„Brat wiedział lepiej, jak powinienem troszczyć się o własne dzieci. Gdy doczekał się swoich, miał papkę zamiast mózgu”

zmęczony ojciec fot. Adobe Stock, globalmoments
„Wszystko zaczęło się od pampersów. Nie zliczę, ile razy zanudzał nas teoriami, że powinniśmy zdecydować się na tetrowe pieluszki. Po tygodniu prania dał za wygraną. Zapału do tarcia ekologicznej marchwi wystarczyło mu również raptem na tydzień, po czym przestawił się na gotowce ze słoiczków”.
/ 30.04.2024 13:15
zmęczony ojciec fot. Adobe Stock, globalmoments

Mój młodszy braciszek od zawsze uważał się za najmądrzejszego w naszej rodzinie. I kto wie, może faktycznie coś w tym było, w końcu jako jedyny zdecydował się na studia. Tyle tylko, że przy okazji zrobił się tak zarozumiały, że ciężko było z nim normalnie pogadać na jakikolwiek temat.

Wszystko wiedział najlepiej

Ciągle tylko pouczał innych i wyskakiwał z jakimiś mądrościami, niezależnie od tego, czy ktoś go pytał o zdanie. A jak jeszcze zaczynał mądrzyć się na temat tego, jak powinno się wychowywać dzieciaki, to zalewała mnie krew. Strasznie mnie to irytowało, bo przecież nie miał o tym zielonego pojęcia, a i tak uparcie głosił te swoje teorie pozbawione sensu.

Odkąd tylko nasze dzieci, Jagoda i Wojtek, przyszły na świat, brat przy każdej okazji wypominał nam „błędy wychowawcze”. Udzielał wskazówek odnośnie do odżywiania („Serio dajesz im zwykłe jabłka, a nie z upraw bio? Nie obchodzi was, czym karmicie swoje maluchy?”), pielęgnacji („Dzieciaki mają wrażliwą skórę, zmieńcie kosmetyki do mycia”), a także nauczania („Słuchanie utworów Mozarta korzystnie oddziałuje na rozwój umysłowy”).

Dostawałem szału, kiedy to słyszałem, bo co on mógł wiedzieć na temat wychowywania dzieci? Przecież dopiero studiował i nie dorobił się jeszcze własnych dzieciaków. Co więcej, nie miał nawet dziewczyny, z którą w nieokreślonej przyszłości mógłby jakieś spłodzić! A zachowywał się jakby miał magistra z bycia nianią.

Najbardziej irytowały mnie jego uwagi odnośnie do bajek, które leciały w TV. Do dzisiaj mam w pamięci jedną z naszych kłótni na ten temat.

– Sławek, co robią twoje dzieci? – rzucił, ledwo przekroczywszy próg naszego lokum.

– A jak myślisz? Chyba widzisz – odparłem, bo pytanie wydawało mi się dość dziwne w tej sytuacji. Maluchy jak co wieczór zasiadły przed telewizorem, by obejrzeć ulubione dobranocki.

– No właśnie widzę – odparł z przekąsem – tylko ciężko mi uwierzyć w to, co widzę.

– Dlaczego? O co ci chodzi? – zapytałem, wyczuwając zaczepkę w tonie jego głosu.

– Jak to? Dzieciaki oglądają telewizję same, bez opieki?

– Sam widzisz, że ja i Olga mamy masę roboty. Maluchy muszą jakoś spędzić ten czas.

Mówił nam, że telewizja ogłupia dzieci

Mówiłem prawdę. Olga akurat przygotowywała kolacje, natomiast ja próbowałem doprowadzić do porządku drzwi od naszej łazienki. Później czekało mnie jeszcze rozwieszenie prania. W naszym związku staraliśmy się być partnerami i uczciwie rozdysponowywać między siebie liczne domowe zajęcia.

– Jasne, rozumiem, że macie urwanie głowy – przytaknął wspaniałomyślnie. – Ale wiesz, że z badań wynika, że dzieci, które zbyt dużo czasu spędzają, gapiąc się w telewizor, rozwijają się wolniej?

– To pewnie jakieś teorie naukowców z Ameryki – zakpiłem. – Oni już chyba przebadali dosłownie wszystko, co tylko się da.

– Śmiej się, ale potem zdziwisz się, gdy obudzisz się z ręką w nocniku – odparł.

– Skoro tak cię to gryzie, to sam się nimi zajmij! – poczułem narastającą złość.

– Ja je wprost ubóstwiam – teatralnym ruchem przyłożył dłoń do piersi – ale to wasze dzieci. Jednorazowa pomoc z mojej strony nic tu nie da. Problem nie leży w tym, że akurat teraz gapią się w telewizor, ale że w ogóle to robią – nie przestawał się mądrzyć.

– No to, co ja mam, do jasnej cholery zrobić?! – zdenerwowałem się nie na żarty. – Wziąć fachowca do napraw i sprzątania?

Poczuł się urażony, twierdząc, że „błędnie odczytuję to, co chce przekazać”. Przecież zależy mu wyłącznie na tym, żebyśmy jak najlepiej wychowali dzieci! Tak właśnie kończyła się każda nasza sprzeczka – on wychodził, a ja zostawałem wkurzony.

Byliśmy braćmi, więc nie potrafiliśmy się kłócić na poważnie. Gniew mijał nam szybko i wracaliśmy do normalności. Oczywiście do kolejnej kłótni. Najwięcej sprzeczek toczyliśmy o telewizor. Mirek zrobił się w tej sprawie takim fanatykiem, że pozbył się telewizora ze swojej sypialni. Oświadczył nam, że: „nie zamierza mordować swoich szarych komórek”.

Jest różnica między teorią a praktyką

Ostatecznie mój brat skończył studia. Nie dość, że został magistrem, to jeszcze znalazł sobie dziewczynę i bardzo szybko okazało się, że spodziewają się dziecka. Bardzo mi się podobało, jak po narodzinach dziecka, wszystkie te jego teorię diabli wzięli.

Początkowo upierał się przy pieluchach tetrowych, twierdząc, że są zdrowsze od jednorazowych pampersów. Po siedmiu dniach ustawicznego prania dał za wygraną, przekonując wszystkich, że współczesne pampersy znacząco różnią się od tych sprzed lat i są o wiele lepszej jakości. Kiedy przyszedł moment na rozszerzenie diety niemowlaka o inne pokarmy niż mleko matki, zapału do miksowania organicznych marchewek wystarczyło mu zaledwie na tydzień – później przerzucił się na gotowe posiłki w małych słoiczkach.

Potem zaczął kupować zabawki produkowane w Chinach, gdyż na te produkowane ręcznie w Polsce zwyczajnie go nie było stać. I tak to się potoczyło, jedno po drugim... Ale najbardziej się śmiałem, jak kupił nowy telewizor. Nic mi o tym nie powiedział. Sam się zorientowałem, gdy wpadłem do niego któregoś wieczoru na piwo.

Umyślnie przyszedłem akurat o tej godzinie – żeby popatrzeć, jak biega w tę i we w tę, próbując jednocześnie umyć małą Madzię, dać jeść Tosi i odpisywać na firmowe mejle. Ha! To było bardzo dalekie od ideału, który wciskał mi, kiedy moje szkraby były jeszcze małe! Z satysfakcją przystąpiłem do ataku.

Swoim dzieciom też puszczał kreskówki

– O, telewizor macie?

– No wreszcie sobie kupiliśmy! – dobiegła odpowiedź z kibla.

– A po co?

– Słucham?! – ryknął, przekrzykując lecącą wodę.

– Pytam: po co wam telewizor?!

– Jak już położę dzieciaki, lubię włączyć sobie telewizję i pooglądać wiadomości – powiedział, kiedy wyszedł z toalety, trzymając Madzię w ramionach.

– I to wszystko? Tylko wiadomości? – dopytywałem.

– Tak, nic poza tym – zdołał odpowiedzieć, a tymczasem młodsza córa zaczęła głośno krzyczeć, pokazując paluszkiem na ekran telewizora:

– Tatusiu, bajka! Tatusiu, bajka!

O mało nie pękłem ze śmiechu. Chichotałem jak opętany, a razem ze mną dziewczynki, choć niezbyt rozumiały, co je tak bawi. Jedynie Mirek miał poważną minę. Przez cały tydzień nie zamienił ze mną ani słowa – byłem zaskoczony, że tak bardzo go to ruszyło. Dlatego, kiedy w niedzielne popołudnie jedliśmy razem obiad u naszych rodziców, zdecydowałem się nieco rozluźnić napiętą sytuację i opowiedziałem wszystko, jak było, akcentując zabawne momenty.

Rodzice świetnie się bawili, słuchając mojej relacji, jednak Mirek zareagował zupełnie inaczej. Chwilę siedział z nadąsaną miną, nabzdyczony niczym paw, a następnie przeszedł do ofensywy, zarzucając mi, że moje dzieciaki i tak spędzają więcej czasu przed ekranem, że powoli zaczyna tracić do mnie cierpliwość i że zawsze uważam się za najmądrzejszego na świecie.

Przekomarzaliśmy się jak dzieci

 

– Wystarczy, mam tego dosyć! – zawołał, aby przywołać nas do porządku.

– Przecież to palant! Do wszystkiego się wtrąca! – biadolił mój brat.

– Co? Ja się wtrącam? Sam ciągle udajesz wszystkowiedzącego – odparowałem.

Ojciec podniósł się z miejsca. Sięgnął do szafki, skąd wyjął trzy kieliszki oraz flaszkę nalewki z pigwy.

– Wypijmy za pojednanie! – dał nam po kielonku, a kiedy żaden z nas nie spieszył się, by go wziąć, dodał stanowczo:

Za zgodę i wasze zdrowie!

W tej sytuacji nie wypadało odmówić, a wówczas tata zapytał:

– No i co, smakowało wam? Tak myślałem. A teraz posłuchajcie uważnie, wy moi przemądrzali synowie! Jak byliście jeszcze smarkaczami i patrzyliście, jak pijemy na jakiejś imprezie urodzinowej albo imieninach, to zaraz mieliście do nas pretensje i mówiliście, że wy w życiu nie tkniecie alkoholu, bo to paskudne świństwo i niszczy zdrowie. I co? Gdzie teraz wasze mądrości? Zatkało kakao, prawda?

Zerknąłem na Mirka i parsknęliśmy śmiechem. Tata nalał nam kolejną kolejkę. Następnie włączyliśmy maluchom kreskówki, a my rozsiedliśmy się wygodnie przy stole, przywołując w pamięci dawne, fajne wspomnienia. Super jest mieć brata!

Sławek, 36 lat

Czytaj także:
„Matka zabroniła mi mieć drugie dziecko. Uważa, że jestem za biedna i na pewno zrobię z niej darmową niańkę”
„Żona zostawiła go w chorobie i to ja walczyłam o jego życie. Gdy wyzdrowiał, spakował torby i biegiem do niej poleciał”
„Byłam wściekła na męża, bo zapomniał o naszej 10. rocznicy. Strzelałam fochy i wyszłam na idiotkę”

Redakcja poleca

REKLAMA