Łukasz skończył prawo i w przyszłości miał przejąć kancelarię prowadzoną przez swoich rodziców. Ja miałam rodzić dzieci i zajmować się domem. Teściowa żartowała, że te studia z pedagogiki mogą mi się nawet przydać... żeby być lepszą matką dla jej wnuków.
Łukasz oświadczył mi się, gdy byłam w ciąży
Gdyby nie ciąża, na pewno nie zdecydowałabym się na ślub. Kiedy poznałam Łukasza, kończyłam pedagogikę, akurat miałam praktyki w przedszkolu, a on odbierał stamtąd swojego siostrzeńca.
Szybko wymieniliśmy się numerami i zaczęliśmy się spotykać.
Na początku nie widziałam jego zaborczości, a gdy narzekał, że zamiast spotkać się z nim, widuję się z przyjaciółkami, rezygnowałam z własnych planów. Wierzyłam, że tak kocha, że nie może wytrzymać beze mnie nawet dnia.
Kiedy pierwszy raz przyprowadziłam go do domu, moja mama była wprost oczarowana. Skakała wokół niego i donosiła ciasto, herbatę, wypytywała o studia i plany na przyszłość.
Gdy wyszedł, ojciec powiedział:
- No córcia, mam nadzieję, że takiego gołąbka to ty z ręki nie wypuścisz. Oboje uznali, że to doskonała partia na męża.
Pierwszy raz uderzył mnie, gdy podwiózł mnie kolega
Łukasz był u nas stałym gościem, ja też bywałam w jego domu, ale zawsze czułam się tam nieswojo. To nie było przytulne mieszkanie jak u nas, ale prawdziwa willa z wielkim ogrodem.
Sprzątaniem i gotowaniem zajmowała się na stałe zatrudniona osoba.
Miałam wrażenie, że wszystko stoi w tym domu na baczność, nawet kwiaty w wazonach i pies.
Z ulgą wracałam do siebie. Wolałam spotykać się z Łukaszem na mieście, bo z kolei u mnie rodzice nie odstępowali nas ani na krok. Nie mogliśmy liczyć na żadną prywatność.
Tymczasem on stawał się coraz bardziej zaborczy i zazdrosny. Kiedy kolega podwiózł mnie, najpierw zrobił mi awanturę i zarzucał, że to pewnie mój kochanek, a on sam potrzebny jest mi do tego, bym mogła żyć na poziomie. Wtedy pierwszy raz mnie uderzył.
Potem przepraszał, przyniósł bukiet kwiatów i obiecał, że więcej się to nie powtórzy.
Nie miałam komu powiedzieć o tym, co mnie spotkało. Rodzice nie uwierzyliby mi, a może wcale nie chcieliby o tym wiedzieć? Przyjaciół nie miałam, bo dla niego zrezygnowałam ze wszystkich ważnych dla mnie relacji...
Teściowie i rodzice zaplanowali nam wesele i wspólne życie
Kiedy okazało się, że jestem w ciąży, najpierw wykrzyczał mi, że pewnie puściłam się z tym koleżką, a kiedy już się opanował, powiedział, że skoro to dziecko jest jego, to muszę się do nich wprowadzić.
Miałam zrezygnować z pracy, którą dopiero zaczęłam. Wiedziałam, że w tym chłodnym domu nie czeka mnie nic dobrego. Nie miałam tam nic do powiedzenia.
Moi rodzice byli przeszczęśliwi. W ogóle nie przeszkadzało im to, że jestem w ciąży, chociaż nie mamy ślubu i nie mieli nic przeciwko temu, abym zaraz wprowadziła się do niego.
Myśleli tylko o tym, że czeka mnie dobre życie, a ja wiedziałam, że Łukasz jest tyranem i niszczy mnie psychicznie.
Bałam się jego podniesionego głosu i ciosów, które zawsze wymierzał tak, aby nie było widać siniaków.
Organizacją wesela zajęli się nasi rodzice, ja nie miałam nic do powiedzenia. Bardziej niż o sukienkę i liczbę gości martwiłam się o to, by dziecku nic się nie stało.
Łukasz nigdy nie uderzył mnie z brzuch, ale tylko dlatego, że dobrze go asekurowałam.
Odkąd urodziłam Igora, czuję się jak w więzieniu. Sama z dzieckiem na spacery wychodzę tylko do ogrodu, jeśli chcę pójść dalej - wychodzimy we trójkę.
Łukasz chyba boi się, że kiedyś ucieknę z tej złotej klatki, ale ja wiem, że nie zdobędę się na odwagę, by to zrobić. Skoro potulnie zgodziłam się na ślub, teraz nie mam już odwrotu...
Czytaj także:
„Mój brat totalnie oszalał. Porzucił żonę dla wypacykowanej lali, której uczucie kupił drogimi prezentami”
„Rozkochał mnie w sobie, bo chciał, żebym go utrzymywała. Na każdej randce czyścił mi lodówkę, a potem wracał do domu”
„Moim kochankiem został żonaty nieznajomy, który jest w wieku mojego ojca. Zrezygnowałam z tej miłości dla dobra rodziny"