„Były mąż skradł moje najlepsze lata i zamienił je w piekło. Niesamowite, że mimo wszystko jestem mu wdzięczna”

kobieta wspomina byłego męża fot. Adobe Stock, Galina Zhigalova
„Najdrobniejsze niepowodzenia rozdmuchiwał do rozmiarów klęski, kwestionował moje zdolności i tłamsił ambicję. W końcu przekonał mnie, że jestem głupia. Dzieci nie znosił i wyśmiewał moje macierzyńskie tęsknoty. – A co będzie, jeśli dzieciak odziedziczy twój brak inteligencji? – pytał złośliwie. – Naprawdę chcesz go na to skazać? Zresztą byłabyś beznadziejną matką”.
/ 04.05.2023 10:15
kobieta wspomina byłego męża fot. Adobe Stock, Galina Zhigalova
Nikt z moich obecnych znajomych nie wie, że byłam kiedyś mężatką, a moje wdowieństwo trwa już dziesięć lat. Z tamtych czasów pozostała mi tylko jedna przyjaciółka – Joasia, osoba dyskretna i lojalna. Nigdy pierwsza nie wspominała o moim zmarłym mężu, wiedząc, ile cierpień mi przysporzył.
 
Czasem jednak rozmawiałyśmy o Darku, bo potrzebowałam potwierdzenia, że nawet w tak złym związku były dobre chwile. Niełatwo bowiem przyznać się przed samą sobą, że zmarnowało się spory kawał młodości. Darek zawrócił mi w głowie, gdy jeszcze niewiele wiedziałam o życiu…

Przyjechał z wielkiego miasta

 
No i był taki przystojny! Świata za nim nie widziałam. Darek zapewne kochał mnie na swój sposób, zwłaszcza na początku małżeństwa, ale szybko się okazało, że znacznie bardziej podobają mu się pieniądze mojego ojca. Wciąż ich potrzebował na swoje ryzykowne interesy, które od czasu do czasu przynosiły zyski, ale jeszcze częściej stawiały nas na krawędzi bankructwa. Ojciec nigdy nie lubił Darka, jednak ze względu na mnie pomagał mu i wyciągał z kłopotów. 
 
Wyszłam za mąż wbrew woli rodziny, dlatego długo ukrywałam przed bliskimi, że to był fatalny błąd. A problemy zaczęły się już rok po ślubie. Mąż przestał się krępować i stopniowo odsłaniał przede mną prawdziwe oblicze.
 
 
Na trzeźwo wciąż bywał uroczy, ale coraz częściej pił, robił głupstwa i odgrywał się na mnie. Potrafił być okrutny, choć nie używał przemocy fizycznej. Nie musiał mnie bić, wystarczyło, że wykorzystywał swoją przewagę psychiczną i moją naiwną młodość.
Systematycznie niszczył we mnie wiarę w siebie i poczucie niezależności. Najdrobniejsze niepowodzenia rozdmuchiwał do rozmiarów klęski, kwestionował zdolności i tłamsił ambicję.
 
W końcu przekonał mnie, że jestem brzydka i głupia. Dzieci nie znosił i wyśmiewał moje macierzyńskie tęsknoty.
 
– A co będzie, jeśli dzieciak odziedziczy twój brak inteligencji? – pytał złośliwie. 
 
– Naprawdę chcesz go na to skazać? Zresztą byłabyś beznadziejną matką.
 
Może powinnam po prostu spakować się i odejść? Myślę, że teraz byłoby mnie na to stać, lecz wtedy nic nie wydawało się proste. I nie wiem, jak by się potoczyło moje życie, gdyby los się gwałtownie nie wtrącił. 
 
Zdaję sobie sprawę, że to zabrzmi okropnie, jednak poczułam prawdziwą ulgę, gdy pewnego letniego dnia Darek utopił się, skacząc do jeziora po wypiciu mnóstwa drinków. Zostawił mi w spadku głównie długi, a także uraz do mężczyzn, paskudną nerwicę i zerowe poczucie własnej wartości.
 
Osiągnięcie równowagi zajęło mi dziesięć lat. Zmieniłam środowisko, znalazłam pracę i polubiłam siebie na nowo, choć nadal nie byłam w stanie zaufać żadnemu facetowi.
 
– Jeśli spotkam kogoś odpowiedniego, na pewno to poczuję, wierz mi! Ale nie tym razem… – tłumaczyłam Joasi, która niestrudzenie swatała mi swoich kolegów.
 
Tego wieczoru wpadła do mnie z wyjątkowo tajemniczą miną. Spodziewając się kolejnej randki, zaczęłam pospiesznie kombinować jak się wykręcić. Jednak przyjaciółka miała dla mnie inną propozycję.
 
– Wierzysz w duchy? – spytała.
 
– Chyba nie – odparłam ostrożnie.
 
