Pewnego pięknego dnia wpadłam na genialny pomysł. Wykombinowałam, w jaki sposób wykopać tego ciamajdę, nudziarza i nieudolnego faceta, który jest moim mężem. W dodatku szpetnego jak noc! Zwyczajnie przestał mi się podobać i tyle. A może jednak nie?
– Moim zdaniem, aby się go pozbyć, trzeba mu jakąś pannę znaleźć – stwierdzam. – Jak nie, to tak już zostanie... Do śmierci będę się z nim męczyć.
– Oszalałaś? – moja siostra rzuciła mi zdziwione i pytające spojrzenie. – Chyba nie mówisz serio?
– A dlaczego nie? Jestem całkowicie poważna…
Niech sobie robi, co chce, i z kim chce! Dopiero wtedy będę mogła spokojnie żyć!
Już od dłuższego czasu chodziła mi po głowie ta świetna koncepcja, jak tu się uwolnić od swojego faceta. Potraktowałam tę sprawę tak, jakbym ogłaszała, że oddaję coś, co mi się już przejadło i szukam chętnego, kto mógłby to przygarnąć.
Coś jak wyprzedaż garażowa…
Wprawdzie mnie to już niepotrzebne, ale przecież ktoś inny może mieć z tego pożytek. Wystarczy tylko znaleźć taką osobę i dobrze wypromować to, co chcesz komuś wcisnąć. W ten sposób na bank wszystko pójdzie jak z płatka.
Mój mąż to kompletna ciamajda. Jesteśmy po ślubie blisko dekadę, a on przez ten okres w ogóle się nie zmienił – wciąż taki niedojda, bez polotu i wyobraźni. Ciepłe kluchy, maminsynek, fujara na dwóch nogach. Od początku swojej kariery zawodowej cały czas pracuje w jednej firmie. „Kariery”, ale on tam tylko kołki struga, chociaż skończył porządne studia i zna się na rzeczy w swojej branży. Przez tyle czasu tylko raz awansował i dorzucili mu parę groszy do pensji.
– Weź się w garść i pokaż im, na co cię stać! – ciągle go mobilizowałam. – Powiedz im, że jak nie docenią twojej pracy, to pójdziesz gdzie indziej, a nie stój z boku, jak kij od szczotki. Musisz sam siebie szanować, wtedy inni też będą!
On jednak tylko się uśmiechał pod nosem…
– Wcale mi na tym nie zależy – odpowiadał lakonicznie. – Ci, którzy są dla mnie ważni, darzą mnie szacunkiem, reszta może mieć inne zdanie.
Prawdziwa złość mnie ogarnęła, gdy okazało się, że posadę, o którą ubiegał się mój facet, otrzymał jego znajomy z pracy. Gość był ze sto razy mniej kumaty, ale za to przebojowy i potrafił zrobić wokół siebie duże zamieszanie.
– A nie mogłeś gdzieś wspomnieć, że to oszust i kanciarz? – dopytywałam. – Kilka słów wystarczyłoby, żeby go wywalili!
– I miałbym kapować? – zdenerwował się. – Chyba żartujesz? Mam swój honor.
Przez ten jego honor zarabiał marne grosze, stać nas było tylko na skromne życie, jeździliśmy wysłużonym gruchotem, gnieździliśmy się w ciasnej kawalerce, a o wakacjach pod palmami mogliśmy tylko pomarzyć! Ja lubię dobrą zabawę, podobają mi się ładne ciuszki i markowe kosmetyki, chciałabym zrobić wrażenie na kumpelach, ale to było nieosiągalne.
Mój mąż potrafił latami chodzić w tych samych łachach i żywić się byle czym…
Coraz bardziej irytowała mnie taka postawa
Doszłam do wniosku, że gdyby u mego boku stał jakiś inny facet, przedsiębiorczy i dzielny, bylibyśmy w stanie zrobić znacznie więcej, jednak rozstanie nie było opcją… Nie potrafiłabym uzasadnić tej decyzji: był opanowany, nie nadużywał alkoholu ani papierosów, dochowywał mi wierności, miał pracę i cieszył się świetną reputacją. Nie dało się do niego przyczepić.
