Zbliżały się złote gody moich rodziców. Siostra wymyśliła, że taka okazja musi być uczczona wielkim przyjęciem, na które zaprosiła całą rodzinę. Kiedy mi o tym powiedziała, natychmiast zaczęłam szukać pretekstu, żeby nie iść.
– Tylko nie szukaj wymówek, musisz iść! – warknęła, dowodząc, że potrafi czytać w myślach. – Mam w nosie, że ciotki będą cię zadręczać, masz tam być i kropka.
Łatwo jej było powiedzieć. Sama jest córką idealną – mąż, dwójka nastoletnich dzieci i rasowy pies. Ja niestety, nie mogłam się pochwalić takim stanem posiadania. Z mojej strony był rozwód, dorosły syn, któremu nie chciało się nawet zadzwonić w Dzień Matki, i trzy koty.
Może nie byłam typową starą panną, ale starą rozwódką na pewno. Jeśli dodać do tego moją historię, czyli urodzenie dziecka przed osiemnastką i pospieszny ślub, to stanowiłam łakomy kąsek dla wszystkich żądnych sensacji ciotek.
Chociaż miałam trzydzieści siedem lat, wciąż traktowały mnie protekcjonalnie, wygłaszając uwagi w stylu „kochanie, nie martw się, na pewno jeszcze kogoś znajdziesz” albo „modliłam się ostatnio o dobrego męża dla ciebie”.
Czy to dziwne, że nie chciałam iść do gniazda żmij?
Odpowiedzi udzieliła mi Kinga, której się zwierzyłam.
– To normalne, że nie chcesz – orzekła. – Ale mam proste rozwiązanie. Po prostu idź tam z facetem.
Prychnęłam z rozbawieniem.
– Słuchaj, ja pracuję po dziewięć godzin dziennie, potem lecę na studia podyplomowe albo wolontariat, wieczorem ledwie mam siłę nakarmić koty. Skąd niby mam wziąć tego faceta?
– Ech, jaka ty jesteś niezaradna – westchnęła teatralnie. – Masz pieniądze, tak? – Przytaknęłam, a ona ciągnęła. – A wiesz, że jest cała masa młodych, przystojnych facetów, którzy pójdą z tobą na dowolne przyjęcie za określoną stawkę?
Przyznaję, zintrygowało mnie to. Od słowa do słowa Kinga wyznała, że sama ma takiego towarzysza, który spędza z nią wieczory w zamian za korzyści finansowe. Nazywała go Pablo, chociaż był Polakiem, studentem politechniki.
– Ma kolegów, którzy pracują w ten sam sposób – zdradziła. – Przedstawimy ci kogoś. Potem dogadasz się co do ceny i zakresu obowiązków i twoje problemy będą rozwiązane. Przy okazji: nie ma za co.
Pomysł wydał mi się może niecodzienny, ale nie taki głupi. Poszłam na to spotkanie ciekawa chłopaka, którego miałam poznać. Najpierw jednak poznałam Pablo. Przyznam, że zszokowało mnie to, jaki był przystojny. Zbudowany jak Adonis, z idealnie wystylizowanym zarostem, ubrany w modne ciuchy. Trzymał Kingę za rękę i gdybym nie znała prawdy, byłabym pewna, że są parą.
– Mój kolega zaraz będzie. Co przynieść z baru? – zapytał głębokim głosem. – Kochanie, dla ciebie truskawkowa margharita?
– Tak, poproszę – odpowiedziała Kinga, a on pocałował ją w usta.
– Całujecie się? Trzymacie się za ręce? – wyszeptałam zszokowana. – Czy wy…?
Stać mnie było na jego usługi
Kiwnęła głową, a potem szepnęła mi na ucho, że z sobą sypiają. Tak się umówili, Pablo podał swoją stawkę za cały wieczór, wliczone w to były czułości oraz seks, gdyby Kinga chciała. Oczywiście zastrzegła, że ja nie muszę tak się umawiać z moim panem do towarzystwa. Mogliśmy tylko iść na przyjęcie do moich rodziców.