– Nie szkodzi. Moja sąsiadka urządza dziś seans spirytystyczny z najprawdziwszym medium, no wiesz, z taką osobą, co umie nawiązać kontakt z zaświatami – trajkotała Joasia. – Podobno zmarli przemawiają przez jej usta, cokolwiek to znaczy. Zawsze chciałam coś takiego zobaczyć. Obiecaj, że pójdziesz ze mną, będzie mi raźniej. Zgodziłam się z czystej ciekawości. 
 

Ktoś z zaświatów chciał mi coś przekazać!

Medium okazało się brunetką w średnim wieku o niepokojąco przenikliwych oczach. Żeby wpaść w trans, potrzebowała półmroku, miękkiego fotela, cichej muzyki i jakichś ziółek, które wypiła, krzywiąc się lekko.
 
Oprócz mnie i Joasi w seansie uczestniczyło pięć osób, usadowionych na podłodze wokół fotela medium. Dłuższą chwilę nic się nie działo, aż nagle przez ciało kobiety zaczęły przebiegać serie drgawek.
 
– Ma połączenie. Zaraz będzie transmitować – szepnęła sąsiadka Joasi, najwyraźniej obeznana z rytuałem.
 
W tym momencie medium obróciło głowę w moją stronę! Skuliłam się odruchowo, bo zamglony wzrok kobiety budził grozę.
 
Nie wahaj się! Jedź tam, a nie pożałujesz! – głos medium był niski i nieco chrapliwy. – To ważne! Jedź tam, gdzie zamierzasz!
 
– Ja mam jechać? – ledwo wykrztusiłam. – A… ale skąd pani wie?
 
– Masz jechać! To ważne! – powtórzyła kilka razy z naciskiem, nic już nie dodając. 
 
Dla mnie było to i tak wystarczająco niesamowite. Skąd bowiem najzupełniej obca kobieta wiedziała, że zastanawiam się nad wyjazdem na wycieczkę do Egiptu? Nawet Joasi jeszcze o tym nie mówiłam!
 
Medium po seansie oczywiście nic nie pamiętało. Za to moja przyjaciółka była zachwycona, gdy się jej zwierzyłam.
 
Ciekawe, komu tam w zaświatach tak zależy, żebyś się wymoczyła w ciepłym morzu? I dlaczego? – rozważała na wpół serio. – Nie ma co, musisz zaliczyć ten Egipt…
 
Maćka po raz pierwszy zobaczyłam pod piramidami. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, ogarnął mnie spokój i pewność, że to ten jedyny, stworzony dla mnie, wymarzony.
 
Zostaliśmy parą jeszcze przed końcem wycieczki, a po powrocie do kraju rozpoczęły się najpiękniejsze miesiące mojego życia. Maciek był czuły, wyrozumiały, odpowiedzialny i z poczuciem humoru. Żaden z niego przystojniak, ale miły dla oka. I w dodatku abstynent. 
 
Spotykaliśmy się już pół roku, gdy stwierdziłam, że będę miała dziecko. W małżeństwie z Darkiem przez lata nie zaszłam 
w ciążę, choć tego pragnęłam, więc pogodziłam się z myślą, że jestem bezpłodna. A tu taka niespodzianka na krótko przed czterdziestką! Maciek szalał z radości i nosił mnie na rękach!
 
– Kochanie, pobierzmy się natychmiast, póki jeszcze możesz się zmieścić w szałową suknię! – krzyczał, tuląc mnie jak wariat. Na tydzień przed terminem ślubu sąsiadkę Joasi znów odwiedziło znajome medium. Zjawiłam się na seansie z niejasnym pragnieniem podziękowania za dobrą radę.
 
„Właściwie komu? – myślałam, sadowiąc się na podłodze. – Medium czy duchowi?”.
 

Załatwił sprawę i znów o mnie zapomniał

 
W napięciu obserwowałam drgawki kobiety. Naraz skierowała ku mnie głowę.
 
Jesteśmy kwita, Niteczko – wychrypiała nieswoim głosem. – Baw się dobrze.
 
– Dziękuję… Taki właśnie mam zamiar – szepnęłam bezwiednie.
 
Trudno się dziwić mojemu osłupieniu, wszak Niteczką nazywał mnie, i to rzadko, jedynie Darek w początkach naszego małżeństwa! Właśnie tak nietypowo zdrabniał moje imię – Anita.
 
Próbowałam się jeszcze czegoś dowiedzieć od medium, ale bez skutku. Nie pomogły seanse organizowane specjalnie na moją prośbę, najwidoczniej duch nie miał już dla mnie żadnych wiadomości.

 
Cały Darek! Za życia też natychmiast tracił zainteresowanie raz załatwioną sprawą. Nawet śmierć nie oduczyła go arogancji, choć trzeba przyznać, że korzystnie wpłynęła na jego sumienie…

 

Redakcja poleca

REKLAMA