„Byłem zauroczony pracowitością narzeczonej. Po ślubie okazało się, że to był jej plan, żeby złapać gościa z portfelem”

facet fot. iStock by Getty Images, Jose Calsina
„Moje przyszłe pociechy nie zasługiwały na zimną i nieczułą matkę, która nie obdarzy ich miłością. Tamta rozmowa chyba pozbawiła mnie resztek nadziei, że moja żona jest w głębi duszy kimś innym”.
/ 06.09.2024 21:15
facet fot. iStock by Getty Images, Jose Calsina

Prowadzę kilka komisów samochodowych. Spotkałem Jowitę podczas firmowej imprezy. Była tam hostessą. Zagadała do mnie, kiedy atmosfera zrobiła się bardziej swobodna.

– Przepraszam, czy mogę zająć panu dosłownie momencik? – spytała niepewnie.

Miałem już lekko w czubie po kilku głębszych, ale stwierdziłem, że nic nie stoi na przeszkodzie, żeby nawiązać kontakt z tą atrakcyjną szatynką.

Zawróciła mi w głowie

– Mój ojciec jest mechanikiem samochodowym. Kocham samochody. Bardzo chciałabym u pana dorabiać w lecie na stażu, przy handlu autami. Naprawdę dużo o nich wiem, wydaje mi się, że dałabym radę.

„Proszę, proszę. Dziewczyna z aspiracjami” – przeszło mi przez myśl. „I w dodatku niczego sobie. Mogłaby się nam przydać”. Zostawiłem jej mój numer kontaktowy, prosząc o telefon na początku tygodnia. Zadzwoniła.

– Czy mnie pan kojarzy? Jestem Jowita, spotkaliśmy się podczas przyjęcia w weekend. Odnośnie do stażu… – musiałem się przez moment zastanowić, z kim rozmawiam.

– Ależ tak, już wiem. Zapraszam panią do mnie jutro do biura o jedenastej. Postaram się coś wykombinować.

Przybyła o umówionej godzinie. Udaliśmy się na dół, do salonu samochodowego. Pokazywałem kolejne egzemplarze aut, a ona wymieniała ich dane techniczne. Sprawiała wrażenie, że faktycznie ma o tym pojęcie.

– Od października rozpoczynam studia na kierunku zarządzanie. Wiem doskonale, jak ważne jest wykształcenie, ale praktyka również jest kluczowa w pracy i rozwoju. Gdybym się sprawdziła w okresie letnim, to być może mogłabym pracować na pół etatu także w trakcie semestru? Jakoś uda mi się to pogodzić – paplała.

Wybraliśmy się na drinka

Jej niezachwiana wiara we własne możliwości od razu przypadła mi do gustu. Poza tym miała zgrabne, muśnięte słońcem nogi, głębokie, ciemne spojrzenie oraz soczyście czerwone, zmysłowe wargi.

Poprosiłem managera salonu o zatrudnienie Jowity na letni staż. Dziewczyna wkładała w pracę całe serce. Niejednokrotnie, kiedy już zbierałem się do domu, ona nadal tkwiła za biurkiem, pochłonięta pracą.

– Porządkuję papiery i poszerzam wiedzę, szefie! – krzyczała w moją stronę.

– Pani Jowito, dzisiaj piątek, może by tak dać sobie już spokój z tą pracą? Chodźmy gdzieś się rozerwać, podrzucę panią samochodem. To rozkaz – stanąłem obok jej biurka, robiąc surową minę.

Nie trzeba było dwa razy powtarzać. Gdy jechaliśmy, narzekała, że całe jej towarzystwo wyjechało na urlop i choćby nie wiem jak chciała się gdzieś ruszyć, to i tak nie miałaby z kim.

