„Ciotka chciała ubić na mnie interes. Próbowała sprzedać moją rękę za kawałek pola, lecz utarłam jej nosa”

załamana kobieta fot. iStock, demaerre
„Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to miałaby być randka. W końcu facet był totalnie stary. Dobijał prawie do czterdziestki. Pomyślałam sobie, że pewnie szuka po prostu kogoś do pogadania i rozluźnienia się”.
/ 01.01.2025 14:30
załamana kobieta fot. iStock, demaerre

W wieku 8 lat zostałam sierotą. Rodzice zginęli w tragicznym wypadku na drodze. Zaopiekowała się mną siostra taty, moja ciotka. Naprawdę nie mogę na nią narzekać. Traktowała mnie dokładnie tak samo jak swoje dzieci.

Nie brakowało nam niczego potrzebnego do życia. Jednak jej opieka była dość chłodna. Ciotka nie przytulała nas często ani nie spędzała z nami dużo czasu. Pilnowała podstawowych spraw. Żebyśmy byli zdrowi, mieli co jeść i w co się ubrać. Zależało jej też, byśmy nie sprawiali kłopotów w szkole.

Planowałam iść do liceum

Kiedy skończyłam podstawówkę, bardzo chciałam kontynuować edukację w liceum. Problem w tym, że szkoła znajdowała się w mieście i musiałabym mieszkać w internacie. Gdy przedstawiłam ten plan cioci, od razu go odrzuciła.

– Sama widzisz, jak dużo pracy mamy w gospodarstwie i jak bardzo jesteś nam tutaj niezbędna. Będziesz się uczyć w technikum – oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Szkoda było tracić czas na rozmowę z nią. Całe szczęście, że technikum rolnicze znajdowało się całkiem blisko, w pobliskiej miejscowości. Dzięki temu mogłam codziennie dojeżdżać na zajęcia i po szkole wracać do domu.

Najbardziej zależało mi na tym, żeby dobrze zdać maturę. Moim ukrytym marzeniem były studia na weterynarii, ale nikomu o tym nie mówiłam. Wiedziałam dobrze, że ciocia nie przyjęłaby tego z radością. Do dziś pamiętam jej niezadowolenie, gdy mój kuzyn zdecydował się na studia w Białymstoku.

Odziedziczyłam po rodzicach gospodarstwo, nad którym przez jakiś czas pieczę sprawowała rodzina z strony wujka. Ciągle przypominali mi jednak, że w końcu będę musiała przejąć odpowiedzialność za wszystko. Szczególnie ciocia nie dawała mi spokoju:

– Musisz wreszcie poznać jakiegoś solidnego chłopa, bo w pojedynkę sobie nie poradzisz.

Marzyły mi się studia weterynaryjne

Kiwałam głową, ale moje myśli krążyły wokół zupełnie innych spraw. Po studiach chciałam wrócić do mojej miejscowości. Miałam zamiar albo wydzierżawić ziemię, albo całkowicie się jej pozbyć, a dom rodzinny przerobić na lecznicę dla zwierząt. Na tę chwilę, jak trzeba wezwać weterynarza, to dojeżdża koleś z najbliższego miasta, ale leczy tylko zwierzęta gospodarskie.

Z biegiem lat w okolicy wyrosło sporo domów na letnisko. Ludzie z miasta przyjeżdżali tam z psami i kotami. Kiedy ich czworonogi chorowały, nie było nikogo, kto mógłby im pomóc. Dokładnie zaplanowałam, jak to wszystko zorganizuję. Niestety, zaraz po moich osiemnastych urodzinach całe te plany wzięły w łeb.

– Słuchaj Kasiu, koniec ze szkołą od nowego roku. Nic nowego tam już nie wyniesiesz. Prawdziwe doświadczenie zdobywa się w praktyce. Wujek nauczy cię dużo więcej niż szkolne lekcje. A poza tym musisz w końcu przejąć odpowiedzialność za gospodarstwo. Ani ja, ani twój wuj nie jesteśmy już tak sprawni jak dawniej – – powiedziała ciotka tonem nieznoszącym sprzeciwu.

W końcu zdobyłam się na to, żeby powiedzieć "nie". W końcu miałam 18 lat i mogłam decydować o własnym życiu.

– Bardzo proszę, żeby ciocia mnie wysłuchała. Chcę skończyć szkołę i zdać maturę. Nie mogę tak po prostu przerwać nauki!

Ale ciotka nie chciała nawet o tym słyszeć.

– Póki mieszkasz w naszym domu i my za wszystko płacimy, musisz robić to, co ci każę. Koniec dyskusji!

Kiedy już przepłakałam dwie noce z rzędu, postanowiłam wziąć się w garść. Przeglądając internet, znalazłam wzmiankę o szkole średniej w pobliskim mieście, która prowadzi kursy dla dorosłych. Od razu wykonałam telefon do placówki.

Miła sekretarka wyjaśniła mi, że owszem, mam szansę na przyjęcie, choć będę musiała nadrobić kilka przedmiotów. Nauka trwa przez trzy lata, dzięki czemu już za dwanaście miesięcy mogłabym podejść do matury.

