„Podrzuciłam syna teściowej i wyjechałam na wakacje. Po powrocie czekał na mnie rachunek za wikt i opierunek”

kobieta z rachunkami fot. Getty Images, Natasha Lazaridi
„– To wszystkie wydatki poniesione przeze mnie na Michała – powiedziała. A gdy spojrzałam na nią zdziwiona, to dodała. – No wiesz, jedzenie, przekąski, media, wycieczki. To wszystko kosztuje”.
/ 01.09.2024 22:00
kobieta z rachunkami fot. Getty Images, Natasha Lazaridi

To miały być moje pierwsze wakacje od kilku lat. Odkąd mąż postanowił wyjechać za granicę, to wszystkie obowiązki domowe i rodzicielskie spadły na mnie. I chociaż czasami pomagała mi teściowa, to jednak nie mogłam na nią liczyć przez cały czas. Nic więc dziwnego, że w takiej sytuacji mogłam zapomnieć o wakacjach. Aż wreszcie coś się zmieniło.

Marzyłam o prawdziwych wakacjach

Kiedy koleżanka zaproponowała mi babski wyjazd do ciepłych krajów, to postanowiłam zrobić wszystko, aby z niego skorzystać. Porozmawiałam z teściową i ku mojemu zdziwieniu zgodziła się w tym czasie zaopiekować wnukiem. „Ahoj przygodo” – pomyślałam. Jednak powrót z wakacji życia był bardzo bolesny. I przede wszystkim kosztowny.

Kilka ostatnich lat to było wieczne spinanie domowego budżetu. Niby oboje z mężem pracowaliśmy, ale nasze wypłaty nie starczały nam na więcej niż opłacenie rachunków, kupno jedzenia czy utrzymanie samochodu. A o jakichkolwiek rozrywkach, wyjazdach czy większych zakupach nie było nawet mowy.

Nie stać nas na to – mówił Paweł, gdy proponowałam mu wyjazd nad polskie morze. I na nic zdawały się moje argumenty, że dziecko potrzebuje odpoczynku. Nic z tego. Wszystkie wakacje spędzaliśmy w domu, a Michaś tułał się od babci do babci. A ja mogłam tylko pomarzyć o słońcu, piaszczystych plażach i lazurowych morzach.

Wreszcie doszliśmy do wniosku, że tak się nie da dłużej żyć. Kolega Pawła zaproponował mu wyjazd za granicę, który miał trwać tylko kilka miesięcy. Jednak mojemu mężowi tak bardzo spodobała się ta zagraniczna praca, że już od kilku lat przebywał u zachodnich sąsiadów. A ja w tej sytuacji musiałam przejąć wszystkie obowiązki domowe i rodzicielskie. Wprawdzie pomagała mi moja mama, ale to była kropla w morzu potrzeb. Natomiast na teściową mogłam liczyć tylko od wielkiego dzwonu.

– Gdzie spędzasz tegoroczny urlop? – każdego lata pytały mnie koleżanki z biura. A ja za każdy razem odpowiadałam im, że w domu. I chociaż sama nie byłam zadowolona z takiego obrotu spraw, to jednak nie miałam innego wyjścia. Nie miałam z kim zostawić Michałka, a samotny wyjazd z tak małym dzieckiem wywoływał u mnie jedynie strach.

To miał być babski wyjazd

Tegoroczny urlop miał wyglądać dokładnie tak samo jak kilka poprzednich.

– Posprzątam mieszkanie, zrobię przetwory i przejrzę szafy. A jak będę mieć trochę czasu, to zabiorę Michałka na jakąś wycieczkę za miasto – relacjonowałam koleżance swoje ambitne plany na letni wypoczynek.

Baśka patrzyła na mnie z politowaniem i chyba nie wiedziała jak ma zareagować. No tak, ona co roku wyjeżdżała na zagraniczne wakacje i nie musiała martwić się z kim zostawi swoją córkę. W odróżnieniu ode mnie miała do pomocy babcie.