Teraz myślę, że pewnie wychodziła z pracy zaraz po tym, jak tylko moje auto znikało za rogiem. Bo przecież przesiadywała tam tylko po to, żebym w końcu zrobił to, co zrobiłem miesiąc później. Nasza relacja potoczyła się zgodnie z planem, który obmyśliła. Po trzech miesiącach zdecydowałem się jej oświadczyć. Byłem szaleńczo zakochany i chciałem spełniać każde jej życzenie. Wszystkie przygotowania ślubne i weselne powierzyłem w jej ręce.

Nie mogłem na to patrzeć

W kościele wyglądała olśniewająco. Dopasowana kreacja bez ramiączek i długi welon. Zdziwiłem się trochę, kiedy na sali weselnej zobaczyłem ją w innej sukience.

– Prawda, że przecudna? Ale to nie wszystko, co dla ciebie przygotowałam – powiedziała szeptem tuż przy moim uchu.

Dokładnie o dwunastej w nocy gości poproszono o przejście do ogrodu, gdzie czekała na nich niespodzianka w postaci pokazu fajerwerków. Kiedy po piętnastu minutach na firmamencie wciąż rozkwitały świetlne kwiaty, podszedł do mnie Jarek, który był moim świadkiem.

Nieźle się popisałeś. Właśnie tyle, co kawalerka średnich rozmiarów poszło z dymem.

Nie miałem ochoty na żarty. Jowita przegięła. Zacząłem się za nią rozglądać. Nagle snop światła padł na stopnie. Ujrzałem na nich księżniczkę w złocistej sukni… Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to moja ukochana.

– Jakub! Skarbie! – dała mi znać ruchem ręki, bym do niej podszedł i zaczęła nawoływać mnie po imieniu.

Ludzie zaczęli bić brawo. Miałem serdecznie dosyć tego przedstawienia. Nie chciałem jednak wszczynać awantury, więc podszedłem do Jowity. Zaczęła obdarowywać mnie pocałunkami, a wtedy w powietrze wzbiło się kilkanaście gołębi o śnieżnobiałych piórach.

Wpakowałem się w bagno

Pół roku później zapytałem Jowitę:

– Mieszkanie gotowe, domek letniskowy na Mazurach również, to kiedy wracasz na uczelnię?

– Oj, kotku, nie marudź. Teraz nie mam czasu na studiowanie. Muszę o siebie zadbać, żebyś nie musiał się mnie wstydzić – przewróciła oczami i zniknęła w siłowni, którą zorganizowała w piwnicy.

Mijały miesiące, a ja powoli zdawałem sobie sprawę, że plany ukończenia studiów przez moją śliczną małżonkę były bardzo odległe. W końcu doszedłem do wniosku, że może nadszedł czas, aby powiększyć naszą rodzinę.

– Dziecko? – na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia. – Okej, jak już musisz to niech będzie. Ale nie licz na to, że sama się nim zajmę. Potrzebuję przynajmniej dwóch opiekunek do niańczenia – oznajmiła, ledwo poruszając ustami napompowanymi botoksem.

Machnąłem ręką na cały ten pomysł. Moje przyszłe pociechy nie zasługiwały na zimną i nieczułą matkę, która nie obdarzy ich miłością. Tamta rozmowa chyba pozbawiła mnie resztek nadziei, że moja żona jest w głębi duszy kimś innym. Zaledwie parę miesięcy po tym wszystkim w moim życiu pojawiła się Dorota.

– Proszę pani, tak robić nie wolno! Do szefa idzie się po wcześniejszym umówieniu – dobiegł mnie piskliwy głos mojej asystentki, a chwilę potem rozległo się pukanie do drzwi.

Zaskoczyła mnie

Drzwi rozwarły się z hukiem. Do pokoju wbiegła rozczochrana kobieta, której ręki na próżno usiłowała dosięgnąć pani Ala.

– Szefie, bardzo przepraszam, ale ta pani nie słuchała mnie…

– Proszę pana, od dwóch tygodni oczekuję na rozmowę z panem. I mam tego serdecznie dosyć. Nie pożałuje pan, jeśli mnie pan wysłucha – tajemnicza kobieta najwyraźniej pracowała w naszej firmie.

