprzedziłam Tomka, jaka jest sytuacja, a on tylko stwierdził, że na pewno przesadzam. Potem nie powiedział mi prosto w twarz, że było do bani, ale wcale nie musiał – jego nietęga mina mówiła sama za siebie.
Nie sprostałam wyzwaniu
Cały pierwszy dzień Bożego Narodzenia przepłakałam, zwinięta w kłębek na łóżku w sypialni. Tomek próbował ze mną pogadać, ale jedyne, czego chciałam, to święty spokój. Oznajmiłam tylko, że nigdzie nie jadę i jeśli ma ochotę, to niech jedzie w odwiedziny do rodziców. Nie obchodziło mnie, co im powie. Nie potrafiłbym nawet spojrzeć na teściową po takiej wpadce, jaką była wczorajsza kolacja. Ona też była doskonałą kucharką – mogłam co najwyżej buty jej czyścić. Chcąc nie chcąc, Tomek wybrał się z wizytami w pojedynkę. Nie było opcji, żeby wyciągnąć mnie z domu.
Nie kryłam zaskoczenia, gdy wrócił w towarzystwie swojej mamy. Nieśmiało zajrzał do sypialni, gdzie nadal tkwiłam w niezmienionej pozycji. Twarz miałam spuchniętą od łez.
– Ktoś chciałby z tobą porozmawiać – powiedział mój mąż, a mi i tak było to obojętne. Teściowa usiadła obok.
– Kochanie – jej głos brzmiał miękko i przyjaźnie – wyszło, jak wyszło, tak się zdarza.
– Wyszło okropnie.
– Sernik był za to rewelacyjny.
Opowiedziała o tym, jak wyglądały początki jej gotowania. Podobnie jak ja, czuła dużą presję i chciała być perfekcjonistką, co skutkowało efektami dokładnie odwrotnymi od zamierzonych. Przyznała, że początkowo jej mąż nie znosił obiadów, które serwowała.
– Do dziś pamiętam, jak ugotowałam po raz pierwszy krupnik. Łyżka w nim stała na baczność – roześmiała się, a mi zrobiło się trochę lżej na duszy.
Poradziła, żebym aż tak się nie przejmowała, bo nie ma czym.
– Wpadki zdarzają się najlepszym – skwitowała.
Schowałam dumę do kieszeni
W kwestiach związanych z gotowaniem teściowa była dla mnie większym autorytetem niż moja mama. Dlatego to właśnie do niej zwróciłam się z zapytaniem, czy byłaby skłonna udzielić mi paru lekcji. Nie było łatwo otwarcie przyznać się do tego, że wcale nie jestem w czymś tak dobra, jak mi się wydawało.
– Kochanie, pamiętaj o jednym. Gotuj z sercem i na luzie. To absolutna podstawa.
Jestem wdzięczna za taką teściową. Wykazała się ogromną wyrozumiałością i cierpliwością. Raduje mnie to, że mam z nią dobrą relację. Nabywane na bieżąco umiejętności testuję rzecz jasna na Tomku. Często powtarza, że samochód naprawi, naczynia pozmywa czy posprząta, ale do gotowania ma dwie lewe ręce. Nie przypuszczałam, że jest to czynność, która może dawać tyle przyjemności i satysfakcji. W dużej mierze dzięki teściowej odkryłam w sobie prawdziwą pasję.
– Może założysz bloga lub kanał kulinarny? – zasugerował któregoś dnia Tomek.
– Nie jest to głupi pomysł, wezmę go pod rozwagę.
Wsparcie ze strony najbliższych osób jest absolutnie bezcenne. Na własnej skórze przekonałam się, że katastrofę da się przekuć w coś pozytywnego. Warto ponadto odpuścić perfekcjonizm, bo nic korzystnego z tego nie wynika – na dłuższą metę przynosi on wyłącznie frustrację oraz niezadowolenie.
Jagoda, 30 lat
Czytaj także:
„Mąż pojechał na zarobek za granicę i zapomniał o całym bożym świecie. Musiałam mu przypomnieć, gdzie jest jego miejsce”
„Ciotka chciała ubić na mnie interes. Próbowała sprzedać moją rękę za kawałek pola, lecz utarłam jej nosa”
„W Sylwestra powiedziałam mężowi, że mam go dosyć i odchodzę. On jednak miał dla mnie jeszcze większą niespodziankę”