„Byłam dziewczyną na telefon i spotkałam na imprezie byłego klienta. Patrzył na mnie bezwstydnie, a obok stał mój narzeczony"

Na studiach byłam prostytutką fot. Adobe Stock
„A jednak, choć załatwiłam drania, nie mogłam wyjść za Jurka… Majka miała rację, świat jest mały. Skoro raz ktoś rozpoznał we mnie Marilyn, może się to zdarzyć ponownie. Nie zamknę wszystkim ust. Za błędy się płaci".
/ 02.08.2022 13:31
Na studiach byłam prostytutką fot. Adobe Stock

Wyszłam z łazienki i stanęłam w holu przed dużym lustrem. Poprawiłam włosy, przesunęłam dłońmi wzdłuż obcisłej czarnej sukienki... Wtedy za moim plecami stanął on. Mężczyzna, który – odkąd się pojawił – obmacywał mnie wzrokiem. Widziałam go w lustrze: uśmiechał się znacząco, w sposób sugerujący intymną znajomość.

– Szukałem, cię... Marilyn... – wymruczał poufałym, wręcz lubieżnym tonem.

Byłam dziewczyną na telefon

Dawno nie słyszałam tego tonu. Ani tego imienia… Jedno i drugie pochodziło z innego życia, o którym chciałam zapomnieć. Robiłam wszystko, by wyprzeć tamte wydarzenia, zaprzeczyć im. Należały do bagażu kogoś innego, nie mnie obciążały.

Tamto minęło, skończyło się... A jednak nie. Nieważne, że teraz byłam kimś innym. Przeszłość ciągnęła się za mną jak mroczny cień. Czułam, że wcześniej czy później coś z niego wychynie.

Podświadomie wciąż czekałam na te słowa, na kogoś, kto znowu nazwie mnie Marilyn. A jednak zaprzeczyłam – odruchowo, instynktownie. Jak zwierzę w potrzasku, próbujące się z niego wydostać.

– Myli mnie pan z kimś innym.

– Nie sądzę – i znów lubieżny pomruk okraszony znaczącym uśmieszkiem.

– Mam na imię Marianna...

– Może dla tego naiwniaka, który sądzi, że zaręczył się z damą. A dla mnie jesteś Marilyn, dziewczyną na telefon.

Boże. Wszystko przez tę sukienkę!

Wahałam się, czy ją włożyć, gdyż nazbyt eksponowała moje wdzięki, ale Jerzemu zależało, żebym zrobiła wrażenie.

– Nie dość, że jesteś mądra, to jeszcze seksowna jak cholera. Nie kryj tego, proszę, choć ten jeden raz. Niech zazdroszczą mi narzeczonej – powiedział.

Ustąpiłam. Kochał mnie. A przynajmniej tę część mnie, którą poznał. Kompetentną młodą kobietę, po architekturze wnętrz, odnoszącą sukcesy w swojej branży. W końcu dzięki mojej pracy się poznaliśmy, bo projektowałam wystrój jego nowego biura. Spieraliśmy się o detale i coś zaiskrzyło. 

Zaręczyłam się

Miłość wybuchła, zaskakując bardziej mnie niż jego. Nie spodziewałam się tego, już dawno przestałam mieć nadzieję... On wszystko zmienił. Wierzyłam, gdy mówił, że chce się ze mną zestarzeć.

Ustąpiłam więc, włożyłam tę przeklętą sukienkę, choć nie lubiłam w ten sposób zwracać na siebie uwagi. Nigdy nie wiadomo, kto patrzy i obraża cię w myślach nieprzyzwoitymi wyobrażeniami.

Jednak na przyjęciu zorganizowanym przez agencję reklamową Jerzego dla jego klientów i partnerów biznesowych zjawili się ludzie z klasą. Albo przynajmniej starający się za takich uchodzić. Zatem nawet kiedy po czasie atmosfera się rozluźniła, nikt nie wyszedł z ram dobrego wychowania. 

Jurek przedstawiał mnie wszystkim jako swoją przyszłą żonę. Było naprawdę miło... Do czasu, aż pojawił się mocno spóźniony gość.

Jakiś ważny kontrahent, Jerzemu na nim zależało, więc wyraźnie ucieszył się na jego widok. Facet przywitał się z nim jowialnie, a potem skierował wzrok na mnie.

Jurek stał obok niego, więc tego nie widział, ale pan „ważny gość” omiótł mnie spojrzeniem, od którego poczułam się brudna.

Szybko odeszłam. Potem starałam się tak lawirować, żeby typa unikać, jednak wciąż czułam na sobie jego obleśny wzrok. Jakby fizycznie dotykał moich piersi, pośladków. Może to kiedyś już robił? Może znałam go z tamtego życia? Boże, nawet go nie pamiętałam! Innych też nie… Przecież zrobiłam, co mogłam, by wymazać ze wspomnień twarze i dłonie mężczyzn, z którymi...