Postanowiłam zamieszkać w domu, który dostałam w spadku po rodzicach. Znajdę sobie jakąś pracę i na pewno uda mi się z tego wyżyć. Martwiło mnie tylko jedno – co będzie z polem. Pomyślałam jednak, że wujek mógłby dalej się nim zajmować, tak jak do tej pory.

Kilka dni układałam w myślach plan rozmowy z nim. Wszystkie wyliczenia robiłam skrupulatnie na papierze. Musiałam mieć pewność, że każdy szczegół jest przemyślany, żeby przekonać ich o mojej samodzielności. Gdy uznałam, że jestem gotowa, poprosiłam ciocię i wujka o spotkanie. Słuchali mnie w milczeniu, ale ich miny były dla mnie nieodgadnione.

– Kochani, z całego serca dziękuję wam za wszystko, co dla mnie zrobiliście, za wasze poświęcenie i troskę przez te wszystkie lata. Naprawdę to doceniam. Jednak teraz muszę iść własną drogą. Sama chcę podejmować decyzje i spróbować ułożyć sobie życie po swojemu – oznajmiłam, kończąc rozmowę.

Kiedy ciocia poprosiła, żebym zostawiła ich samych, bez wahania wyszłam na zewnątrz. W głowie miałam jasny plan – niezależnie od ich decyzji, będę się dalej uczyć. Oczywiście wsparcie z ich strony znacznie by pomogło, ale byłam gotowa poradzić sobie również bez nich. Minęło może z dziesięć minut, zanim ciotka zawołała mnie do domu.

– Słuchaj, według mnie najlepiej by było, jakbyś odpuściła szkołę, ale to ty musisz podjąć ostateczną decyzję. Myślę, że będzie ci z nami dobrze. Kiedy zaczniesz pracować, dołożysz się po prostu do rachunków. Co ty na to?

Zaczęłam opiekować się dziećmi sąsiada

Objęłam ciocię bez słowa. W głębi duszy wiedziałam, że to będzie dobre wyjście, choć brakowało mi odwagi żeby pierwsza o tym powiedzieć. Ustaliliśmy wspólnie plan.

Latem będę zajmować się gospodarką i zwierzętami jak dotychczas, a we wrześniu zacznę szukać zatrudnienia. Jednak życie samo wszystko poukładało. Niedawno zmarła mama naszego sąsiada Jacka, który samotnie opiekuje się trójką pociech. Do tej pory, gdy on był zajęty pracą w gospodarstwie, to właśnie jego mama pilnowała maluchów.

– A może byś wzięła pod opiekę jego dziecko? Z maluchami świetnie sobie radzisz, gotowanie i sprzątanie też masz w małym palcu. Jeśli dobrze zorganizujesz swój czas, nauka nie będzie problemem. Do szkoły możesz jeździć w weekendy – podsunęła myśl ciocia.

Pomysł zatrudnienia się u sąsiada wydał mi się całkiem sensowny. Szczególnie, że od razu przyszło mi na myśl, że kiedyś Jacek mógłby być zainteresowany kupnem albo dzierżawą moich pól – przecież graniczą z jego ziemią. Przez ten czas będę miała okazję go do tego powoli przekonać.

W trakcie ostatnich miesięcy pomagałam Jackowi w codziennych sprawach. W tym czasie naprawdę się zżyliśmy. Jego dzieci – Agatka, Basia i Dominik – są niesamowicie słodkie i kochane. Kiedy przyszła wiosna, zauważyłam zmianę w sposobie, w jaki na mnie patrzył. Pamiętam, jak jednego dnia siedziałam na zewnątrz zatopiona w lekturze. W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. To był Jacek, który stał w drzwiach z uśmiechem na twarzy.

Wpadłam Jackowi w oko

– Kaśka, wiesz co? Zastanawiałem się nad czymś... Może udałoby się znaleźć opiekunkę dla dzieciaków na jutrzejszy wieczór i moglibyśmy razem wyskoczyć potańczyć? Chyba przyszedł moment, żeby wrócić do życia towarzyskiego – zaproponował.

Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to miałaby być randka. W końcu facet był totalnie stary. Dobijał prawie do czterdziestki. Pomyślałam sobie, że pewnie szuka po prostu kogoś do pogadania i rozluźnienia się. Zgodziłam się więc bez wahania. Początkowo było naprawdę fajnie. Jacek zamówił drinki, wypiliśmy je razem, a potem poszliśmy tańczyć. Wszystko szło super, dopóki grała skoczna muzyka.

– A teraz coś wyjątkowego dla par... Czas się do siebie przytulić... – zaanonsował DJ miękkim, aksamitnym głosem.

Na twarzy Jacka pojawił się uśmiech. Podałam mu rękę i zaczęliśmy tańczyć. Szybko jednak poczułam się nieswojo. On zbyt natarczywie się do mnie przysuwał. W pewnej chwili położył rękę na moim tyłku, a jego wargi dotknęły mojej szyi.

– Strasznie duszno, może wyjdziemy na dwór? – zaproponowałam. Wolałam uniknąć nieprzyjemnej sytuacji.

Wyszliśmy z restauracji. Jacek zachowywał się normalnie, jakby wszystko było w porządku. Uznałam, że lepiej nie wracać do tematu. Powiedziałam mu, że jestem strasznie zmęczona, więc podrzucił mnie do domu. Miałam wrażenie, że chciał mnie pocałować na pożegnanie, ale szybko wysiadłam z auta.

Sąsiad przyszedł z oświadczynami

W niedzielę po obiedzie u mojej rodziny zjawił się Jacek, elegancko ubrany w białą koszulę. Przyszedł z bukietem. Poszli razem z ciocią i wujkiem do kuchni.

– Kasiu, mogłabyś do nas przyjść na chwilę? Mamy coś do omówienia – zawołała ciocia.

Zaraz po tym jak przekroczyłam próg, powiedziała:

– Rozmawialiśmy z Jackiem parę razy o tobie. Mówił, że macie super kontakt. Dzieciaki za tobą przepadają. Więc nawet mnie nie zdziwiło, gdy moment temu przyszedł spytać o zgodę na ślub z tobą.

Prawie zemdlałam, kiedy to usłyszałam. Spojrzałam na Jacka, który stał przy ścianie, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.

– O matko, no co ty Jacek. Jak w ogóle wpadłeś na taki pomysł? Jesteś przecież tyle lat starszy, możesz być moim ojcem! Naprawdę cię szanuję, ale nie w takim sensie. A poza wszystkim przecież wiecie, że teraz najważniejsza jest dla mnie szkoła. Małżeństwo? Przykro mi, ale nie jestem tym zainteresowana.

Pobiegłam do swojego pokoju, bo łzy już cisnęły mi się do oczu. Jacek wyszedł niedługo potem – słyszałam jego kroki. Nie minęło dużo czasu, gdy ktoś zastukał do moich drzwi. To ciocia przyszła porozmawiać.

– Dlaczego się tak denerwujesz, Kasiu? Przemyśl to jeszcze na spokojnie. Jacuś pewnie jest zły, ale można go będzie przeprosić, zobaczysz. Sama musisz przyznać, że to naprawdę przystojny chłopak. Co z tego, że ma trochę więcej lat? Przynajmniej jest rozsądny i doświadczony. Wasze pola leżą obok siebie, więc dopilnuje też twoich. Każda dziewczyna w okolicy marzy o takim, a on chce właśnie ciebie! No nic, dokończymy tę rozmowę rano – powiedziała i wyszła.

Zostałam zupełnie sama z tym wszystkim

Kompletnie nie rozumiałam, skąd komuś przyszło do głowy, że chcę już brać ślub. W życiu bym czegoś takiego nie zrobiła. Szczególnie z kimś takim jak Jacek. Za nic w świecie!

Nie zmrużyłam oka przez całą noc. Rano powiedziałam wprost, że nadal nie mam zamiaru zostać żoną Jacka, co sprawiło, że twarz ciotki poczerwieniała ze złości. Nie przestawałam jednak mówić. Pierwszy raz w życiu przyznałam się, że mam w planach wyprowadzkę i rozpoczęcie studiów w mieście. Na te słowa ciotka poderwała się z krzesła i zaczęła krzyczeć. Jeszcze nigdy nie widziałam u niej takiego wybuchu wściekłości.

– Co ty sobie wyobrażasz, dziewczyno? Postanowiłaś zostać jakąś nowoczesną feministką? Te bzdury to dobre dla mieszczuchów! Tutaj wszyscy rozumiemy, że kobieta potrzebuje męskiego wsparcia. Porządny chłopak chce się zatroszczyć o ciebie, biedną sierotę, a ty go odpychasz? Studia? Zapomnij o takich głupotach! Przyzwoite panny nie zajmują się takimi rzeczami. Ale proszę bardzo, skoro wolisz prowadzić się jak ladacznica – droga wolna! Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się stąd!

Zapakowałam wszystkie swoje rzeczy w jeden dzień. Postanowiłam zatrzymać się na jakiś czas u koleżanki, którą znam jeszcze z technikum. Powiedziała, że mogę pomieszkać u niej, aż znajdę własny kąt. Wiem, że nie będzie łatwo, ale wyznaczyłam sobie jasne cele i będę do nich konsekwentnie dążyć.

Najpierw muszę zdać egzamin dojrzałości. Potem pójdę na uczelnię. A w dalszej perspektywie planuję otworzyć własny gabinet weterynaryjny. Prawdopodobnie będę musiała pozbyć się domu, bo nie uśmiecha mi się mieszkać po sąsiedzku z Jackiem. Ale to odległa przyszłość. Na pewno coś poradzę.

Czytaj także:
„Sąsiadka na świątecznym stole stawiała flaszki zamiast pierogów z kapustą. Musiałam działać, bo szkoda jej dziecka”
„Teściowa zaglądała mi do garów, więc dałam jej nauczkę. Ciekawe, co powie na gulasz prosto z psiej miski”
„Kpiłam z męża, że ciągle przesiaduje w piwnicy. Gdy przyłapałam go na tym, co tam wyprawia, aż oniemiałam z wrażenia”

Redakcja poleca

REKLAMA