„Byłam silną singielką, a ślub kojarzył mi się z zakuciem w kajdany i praniem męskich gaci. Gdy poznałam Piotra, zmiękłam”

Zakochana para fot. iStock by Getty Images, Drazen_
„Uznałam, że związek małżeński to wymysł mężczyzn, żeby mogli siedzieć w domu i nic nie robić. Nie przygotowują posiłków, nie sprzątają po jedzeniu, nie piorą ubrań ani nie prasują. Opieka nad dziećmi to także domena żony. Ale to nie dla mnie”.
/ 28.06.2024 11:15
Zakochana para fot. iStock by Getty Images, Drazen_

Odkąd tylko sięgam pamięcią, najważniejsza dla mnie była niezależność. Niestety inni mają z tym problem. Patrzą na mnie z politowaniem, bo dobiegam już czterdziestki, a nie mam u boku faceta, nie wspominając już o dzieciach czy małżeństwie. Fakt, że nie jestem w stałej relacji, kompletnie nie mieści im się w głowie. A ja czuję się wolna i cieszę się życiem. Sama tak zdecydowałam.

Nie płaczę po nocach w poduszkę, o co podejrzewa mnie większość moich koleżanek. Tych z tym całym poukładanym życiem, które bez przerwy mnie pocieszają, że lada moment trafię na tego jedynego i w końcu zaznam prawdziwego szczęścia.

– No wiesz, zawsze istnieje ryzyko, że trafię na jakiegoś palanta, który mnie wystawi do wiatru i złamie mi serce. Wtedy to dopiero będę miała przechlapane – tak zwykle odpowiadam, żeby jak najszybciej uciąć dyskusje o moich prywatnych sprawach.

Nie chcę być do nikogo uwiązana

Wizja bycia kurą domową mnie przeraża. Odnoszę wrażenie, że związek małżeński to wymysł mężczyzn, żeby mogli siedzieć w domu i nic nie robić. Nie przygotowują posiłków, nie sprzątają po jedzeniu, nie piorą ubrań ani nie prasują. Nawet nie zrobią zakupów. Opieka nad dziećmi to także domena małżonki, bo panowie nie mają do tego cierpliwości.

Ale to nie dla mnie, ja muszę mieć luz, przestrzeń do ekspresji swojej energii. Robię to, na co mam ochotę i kiedy mi się podoba, bez konieczności dopasowywania się do kogokolwiek. Ciągnie mnie do podróży, pragnę doświadczyć i zobaczyć jak najwięcej. Prowadząc takie życie, znajduję czas na różne przyjemności: kino, podróże, lektury, spotkania ze znajomymi, a czasami i słodkie lenistwo.

Mam pracę, która daje mi ogrom radości i jednocześnie jest moją pasją. To tworzenie modowych kreacji. Kiedy pracuję nad nowym projektem, to całkowicie mnie on absorbuje i nie starcza mi czasu na nic innego. Nie wyobrażam sobie, żebym wtedy gotowała obiad, sprzątała mieszkanie czy opiekowała się dziećmi. Zarywam noce i popijam kawę, zajadając się przekąskami, byle tylko nie zgubić pomysłu, który wpadł mi do głowy. Gdy inspiracja zamieni się już w realną sukienkę albo marynarkę, mogę zrobić sobie przerwę od pracy i zrelaksować się, najlepiej podczas krótkiej wycieczki poza miasto.

Towarzystwo płci przeciwnej nie jest mi obce – podobnie jak inne kobiety, uwielbiam flirtować i być obiektem męskich zalotów. Sprawia mi radość, gdy dostaję urocze prezenty, jestem zapraszana do kafejek albo na spontaniczne, krótkie wypady za miasto. Nikogo nie oszukuję – te relacje są oparte na wzajemnym porozumieniu: fajnie spędzimy czas, a potem każdy z nas idzie swoją drogą. Taki układ pasuje wszystkim zainteresowanym stronom, poza moimi przyjaciółkami, które za punkt honoru postawiły sobie zmienić ten stan rzeczy i za wszelką cenę pomóc mi znaleźć tego jedynego, wymarzonego faceta.

– Kochana, nie powinnaś ciągle mieszkać sama. Powinnyśmy poszukać ci jakiegoś fajnego gościa. Czas ucieka, a i konkurencja nie śpi – przekonywała Krysia.

– A po co? Świetnie daję sobie radę i raczej nie mam ochoty zawracać sobie głowy szukaniem męża.

Każdej kobiecie potrzebny jest facet, musimy mieć dla kogo żyć i o kogo dbać – Krysia rzuciła mocnym argumentem, który miał rozwiać wszelkie wątpliwości.

– Ja żyję dla siebie i realizuję swoje marzenia – odpowiedziałam błyskawicznie.

– Daj spokój. Mając kogoś u boku, odnalazłabyś własną drogę, zamiast ciągle zmieniać priorytety. Czas się ustabilizować i poukładać życie. Bo inaczej zmarnujesz swoją szansę...

– Nic nie muszę – próbowałam powstrzymać narastającą złość. – Nie wszyscy patrzą na świat twoimi oczami!

Strasznie mnie to denerwowało. Mało tego, że ktoś próbuje rządzić moim życiem, to na dodatek wciąż mnie poucza, co powinnam robić, a czego nie, zupełnie jakbym była niedoświadczoną gówniarą!

Udało mi się, na całe szczęście, skierować naszą pogawędkę na inne tory. Darzę Krysię sympatią, przyjaźnimy się od lat i wiem, że jej na mnie zależy, dlatego zależało mi na uniknięciu sprzeczki. W końcu każda z nas może mieć własne poglądy, czyż nie? Ona postawiła na życie rodzinne, ja z kolei na rozwój zawodowy. Dla niej liczy się domowe ognisko, a dla mnie ogrom możliwości, jakie daje samodzielność. Ją satysfakcjonuje codzienność, a ja ciągle poszukuję nowości. Miałam cichą nadzieję, że Krysia poprzestanie na umoralniających gadkach i jej zapędy swatki skończą się na zapowiedziach. Myliłam się.

Musiałam jakoś zareagować

Pewnego dnia zaprosiła mnie na ciasto owocowe własnej roboty. Wiedziała, jak bardzo za nim przepadam i że na pewno jej nie odmówię. Stawiłam się punktualnie, chwilę pogadałyśmy o błahostkach, aż tu nagle Krysia bez żadnego skrępowania oznajmia:

Niedługo przyjdzie Piotr, z którym pracuję. Na pewno przypadnie ci do gustu – i zaczęła opowiadać, jaki to on wspaniały. Szybko wyczułam haczyk. Po raz kolejny moja kumpela próbowała mnie z kimś zeswatać!

Poczułam, jak wzbiera we mnie wściekłość.

– Nie spodziewałam się tego z twojej strony! Nawet nie myśl, że... – niespodziewanie rozległ się dźwięk dzwonka u drzwi, przerywając moje wywody.

– To na pewno on? Pozbądź się go jak najszybciej, a ja przeczekam w sąsiednim pomieszczeniu i nie wyjdę, póki sobie nie pójdzie – zakomunikowałam tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ściszyłam jedynie głos, aby przypadkiem gość za drzwiami mnie nie dosłyszał.

Ukryłam się, ale ciekawiło mnie, jak Krystyna poradzi sobie z tą sytuacją. Próbowała mu coś wytłumaczyć, kręciła, było widać, że facet jest zawiedziony i zdziwiony. Jeszcze moment i sobie pójdzie. Wpadł jednak na pomysł, żeby głośno skrytykować moje zachowanie: skoro się nie zjawiłam, żeby dać mu szansę mnie oczarować, to pewnie jestem głupia, otyła albo potwornie brzydka i raczej nie mam co liczyć na powodzenie u facetów. Zagotowało się we mnie. Z trzaskiem szeroko otworzyłam drzwi i donośnym, gromkim głosem oświadczyłam stanowczo:

– Mój styl to moja sprawa i nikogo nic nie powinno to obchodzić, jasne?

Nagle zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. Krysia zrobiła się czerwona ze wstydu. W końcu przyłapano ją na kłamstwie. Zaś ten obcy facet zastygnął w bezruchu, totalnie zdziwiony. Na szczęście jego bystrość umysłu pozwoliła nam wybrnąć z niezręcznej sytuacji.

Nie był taki zły, dał się lubić

Krótka konwersacja, przyjazne gesty i sympatyczny uśmiech gościa wystarczyły, aby w mgnieniu oka rozładować napięcie. Rozsiedliśmy się w wygodnych fotelach, delektując przepysznym ciastem przygotowanym przez Krysię. Deser niewątpliwie poprawił humory wszystkich zebranych. Nasza pani domu wydawała się dość usatysfakcjonowana, że ostatecznie wszystko poszło po jej myśli. Zapewne liczyła na to, iż udało jej się połączyć dwa samotne serca, które stworzą za chwilę szczęśliwą parę.

Wracaliśmy razem z Piotrkiem cichymi, wieczornymi ulicami. Rozmowa jakoś niespecjalnie nam się układała.

– Chętnie dałabym się zaprosić na chłodne piwo – zagaiłam niby mimochodem. – Tarta smakowała wybornie, ale była zbyt słodka.

– Ja również z chęcią napiję się piwa. Po dzisiejszych wrażeniach przyda się odrobina relaksu. W pewnej chwili sądziłem, że pozabijamy się nawzajem. A byłaby to niepowetowana strata – zażartował z przekąsem.

Po chwili usiedliśmy przy małym stoliczku, popijając bursztynowy napój. Wreszcie nadeszła pora, by szczerze porozmawiać bez świadków.

– Nie był to mój pomysł. Przystałem na to spotkanie tylko dla świętego spokoju – zaczął Piotr. – Krysia uparła się, żeby znaleźć mi żonę i nie dawała mi spokoju, dopóki nie zgodziłem się na randkę z tobą. Ale ja tak naprawdę nie poszukuję ani partnerki, ani żony.

Znam to aż za dobrze – niemal mu współczułam, doskonale wiedziałam, jaki upór i ograniczone horyzonty potrafi mieć Krysia. – Ja również nie planuję nic zmieniać w swoim życiu, za bardzo sobie cenię niezależność.

– Boję się, że nasza koleżanka znów zacznie nas z kimś swatać, gdy zorientuje się, że nie spełniliśmy jej oczekiwań i nie zostaliśmy parą – przepowiadał Piotr.

Poczułam się naprawdę szczęśliwa

Tamtego dnia, siedzieliśmy razem w knajpce na rynku aż do wieczora. Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z nikim tak otwarcie. Gadaliśmy o wszystkim. Okazało się, że Piotr to niezwykły mężczyzna – słuchał z uwagą, nikogo nie osądzał, wykazywał dużo zrozumienia, a na dodatek potrafił rozbawić mnie do łez. Gdy odprowadził mnie pod klatkę schodową, nie potrafiliśmy się pożegnać. Miałam wrażenie, jakbym była nastolatką, która wraca do domu po udanej imprezie zdecydowanie zbyt późno. To było cudowne uczucie.

W końcu znalazłam osobę, z którą mogłam swobodnie rozmawiać. Niemal każdego wieczoru kontaktowałam się telefonicznie z Piotrem, a tematów do rozmów nigdy nam nie brakowało. Z biegiem czasu coraz więcej dni spędzaliśmy razem, dzieliłam się z nim swoimi problemami lub opowiadałam o tym, co się wydarzyło danego dnia. Gdy brakowało mi kreatywności podczas pracy nad projektem, on zawsze potrafił podsunąć mi jakiś ciekawy pomysł. Aż któregoś dnia uświadomiłam sobie, że nie wyobrażam sobie bez niego życia.

Ciekawska Krysia, która zawsze musiała być na bieżąco, wpadła do mnie z samego rana na małą kawę. Od progu zaczęła mnie wypytywać.

– No mów, jak się między wami układa!

Ale z kim? – próbowałam udawać, że nie wiem, o co jej chodzi.

– No jak to z kim? Między tobą a Piotrem! – popatrzyła na mnie wymownie. – Dobrze wiem, że randkujecie. Bez przerwy o tobie wspomina.

Racja, wyleciało mi z głowy, że są współpracownikami. Jak mam jej to wytłumaczyć? W sumie to nie powinno jej to interesować.

– Wiesz, widujemy się od czasu do czasu. Świetnie się go słucha, a poza tym zna się na ciuchach jak mało kto – próbowałam jakoś wybrnąć z tej sytuacji.

Wiedziałam, że przypadnie ci do gustu – stwierdziła mimochodem, po czym zaczęła mówić o czymś innym.

Głos mojej przyjaciółki docierał do mnie jak przez mgłę. Zdałam sobie sprawę, że nie mogę już funkcjonować bez tego faceta. Ciągle o nim myślałam i odliczałam godziny do kolejnej randki. Zatęskniłam za jego towarzystwem, a moje wcześniejsze pragnienie wolności i niezależności zniknęło. Nie potrzebowałam już samotności, nie chciałam dłużej być singielką. Pierwszy raz poczułam, że jestem autentycznie szczęśliwa i spokojna.

Agata, 37 lat

Czytaj także:
„Byłem biedakiem, dopóki nie poznałem żony. Dzięki niej czerstwy chleb zamieniłem na kawior, a kawalerkę na willę”
„Z przyjaciółką dzielę życie i faceta. Mamy po 50 lat i żyjemy w trójkącie. Nigdy nie byłam szczęśliwsza”
„Z włoskiej wycieczki zamiast pocztówek, przywiozłam kochanka. Nawinął mi makaron na uszy i zaciągnął przed ołtarz”

Redakcja poleca

REKLAMA