– A co byś powiedziała na babski wyjazd? – zapytała w końcu. – Mam zniżkę w biurze podróży, więc wyjdzie całkiem niedrogo – dodała szybko.

Pewnie z mojej miny wywnioskowała, że nie stać mnie na taki wyjazd. A to nawet nie chodziło o to. Ja po prostu nie miałam z kim zostawić syna.

– Nie mogę – odpowiedziałam. – Przecież wiesz, że nie mam z kim zostawić małego – westchnęłam.

– Na pewno? – dopytywała Baska. – A któraś z babć?

Tylko pokręciłam głową. Moja mama i tak bardzo mi pomagała, ale jej zdrowie nie pozwalało już na pilnowanie dziecka na cały etat. A teściowa? Ona nigdy nie kwapiła się do opieki nad wnukiem. Owszem, pomagała od czasu do czasu, ale zawsze odnosiłam wrażenie, że robi to z wielkiej łaski. Dlatego też rzadko prosiłam ją o jakąkolwiek pomoc.

– Obiecaj, że się jeszcze zastanowisz – usłyszałam jeszcze. I chociaż powiedziałam, że to zrobię, to wiedziałam, że nic z tego nie będzie.

Teściowa mnie zaskoczyła

Kiedy zaszłam do teściowej po domowe przetwory, to jej pierwsze pytanie brzmiało co zamierzam robić na urlopie. „A co to ją obchodzi?” – pomyślałam złośliwie. Jednak nie odważyłam się jej tego powiedzieć i jak co roku poinformowałam ją, że następne dwa tygodnie spędzę w domu.

– A nie myślałaś o jakimś wyjeździe? – zapytała. – Przez cały rok ciężko pracujesz i opiekujesz się Michałkiem, więc taki odpoczynek dobrze by ci zrobił – dodała.

Spojrzałam na nią zaskoczona. Teściowa chyba pierwszy raz przyznała, że przyda mi się odpoczynek. Do tej pory tylko zawsze przypominała mi, że inne kobiety jakoś sobie radzą w sytuacjach, gdy ich mężowie pracują za granicą.

– Szczerze mówiąc to nie – odpowiedziałam ostrożnie. – Przecież wiesz, że nie mam z kim zostawić małego – dodałam. A jednocześnie z całych sił starłam się, aby w moim głosie nie zabrzmiała chociaż najmniejsza nutka pretensji. Nie chciałam zaczynać dyskusji, jaka to ze mnie niedobra i wyrodna matka.

Tymczasem teściowa nie tylko mnie nie skrytykowała, ale dodatkowo zaproponowała rozwiązanie.

– Przecież ja się mogę zająć Michałkiem – usłyszałam. A ja poprosiłam ją o powtórzenie, bo myślałam, że się przesłyszałam. Moja teściowa sama z siebie zaproponowała opiekę nad wnukiem? To było największe zaskoczenie w moim życiu.

– Mama? – zapytałam. Cały czas nie mogłam wyjść z szoku.

– A co w tym takiego dziwnego? – zapytała z uśmiechem. I sama nie wiem dlaczego, ale ten jej uśmiech wcale mi się nie podobał. I pewnie dlatego powinnam posłuchać intuicji. Ale ja zachłysnęłam się wizją egzotycznych wakacji. I nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że w tym wszystkim jest coś podejrzanego. A potem przekonałam się, że moja teściowa nic nie robi bezinteresownie.

Największa przygoda życia

Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłam do Baśki, aby poinformować ją, że może rezerwować nasz wyjazd.

– A Michałek? – zapytała mnie zdezorientowana. Jeszcze kilka godzin temu przekonywałam ją, że zagraniczne wakacje nie wchodzą w grę, a teraz kazałam jej rezerwować bilety.

– Teściowa się nim zajmie – powiedziała. I dopiero wypowiadając te słowa na głos uświadomiłam sobie, jak dziwnie one brzmią. Ale co tam. Największa przygoda życia była tak blisko, a ja nie zamierzałam z niej rezygnować.

I faktycznie był to najlepszy urlop w moim życie. Przez cały tydzień korzystałam ze słońca, plaży, morza, jedzenia i drinków. I chyba pierwszy raz w życiu poczułam się najszczęśliwszą osobą na ziemi. Nie mówiąc już o tym, że wreszcie będę mogła pochwalić się w biurze moimi zagranicznymi wakacjami. „Niech teraz one mi zazdroszczą– myślałam. A potem pakowałam do koszyka ręcznik, książkę oraz krem z filtrem i biegłam na plażę. Wiedziałam, że wspomnienia z tych wakacji pozostaną ze mną na zawsze.

Powrót z wakacji okazał się kosztowny

Przez cały ten czas miałam kontakt z teściową, która opiekowała się moim synem. I gdy pytałam ją o to co u nich słychać, to za każdym razem mówiła, że wszystko jest w porządku.

– Michaś bardzo polubił figi – powiedziała mi któregoś razu. A potem dodała, że równie mocno smakuje mu ser kozi i mleko prosto od krowy. – A jutro jedziemy na wycieczkę na farmę alpak – dodała po chwili. A ja byłam szczęśliwa, że moje dziecko trafiło na tak dobrą opiekę. „Całkiem niezła z niej babcia– pomyślałam. I postanowiłam, że nigdy więcej nie będę jej krytykować.

Do domu wracałam bardzo szczęśliwa. I chociaż wakacje okazały się czymś wspaniałym, to jednak tęskniłam już za synkiem i cieszyłam się, że w końcu go zobaczę.

– Mamusiu – usłyszałam głosik Michałka. A potem usłyszałam tupot dziecięcych stópek. Kilkanaście minut wcześniej wróciłam do domu i od razu poszłam odebrać syna.

– Byłeś grzeczny? – zapytałam mojego małego bohatera.

– Oczywiście, że był – usłyszałam głos teściowej, która akurat przyniosła spakowane rzeczy synka. Wprawdzie zaproponowała, że jeszcze zaopiekuje się młodym przez jedną noc, ale ja już nie chciałam nadużywać jej gościnności.

– To dobrze – poczochrałam włosy syna. – To co, wracamy do domu? – zapytałam. Mały pokiwał głową i skierował się w stronę drzwi.

– Nie tak szybko – usłyszałam głos teściowej. Już nie był taki milutki jak wcześniej.

– Tak? – zapytałam. Odwróciłam się w stronę teściowej, a ona wręczyła mi zapisaną kartkę papieru.

– To wszystkie wydatki poniesione przeze mnie na Michała – powiedziała. A gdy spojrzałam na nią zdziwiona, to dodała. – No wiesz, jedzenie, przekąski, media, wycieczki. To wszystko kosztuje.

Spojrzałam na kartkę i aż mnie zatkało. Tydzień pobytu wnuka wyliczyła na niemal 1000 złotych.

– Na co mama tyle wydała? – zapytałam zszokowana.

– Tyle kosztuje dziecko – powiedziała. – Chyba nie sądziłaś, że zapłacę za wszystko z własnej kieszeni? – zapytała ironicznie.

Nie, nie spodziewałam się, że pokryje wszystkie koszty związane z opieką nad Michałem.  Ale aż tyle?

– To kiedy mi to oddasz? – usłyszałam jeszcze.

W tamtym momencie nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Wydukałam tylko, że zrobię przelew jak najszybciej i szybko opuściłam mieszkanie teściowej. A potem uświadomiłam sobie, że te moje wakacje były nie tylko najlepsze, ale też i najdroższe.

Marta, 32 lata

Czytaj także:
„Pożyczyłam siostrze 50 tysięcy, a ona zerwała ze mną kontakt. Tak jej przypomnę o długu, że na długo popamięta”
„Chcąc uciec z domu zdecydowałam się na ślub. Z jednego bagna wpadłam w drugie i to po same kolana”
„Chciałam niezapomnianej 10. rocznicy ślubu i mam, co chciałam. Była pamiętna, bo ostatnia”

Redakcja poleca

REKLAMA