Okazał się moim byłym klientem

Głowa zaczęła mnie boleć od natrętnych myśli, których w żaden sposób nie potrafiłam opanować. Wymknęłam się do łazienki, żeby nieco ochłonąć, zebrać myśli. Sądziłam, że nikt tego nie zauważył…
Tymczasem facet poszedł za mną. Teraz gapił się tym lepkim wzrokiem.

– Musimy się spotkać, Marilyn. Będzie jak za dawnych czasów… – mruknął.

– Nie sądzę – warknęłam, obracając się ku niemu i patrząc mu odważnie w oczy.

Nie słuchał mnie. Widziałam po jego minie, że nie przyjmie odmowy do wiadomości. On był kłusownikiem, ja jego ofiarą. Dopadł mnie już i nie puści. Uśmiechnął się. Pewny siebie, zadowolony.

– Owszem, spotkamy się – powiedział całkiem spokojnie. – Jeżeli nie chcesz, żeby twój narzeczony poznał prawdę.

– Jaką prawdę?! – zaperzyłam się.

– Całą. Że jego śliczna ukochana zarabiała swego czasu w luksusowej agencji towarzyskiej – przypomniał mi. – I miała koleżankę, z którą bawiły się z klientami w erotyczny trójkąt. Sobowtóry Marilyn Monroe...

Ale ty bardziej ją przypominałaś, choćby z powodu tego – wyciągnął rękę i dotknął pieprzyka na moim policzku.

Szarpnęłam głową.

– Nie dotykaj mnie!

– W porządku, nie tutaj. To moja wizytówka – wręczył mi elegancki kartonik. – Jak tylko znajdziesz czas – wstrętny uśmieszek wykrzywił jego twarz – daj mi znać. Tylko nie każ mi za długo na siebie czekać, Marilyn – rzucił na odchodnym, a w jego głosie zabrzmiała groźba.

Zagroził, że powie o wszystkim Jerzemu

Zdawałam sobie sprawę z tego, że ten drań się zemści, jeśli odmówię. Nie tylko na mnie zresztą, ale przede wszystkim na Jerzym. Mniejsza o utratę ważnego klienta i intratnych zleceń dla agencji.

Mówiąc Jurkowi prawdę o mnie, zrobi mu znacznie gorszą krzywdę. Zniszczy jego marzenia o szczęściu, jego wiarę w miłość...

Nie mogłam do tego dopuścić. Jerzy sobie na to nie zasłużył. Był dobrym człowiekiem.

Prawda... Jak wyglądała cała prawda? Owszem, byłam dziewczyną na telefon. I udawałyśmy z Majką bliźniaczki. Miałyśmy podobne figury, podobny kolor włosów, kształt twarzy, wiek, resztę załatwiły makijaż, fryzura a la Marilyn Monroe oraz identyczne sukienki.

Za jeden taki „aktorski” numer zarabiałam na akademik. Oto przykra prawda.

Za spotkanie z klientem opłacałam akademik 

Studia, nawet na państwowej uczelni, kosztują. Trzeba gdzieś mieszkać, coś jeść, w coś się ubrać. A jeszcze materiały na zajęcia. Skąd na to brać?

Przyjechałam do stolicy z prowincji, szczęśliwa, że dostałam się na dzienną architekturę. Myślałam, że Pana Boga za nogi złapałam, ale... ziemia obiecana szybko okazała się ziemią obcą. A studia – ciągłą inwestycją.

Rodzice nie mogli mi pomóc, bo i z czego? Zresztą wcale nie chcieli, żebym wyjeżdżała z domu. Mieli już dla mnie załatwionego porządnego kawalera z fermą drobiową.

Uciekłam więc i nie zamierzałam wracać. Niestety takiej pracy, żeby starczało mi pieniędzy na życie i czasu naukę, nie mogłam znaleźć. Wciąż byłam pod kreską, robiłam długi, które spłacałam następnymi pożyczkami. Aż nie miałam już od kogo pożyczyć. I wtedy właśnie koleżanka z akademika zaproponowała mi pracę.

To żaden burdel, tylko agencja towarzyska – przekonywała. –

Czasem chodzi wyłącznie o pojawienie się z daną osobą podczas bankietu lub innego oficjalnego wyjścia. Dziewczyny muszą trzymać poziom i dlatego oni najchętniej wybierają studentki. Jeśli bardzo potrzebujesz kasy, mogę cię polecić. Blondynki o pełnych kształtach, jak ty i ja, mają wzięcie.

Byłam zdesperowana, więc zgodziłam się. To zabrzmi okropnie, ale myślałam, że będzie gorzej. Może gdybym odchorowała pierwsze spotkania, to bym tego nie ciągnęła. Ale najpierw wysyłali mnie jako osobę do towarzystwa, na dobry początek, a potem Majka postanowiła wykorzystać nasze podobieństwo i stworzyć duet. Bliźniaczki Marilyn Monroe. Razem miałyśmy jeszcze większe wzięcie niż solo.

Może gdybym musiała sama obsługiwać klientów, zrezygnowałabym. Jednak z Majką czułam się raźniej i bezpieczniej. Poza tym ona uwielbiała seks i zdawała się łączyć przyjemne z pożytecznym. Ja często służyłam tylko za dodatek, za afrodyzjak. Ale nie zawsze...

Zarabiałyśmy naprawdę dobrze. Przez cztery lata takiego życia odłożyłam dość pieniędzy, by starczyło na dokończenie architektury i otwarcie własnej firmy. Przez pięć kolejnych lat ciężko pracowałam na swoją obecną pozycję zawodową. Byłam kompetentna, zdolna, solidna. Prywatnie: skromna, spokojna, wyważona, domatorka. Taką mnie znał Jurek. A teraz cień z mojej przeszłości chciał to zburzyć. Mogłabym go za to zabić…

Zrobiłam jednak coś innego. Odszukałam Majkę i zaproponowałam jej pewien układ. Nadal działała w tamtej agencji, ale jako... menadżerka. Nie wnikałam, co to właściwie znaczy. Grunt, że przystała na mój plan. Nawet bardzo chętnie.

– Pomogę ci – uśmiechnęła się. – Stęskniłam się za, że tak to ujmę, pracą w terenie. Oczywiście nie za darmo.

Typ nie zdziwił się, gdy zadzwoniłam. Był pewny, że nie odrzucę jego propozycji.

– Za dużo masz do stracenia... Marilyn. Już nie mogę się doczekać naszej randki – zaśmiał się w sposób, od którego zrobiło mi się niedobrze.

Sukinsyn! Ale zapomniał, szubrawiec, że kij ma dwa końce. Szantażystom się wydaje, że są sprytni. Liczą na strach swojej ofiary i na to, że ona zrobi wszystko, by prawda nie wyszła na jaw. Nie biorą pod uwagę możliwości zmiany sytuacji. Umówiłam się z nim w hotelu poleconym mi przez Majkę. A potem czekałam. Następnego dnia wpadła do mnie do firmy, meldując wykonanie zadania.

– Mam kasetę. Pięknie się wszystko nagrało. Materiał rozwodowy jak złoto.

– Nie domyślił się, że ty to nie ja?

– Postarałam się. Wystroiłam się, udawałam nadąsaną, trochę sztywną... Zresztą oczekiwał Marilyn i dostał Marilyn. Nawet dotknął mojego pieprzyka. Jakby sprawdzał, czy prawdziwy – Majka zachichotała złośliwie.

– Kiedyś go sobie dorysowywałam, jak wiesz, ale gdy odeszłaś, wytatuowałam go sobie na stałe. Więc nawet jeżeli miał podejrzenia, to one znikły na widok nieścieralnego pieprzyka.

– Chcę, żeby zapomniał o moim istnieniu – przerwałam jej zdecydowanie.

– Tak... – Majka spoważniała. – Niby nie moja sprawa, ale świat jest mały. Zdajesz sobie z tego sprawę, mam nadzieję?

Spojrzałam na nią i wzruszyłam ramionami, udając, że nie wiem, o czym mówi. Chociaż, oczywiście, wiedziałam. Prędzej czy później mogę natknąć się na kolejnych facetów z przeszłości. Zwłaszcza obracając się w biznesowym towarzystwie…

Kiedy „ważny pan klient” zapragnął kolejnego spotkania z Marilyn (co przewidziałam), poszłam już osobiście i pokazałam mu filmik porno, w którym grał główną rolę. I to kiepsko. Majka za to wypadła świetnie. Naprawdę była bardzo do mnie podobna. Ktoś obcy mógłby się pomylić. Jednak nie Jurek.

Zbyt dobrze znał moje ciało. Poza tym dziewczyna z filmu nie miała blizny po operacji wyrostka, którą przeszłam pół roku temu.

Nastąpiła zamiana ról. Ofiara stała się drapieżcą, drapieżca – ofiarą. Facet przestraszył się, że wydam go przed żoną. To ona miała pieniądze, on tylko nimi obracał. Nie tylko nimi, czego dowodził filmik będący w moim posiadaniu. I naraz on miał więcej do stracenia. Szach i mat.

Nie mogę wyjść za Jurka

A jednak, choć załatwiłam drania, nie mogłam wyjść za Jurka… Majka miała rację, świat jest mały. Skoro raz ktoś rozpoznał we mnie Marilyn, może się to zdarzyć ponownie. Nie zamknę wszystkim ust. Za błędy się płaci.

Pewnie złamię Jerzemu serce, a potem on mnie – gdy zerwie zaręczyny i wszelkie kontakty – ale mężczyzna, którego kochałam, z którym chciałabym się zestarzeć, zasłużył na to, by poznać moje najgorsze tajemnice. A może… jego miłość okaże się na tyle silna, że zdoła mi wybaczyć?

Czytaj także:
„Szybko pożałowałam, że zamieszkałam z kuzynką. Gówniara mościła się jak na swoim, czyściła lodówkę i miała mnie za służbę”
„Kumpel najpierw prosił o przysługę, a teraz ma pretensje. Twierdzi, że rozwód i jego samotne rodzicielstwo to moja wina”
„Wyszłam za Łukasza ze strachu. Moi rodzice tak się cieszyli, że wydają mnie za >>dobrą partię<<”

Redakcja poleca

REKLAMA