„Byłem dumny z córki, że pomaga innym. Gdy chciała wpuścić do domu bezdomnego, uznałem, że są jednak granice dobroci”

zdenerwowany mężczyzna fot. Adobe Stock, goodluz
„Z jej miny wynikało, że naprawdę nie rozumie, dlaczego jestem zdenerwowany. – No dobrze, kto to jest? Maltretowana przez męża kobieta? – spytałem. – Nie, to chłopak. Maciek ma 24 lata i właśnie wyszedł z więzienia”.
/ 05.11.2024 14:05
zdenerwowany mężczyzna fot. Adobe Stock, goodluz

W szczytowym okresie mieliśmy sześć kotów i pięć psów. Nie podobało mi się to, bo taka menażeria to kłopot, nawet w domu jednorodzinnym, ale nie protestowałem. Po śmierci żony obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by moja mała córeczka czuła się szczęśliwa. A skoro uszczęśliwiało ją ratowanie zwierzaków, to moim obowiązkiem było ją wspierać. Gdy więc przynosiła do domu kolejną psią lub kocią bidę, obdzwaniałem przyjaciół i znajomych, próbując wcisnąć im znajdę. A gdy się nie udało, bez zmrużenia oka biegłem do sklepu zoologicznego po nowe legowisko i worek karmy.

Wspierałem córkę

Gdy Natalka podrosła, jej serce otworzyło się także na potrzeby ludzi. Zaangażowała się w działalność różnych organizacji charytatywnych zrzeszających nastolatków. Zbierała pieniądze na leczenie chorych dzieci, pomagała niepełnosprawnym i starszym, biegała do szpitala czytać dzieciom bajki. Z jednej strony, byłem z niej dumny, bo większość dzieciaków w jej wieku widziała tylko czubek własnego nosa, ale z drugiej – martwiłem się.

Bałem się, że przez to ciągle pomaganie zaniedba naukę i nie dostanie się na wymarzoną psychologię. Poświęcała przecież na te wszystkie akcje prawie cały wolny czas. Nieraz miałem jej więc ochotę powiedzieć, by trochę przystopowała i zajęła się swoimi sprawami, ale milczałem. Wiedziałem, że pomaganie sprawia jej olbrzymią przyjemność. Dalej więc wspierałem ją w tych wszystkich działaniach, najlepiej jak umiałem. Ochraniałem na ulicy, gdy zbierała pieniądze do puszki, taszczyłem ciężkie zakupy dla schorowanych podopiecznych, bez słowa sprzeciwu zawoziłem do szpitala na oddział dziecięcy. Przyznaję, że zwykle nie miałem na to ani siły, ani ochoty, bo dużo i ciężko pracowałem, ale zaciskałem zęby.

Szczęście Natalki było najważniejsze

Wbrew moim obawom córka jakimś cudem znalazła czas na naukę i dostała się na psychologię. Sądziłem, że rzuci się od razu w wir studenckiego życia. Sam kończyłem politechnikę i pamiętałem, jaki to fajny okres. Tymczasem ona od razu została wolontariuszką w fundacji pomagającej ludziom w życiowych tarapatach. Po zajęciach chodziła na spotkania z maltretowanymi przez mężów kobietami, które musiały uciec z domu, leczącymi się alkoholikami i narkomanami, a nawet byłymi więźniami.

Wyszukiwała im pracę, dach nad głową, załatwiała pomoc prawną lub po prostu dodawała otuchy. Nie zrezygnowała z tego nawet w czasie pandemii. Nie byłem tym zachwycony, bo najpierw bałem się o jej bezpieczeństwo, a potem także i zdrowie, ale jak zwykle nie protestowałem. Ba, obiecałem nawet, że – jak zawsze – będę ją wspierał i pomagał w miarę moich możliwości. I dotrzymałem słowa.

Nie mogłem się na to zgodzić

To było późnym popołudniem. Wróciłem z pracy głodny jak wilk, bo przez cały dzień nie miałem nawet chwili, żeby coś przekąsić. Miałem nadzieję, że Natalka będzie czekać na mnie z kolacją. Tymczasem ona zamiast w kuchni, buszowała na poddaszu. Gdy się tam wdrapałem, właśnie odkurzała stare fotele.

– Co ty najlepszego wyprawiasz? To nie pora na sprzątanie! – zdziwiłem się.

– Wiem, ale muszę tu trochę ogarnąć. Przygotowuję pokój dla naszego lokatora – uśmiechnęła się.

Nie zamierzałem nikomu wynajmować strychu, więc w głowie od razu zapaliło mi się czerwone światełko.

– Jakiego lokatora? Tylko mi nie mów, że chcesz sprowadzić do naszego domu jakiegoś popaprańca! – światełko w mojej głowie migało jak szalone.

– Nie popaprańca, tylko człowieka w potrzebie. Nie udało mi się znaleźć dla niego żadnego lokum, więc zaproponowałam, żeby zatrzymał się na jakiś czas u nas.

– A nie przyszło ci do głowy, aby najpierw porozmawiać ze mną? I zapytać, co o tym myślę? – ledwie trzymałem nerwy na wodzy.

– Przecież rozmawiamy. A nie pytałam, bo uznałam, że się zgodzisz. Pamiętasz, jak w dzieciństwie znosiłam bezdomne koty i psy? Żadnemu nie odmówiłeś pomocy. A poza tym… Jak zostałam wolontariuszką, obiecałeś, że będziesz mnie wspierać.