Nie zdecydowaliśmy się na powiększenie rodziny, ponieważ to ja nie czułam się gotowa na bycie mamą. Sądziłam, że mam jeszcze sporo czasu na podjęcie tej decyzji. Kiedy braliśmy ślub, byłam bardzo młodą osobą, miałam zaledwie 22 lata na karku, więc nie widziałam potrzeby, by się z tym śpieszyć. Obawiałam się, że podczas sprawy rozwodowej sąd może mnie obarczyć winą za koniec naszego związku i będę zmuszona podzielić się nawet tymi skromnymi dobrami, które posiadaliśmy. Wtedy wpadłam na inny pomysł – podsunę mu inną kobietę, a potem oskarżę go o niewierność.
Wydawało się to jedynym sensownym rozwiązaniem w tej sytuacji.
Muszę przyznać, że mój małżonek nie należał do kobieciarzy. Nie można go też było nazwać jakimś wyjątkowym przystojniakiem, panie nie szalały na jego widok, dlatego wykonanie zadania wcale nie było proste. Co prawda moje znajome darzyły go sympatią, twierdziły, że to super facet i strasznie uczciwy, ale żadna nie robiła do niego maślanych oczek ani nie usiłowała go poderwać.
Nie da się ukryć, że mnie kochał, ale to nie był priorytet... Gdybym tylko dostrzegła, że jakaś się wokół niego obraca, doskonale wiedziałabym, co zrobić! Dlatego też podzieliłam się tym z moją siostrą, ale ona nie stanęła po mojej stronie. Stwierdziła, że plotę bzdury i że mój zamiar jest nie w porządku i obrzydliwy.
Ale kto by ją tam słuchał?
Siostra była starą panną i złapałaby się pierwszego lepszego faceta. Więc zignorowałam ją... Obmyśliłam cały plan. W domu grałam – chodziłam wściekła jak osa, robiłam awantury o byle pierdołę. Pragnęłam uczynić jego życie istnym koszmarem, aby zatęsknił za zmianą i poszukał kogoś na pocieszenie.
Szczerze mówiąc, radziłam sobie całkiem dobrze! Wściekałam się o każdą głupotę, aż w końcu wykopałam go z łóżka na sofę w salonie, bo myślałam, że jak mu odetnę dostęp do łóżka, to tak go to wkurzy, że w końcu pójdzie poszukać sobie innej. No jasne, że dopytywał, o co chodzi i czemu tak się zachowuję. Powiedziałam mu wtedy, że mam dość naszego związku, że jest strasznie nudno i monotonnie, i że przydałoby się coś zmienić.
Pamiętam dokładnie ten moment, kiedy dotarło do mnie, że go zraniłam. Coś w nim pękło, jakby coś go w środku ukuło. Dał sobie spokój z ciągłym chodzeniem za mną krok w krok i przepraszaniem za to, że w ogóle istnieje na tym świecie. Odsunął się ode mnie, zrobił się jeszcze bardziej cichy i zamknięty w sobie niż zwykle. I szczerze mówiąc, to mi pasowało.
Nasze życie zaczęło toczyć się odrębnymi torami
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo mój małżonek jest zdeterminowany. Kiedyś ciągle by mi zawracał głowę, chodził krok w krok, obsypywał kwiatami, usiłował cokolwiek tłumaczyć, a teraz się uparł i trzymał się ode mnie z daleka. Z początku byłam z tego powodu bardzo zadowolona, ale tylko do pewnego momentu; im bardziej on był zobojętniały, tym ja robiłam się coraz bardziej wściekła.
Specjalnie robiłam wszystko, żeby go wkurzyć i w końcu zareagował. Bez skutku. Kiedy kilka miesięcy minęło na takiej durnej egzystencji, zdecydowałam, że muszę z nim pogadać.
„Albo się zmieni, albo powiem mu, że chcę to skończyć. To go może zmobilizuje do myślenia!” – przyszło mi do głowy.
Szansa na rozmowę pojawiła się całkiem niedługo. Z racji imienin mojej siostry zostaliśmy zaproszeni na herbatkę i ciasto. Ucieszyłam się, że zacznę temat w obecności osoby trzeciej, aby nie mógł się wykręcić. Po drugiej lampce koniaku rzuciłam do siostry:
– Tosia, ty jesteś samotna, to może przygarnęłabyś mojego Marcina? Kompletnie do siebie nie pasujemy, ale on nie chce się do tego przyznać. Przy tobie czułby się o niebo lepiej!
Miałam stuprocentową pewność, że obydwoje zaraz gorąco zaoponują. Nikt jednak się nie odezwał. Moja siostra wpatrywała się w ziemię, a mój małżonek miał uśmiech na twarzy. Kontynuowałam więc:
– No i jak, myślicie, nie mam racji? Zachęcam was, żebyście dali temu szansę. Ja nie widzę problemu, wręcz przeciwnie, cieszyłabym się z tego i na pewno doszlibyśmy do porozumienia. Jak się na to zapatrujecie?
W tym momencie Marcin oznajmił:
– W porządku, możemy tak zrobić, dlaczego mielibyśmy tego nie sprawdzić?
Dosłownie zaniemówiłam! Jakim cudem to przegapiłam? Nie dostrzegłam, że moja siostra ma nową fryzurę, wygląda piękniej, straciła na wadze, a jej oczy aż się skrzą? Jak to możliwe, że tego nie zauważyłam i nie zrozumiałam, że jedyną przyczyną takiej przemiany może być tylko facet! Że jest po uszy zakochana.
Ona ma romans… z moim mężem
– Chyba sobie ze mnie żartujecie, prawda? – spytałam, mając nadzieję, że rzeczywiście sobie ze mnie kpią.
Niestety, to nie były żarty… Jednak cierpliwie wszystko mi wytłumaczyli. Okazało się, że sytuacja wygląda dokładnie tak, jak sobie tego życzyłam. Mam szansę na uzyskanie rozwodu i odzyskanie wolności, by zacząć wszystko od początku. Mój mąż zadeklarował, że zostawi mi mieszkanie i spełni każde moje życzenie. Istnieje możliwość przeprowadzenia rozwodu bez ustalania winy którejkolwiek ze stron…
Dla nich najważniejszą sprawą jest to, by wreszcie móc być ze sobą. Moja siostra jest w ciąży, dlatego zależy im na jak najszybszym sfinalizowaniu wszystkich formalności.
– Wiesz, Marcin znalazł nowe zajęcie – kontynuowała. – To świetna okazja z atrakcyjnym wynagrodzeniem... Kto wie, może niedługo przeniesiemy się do innego kraju? Jutro się wyprowadzi. Zresztą, prawie wszystkie rzeczy trzyma już u mnie... Nawet nie zwróciłaś uwagi, jak stopniowo się wprowadzał. Ale w końcu o tym śniłaś!
W tym momencie spostrzegłam, że mój małżonek również przeszedł metamorfozę. Nosi się, czesze i zachowuje inaczej, nie wygląda już na niezdarę i nieudacznika. To zupełnie odmieniony gość – atrakcyjny, intrygujący, po prostu fajny...
– Momencik – oprzytomniałam po pierwszym zaskoczeniu. – Rozumiem, że wszystko zaplanowaliście, ale gdzie w tym wszystkim ja się znajduję?
– Nigdzie cię nie ma – parsknął śmiechem Marcin. – Nasze zamiary ciebie nie obejmują, ponieważ są tylko nasze. Dlaczego jesteś zdziwiona?
– Dziwię się, że macie taką pewność siebie – nadal usiłowałam się bronić. – Mogę przecież nie wyrazić zgody na rozwód. I co wtedy będzie?
– Twoje przyzwolenie nie jest istotne – znów się uśmiechał. – Od dłuższego czasu nie sypiamy razem. Tosia jest w ciąży z moim dzieckiem, bo ty nie chciałaś mieć dzieci. Mamy osoby, które potwierdzą, że szukałaś dla mnie dziewczyny do podrywu. Mam rację?
– Przecież to były tylko głupie żarty – powiedziałam z oburzeniem.
– Mówię ci, jak jest. Poza tym, moje uczucia do ciebie już wygasły… Ponoć mówiłaś, że sprzedasz mnie za pół stawki, bo jestem wybrakowanym towarem. No i zgłosiła się jakaś zainteresowana. Interes ubity! Potwierdzenie sprzedaży zbędne.
– Cofam transakcję!
– Przykro mi. Za późno… Skargi i zażalenia nie będą rozpatrywane, szajbusko.
Olga, 32 lata
Czytaj także:
„Wróciliśmy z wakacji i nie możemy na siebie patrzeć. Mąż zamiast w greckiego boga, zamienił się w marudnego grzyba”
„Wziąłem ślub z pierwszą lepszą, aby dopiec byłej dziewczynie. Przyszłą żonę poznałem na miesiąc przed ceremonią”
„Pewnego dnia mąż stwierdził, że się nudzi. Myślałam, że chodzi mu o brak zajęcia, ale miał na myśli nasze małżeństwo”