Tyle że kiedy zobaczyłam Seweryna, na moment zapomniałam, jak się nazywam. Facet był fantastyczny! Ciało miał wyrzeźbione na siłowni, równie piękne jak Pablo, jasne oczy, półdługie włosy. Ogólnie wyglądał jak model.
Myślałam, że będę skrępowana tą sytuacją, jednak Seweryn zadbał o to, żebym się zrelaksowała. Kinga szepnęła mi, że „spotkanie zapoznawcze” zawsze jest gratis, więc mogłam po prostu cieszyć się atencją tego przystojniaka, a kosztowało mnie to tyle co jego drinki.
Kiedy Kinga i jej amant wyszli z baru, Seweryn przystąpił do ustalania szczegółów. To również nie było – o dziwo! – krępujące. Przypominało spotkanie robocze, podczas którego omawia się szczegóły umowy i wstępnie negocjuje cenę.
– Biorę sto pięćdziesiąt złotych za godzinę, jeśli w grę nie wchodzi seks – oznajmił bez najmniejszego wstydu. – Wszystkie koszty są po twojej stronie. Jeśli chciałabyś wyjechać na cały weekend, stawka godzinowa będzie oczywiście niższa. Z mojej strony możesz spodziewać się całkowitego profesjonalizmu. Będę takim chłopakiem, jakiego sobie życzysz.
Nie namyślałam się długo. Stać mnie było na jego usługi. Umówiliśmy się na kolejne, już płatne spotkanie, by omówić szczegóły i wymyślić naszą „historię związku”. Zaproponował randkę w restauracji. Rozbawił mnie tym.
– Randkę? To tylko spotkanie biznesowe.
– Jak chcesz, ty płacisz za mój czas – odparł. – Jeśli zmienisz zdanie i zechcesz, żebym traktował cię jak zakochany mężczyzna swoją księżniczkę, napisz mi esemesa.
Napisałam tego esemesa: „Spróbujmy z randką. Chcę się powoli przyzwyczajać”.
Randka przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Seweryn zachowywał się tak, jakby naprawdę był we mnie zakochany. Słuchał z uwagą, co mówię, trzymał mnie za rękę, patrzył mi głęboko w oczy. To było niezwykłe, bo przez ostatnie lata nikt nie poświęcił mi tyle uwagi, co on w jeden wieczór!
Nikogo nie obchodziły moje opinie i emocje, a już na pewno nikt nie interesował się tym, czy podoba mi się restauracja, czy nie jest mi chłodno i jak minął mój dzień.
– Dziękuję – wydukałam, płacąc mu stuzłotowymi banknotami. – Naprawdę potrafisz dotrzymać towarzystwa.
– Z tobą to czysta przyjemność – odparł, uśmiechnął się czarująco i już nie byłam pewna, czy wciąż jest w pracy, czy mówi to z serca. – Widzimy się w sobotę o piętnastej. Damy popis!
Tak jak się spodziewałam, moje pojawienie się w męskim towarzystwie wywołało niemałą sensację. Mama była zachwycona, tata wyraźnie zadowolony, a ciotki dosłownie tańczyły wokół nas. Tak jak sobie wymyśliłam, Seweryn był architektem na stażu w renomowanej pracowni, a poznaliśmy się w kawiarni, kiedy barista zamienił nasze kawy. Mój towarzysz opowiadał tę anegdotkę z takim przekonaniem, że prawie ja sama w nią wierzyłam.
– No i tak połączyła nas kofeina oraz mleko bez laktozy! – zakończył i objął mnie. – Kochanie, à propos: przynieść ci kawy?
Kiedy wstał, ciotki i kuzynki aż się na mnie rzuciły
Piały i niemalże wiwatowały na cześć mojego chłopaka.
– Jesteś zadowolona? – zapytał, kiedy płaciłam mu w samochodzie.
– Tak. Bardzo. Dziękuję.
– Masz mój numer. Możesz dzwonić, kiedy chcesz. Jeśli będę miał wolny termin, jestem do dyspozycji.
Wtedy pomyślałam „A co mi tam!”. Od lat zaharowywałam się w korporacji i nic dobrego z tego dla mnie nie wynikało. Mój syn miał mnie w nosie, na urlopie zawsze myślałam o pracy, a życia towarzyskiego nie miałam żadnego. Byłam samotna aż do bólu. Miałam tylko pieniądze.
– Chciałabym spędzić z tobą przyszłą niedzielę. Wiesz, jakiś obiad, spacer po mieście, co nam wpadnie do głowy.
– Luz. W niedziele też pracuję – uśmiechnął się. – Czyli do kolejnej randki. Przy okazji, moja stawka godzinowa z seksem to…
Tu wymienił kwotę. Przyjęłam ją, usiłując utrzymać obojętny wyraz twarzy. Do tej rzeki, póki co, nie zamierzałam wstępować. Następnego dnia zadzwoniła Kinga. Opowiedziałam jej, jak było na przyjęciu, i że Seweryn znakomicie się spisał. Zdziwiło mnie jej krótkie milczenie, jakie zapadło, gdy skończyłam swoją pełną pochwał opowieść.
– Słuchaj, Malwina, wiem, że na pewno jesteś tego świadoma, ale muszę ci to przypomnieć. To są chłopcy do wynajęcia, pamiętasz o tym, no nie? – zapytała.
– O co ci chodzi? – syknęłam nagle rozeźlona. – Wiem, że on jest do wynajęcia. Wiesz, ile mu zapłaciłam?!
– To dobrze – dodała uspokajającym tonem. – Po prostu o tym pamiętaj… On ma wiele klientek. Żadna nie jest wyjątkowa. Ty też nie. Nie zacznij myśleć, że to się dzieje naprawdę, to wszystko.
Zrobiła mi przykrość, ale wiedziałam, że miała rację
Przy takich facetach jak Seweryn czy Pablo łatwo było uwierzyć, że jest się wyjątkową. Na tym polegała ich praca. To pewnie oferują mężczyznom luksusowe prostytutki. Nie tylko seks, ale też iluzję podziwu, pożądania i może nawet uczucia.
Obiecałam sobie, że nie będę głupia i nigdy nie wezmę zachowania czy słów Seweryna na poważnie. Mimo to nie mogłam się doczekać kolejnego spotkania z nim. Tak bardzo chciałam spędzić z kimś wolny dzień! Mieć dla kogo gotować, z kim wyjść na miasto!
Seweryn przyszedł do mnie na tamtą randkę, a potem na jeszcze trzy inne. Gotowaliśmy razem, byliśmy na starówce, jedliśmy zapiekanki z budki i karmiliśmy kaczki. Wszędzie mój „chłopak” okazywał mi maksimum czułości i uwagi.
W którymś momencie odważyłam się zapytać, czy pocałunek to już seks i czy po nim obowiązuje wyższa stawka godzinowa. Roześmiał się, jakbym zadała dziecinne pytanie.
– Nie całuję się z klientkami poza łóżkiem – odpowiedział pogodnie. – Poza domem czy hotelem to podchodziłoby pod uliczną prostytucję, ha ha.
Nie wiedziałam, czy to żart, i jak mam zareagować, więc też się roześmiałam. Ale nie mogłam pozbyć się myśli o pocałowaniu go. Czy wtedy przekroczyłabym jakąś granicę?
– Płacisz młodemu mężczyźnie za towarzystwo, komplementy i jedzenie z tobą kolacji. Co to, twoim zdaniem, jest?
„Desperacja” – usłyszałam we własnej głowie. Nie mam szans na poznanie nikogo innego, a nawet jeśli poznam, to będę musiała borykać się z oczekiwaniami, humorami i neurotyzmami faceta w średnim wieku, który zapewne będzie albo starym kawalerem, albo zgorzkniałym rozwodnikiem, albo – co wydawało mi się najgorszą opcją – żonatym dupkiem.