– Rzeczywiście, obiecałem. Ale nie podejrzewałem, że posuniesz się do czegoś takiego! Nie możesz zapraszać do naszego domu wszystkich, którzy nie mają dachu nad głową! To nierozsądne. I to delikatnie mówiąc.

– A to dlaczego? Przecież miejsca nie brakuje. Poddasze od lat stoi puste. Poza tym nie proponuję tego wszystkim, tylko jednemu człowiekowi – odparła.

Z jej miny wynikało, że naprawdę nie rozumie, dlaczego jestem zdenerwowany.

– No dobrze, kto to jest? Maltretowana przez męża kobieta? – spytałem.

– Nie, to chłopak. Maciek ma 24 lata i właśnie wyszedł z więzienia.

Zatkało mnie

Moja córka chce sprowadzić do domu kryminalistę? Człowieka, który może nas okraść, a może nawet skrzywdzić? I uważa, że się na to zgodzę? Tak po prostu? Jakbym przygarnął bezdomnego kota lub psa? Byłem tak zszokowany, że nie mogłem wydusić z siebie nawet słowa. Stałem więc tylko i gapiłem się na nią z szeroko otwartymi oczami.

– To porządny, wrażliwy chłopak – kontynuowała ośmielona moim milczeniem. – Tylko miał parszywe dzieciństwo. Rodzice się nim nie zajmowali, bo pili od rana do wieczora, więc musiał radzić sobie w życiu sam. Wpadł w złe towarzystwo, zaczął kraść, a w końcu handlować narkotykami. Złapali go i dostał sześć lat. Odsiedział swoje i chce zacząć żyć uczciwie. Skończyć szkołę, znaleźć pracę…

Córka była naiwna

– A ty naiwnie w to uwierzyłaś?! – w końcu odzyskałem głos.

– Dlaczego naiwnie? Przypominam ci, że studiuję psychologię – obruszyła się.

– A ja ci przypominam, że jesteś dopiero na drugim roku. I że to nie oznacza, iż umiesz czytać w ludzkich myślach. Ten chłopak kłamie jak z nut. I chce wykorzystać twoją dobroć…

– Skąd wiesz? Przecież nawet go nie znasz! – przerwała mi oburzona.

– A ty znasz?

– Gadałam z nim kilka razy. Gdy opowiadał mi, co w życiu przeszedł, miał łzy w oczach. Dam sobie głowę uciąć, że był szczery.

– To uważaj, bo ją stracisz! Nie możesz tak bezkrytycznie ufać wszystkim ludziom. Uwierz mi, nie wszyscy mają takie dobre serce, jak ty…

– Czyli co, nie zgadzasz się, żeby u nas zamieszkał?

– Absolutnie nie! Cieszę się, że chcesz pomagać innym, ale ta pomoc ma granice. Jedna z nich przebiega przed naszym domem.

– Ale tato… Jak Maciek zamieszka z rodzicami, to pewnie znowu wpakuje się w kłopoty… Bo nie będzie miał innego wyjścia.

– Jeśli będzie zdeterminowany, to sobie świetnie poradzi. I będzie się trzymał od dawnego towarzystwa z daleka.

– A jak mu się nie uda?

– To wróci tam, skąd wyszedł. Wybacz, moje dziecko, ale nie wszystkich można zbawić i uratować. Wiem, że to przykre, ale taka jest rzeczywistość.

– To twoje ostatnie słowo?

– Ostatnie. I proszę cię, skończmy już tę dyskusję, bo zaraz tu z głodu padnę. Jak chcesz pomagać, to pomagaj. Ale pamiętaj o granicach – uciąłem i zanim zdążyła coś odpowiedzieć, odwróciłem się na pięcie i zszedłem do kuchni zrobić sobie coś do zjedzenia.

Córka się obraziła

Czułem, że nawet jeśli upichciła coś pysznego, to będę musiał obejść się smakiem. Od tamtej pory minął tydzień. Przez ten czas córka nie próżnowała. Jeszcze ze dwa albo trzy razy próbowała mnie przekonać do swojego pomysłu. Zamierzała nawet przyprowadzić tego Maćka do domu, żebym mógł go poznać i przepytać. Nie chciałem o tym słyszeć, więc natychmiast ucinałem dyskusję.

Dla odmiany więc przestała się do mnie odzywać. Teraz, gdy ją o coś pytam, tylko głośno wzdycha i patrzy z wyrzutem. Pewnie liczy na to, że takim zachowaniem skłoni mnie do zmiany zdania. Cierpię okrutnie, bo kocham ją nad życie i to milczenie mnie dobija, ale tym razem nie ustąpię. Przez wiele lat bez słowa protestu wspierałem ją we wszystkim, co robiła. Ale co za dużo, to niezdrowo!

Mam nadzieję, że jak sobie wszystko na spokojnie przemyśli, to w końcu sama przyzna mi rację. Żeby chociaż chciała zaprosić do nas kobietę, która musiała uciekać przed mężem tyranem i damskim bokserem. Może wtedy bym się zastanowił. Ale ona wybrała kryminalistę… Na kogoś takiego nigdy się nie zgodzę! 

Tomasz, 49 lat

Czytaj także: „Latami opiekowałam się schorowaną ciotką. Skneruska w podziękowaniu nie zostawiła mi w spadku ani grosza”
„Zawsze oczekiwałam od życia czegoś więcej niż mąż z najniższą krajową. Chciałam chociaż raz poczuć trochę luksusu”
„Syn rzucił medycynę, bo posłuchał dziewczyny. Nie mogę uwierzyć, że jest takim głupcem i marnuje swoją przyszłość”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA