„Byłem mężem zaledwie kilka godzin. Moją żonę obrączka tak parzyła, że zdradziła mnie już na weselu”

rozczarowany pan młody fot. iStock by Getty Images, Linda Raymond
„Całowali się w taki sposób, jakby jutra miało nie być. Jego koszula była niedbale rozpięta, a ona wyglądała jak po przejściu tornada. Gdy tylko mnie zauważyli, facet jedynie parsknął śmiechem, ale Anitę sparaliżował strach. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy”.
/ 28.06.2024 20:30
rozczarowany pan młody fot. iStock by Getty Images, Linda Raymond

Gdy pierwszy raz zobaczyłem Anitę, poczułem przysłowiową strzałę Amora. Podczas naszych pierwszych randek byłem wniebowzięty, zupełnie odurzony tym uczuciem. Zauroczył mnie jej wygląd, zaradność i – jak sądziłem – racjonalne podejście do życia.

Robiliśmy różne rzeczy

Chodziliśmy razem do podstawówki, ale nasze drogi później się rozeszły. Ona trafiła do technikum o profilu ekonomicznym, ja wybrałem budowlankę. Po maturze kontynuowałem naukę w studium pomaturalnym, podczas gdy ona zdobyła kwalifikacje z księgowości i zaczęła zarabiać w firmie prowadzonej przez kumpli swojego taty. Miała tam nienajgorsze zarobki.

Trochę mnie to peszyło, bo ja, ucząc się, łapałem fuchy głównie na budowach. Przytłaczała mnie nie tylko mordęga w ciężkich warunkach, ale też zachowanie gości, z którymi tam pracowałem. Wtedy zacząłem czuć, że Anita powinna mieć kogoś bardziej wartościowego. I że łatwo mogę ją stracić. W moich oczach była niczym księżniczka z bajki. Tylko czy to ja miałem być jej księciem?

Chciałem być dla niej dobrą partią

Nie mogłem nie zauważyć, że swojego przełożonego darzyła ogromnym podziwem. Przedsiębiorstwo, którym kierował, znakomicie prosperowało. Było go stać na egzotyczne eskapady, markowe fatałaszki, eleganckie auto i rezydencję przypominającą zamek. Relacjonowała o tym z iskrami ekscytacji w oczach, snując wizje tego, jak błyskawicznie powinienem otworzyć własny biznes w branży konstrukcyjnej i zarabiać krocie, byśmy mogli wieść podobnie luksusowe życie.

Po ukończeniu szkoły dostałem posadę w uznanej firmie z branży budowlanej i wtedy moja dziewczyna zaczęła myśleć o ślubie. Jasne, że bardzo pragnąłem z nią być, ale sądziłem, że najpierw muszę zdobyć coś stabilnego, a nie pracę na umowie zlecenie. Ona jednak miała inne zdanie i uparła się przy swoim. Więc pół roku później, podczas romantycznej kolacji w ekskluzywnej restauracji, wręczyłem jej pierścionek wart trzy moje miesięczne wypłaty i poprosiłem ją o rękę. Ale kasa to w sumie nieistotna sprawa. Dla mojej ukochanej zrobiłbym absolutnie wszystko.

Nie zgodziła się na ślub w maju

Ku mojemu zaskoczeniu, moja ukochana miała już wszystko dokładnie obmyślone i nie dopuszczała żadnych modyfikacji w swoich planach. Na początku nie spodobał jej się pomysł, by ceremonia odbyła się w maju. Mój kumpel Robert, którego chciałem poprosić na świadka, planował wyjazd do Anglii na początku czerwca.

– Jak Roberta nie będzie, to znajdziemy kogoś innego, wielka mi rzecz – stwierdziła bez wahania.

– Wiesz, miesiąc zakochanych to przecież maj – starałem się ją przekonać.

– Co ty, nie mówili ci, że ślub w miesiącu bez „r" to klapa?! – prawie krzyknęła.

– Serio dajesz wiarę tym babcinym gadkom? – parsknąłem śmiechem, ale ona naprawdę się wkurzyła.

Cóż było robić, skapitulowałem. No bo ślub to jedyna taka impreza w życiu… Skoro jej marzeniem jest czerwiec, to niech już tak będzie.

Mieliśmy różną wizję wesela

Etap zapraszania gości na nasz ślub nadszedł po czasie względnej ciszy i tu zaczęły się schody. Moja przyszła żona stworzyła listę, która była dwa razy dłuższa od mojej, mimo że moja rodzina liczy więcej osób. Doszedłem do wniosku, że przyjęcie weselne dla tylu ludzi to dla nas za duży wydatek. Gdy próbowałem wytłumaczyć to Anicie, wpadła w furię, zupełnie jak wcześniej:

– No to pięknie, świetny początek. To może od razu odwołamy całe wesele? Naprawdę zamierzasz kłócić się o każdą złotówkę? Aż tak ci szkoda pieniędzy?

Oniemiałem. „To pewnie efekt trybu życia osób na górze" – przemknęło mi przez głowę i już chciałem zareagować dosadnie, ale ona zalała się łzami. Poczułem się kiepsko. „Wygląda tak cudownie. Należy jej się to, co najwspanialsze, a skończyła z takim nędzarzem i życiowym przegrywem" – skarciłem się w myślach i po raz kolejny na wszystko przystałem.

Nawet nasi rodzice uważali, że trzeba zorganizować huczne przyjęcie weselne. W końcu od czego są pożyczki bankowe. Nie mam ochoty opisywać całej tej gehenny związanej z przygotowaniami do ceremonii ślubnej. Sama kwestia zaproszeń mało nie doprowadziła do zerwania. Oczywista sprawa, że Anitka wybrała te najdroższe, jakie tylko były dostępne. Nie mogłem pojąć, po co marnować majątek na skrawek kartki. Mimo to po raz kolejny przełknąłem gorzką pigułkę. W nagrodę dostałem od niej szeroki uśmiech, który rozjaśnił mi dzień.

Wyglądała przepięknie

Celowo unikałem tematu kosztów kreacji, bo byłem pewien, że moja ukochana wybierze coś wyjątkowego i niesztampowego. I faktycznie tak było! Krocząc obok niej czułem się niesamowicie dumny, że mam tak cudowną małżonkę. Anita prezentowała się wprost obłędnie, przyćmiewając swoim wyglądem niejedną celebrytkę czy gwiazdę. Jestem przekonany, że każdy obecny tam mężczyzna po cichu mi zazdrościł takiej partnerki. Nic więc dziwnego, że paradowałem z nią przez kościół z wysoko uniesioną głową, czując się niczym jakiś władca. Z niedowierzaniem uświadomiłem sobie, że ta idealna kobieta została moją małżonką. 

Kiedy goście życzyli nam wszystkiego najlepszego, poczułem smutek na widok tego, jak Anita zareagowała na moją mamę. Pragnęła ona jedynie pocałować synową, ale ta gwałtownie odskoczyła. Potem Anita tłumaczyła, że mama nadepnęła na brzeg jej kreacji i stąd taka reakcja. Lecz dostrzegłem, że mamę to zraniło. Serce mi pękało, gdy patrzyłem na tę scenę.

Zobaczyłem inną twarz ukochanej

Po złożeniu życzeń wskoczyliśmy do wynajętej limuzyny i ruszyliśmy na przyjęcie weselne. Mimo horrendalnych wydatków, cieszę się, że ta uroczystość doszła do skutku. W przeciwnym razie nie miałbym okazji pojąć, jak wielką pomyłkę popełniam, wiążąc się z tą dziewczyną.

Pamiętam doskonale tę imprezę, na której moja małżonka lśniła niczym celebrytka otoczona wianuszkiem wielbicieli. Jednocześnie właśnie wtedy olśniło mnie i przejrzałem na oczy, dostrzegając, jaka Anita jest naprawdę – zadufana w sobie, pozbawiona wstydu i niezbyt rozgarnięta dziewucha, której obiektem adoracji jest... ona sama.

Zauważyłem tęskne spojrzenia wielu mężczyzn oraz to, jak Anita reagowała na pochwały dotyczące jej wyglądu. Przyjmowała komplementy jak monarchini pewna swej siły i wpływów. Dostrzegłem, że wprost karmi się adoracją. A ja dla niej zupełnie nie miałem znaczenia, jakbym w ogóle nie istniał. Przypominała sobie o mojej obecności tylko wtedy, gdy potrzebowała, żebym ukroił tort albo zatańczył z nią walca. Oprócz tego wciąż gdzieś znikała mi z oczu lub nieustannie wirowała na parkiecie. Jasne, każdy chce trochę potańczyć na weselu, ale ona dawała nawet solowe popisy, co odrobinę wprawiało mnie w zakłopotanie. W związku z tym sam musiałem dbać o to, by goście czuli się dobrze.

Towarzystwo się rozkręciło

Podczas imprezy weselnej nie mogło zabraknąć charakterystycznych rozrywek. Przykładem takiej zabawy jest zbieranie pieniędzy na wózek dla przyszłego potomstwa nowożeńców. Polega ona na tym, że każdy, kto chce zatańczyć z panną młodą albo panem młodym, musi za to zapłacić. Mimo że kwota nie jest z góry ustalona, to w przypadku tak urodziwej kobiety jak moja świeżo upieczona małżonka, ta gra stała się okazją do zaciętego pojedynku licytacyjnego.

Parkiet dosłownie wypełnił się rozbawionym tłumem facetów. Sporo z nich było już mocno wstawionych. Przy akompaniamencie niewybrednych dowcipów rzucanych przez prowadzącego imprezę, panowie wrzucali do worka coraz to większe sumy. Ja natomiast musiałem udawać, że wcale mi to nie przeszkadza…

W pewnej chwili grupa ludzi gotowych do pląsów na parkiecie, mocno się przerzedziła. Niektórym po prostu zabrakło kasy, a inni musieli się podporządkować rozkazom swoich żon. Na placu boju wytrwali jedynie dwaj faceci, którzy mieli grubo napchane portfele – przełożony Anity oraz jej daleki kuzyn, który przyjechał z Kanady. Małżonka tego pierwszego miała minę, jakby była wkurzona jak diabli. Wtedy to w mojej łepetynie zakiełkowała myśl: a może Anitka kręci z tym swoim bossem?!

Przyglądałem się jej bacznie, ale nic nie sugerowało, że coś jest na rzeczy. Podrywała wielu kolesi, a jej przełożony niedługo potem wrócił do swojej kobiety i do końca imprezy świetnie się bawił, nie zwracając uwagi na Anitę.

Żona zaczęła przeginać

Moja lepsza połówka również przesadzała z imprezowaniem. Wlewała w siebie spore ilości procentów, co wprawiło mnie w osłupienie, bo nigdy wcześniej nie widziałem, żeby przesadzała z piciem. Przemknęło mi przez myśl: „Kto to jest? Czyżbym w ogóle jej nie znał?".

– Spokojnie, wszystko jest ok. Stres związany ze ślubem robi swoje. Nic dziwnego, że ma ochotę się trochę wyszaleć – rzuciła moja szwagierka, szturchając mnie lekko łokciem. – A ty nie rób takiej zmartwionej miny.

Po tych słowach zaciągnęła mnie do tańca. Kiedy dziewczyny ze mną tańczyły, żona przepadła jak kamień w wodę. Po pewnym czasie dopadła mnie moja chrzestna. Minęła chyba godzina, zanim zauważyłem, że Anity nie ma w zasięgu wzroku. Szukałem jej, aż dotarłem do parku przy domu weselnym.

Przyłapałem ją na zdradzie

Między alejkami oddzielonymi żywopłotami kręciło się parę przytulonych par. Ruszyłem naprzód, kierując się prosto w stronę altany w głębi ogrodu. Po chwili zobaczyłem, że ktoś tam przebywa. Przez ażurowe ściany widać było białą kreację. Wstrzymałem oddech i zbliżyłem się jeszcze trochę.

W środku znajdowała się moja małżonka oraz jej kuzyn z Kanady. Całowali się w taki sposób, jakby jutra miało nie być. Jego koszula była niedbale rozpięta, a ona wyglądała jak po przejściu tornada. Gdy tylko mnie zauważyli, facet jedynie parsknął śmiechem, ale Anitę sparaliżował strach. Nasze spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy. Ten moment w zupełności wystarczył, abym stwierdził, że to koniec. Miłość, którą darzyłem ukochaną, ulotniła się błyskawicznie, a pojawiła się odraza. 

Kiedy patrzę wstecz, to „r" w nazwie miesiąca naszego ślubu zwiastowało nadchodzące rozstanie. Pocieszam się myślą, że przynajmniej podczas wesela poznałem, jaka naprawdę jest moja małżonka. Cholernie zabolało, ale i tak lepiej niż gdyby wodziła mnie za nos przez resztę życia.

Piotr, 27 lat

Czytaj także: „Córka mną gardzi, bo mój portfel świeci pustkami. Teściowie i mąż ją sponsorują, więc biedna matka poszła w odstawkę”
„Mam 42 lata i zaszłam w ciążę z przypadkowym gościem. Gdy urodziłam dziecko, on zaczął mnie zdradzać z nianią”
„Mąż na starość zmienił się w malkontenta w sparciałych kapciach. Jak na niego patrzę, to odechciewa mi się żyć”

Redakcja poleca

REKLAMA