Miałam już za sobą eksperymenty z portalami dla singli, randkami w ciemno i nieudanym swataniem przez znajomych. To była strata czasu, energii i złudzeń. Dlatego wolałam płacić Sewerynowi. W końcu przeszliśmy na wyższą stawkę godzinową. Jego usługi w tym zakresie kosztowały słono, ale po wszystkim uznałam, że były tego warte.
Zrobiłam tylko jeden błąd
Po wszystkim zapytałam go o życie osobiste. Po prostu dałam się ponieść chwili. Bliskość, intymność, czułe słówka… Chciałam się czegoś o nim dowiedzieć…
– Nie rozmawiam o tym z klientkami – powiedział, wciąż z ciepłym uśmiechem. – To nic osobistego, po prostu moje własne zasady BHP.
– Jasne, przepraszam – wycofałam się, czując się jak idiotka. – Wybacz!
Przytulił mnie i zapewnił, że nic się nie stało. Ale tak naprawdę stało się dużo. Dotarło do mnie, że to, co robię, jest niebezpieczne emocjonalnie. Byłam samotną kobietą z nieudanym życiem osobistym, pragnęłam miłości i bliskości. Wiedziałam, że przyjdzie taki moment, kiedy zwyczajnie zakocham się w Sewerynie.
– Pablo mówił mi, że to się zdarza – wyznała Kinga. – Kobiety, zwłaszcza te starsze, zaczynają szaleć na punkcie takiego chłopaka. Odbija im. Pablo miał takie aż cztery. Raz skończyło się interwencją policji, bo babka go stalkowała. Dostała zakaz zbliżania się, wyobrażasz sobie?
Dwa dni po tej rozmowie powiedziałam Sewerynowi, że na razie dziękuję za jego usługi. Nie zapytał o powód, po prostu rzucił, że zawsze mogę do niego zadzwonić. Ale nie mogę. Zabroniłam sobie tego. Nie rozmawiam o nim z Kingą. Właściwie już z nią nie rozmawiam.
Moim zdaniem uzależniła się od usług Pabla. Ostatnio pytała, czy mogę jej pożyczyć kilkaset złotych. Wiem, że świetnie zarabia, bo jest radczynią prawną, więc zapytałam, skąd taka potrzeba. Zaczęła kręcić, że kupiła bardzo drogą torebkę, ale to były kłamstwa, wyczułam to. Po prostu wydawała wszystko na tego chłopaka. Pożyczyłam jej pieniądze i od tego czasu się nie odzywa. Coś mi się zdaje, że nieprędko zadzwoni.
Ale i tak nie miałabym dla niej czasu, bo ostatnio zachorował jeden z moich kotów. Poszłam z nim do weterynarza i przysięgłabym, że doktorek ze mną flirtował. I teraz się zastanawiam: jest starym kawalerem, zgorzkniałym rozwodnikiem czy żonatym dupkiem?
Jutro mam z Tofisiem wizytę kontrolną. Może uda mi się to ustalić. Tak sobie myślę, że doktor wyglądał fajnie i miał poczucie humoru. Jasne, że nie jest takim ideałem jak Seweryn, ale przynajmniej nie będę musiała się zastanawiać, czy to, co mówi, jest szczere. Na początek to powinno wystarczyć.
Malwina, 45 lat
Czytaj także:
„Na szkolnym zebraniu córki poznałam gorącego tatuśka. Bałam się jej reakcji, ale mam dość samotności”
„Facet mnie podrywał, bo chciał tylko zapomnieć o zmarłej żonie. Miałam być chusteczką na otarcie łez po jej stracie”
„Mąż wydaje polecenia i przestawia mnie z kąta w kąt. Dla niego małżeństwo to same obowiązki, a nie uczucia i czułości”