Poruszyła mnie jej rozpaczliwa determinacja.

– Pani Alu, proszę się nie martwić. Zaraz się tym zajmę i porozmawiam z panią…

– Mam na imię Dorota i pracuję w dziale informatycznym – wyjaśniła pospiesznie.

– No tak. Może napijemy się kawy?

Kobieta z ulgą usiadła na krześle naprzeciwko biurka.

– Wielkie dzięki. I przepraszam, że tak tu wparowałam. Ale to, na co trafiłam, jest naprawdę ważne i musi pan o tym wiedzieć.

Dorota opowiedziała mi, że wykryła poważną lukę w systemie ochrony naszej wewnętrznej sieci komputerowej.

– Ekipa od serwerów od prawie dwóch tygodni próbuje zrobić z tym porządek, ale niestety nic z tego nie wychodzi. Potrzebujemy kogoś z zewnątrz, żeby nam pomógł, ale oni się wstydzą do tego przyznać. Zupełnie bez sensu, przecież nikt by ich za to nie obwiniał. Po prostu mamy taki system, a nie inny. Pisałam do pana parę razy, ale chyba pani Ala nie przekazała panu tych wiadomości. Pilnuje pana jak skarbu.

Była zawzięta

W tamtej chwili do pokoju wkroczyła asystentka, niosąc filiżanki z parującym napojem. Postawiła naczynie na blacie. Skorzystałem z okazji, aby lepiej przyjrzeć się mojej rozmówczyni. Strój Doroty był nieformalny, ale jednocześnie podkreślał jej kobiecość. Szacowałem, że może mieć około trzydziestu lat, choć tak naprawdę ciężko było określić jej dokładny wiek.

Kiedy pani Ala opuściła pomieszczenie, pozwoliłem mojej towarzyszce swobodnie kontynuować jej wywód. Nie zawsze nadążałem za tokiem jej rozumowania, jednak nie miałem wątpliwości, że w jej słowach kryje się głęboki sens. Przekazała mi namiary do trzech firm, które są w stanie rozwiązać tę kwestię.

– Szefie, niech pan nie zwleka z tym. Aktualnie nawet przeciętny haker jest w stanie zrobić z informacjami o naszych klientach co tylko zapragnie – powiedziała i wyszła.

Cały dzień o niej rozmyślałem. Zaimponowała mi tym „wejściem po bandzie”. A kiedy fachowcy z jednej z firm, które mi poleciła, pokazali mi sprawozdanie, pojąłem, że muszę jej porządnie podziękować. Oprócz zwykłej premii postanowiłem dołączyć coś ekstra – zaprosiłem ją na kolację.

Trochę mnie to stresowało, nie wiedziałem, czy się zgodzi, ale ku mojemu zaskoczeniu przystała na propozycję. Postawiłem na sprawdzoną restaurację, która miała przyjemny klimat.

Atmosfera była wspaniała

Dorotka weszła do środka z małym poślizgiem czasowym. Ubrana była w gładką, sięgającą do ziemi bordową kieckę z rękawami po nadgarstki. Ogniste loki opadały swobodnie na jej barki. Na początku rozmawialiśmy o pracy. W trakcie rozmowy przeszliśmy na „ty”. Następnie przerzuciliśmy się na ciekawsze tematy.

Okazało się, że Dorota amatorsko biega na orientację. Jej drugą pasją okazały się pieski.

– Fafika dostrzegłam w schroniskowej części z napisem „najwięcej czasu spędzili czekając na swój nowy dom”. Na Fiśkę natknęłam się podczas joggingu w lesie. Choć nie grzeszą urodą, te rasowe mieszańce kochają bezgranicznie – kiedy Dorota opowiadała o swoich pupilach, jej oczy przepełniało ciepło. – Na pewno masz posesję z podwórkiem. I co, nie masz żadnego psa? Taki ogród idzie na zmarnowanie! Daj znać, jak będziesz chciał, to wyrwę dla ciebie jakiegoś przybłędę. Albo nawet rodowodowego pieska, takie też znajdziesz w przytulisku.

– Może w przyszłości. Aktualnie moja żona marzy o chihuahua, ale oświadczyłem, że po moim trupie. No sama powiedz, czy to w ogóle przypomina psa?

Dorota kiwnęła głową na znak, że rozumie co mówię. Zawiozłem ją pod dom. W tej chwili dotarło do mnie, że moje życie u boku Jowity dobiegło końca.

Miałem jej dość

– Znajdę ci mieszkanie, przepiszę letniskowy domek na twoją własność i przekażę ci jeden z salonów fryzjerskich. Mówiłaś przecież, że marzysz o własnym biznesie. To jednak oznacza koniec naszego związku małżeńskiego. Jasne, możesz wystąpić na drogę sądową. Ale doskonale zdaję sobie sprawę, co wyrabiasz ze swoim prywatnym instruktorem. Lepiej więc przystań na moje warunki. Propozycja traci ważność wieczorem – oznajmiłem podczas porannego posiłku.

Zmyślałem. Brakowało mi dowodów. Chyba jednak uderzyłem we wrażliwe miejsce. Jowita zbladła jak ściana. Widelec z brzdękiem spadł na podłogę.

– Co ty wygadujesz, kochanie? Chyba sobie żartujesz? – trajkotała nerwowo, próbując mnie przytulić.

Odsunąłem się na bezpieczną odległość.

– Spotkajmy się wieczorem.

Rozstaliśmy się

Przystała na moje warunki. Po tygodniu spakowała manatki i wyniosła się z mieszkania. Cztery miesiące później odzyskałem wolność. Wykręciłem numer do Doroty.

– Wiesz, nie przepadam za mówieniem nieprawdy i robieniem kogoś w konia. Ale teraz, kiedy już wszystko jest jasne, mogę bez owijania w bawełnę powiedzieć, że bardzo mi się spodobałaś. I z wielką chęcią zobaczyłbym się z tobą ponownie. Co o tym myślisz? – wyrzuciłem z siebie jednym tchem. – Aha, i jeszcze jedno: od wczoraj jestem wolny jak ptak – dorzuciłem.

– No to kiedy ruszamy do tego schroniska? – odpowiedziała, parskając śmiechem.

Zacząłem nowe życie

Kolejne spotkanie to był jej pomysł. W weekend zaciągnęła mnie do lasu, żeby pobiegać. Pod wieczór ledwo zipałem, ale i tak było super!

Minęło sześć miesięcy i Dorota zamieszkała ze mną. Nie była sama – towarzyszyli jej Fafik, Fisia oraz nasz kolejny czworonożny przyjaciel, którego nazwaliśmy Farfocel. To chart, którego poprzedni opiekunowie zostawili w schronisku po tym, jak dowiedzieli się o jego problemach z sercem uniemożliwiających udział w wyścigach.

Razem spędzamy czas na oglądaniu seriali kryminalnych, czytaniu książek i bieganiu wśród drzew. Kiedy mamy na to ochotę, zajadamy się przekąskami – chipsami i cukierkami. Dorota może i jest cięższa od Jowity o kilka kilogramów i ma od niej kilka lat więcej w dowodzie, ale to stuprocentowa, prawdziwa babka. Dokładnie taka, o jakiej marzy każdy zwyczajny facet.

Kuba, 33 lata

Czytaj także:
„Podrzuciłam syna teściowej i wyjechałam na wakacje. Po powrocie czekał na mnie rachunek za wikt i opierunek”
„Mieliśmy jechać z żoną na wakacje życia. Gdy spakowała 25 sukienek, czułem, że coś się święci”
„Poszłam do lasu na grzyby, a wróciłam z przystojnym leśniczym. Mogę powiedzieć, że zbiory były naprawdę owocne”

Redakcja poleca

REKLAMA